czwartek, 31 lipca 2014

E Posible - XXVI


*Ludmiła/Lili*
Weszłam do domu. Tego prawdziwego domu. Wszystko było białe. Takie nudne... Nic nie zostało przestawione. Każda rzecz stała dokładnie w tym samym miejscu. Było dokładnie tak, jakbym była tu wczoraj. Westchnęłam ciężko. Wiem, że trzeba będzie zrobić coś z tym wystrojem, ale teraz nie mam do tego głowy. Zostawiłam bagaże w pokoju i pognałam do Violetty, by powiedziała mi, w którym szpitalu leży Federico. Szatynka otworzyła mi drzwi i zaniemówiła. 
- Tak, tak, Ludmiła w Buenos Aires. Nie możesz uwierzyć i tak dalej. Violu, spotkamy się potem, a teraz mów mi, w którym szpitalu leży Federico. 
Jej policzki spłonęły rumieńcem. 
- Muszę ci to chyba wyjaśnić... wejdź do środka - poprosiła. 
Byłam na tyle wyczerpana, że bez zbędnych dyskusji dałam się poprowadzić do salonu.
- Posłuchaj mnie i obiecaj, że się nie wściekniesz. 
- Nie mogę ci tego obiecać - byłam szczera, a ona coś kręciła. 
- Federico.wcale.nie.jest.w.szpitalu.a.ja.to.wymyśliłam.żeby.cię.tu.ściągnąć.- powiedziała na jednym tchu.
- Że co?! - krzyknęłam odrywając się z kanapy. 
- Przepraszam cię Ludmiła. Ale ja... my... ty...- zaczęła się jąkać. 
Poczułam, jak kręci mi się w głowie. Usiadłam. Ulżyło mi, że Fede jest cały i zdrowy...ale zachowanie Violetty było bardzo egoistyczne. 
Tak, wiem, wcale nie zachowywałam się lepiej. 
- Miałaś dobre intencje - uśmiechnęłam się blado. - A ja właściwie nawet cieszę się, że wróciłam. 
Odetchnęła z ulgą i opadła na miejsce obok mnie.

*Federico*
Violetta zaprosiła mnie do siebie. Mówiła, że to jakaś ważna sprawa. Teraz siedziałem w jej pokoju i czekałem, bo poszła otworzyć komuś drzwi. 
Błagam no, ile można ?!
Wolno i cicho podszedłem do schodów. 
Chwila moment!  Czy mi się wydaje, czy ja słyszę głos Ludmiły?! Nachyliłem się. Tak! To ona, siedziała z Violettą i rozmawiała o czymś. Zszedłem kilka schodków i zacząłem podsłuchiwać. 
Wiem, że to niegrzeczne...ale czasami można postąpić źle. 
- Violu, ale powiedz mi jedno. Co ty w ten sposób chciałaś osiągnąć? - Lu mówiła z lekkim wyrzutem. - Przecież on nawet nie zamieni ze mną słowa po tym jak go okłamałam. Zrobiłam głupstwo, a za głupotę się płaci. Federico - tak, padło moje imię, dobrze to słyszałem - już mnie nie kocha. Nie
zależnie od tego, ile razy bym go przepraszała, błagała o przebaczenie i sama nie wiem co jeszcze... on już o mnie zapomniał.
- Może zmienił by zdanie, gdyby wiedział, że zostawiłaś wszystko co miałaś, żeby go zobaczyć - uniosłem wzrok. Viola patrzyła centralnie na mnie. Widziała mnie. Przyłożyłem palec do ust, na znak, że ma być cicho. 
Musiałem przeanalizować wszystko co usłyszałem. Lud...zostawiła wszystko...? A Troy? 
- Bo jest dla mnie najważniejszy - jej oczy przepełniły się łzami. 
- Ja to wiem. Ty to wiesz. I on też to wie. Poniosło go, jestem pewna, że ci przebaczy - potarła ramię przyjaciółki. 
Violetta miała rację. Kochałem Ludmi ponad życie i wybaczyłbym jej wszystko. 
- Idę po coś do picia. Co ci przynieść? - zapytała ją, choć cały czas patrzyła na mnie.
- Mogłabym prosić o kawę? 
- Jasne. 
Gospodyni zniknęła za drzwiami. Blondynka siedziała na kanapie ze spuszczoną głową. Była przybita. I to przeze mnie. 
Wstałem i jeszcze wolniej niż przedtem, podszedłem do niej. Wyciągnąłem dłoń, a ona spojrzała na mnie z niekrytym zdziwieniem ale i miłością. 
Jej oczy zeszkliły się. Opuszkami dotknęła końca moich palców. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale najwidoczniej nie mogła, bo milczała. 
Przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w uścisku. Chciałem, by wiedziała ile dla mnie znaczy. 
Obejmowała moją szyję, a głowę ułożyła na ramieniu. Ja jedną ręką trzymałem ją w talii, a drugą gładziłem plecy. Twarz utkwiłem we włosach dziewczyny. Wdychałem zapach rumiankowego szamponu, którego używa. 
- Przepraszam - wyszeptałem. - Przepraszam. Tak bardzo cię kocham. 
- N-na prawdę? I w-wybaczysz mi? - pytała, zanosząc się od płaczu. 
- Już ci wybaczyłem - uniosłem kąciki ust.
Po chwili usłyszałem, że ktoś bije brawo. To było kilka osób. Odsunąłem się od dziewczyny. Viola, Fran i Cami stały uśmiechnięte przed wejściem do kuchni. 
- Mogłem się domyślić, że to jakaś intryga - westchnąłem. Cały czas trzymałem Ludmiłę z boku. 
- Widzicie, mówiłam, że się uda? - zapytała dumna z siebie Camila. 

