~ "...już się znacie?" ~
Ludmiła
stała przed uniwersytetem. Młoda absolwentka z najlepszymi wynikami
w swoim roczniku. To był jej ostatni dzień na uczelni. Teraz miała
wrócić do Buenos Aires.
I
wróciła. Zapukała do drzwi domu swojej przyszywanej siostry,
Francesci. Jej rodzice adoptowali Lu, bo to właśnie Fran, jako
szesnastoletnia dziewczyna bez przyjaciół, pragnęła mieć kogoś,
z kim mogłaby spędzać czas.
Zadzwoniła
dzwonkiem. Miała być dzień później, ale tak się jakoś złożyło,
że była teraz. Włoszka otworzyła i rzuciła się w ramiona Lusi.
Dziewczyny były ze sobą bardzo zżyte.
- Lucia!
Jak się cieszę! Zrobiłaś mi taką niespodziankę! - piszczała
Francesca. - Chodź, pomogę ci z walizkami.
Zaniosły
bagaże do góry, do pokoju gościnnego, gdzie blondynka miała się
lokować, przez najbliższe kilka miesięcy.
Kiedy
już uporała się ze wszystkim poszła do łazienki. Spojrzała w
lustro. Kogo zobaczyła? Dwudziestotrzyletnią kobietę po studiach
dermatologicznych. Pozornie szczęśliwą. Ładną i inteligentną
blondynkę, brązowooką, o pełnych ustach i porcelanowej cerze.
Zmieniła się, ale wewnątrz była ciągle tą samą dziewczynką,
niepewną świata.
Przeczesała
włosy szczotką, a twarz ochlapała wodą. Zrobiła mocny makijaż,
typowy dla niej. Chciała stwarzać wrażenie pogodnej. Do tej pory
udawało jej się to.
Zeszła
do kuchni, gdzie Fran przygotowywała kolację. Zdziwiło ją jednak
to, że na stole są trzy nakrycia.
- Nie
będzie ci chyba przeszkadzać, że wpadnie mój przyjaciel? -
zapytała, jakby czytała jej w myślach.
-Nie
Franiu, nie będzie. A czy z tym przyjacielem jest coś na rzeczy? -
zaśmiała się Ludmi, wyławiając z garnka z zupą kawałek
marchewki.
- Luśka,
nie podjadaj! - zganiła dziewczynę siostra, ale ta tylko się
zaśmiała. - Ach... i co tu z taką zrobić? - westchnęła
czarnowłosa. - Nie, ja i Federico jesteśmy tylko i wyłącznie
przyjaciółmi.
Federico?
To słowo, to imię, przeszyło ją na wskroś. W tym momencie
zadzwonił dzwonek.
- Idź
otwórz, ja muszę dokończyć – zarządziła Francesca.
Ale
Ludmiła nie ruszyła się nawet na krok. Po prostu nie mogła. Nie
była w stanie. Druga z dziewczyn pokiwała głową, z dezaprobatą.
Wytarła ręce w ścierkę i poszła w kierunku wejścia. Do
blondynki dochodziły stłumione głosy, dochodzące z przedpokoju.
Ona jednak ciągle stała w miejscu, niczym posąg.
- Hej
Fran – odezwał się męski głos.
- Cześć
Fede, idź do kuchni, ja muszę coś wziąć... tylko uważaj. Moja
siostra dzisiaj wróciła z Sorbony i jest...hm... nieco
roztrzęsiona.
Potem
rozległ się dźwięk stawianych kroków. Ale ona nadal stała jak
wryta, wyrzeźbiona z marmuru. Otworzyły się drzwi od kuchni.
Odwróciła się do niego. Zamrugała kilka razy. To był on.
- F- Federico? -
wyjąkała.
On też rozpoznał
nią w niej.
- Ludmiła? -
zapytał, łapiąc dłoń blondynki.
Skinęła głową,
wolno. Przełknęła śliną, a jej oczy błądziły po jego twarzy,
szukając odpowiedzi na pytanie: Czy ja jeszcze coś dla Ciebie
znaczę?
- Nawet nie masz
pojęcia jak za tobą tęskniłem – wyszeptał.
- J- ja za tobą
też – łza spłynęła po jej policzku. Otarł ją wierzchem
dłoni.
Wciągnęła
powietrze nosem. Poczuła swąd spalenizny. Podbiegła do garnka,
stojącego na gazie. Zamieszała w nim. Fede usiadł przy stole.
Wpatrywał się nią. Kochał Ludmiłę. Ale nie mógł jej o tym
powiedzieć. Bo niby jak? A co jeśli w jej sercu był już ktoś
inny? Wyszedłby na idiotę, który żył w nadziei, że ją zobaczy.
A to, że jego nierealne marzenie się spełniło, było zwykłym
przypadkiem.
Ale czy aby na
pewno?
Czy na pewno był
to tylko zbieg okoliczności, czy może naprawdę są sobie
przeznaczeni?
Po kilku chwilach,
do kuchni wpadła Francesca.
