piątek, 30 stycznia 2015

Mi Amor - 2.

~ "...już się znacie?" ~


 Ludmiła stała przed uniwersytetem. Młoda absolwentka z najlepszymi wynikami w swoim roczniku. To był jej ostatni dzień na uczelni. Teraz miała wrócić do Buenos Aires.
I wróciła. Zapukała do drzwi domu swojej przyszywanej siostry, Francesci. Jej rodzice adoptowali Lu, bo to właśnie Fran, jako szesnastoletnia dziewczyna bez przyjaciół, pragnęła mieć kogoś, z kim mogłaby spędzać czas.
Zadzwoniła dzwonkiem. Miała być dzień później, ale tak się jakoś złożyło, że była teraz. Włoszka otworzyła i rzuciła się w ramiona Lusi. Dziewczyny były ze sobą bardzo zżyte.
- Lucia! Jak się cieszę! Zrobiłaś mi taką niespodziankę! - piszczała Francesca. - Chodź, pomogę ci z walizkami.
Zaniosły bagaże do góry, do pokoju gościnnego, gdzie blondynka miała się lokować, przez najbliższe kilka miesięcy.
Kiedy już uporała się ze wszystkim poszła do łazienki. Spojrzała w lustro. Kogo zobaczyła? Dwudziestotrzyletnią kobietę po studiach dermatologicznych. Pozornie szczęśliwą. Ładną i inteligentną blondynkę, brązowooką, o pełnych ustach i porcelanowej cerze. Zmieniła się, ale wewnątrz była ciągle tą samą dziewczynką, niepewną świata.
Przeczesała włosy szczotką, a twarz ochlapała wodą. Zrobiła mocny makijaż, typowy dla niej. Chciała stwarzać wrażenie pogodnej. Do tej pory udawało jej się to.
Zeszła do kuchni, gdzie Fran przygotowywała kolację. Zdziwiło ją jednak to, że na stole są trzy nakrycia.
- Nie będzie ci chyba przeszkadzać, że wpadnie mój przyjaciel? - zapytała, jakby czytała jej w myślach.
-Nie Franiu, nie będzie. A czy z tym przyjacielem jest coś na rzeczy? - zaśmiała się Ludmi, wyławiając z garnka z zupą kawałek marchewki.
- Luśka, nie podjadaj! - zganiła dziewczynę siostra, ale ta tylko się zaśmiała. - Ach... i co tu z taką zrobić? - westchnęła czarnowłosa. - Nie, ja i Federico jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi.
Federico? To słowo, to imię, przeszyło ją na wskroś. W tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Idź otwórz, ja muszę dokończyć – zarządziła Francesca.
Ale Ludmiła nie ruszyła się nawet na krok. Po prostu nie mogła. Nie była w stanie. Druga z dziewczyn pokiwała głową, z dezaprobatą. Wytarła ręce w ścierkę i poszła w kierunku wejścia. Do blondynki dochodziły stłumione głosy, dochodzące z przedpokoju. Ona jednak ciągle stała w miejscu, niczym posąg.
- Hej Fran – odezwał się męski głos.
- Cześć Fede, idź do kuchni, ja muszę coś wziąć... tylko uważaj. Moja siostra dzisiaj wróciła z Sorbony i jest...hm... nieco roztrzęsiona.
Potem rozległ się dźwięk stawianych kroków. Ale ona nadal stała jak wryta, wyrzeźbiona z marmuru. Otworzyły się drzwi od kuchni. Odwróciła się do niego. Zamrugała kilka razy. To był on.
- F- Federico? - wyjąkała.
On też rozpoznał nią w niej.
- Ludmiła? - zapytał, łapiąc dłoń blondynki.
Skinęła głową, wolno. Przełknęła śliną, a jej oczy błądziły po jego twarzy, szukając odpowiedzi na pytanie: Czy ja jeszcze coś dla Ciebie znaczę?
- Nawet nie masz pojęcia jak za tobą tęskniłem – wyszeptał.
- J- ja za tobą też – łza spłynęła po jej policzku. Otarł ją wierzchem dłoni.
Wciągnęła powietrze nosem. Poczuła swąd spalenizny. Podbiegła do garnka, stojącego na gazie. Zamieszała w nim. Fede usiadł przy stole. Wpatrywał się nią. Kochał Ludmiłę. Ale nie mógł jej o tym powiedzieć. Bo niby jak? A co jeśli w jej sercu był już ktoś inny? Wyszedłby na idiotę, który żył w nadziei, że ją zobaczy. A to, że jego nierealne marzenie się spełniło, było zwykłym przypadkiem.