*Ludmiła/Lili*
- Ale ja... nic nie rozumiem - wydukałam. 
Dziewczyny zaczęły chichotać. 
- Ej no - złożyłam ręce na piersi - doczekam się wyjaśnień? 
- Gdy nie było cię...w Studiu troszkę się pozmieniało - podjęła się Violetta. - Ja, Fran i Cami się zaprzyjaźniłyśmy. Kiedy Federico wczoraj zadzwonił do mnie i opowiedział co się stało w Barcelonie, ja zadzwoniłam do dziewczyn. Obmyśliłyśmy cały plan tak, żebyście się pogodzili.
Odsunęłam się od Włocha i objęłam ich wszystkich wzrokiem. Udałam złą. Momentalnie spoważnieli, a wtedy ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili zrozumieli, że ich nabrałam i zaczęli śmiać się ze mną. 
- Vilu, czy doczekamy się w końcu naszych napoi? - zapytała Francesca. 
- Och! Kompletnie zapomniałam - dziewczyna pobiegła w stronę kuchni. 
- Ludmiła - czarnowłosa ujęła moją dłoń w swoje. - Ja i Cami wiemy o... - wzięła głęboki wdech. - ...O Lili. 
Uniosłam brwi w pytającym geście. 
- Ale kto wam to?... A...Federico. Dobra. Nie ważne. Ale czy oprócz was ktoś jeszcze jest wtajemniczony? - uśmiechnęłam się. 
Zamachała głową, a ja odetchnęłam z ulgą, co nie zmieniło faktu, że na chłopaka byłam zła. 
Violka wróciła z tacą, którą postawiła na stoliku. Wzięłam swoją latte i zaczęłam ją wolno sączyć. Cała nasza piątka siedziała na kanapach w salonie Castillo. Milczeliśmy. Zdawało mi się, że myśli każdego są zajęte przez sprawy do siebie podobne, a jednak różne. Wypiłam kawę. 
- Ja już pójdę. Muszę się rozpakować... - wstałam i poprawiłam bluzkę. 
- Pomogę ci - zaproponował Federico. 
Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że chce być ze mną sam. Ja jednak potrzebowałam pozostać ze sobą. Miałam do przemyślenia kilka spraw i chciałam zobaczyć się z Natalką. 
- Dzięk-kuję ale mam coś do zrobienia. Zobaczymy się potem - wyszłam. 
Wybrałam numer Hiszpanki. 
- Halo? - usłyszałam głos po drugiej stronie. Nie należał do Naty. Zmrużyłam oczy.
- Maxi? - zapytałam z nutką irytacji i zdziwieniem. 
- Tak...- skąd do cholery on ma telefon Natalii ? 
- Jest tam gdzieś Naty ? 
- Tak, jasne, już ci podaję. 
- Dzięki - wypowiedziałam bezdźwięcznie. 
- Słucham? - usłyszałam melodyjnie wypowiedziany wyraz. 
- No witam - zaśmiałam się. 
- Li? 
- Nie, nie. Nie Li. Ludmi. Piękna, weź mi otwórz drzwi, bo widzisz... stoję pod twoim domem od jakichś pięciu minut i... 
- What? - krzyknęła. - Nie rób sobie żartów. 
W tym momencie drzwi otworzyły się a po ich drugiej stronie stała Nat w swoim różowym różowym szlafroku. Włosy miała potargane. Zacisnęłam usta w wąski klinek, by nie wybuchnąć śmiechem. Właśnie udało mi się złączyć fakty i już się domyśliłam co raper robił u mojej przyjaciółki. 
Rzuciłam jej się w ramiona.
- Jak dobrze cię znowu widzieć! - wykrztusiłam przez łzy szczęścia. 
- Jeju, Lunia! - krzyknęła, dopiero teraz chyba dotarło do niej, że jestem obok. 
Odsunęłam ją od siebie na długość przedramienia.
- Wiesz... ja nie będę ci teraz przeszkadzać - mrugnęłam porozumiewawczo. - Ale zobaczymy się po południu. Dobrze? Musimy tyle nadrobić...
- Przyjdę po ciebie i wybierzemy się do 'Clarosy' . Sally pewnie też ucieszy się gdy cię zobaczy. 
- Tak, na pewno. To do potem kochana! - pomachałam jej na pożegnanie i szłam w stronę domu. Słońce było już wysoko na niebie. Spojrzałam na zegarek. Już po jedenastej...czasy tutejszego. W moim brzuchu zaburczało. No tak. Nie jadłam nic od wczoraj. Po drodze wstąpiłam do marketu i zrobiłam porządne zakupy. 
Weszłam do środka. Byłam zmęczona. Ale szczęśliwa. Nie miałam jednak czasu na odpoczynek. Wypakowałam jedzenie, które przyniosłam. Po drodze zjadłam dwie jagodzianki, więc już zaspokoiłam swój głód. Potem skierowałam się do pokoju. Rozpakowałam wszystko. Wzięłam prysznic, przebrałam się w świeże ubrania, umyłam głowę i zabrałam się za przetrząsanie mieszkania. Znalazłam wiele przydatnych rzeczy. Ale przecież nic nie będzie działaś w nieskończoność. Pieniędzy też nie mam nie wiadomo ile. Muszę znaleźć pracę. Tylko jak pogodzić ze sobą to wszystko? Szkoła, Studio i praca... Nie wiem. 
Właśnie przyszła Natka. Wzięłam torebkę i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. 