- O! - zawołała.
- To wy już się znacie?
- Hm... my... my
już zdążyliśmy się poznać – wyznała zawstydzona dziewczyna.
- To super. Lu,
pewnie wiesz, że Federico jutro daje swój pierwszy koncert? -
zapytała Włoszka.
Ludmiła uniosła
wzrok. Znów zobaczył w nich prawdziwy smutek. Taki jak w dniu, w
którym spotkał ją po raz pierwszy.
- Myhym –
wymamrotała.
Nie wiedziała. Bo
skąd? Zabolało ją to. Zabolało, zabolało, zabolało. Dopiero co
go odzyskała, a znów miała go stracić.
Tylko, że jeszcze
nie wiedziała jak bardzo ją to zaboli. Nie miała pojęcia, ile
jeszcze cierpień przed nią. Ile przeszkód będzie musiała
pokonać.
To wszystko dopiero
przed nią.
~
- Lud! -
zawołała Francesca. - No chodź, jego koncert się zaczyna!
Blondynka stała
przy lustrze w swoim pokoju. Przewróciła oczami. Wcale nie chciała
widzieć tego koncertu. Wiedziała, że on rozpoczyna jego trasę po
Ameryce. Zacisnęła dłoń w pięść i przygryzła dolą wargę tak
mocno, że zaczęła krwawić.
Wolno zwlekła się
ze schodów i opadła na kanapę. Złożyła ręce na piersi, by
okazać swoje niezadowolenie.
Siostra przyglądała
jej się badawczo.
- Kochasz go,
prawda? - zapytała w końcu.
- Kochałam –
sprostowała dziewczyna. - Kochałam go dawno temu. Ale teraz... ja
czuję do niego coś o wiele silniejszego. Nie potrafię tego
wyjaśnić.
Sekundy i minuty
mijały. Już jakiś czas temu powinni zacząć nadawanie na żywo.
- Fran, co się
dzieje? - zapytała w końcu zaniepokojona Ferro. Skubała nerwowo
rozdwojone końcówki.
Jak na zawołanie,
w pomieszczeniu rozległ się głos prezentera wiadomości.
„Z ostatniej chwili. Dostaliśmy
właśnie wiadomość, że młody piosenkarz – Federico Pasquarelli
został porwany przed własnym występem. Naoczny świadek widział
dwie postacie ciągnące Włocha po ulicy, za sceną. Podobno
mężczyzna został wepchnięty do dużego czarnego wana. Policja
rozpoczęła śledztwo”.
Blondynka
rozdziawiła usta i szeroko otworzyła oczy. Poczuła, że robi jej
się słabo. Mroczki. Płytki oddech. Łzy. Nabrała powietrza i
wybuchnęła płaczem. Siostra przytuliła ją do siebie i pozwoliła
dziewczynie wypłakiwać się w ramie.
Świat Ludmiły
rozleciał się na tysiące mikroskopijnych kawałeczków. Straciła
go, tym razem na zawsze. Była o tym przekonana.
Chciała wziąć
się w garść, ale nie potrafiła.
Musiała, ale nie
chciała.
~
Hola mi amigas <3
Co tam u Was?
Jak Wam się podoba? Co sądzicie?
Taki trochę krótki, niestety :<
~
Wlazł kotek na płotek i mruga. Ładna to piosenka nie długa. Nie długa nie krótka, lecz w sam raz... a Wercia kocha bardzo Was ^^
Haha, odbija mi xD
~
Spojlerek?
- Lu zakłada pamiętnik.
- Ludmiła spotyka Violettę
- Ludmi dowiaduję się czegoś bardzo ważnego.
~
Takie małe oznajmionko... Hyhy Biorę udział w konkursie na blog roku. Tak, wiem, ośmieszam się - przecież nie mam szans na wygranie. Ale byłoby mi naprawdę niesamowicie miło, gdybyście zagłosowali na mój blog. Hyhy, ale nie naciskam, wiecie, ja never. Przecież i tak Was mocno kocham <3 Jesteście najlepsi, wiecie o tym, nie?
Tutaj link dla Was. Szczerze, to nie bardzo się jeszcze w tym wszystkim orientuję, ale co tam xD
ttp://blogroku.pl/2014/kategorie/incluya-sus-pensamientos-en-sus-propias-palabras,bzn,blog.html
~
Takie małe oznajmionko... Hyhy Biorę udział w konkursie na blog roku. Tak, wiem, ośmieszam się - przecież nie mam szans na wygranie. Ale byłoby mi naprawdę niesamowicie miło, gdybyście zagłosowali na mój blog. Hyhy, ale nie naciskam, wiecie, ja never. Przecież i tak Was mocno kocham <3 Jesteście najlepsi, wiecie o tym, nie?
Tutaj link dla Was. Szczerze, to nie bardzo się jeszcze w tym wszystkim orientuję, ale co tam xD
ttp://blogroku.pl/2014/kategorie/incluya-sus-pensamientos-en-sus-propias-palabras,bzn,blog.html