Ale czy aby na pewno?
Czy na pewno był to tylko zbieg okoliczności, czy może naprawdę są sobie przeznaczeni?
Po kilku chwilach, do kuchni wpadła Francesca.
- O! - zawołała. - To wy już się znacie?
- Hm... my... my już zdążyliśmy się poznać – wyznała zawstydzona dziewczyna.
- To super. Lu, pewnie wiesz, że Federico jutro daje swój pierwszy koncert? - zapytała Włoszka.
Ludmiła uniosła wzrok. Znów zobaczył w nich prawdziwy smutek. Taki jak w dniu, w którym spotkał ją po raz pierwszy.
- Myhym – wymamrotała.
Nie wiedziała. Bo skąd? Zabolało ją to. Zabolało, zabolało, zabolało. Dopiero co go odzyskała, a znów miała go stracić.
Tylko, że jeszcze nie wiedziała jak bardzo ją to zaboli. Nie miała pojęcia, ile jeszcze cierpień przed nią. Ile przeszkód będzie musiała pokonać.
To wszystko dopiero przed nią.
~
- Lud! - zawołała Francesca. - No chodź, jego koncert się zaczyna!
Blondynka stała przy lustrze w swoim pokoju. Przewróciła oczami. Wcale nie chciała widzieć tego koncertu. Wiedziała, że on rozpoczyna jego trasę po Ameryce. Zacisnęła dłoń w pięść i przygryzła dolą wargę tak mocno, że zaczęła krwawić.
Wolno zwlekła się ze schodów i opadła na kanapę. Złożyła ręce na piersi, by okazać swoje niezadowolenie.
Siostra przyglądała jej się badawczo.
- Kochasz go, prawda? - zapytała w końcu.
- Kochałam – sprostowała dziewczyna. - Kochałam go dawno temu. Ale teraz... ja czuję do niego coś o wiele silniejszego. Nie potrafię tego wyjaśnić.
Sekundy i minuty mijały. Już jakiś czas temu powinni zacząć nadawanie na żywo.
- Fran, co się dzieje? - zapytała w końcu zaniepokojona Ferro. Skubała nerwowo rozdwojone końcówki.
Jak na zawołanie, w pomieszczeniu rozległ się głos prezentera wiadomości.
Z ostatniej chwili. Dostaliśmy właśnie wiadomość, że młody piosenkarz – Federico Pasquarelli został porwany przed własnym występem. Naoczny świadek widział dwie postacie ciągnące Włocha po ulicy, za sceną. Podobno mężczyzna został wepchnięty do dużego czarnego wana. Policja rozpoczęła śledztwo”.
Blondynka rozdziawiła usta i szeroko otworzyła oczy. Poczuła, że robi jej się słabo. Mroczki. Płytki oddech. Łzy. Nabrała powietrza i wybuchnęła płaczem. Siostra przytuliła ją do siebie i pozwoliła dziewczynie wypłakiwać się w ramie.
Świat Ludmiły rozleciał się na tysiące mikroskopijnych kawałeczków. Straciła go, tym razem na zawsze. Była o tym przekonana.
Chciała wziąć się w garść, ale nie potrafiła.
Musiała, ale nie chciała.
~
Hola mi amigas <3 
Co tam u Was? 
Jak Wam się podoba? Co sądzicie? 
Taki trochę krótki, niestety :< 
~
Wlazł kotek na płotek i mruga. Ładna to piosenka nie długa. Nie długa nie krótka, lecz w sam raz... a Wercia kocha bardzo Was ^^ 
Haha, odbija mi xD 
~
Spojlerek? 
- Lu zakłada pamiętnik. 
- Ludmiła spotyka Violettę 
- Ludmi dowiaduję się czegoś bardzo ważnego.
~
Takie małe oznajmionko... Hyhy Biorę udział w konkursie na blog roku. Tak, wiem, ośmieszam się - przecież nie mam szans na wygranie. Ale byłoby mi naprawdę niesamowicie miło, gdybyście zagłosowali na mój blog. Hyhy, ale nie naciskam, wiecie, ja never. Przecież i tak Was mocno kocham <3 Jesteście najlepsi, wiecie o tym, nie?
Tutaj link dla Was. Szczerze, to nie  bardzo się jeszcze w tym wszystkim orientuję, ale co tam xD
ttp://blogroku.pl/2014/kategorie/incluya-sus-pensamientos-en-sus-propias-palabras,bzn,blog.html