*Naty*
Ciągle nie mogę uwierzyć, że Ludmi, tak po prostu wróciła. Jakie to niesamowite i nierealne. Nie posiadałam się z radości, kiedy ją zobaczyłam. 
Usiadłyśmy przy tym samym stoliku, co zawsze. Jak wspaniale znów tu być, z nią. Ja zamówiłam ptysie z kremem, a ona sernik. 
Sal, faktycznie oniemiała, kiedy spotkała się z prowizoryczną Lili. 
- No, a teraz opowiadaj. Co tam słuchać u Maxiego? - zapytała, rozgrzebując ciastko.
Czułam, jak rumieniec wstępuje na moją twarz. 
- No już dobrze - uśmiechnęła się serdecznie. - Nie będziemy o tym mówić, jeśli nie chcesz.
- A co sprawiło, że zdecydowałaś się wrócić? - chciałam zmienić temat.
Blondynka opowiedziała mi o planie Violetty. I o tym, że Camila i Francesca wiedzą o Lil. 
- A jeśli już mówimy o Lili... - zawahała się. - Ona chyba przestanie istnieć - westchnęła smutno. 
- Ale czemu? - zdziwiłam się. 
- Wyprowadziłam się od matki więc teraz sama muszę o siebie zadbać. Potrzebuję pracy. Jak to sobie wyobrażasz? Przecież się nie roztroję. 
- No to może porozmawiasz o tym z Salunią? W końcu to jej knajpka. Rano mogłabyś chodzić do szkoły. Co prawda nie mogłabyś uczestniczyć w kołach zainteresowań i... i w ogóle. Potem zajęłabyś się tym co zawsze. Lekcje, obiad i Studio. Weekendy masz wolne. I wieczory też... 
- Nie wiem Natka. Nie wiem - westchnęła. 
- No już. Uśmiechnij się - potarłam jej ramię. - A co z Federico? 
-Szczerze? Ja już niczego nie jestem pewna -wzruszyła ramionami. 
Długo jeszcze rozmawiałyśmy. Opowiedziałam jej o wszystkim, co działo się, kiedy jej nie było, a ona mi o tym, co sama przechodziła. Niektóre sytuacje przepełniały mnie grozą, ale dobrze, że wszystko skończyło się dobrze i teraz ona może być tutaj ze mną. 

~
Dzisiaj znowu jakoś tak krócej... ale tym razem to nie umyślnie.
No i w końcu.... Fedemila! *-*
Ciekawa jestem, co mi powiecie, no a raczej napiszecie, bardziej niż kiedykolwiek :) (Lil na pewno nie omieszka wspomnieć o moim zbaczeństwie xD)
Kocham Was ♥ 

środa, 30 lipca 2014

LBA

Haha, Wercik została nominowana do LBA. Tak, tak. Ale Wercik jest leniwa i pisze o tym dopiero teraz xD
Zostałam nominowana przez kochaną Julcię ♥ ( ~Veronica). Dziękuję Ci skarbie, równie leniwy co ja xD

No więc...


Odpowiedzi: 
nominacja od ~Veronica
1. Na co szczególnie zwracasz uwagę na innych blogach?
# Na wygląd Na treść.
2. Czy jesteś osobą tolerancyjną?

# Oczywiście, że tak!
3. Dlaczego lubisz pisać?
# Pozwolisz, że się rozpiszę? 
Moja przygoda z pisanie zaczęła się dosyć dawno. Wszystko zawdzięczam mojej polonistce, która była jest dla mnie jak druga matka. Jest wymagającą osobą, ale przy tym bardzo sympatyczną. Ma na prawdę anielską cierpliwość. Ja z moją dysortografią... wiele pracy było przede mną. Ale Ona nie przestała we mnie wierzyć. Był taki czas, że myślałam, że już sobie nie poradzę. Czułam się osamotniona i na nikogo nie mogłam liczyć. Po prostu straciłam wiarę w to, że ludzie mogę być dobrzy. I wtedy kochana Pani Iwona wyciągnęła do mnie pomocną dłoń. Poleciła, bym zaczęła przelewać uczucia na papier. Często zostawała ze mną po lekcji i pomagała zrozumieć ten dziwny świat. Na co dzień jestem raczej osobą poważną... bo życie nauczyło mnie czegoś. Ale zdaje się, że wyszłam z tematu. Tak więc, piszę od bardzo dawna, a kocham to, bo pamiętam, jak tylko dzięki temu przetrwałam trudny czas i do dziś wszystko do czuję znajduje się na kartkach moich tajnych opowiadań, o których nikt prawie nie ma pojęcia.
4. Masz jakieś zwierze?

# Tak. Mam kota - Anatola i dwa psy - Fionę i Mańkę. 
5. Co robisz, kiedy masz problem? Z kim się nim dzielisz?

# Tak jak można wywnioskować z odpowiedzi nr 3. Kidy mam problem piszę. Piszę i piszę, aż nie poczuję, że na sercu mi lżej. Z kim się dzielę? Hm... zależy o co chodzi. Najczęściej z przyjaciółkami i mamą.
6. Co cenisz w ludziach?

# Przede wszystkim szczerość. To ważna cecha. Na kłamstwie nie da się budować ani przyjaźni ani miłości.
7. Jaka była najgłupsza rzecz, którą zrobiłaś?

# Było ich tak wiele... Już sama nie wiem.
8. Na jakich portalach masz konto?

# Uuuu.... Tego jest tyle, że nie spamiętam wszystkich. Ale te co pamiętam, to napiszę. Google, Wp,Onet, Blogger, GG, Ask, Fb, Nk, YT, Orygin, Twitter, Skype, Busuu...do połowy i tak nie pamiętam haseł xD
9. Jedziesz na En Vivo w Polsce? *.*
# Sama nie wiem. Zależy...
10. Ulubiony smak Frugo?

#  Róziowyyy!
11. Twoja bajka z dzieciństwa?

# Jako małe dziecko kochałam Teletubisie xD

nominacja od Mechita Lambre

1.Skąd pomysł na pisanie bloga ?
# Pewnego razu wpadłam na pomysł o Fioletowym Rejestrze na VP. I tak pomyślałam... "A co mi szkodzi?"
2.Jakie seriale na DC oglądasz ?
# Violettę, Austin i Ally, czasami Powodzenia Charlie
3.Jakie fandomy "wyznajesz" ?
# Mechistas, Riggeristas, Tinistas, Lodofans... sama nie wiem.
4.Ile masz lat?
# 13
5.Co robisz w wolnym czasie 
# Spotykam się z przyjaciółkami, ale przede wszystkim piszę, piszę i piszę. Poza tym słucham muzyki, tańczę no i od niedawna biegam ^^ 
6.Kogo najbardziej lubisz z "Violetta"?
# Lusię i Federa ♥ 
7.Czytasz książki ? (jeśli tak podaj tytuł)
# Czytam. Czytam bardzooo, bardzoooo dużo. Aktualnie jest to "Okup" 
8.Chciałabyś En Vivo w polsce ?
# No a kto z V-lovers by nie chciał?! 
9.Który z chłopaków z Violetty podoba ci się najbardziej ?
# Ruggi ♥ Kocham go ♥ 
10.Lubisz pisać bloga ?
# Ja ie lubię. Ja kocham.