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wrrrrrrraaaaaaacam :D
      Fede porwany,a Ludmiła roztrzęsiona.
      Wybacz nie wiem co dalej pisać :/
      Wiedziałam,że się spotkają!
      Tylko niekoniecznie w takich okolicznościach,ale luzik.
      Ich moment spotkania był taki...taki...wzruszający.Czytałam ten rozdział z dużym zaciekawieniem.
      Czeeeeeekam na następny!
      Ach! B.L.O.G. R.O.K.U.
      Masz szansę! Trzymam kciuki!
      Pozdrawiam c:

      Tan

      Usuń
  2. Najpiękniejsze cudo świata.
    Ty w Blog Roku??! Świetnie. Piszesz cudnie, masz OGROMNĄ SZANSĘ.

    A powracając do rozdziału..
    Feduś i Lusia się spotkali!!!
    On ją kocha, a on kocha go..
    Feder porwany? Przed własnym koncertem..
    Dlaczego???
    Ludmiła smutnaaa :(

    Strasznieee mi się podoba..
    Chcę nexta.. Już dzisiaj :)
    A z tym Blog Roku to życzę wygranej!!!
    Besossss
    Alex <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Blog roku!!!!
    Cudownie!
    Masz duże szanse!
    Jestem pewna, że wygrasz!!!
    Rozdział naprawdę świetny!
    Kocham cię mocno;*
    Jejku, Fedemila ♥
    Kto mi porwał Fedusia?!!!!
    Zabiję!
    Już nie mogę się doczekać następnego;*
    Koooooooooooocham cię >333333

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże.. Cudeńko.. Brak słów.. KOcham..

    OdpowiedzUsuń
  5. Koffam. Koffam. (nie podlizuj się, wszyscy wiemy, że nie komentowałaś, a powtarzanie słowa to nic dobrego, rozruszaj te dwa neurony...)
    Feduś... Zasłużył. :D Ale się spotkali i w ogóle jest spoko...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana ! <3
    Zdradź mi w końcu tajemnice na twoj talent !
    Niebywałe cudeńko !
    Cos niepotarzalnego jak ty sama <3
    Lu i Fede spotykają się po latach ...
    Sama wiem jak to jest jak myślisz, że już nic do niego ne czujesz a tu takie bum i myślisz, że jednak nie.
    Jednak on nadal jest dla ciebie ważny.
    A co musiała czuć jak został porwany ?!
    Nie wyobrażam sobie tego !
    Zobaczyła go aby znow go stracić ;/
    Mam nadzieje że to jakos sie ułoży ;)
    Może moje przypuszczenia sie sprawdzą :D
    Kto wie kto wie :D
    Kocham mocno
    Alex :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudeńko ♡~♥
    A może Diego porwał Fedusia?
    Lusia nieszczęśliwa :((
    Nie wiem ale kto kolwieg porwał mojego Federa ten nożem po łbie dostanie ode mnie ! OBIECUJĘ !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!