niebawem kolejna aktualizacja ♥ Tym razem od kochanej Niny Pasquarelli 

Nominacje:
1. http://te-amo-violetta.blogspot.com/
2. http://zyjemy-jak-snimy-samotnie.blogspot.com/
3. http://fedeludmifedemilaforever.blogspot.com/
4. http://fedemila-na-zawsze123.blogspot.com/
5. http://federico-ludmila-fedemila.blogspot.com/
6. http://todo-es-diferente-en-el-studio-21.blogspot.com/
7. http://federico-y-ludmila.blogspot.com/
8. http://federico-y-ludmila.blogspot.com/
9. http://ludmila-y-federico-opowiadanie.blogspot.com/
10. http://mi-historia-mi-mundo.blogspot.com/
11. http://en-tus-ojos-veo-el-mundo-de-color.blogspot.com/

Moje pytania:
1. Jak zaczęło się Twoje blogowanie?
2. Jak ważny jest dla Ciebie Twój blog?
3. Komu najchętniej spojlerujesz?
4. Jakie parringi preferujesz?
5. Jakie blogi czytasz?
6. Jak najlepiej się z Tobą porozumiewać? Przez jaki portal społecznościowy?
7. Jakie zdrobnienie swojego imienia lubisz najbardziej?
8. Jak wyobrażasz sobie swoje blogowanie za jakieś 10 lat?
9. Kto wie o tym, że prowadzisz bloga?
10. Co lubisz robić, kiedy jesteś sama w domu?
11. Jakie ciuchy lubisz nosić?

~
Uffff.... no. Mamy to za sobą :D Kochani, ja czytam więcej blogów, niż wymieniłam. I na prawdę każdy, który czytam, jest świetny...ale zasady LBA jasno mówią, że można wybrać maxymalnie 11 więc...
No nic. Mam nadzieję, że moimi odpowiedziami nie zanudziłam na śmierć :D





wtorek, 29 lipca 2014

Es Posible - rozdział XXV


*Ludmiła/Lili*
Siedziałam z Troyem w kawiarence. Piliśmy kawę. 
- Kochanie, pamiętasz, jak zapytaliście mnie o pracę w agencji? - zapytałam odstawiając półpełną filiżankę. 
Mój chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Pewnie mnie teraz uznasz za egoistkę, ale ja... ja nie mogę. Nie mogę tam pracować. Nie mogę wysłuchiwać tych ludzi. Nie mogę, bo boję się zbyt bardzo.
-Czego? - nie zrozumiał.
- Boję się, że to wszystko wróci, że ja znowu.. że sobie nie poradzę... 
- Już dobrze - uśmiechnął się. - Przecież nie musisz.

*kilka miesięcy potem*

Z Troyem bawię się wspaniale. Przy nim mogę być sobą. Jest wyluzowany, jak dawniej, ale potrafi być też bardzo romantyczny. Dzisiaj na przykład zaprosił mnie na kolację do jakiejś restauracji. Właśnie robię ostatnie poprawki w makijażu. Mam na sobie, śliczną, nową, czarną, koronkową sukienkę, wysokie, również w części koronkowe obcasy i dodatki w kolorze sukienki, z kolorową torebką, dopełniającą całość. Włosy, jak zawsze, na ważne okazję, zakręciłam u dołu. Równo o ósmej wieczorem wchodziliśmy do środka. 
-Rezerwacja na nazwisko Ponce - powiedział mój chłopak. 
Zostaliśmy podprowadzeni do stolika. Kelner podał nam menu i zapalił świece stojące na stoliku. Grała cicha, wolna muzyczka. Było bardzo przyjemnie. Po chwili obsługa wróciła, a my złożyliśmy zamówienie. Nasze jedzenie zostało rzyiesionne. Jedliśmy w ciszy, delektując się swoją obecnością. 
Po skończonym posiłku, siedzieliśmy sobie, rozmawiając. Nagle Troy spoważniał. 
- Ludmi, ja... muszę cię o coś zapytać. 
Serce zaczęło mi być szybciej, a ręce drżały lekko.  Z kieszeni garnituru wyciągnął małe, czerwone pudełeczko.
- Czy zgodzisz się za mnie wyjść? - zapytał. 
Zaczęło kręcić mi się w głowie. 
Nie, nie, nie!
- Ja.. ja.. - wydukałam. - N-n-nie mogę. Przepraszam - spuściłam głowę w dół. 
- Nie szkodzi. Rozumiem, że to dla ciebie za wcześnie. 
Nie! Wcale nie w tym rzecz!
- Udajmy, że to nie miało miejsca, dobrze? - zapytał, uśmiechając się do mnie pogodnie. 
Kiwnęłam głową. 
- Ja zaraz wracam. Muszę do toalety - wyszeptałam, wstając. 
Stałam chwilę przed lustrem, oparta o umywalkę. Przyglądałam się swojemu odbiciu. Nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Przemyłam twarz wodą i wyszłam. Wzrok wbiłam w dłonie. Zaczęłam zastanawiać się, jakby to wyglądało, gdyby na jednym z palców lśnił pierścionek, inny od wszystkich. Nagle wpadłam na kogoś. Prawie się przewróciłam, ale ta osoba złapała mnie za nadgarstek, tak, że utrzymałam równowagę. 
-Przepraszam- wybełkotałam i uniosłam głowę. Zamarłam. 
Nie, to nie może być on!
- Ludmiła? - zapytał zdziwiony, tak samo jak ja. 
- Co ty tu robisz, Federico? - zapytałam cicho.
- Mógłbym zapytać o to samo - uśmiechnął się. 
- N-no j-ja tu mieszkam... - zaczęłam nerwowo skubać paznokcie. 
- A nie w Madrycie? - zmarszczył brwi. 
- T-to z-znaczy... em... - nie wiedziałam co powiedzieć. 
- Okłamałaś mnie? - zabrzmiało bardziej jak twierdzenie.
- Ale mogę ci to wytłumaczyć - poczułam, jak do oczu napływają mi łzy, a ja za wszelką cenę starałam się by on tego nie zauważył. 
- Nie chcę - bąkną pod nosem. Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. 
Podeszłam do Troya. 
- Kochanie, ja... źle się czuję. Pójdę już - przeprosiłam i pobiegłam za Włochem. 
- Federico! Federico! - krzyczałam za nim, biegnąc ulicą. 
- Czego chcesz? - westchnął. Wydał mi się zirytowany tą całą sytuacją. 
- Proszę wysłuchaj mnie - błagałam. 
- Nie Ludmiła - powiedział z nie typową dla niego stanowczością. - Okłamałaś mnie. Okłamałaś, chociaż wiedziałaś, jak cierpiałem. Wiedziałaś dobrze, że byłeś dla mnie wszystkim. Teraz już widzę jak bardzo myliłem się co do ciebie. Jesteś złą osobą. Francesca i Camila nie myliły się co do ciebie. Cieszę się, że to już mój ostatni dzień w tym mieście i mam nadzieję, że już nigdy więcej cię nie zobaczę!  I przestań mówić, że to nie tak jak myślę. Już nie łudzę się, że to ma sens. Więcej nie dam się oszukać.
Odszedł. Zostawił mnie samą. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Szłam wolno w kierunku domu. Z każdą chwilą moje kroki stawały się coraz szybsze, aż w końcu, nawet ie spostrzegłam kiedy, zaczęłam biec. Duże, gęste i słone krople przysłaniały mi obraz na świat. Zderzyłam się z kimś, ale nie widziałam twarzy tej osoby, która teraz trzymała mnie za ramiona.
- Ludmiła, co się stało? - to był głos Emmy. Była przerażona. 
Machnęłam głową i wyrwałam jej się. Ominęłam i biegłam dalej. Nie chciałam niczego poza ciszą, spokojem i samotnością. Kilka razy dzwonił mój telefon, ale go zignorowałam. Dopadłam drzwi wejściowych. Otworzyłam je z impetem. Jak huragan wpadłam do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i ukryłam twarz w poduszkach. Płakałam tak długo, do puki nie usnęłam.

Obudziłam się rano, dosyć późno. Nie miałam siły i ochoty na nic. W mojej głowie, tylko głuchym echem odbijały się słowa wypowiedziane wczoraj przez Federico. 
Sturlałam się z łóżka i wyciągnęłam spod niego sporych rozmiarów kartonowe pudło z napisem 'Buenos Aires' Otworzyłam je i wyjęłam z niego zeszyt. Nie pisałam piosenek, od kiedy wyjechałam... ale teraz po prostu muszę. Wyciągnęłam też długopis i zaczęłam pisać. Kiedy już skończyłam spojrzałam krytycznie na tekst . W nawiasach dopisałam imiona. Bo ten utwór, gdybym miała go śpiewać, śpiewałabym do dwóch osób. Federico i Troy. Pierwszemu dałabym do zrozumienia, że go kocham najmocniej na świecie. Drugiemu uświadomiłabym, że jest dla mnie ważną osobą, ale nie w taki sposób... 
Zapomniałam już, jaką to może dać ulgę. Schowałam notatnik z powrotem do kartonu i wsunęłam go tam, z kont wzięłam. 
Podniosłam się i usiadłam przy biurku. Otworzyłam laptopa i zalogowałam się na konto U'Mix. Miałam nadzieję, że natkną się na niego...ale nie. Nie było go. Już chciałam się wylogować, kiedy Violetta do mnie napisała. 
V: Cześć Ludmiła. Słuchaj ja... mam ważną sprawę...ale nie wiem od czego zacząć. 
L: Od początku.
Napisałam od niechcenia, żeby nie było, że już jej nie lubię. 
V: Dobrze... ale radzę Ci, żebyś usiadła. 
L: Do rzeczy Violu. 
V: Federico miał wypadek, kiedy wracał z Barcelony. Leży w szpitalu w BA w ciężkim stanie. 
Przestałam oddychać. Osunęłam się na podłogę. Wzięłam głęboki wdech i wybuchnęłam płaczem. Pięścią uderzyłam w dywan. 
To nie może być prawdą! Nie chcę! Nie!
Było we mnie coś, co kazało działać. Zatrzasnęłam laptopa. Szybko wyjęłam komurkę i wysłałam do Emmy, Troya i Eljota sms-a. "Spotkajmy się u mnie za dwie godziny. Mam Ci coś ważnego do powiedzenia''.
Wyjęłam dwie dosyć duże walizki i zaczęłam się pakować. 
Weź tylko najpotrzebniejsze rzeczy. 
Spakowałam trochę ciuchów, butów, torebek i kosmetyków. Oprócz tego, wzięłam rzeczy, które są dla mnie ważne, tak jak na przykład zdjęcia przyjaciół, pamiętnik... Przebrałam się w czarne leginsy i luźną, białą bluzkę z długim rękawkiem. Do tego wzięłam dosyć dużą torbę. Schowałam do niej laptop, komórkę, pieniądze, które udało mi się uskładać z osiemnastki i klucze od domu w BA. 
Nawet się nie spostrzegłam, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wpuściłam trójkę moich przyjaciół do środka. Walizki już leżały w przedpokoju. 
- Kochani, usiądźcie, proszę - powiedziałam pisząc wiadomość do mojej matki.
- Co się stało, Lu? - zaniepokoiła się Em. - Wczoraj... 
Spiorunowałam ją wzrokiem i zrozumiała, że ma siedzieć cicho. 
-Ja... Ja wyjeżdżam. - oznajmiłam, ale nie dałam im dojść do słowa. - Muszę wrócić do Buenos Aires. Człowiek, który jest dla mnie najważniejszy, trafił do szpitala i nawet nie wiem czy przeżyje - mój głos się załamał. Do tej pory nie dopuszczałam do siebie myśli, że Federico może umrzeć. Ja nie przeżyłabym tego. Naprawdę. Zabiłabym się, jeśli o by zginął. - Nie zapomnę o was. Daliście mi siłę i nadzieje. Jesteście najlepsi. Będziemy pisać... Odwiedzicie mnie kiedyś, prawda? - kontynuowałam. 
Każdy po kolei mnie ściskał i zapewniał, że na zawsze pozostanę w ich pamięci. 
- Troy - odezwałam się cicho i nadzwyczaj smutno - związki na odległość nie mają prawa bytu... Wiem coś o tym... 
- Dla ciebie zawsze będzie miejsce w moim sercu - przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam głowę o jego tors. 
Będę za nimi tak strasznie tęsknić! 
Taksówka zajechała pod mój dom. Pożegnałam się z nimi i wsiadłam do pojazdu. 
To koniec. Wracam do dawnego życia, choć już nie takiego samego. 

~
To chyba najkrótszy rozdział w historii tego bloga. Ale on NIE mógł być dłuższy. Chcę żebyście wyczekiwali...troszkę Was pomęczę :D Haha, tak wiem, jestem wredna i zła. Ale wbrew pozorom, kocham Was najmocniej. 
Czekam na komcie ;*
~
Dziękuję. Za co? Dziękuję kilku osobą, które broniły mnie przed takim anonimkiem. Wzruszyliście mnie. Na prawdę. Nie sądziłam, że możecie tak zareagować... ♥ Jesteście kochani ♥ 
Anonimku! To, że jakiś wątek znajduje się na kilku blogach, nie znaczy, że od razu jest on ściągnięty. No i dziękuję Ci za miłe słowa :* W końcu ktoś dostrzegł, że jestem dziwna ^^
~
Btw. Z boku, na kokpicie pojawiło się zdjęcie 'Wercikonators' widzieliście? Jeśli klikniecie w nie, otworzy się Wam nowa strona c;
K.W. ♥ 




poniedziałek, 28 lipca 2014

Es Posible - rozdział XXIV


*Ludmiła/Lili*
Weszliśmy do dużej willi. W środku panowała duchota. W powietrzu wirowały strzępki konfetti i unosił się dym. Kolorowe, wręcz oślepiające światła, migotały. Muzyka była tak głośna, że nie dało się wychwycić jej rytmu. Po prostu ryczała z głośników. 
Zaczęliśmy bawić się w grupce. Ja, Emma, Troy i Eljot. Trwało do dobrych kilka godzin. Po jakimś czasie uszy przyzwyczaiły się do głośnych dźwięków. Potem Em i El dyskretnie odsunęli się na bok. Kiwałam się z przyjacielem w rytm puszczanych kawałków, ale kiedy poleciała jakaś wolniejsza nuta, zeszłam z 'parkietu'. Nalałam sobie soku pomarańczowego, bo ja nie piję alkoholu. Kontem oka zobaczyłam moi przyjaciele tańczą bardzo,bardzo bliziutko siebie. Uśmiechnęłam się. 
Nagle ktoś objął mnie w talii, od tyłu. Gwałtownie się odwróciłam się i zobaczyłam nieznajomego chłopaka. W tym świetle nie widziałam dokładnie, jak wygląda, ale byłam pewna, że go nie znam. 
-Zatańczysz, ślicznotko? - zapytał. 
Wzruszyłam obojętnie ramionami. No bo, co mi szkodzi, zatańczyć z jakimś gościem?
Właśnie zaczynała się nowa piosenka. Bujaliśmy się w jej rytm. W pewnej chwili on pociągnął mnie w stronę toalety. Chciałam pozostać, tu, gdzie byłam, ale on tak mocno zacisnął dłoń, na moim nadgarstku, że nie miałam szans się wyrwać. Zatrzasnął za nami drzwi i przygwoździł mnie do ściany. 
Wiedziałam, co chce zrobić. Wzięłam głęboki wdech (bez wydechu). Pod moimi powiekami zaczęły zbierać się łzy, więc zamknęłam oczy.
Czułam jak jego dłonie, wędrują coraz niżej, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Dotknął dolnej części bielizny, którą miałam na sobie. 
Nie chciałam tracić dziewictwa w kiblu, na imprezie jakiegoś gościa, którego nawet nie widziałam na oczy.
- Przestań - wydusiłam. Na nic więcej nie było mnie stać. 
Zignorował mnie i brnął dalej. 
- Prosiła, żebyś przestał - warknął ktoś. Znałam ten głos, ale w pierwszej chwili go nie poznałam.
- Daj spokój, stary - prychnął chłopak. - Przecież to tylko zabawa. 
Odsunął się od mnie trochę. Ale byłam zbyt przestraszona, by się ruszyć. Strach mnie sparaliżował. 
Otworzyłam jednak oczy. Zobaczyłam jego. I Troja. Nerwowo przygryzłam dolną wargę. 
- Ale ona nie chce się bawić - fuknął i pchnął tego drugiego.
Rzuciłam się na szyje wybawcy. On objął mnie ramieniem i zaczął wyprowadzać z pomieszczenia. 
- Nie próbuj się do niej zbliżać, Jack - rzucił na odchodnym. 
Szliśmy przez środek salonu, prosto do głównego wyjścia. Od tego łomotu, zaczęła boleć mnie głowa. Łzy cały czas ciekły... 
Otworzył drzwi wejściowe i fala zimnego powietrza uderzyła we mnie. Wyszłam. Wzięłam głęboki oddech. 
Spojrzałam na swoje dłonie. Drżały. 
- Dobrze się czujesz? - zapytał troskliwie, mój towarzysz. 
Niepewnie skinęłam głową. Złapałam się za łokcie i wolno przysiadłam na schodach, prowadzących do wejścia. 
Spojrzałam w gwiazdy. To zawsze mnie uspokaja. Po raz pierwszy, od miesięcy, poczułam, że łamie mi się serce.
- Troy...ja...ja dziękuję ci - wyjąkałam. - Gdyby nie ty... ten facet... - kolejna łza spłynęła po moim policzku. 
Usiadł obok mnie i otarł ją. 
- Po to tu jestem - uśmiechnął się blado. - Żeby cię chronić. 
W tej chwili to do mnie dotarło. Zrozumiałam, że on mnie... kocha. 
Spojrzałam w jego piękne oczy. W ciemności, która panowała wokół, jego jasne tęczówki były jak dwie latarnie, wskazujące drogę zagubionemu żeglarzowi. Ja byłam tym żeglarzem. Ja się zgubiłam. Zgubiłam się w tym wielkim świecie i teraz wiem, że tylko on może pomóc mi się odnaleźć. 
Jakaś niewidzialna ręka zaczęła wolno pchać moją głowę w stronę jego twarzy. 
Przymknęłam powieki, a po chwili poczułam ciepło jego ust na swoich. 
Na początku tylko lekko musnął moje wargi, jakby bał się, że mogę zareagować w negatywny sposób.
Ale ja chciałam tego bardziej niż kiedykolwiek. Wyczuł to. Ujął moją twarz w dłonie i złączył nasze usta w pocałunku. Tym razem była to chwila niesamowicie piękna i długa. Całkiem jak na filmach, kiedy oboje głównych bohaterów uświadamia sobie, to jest właśnie to. Że dzielą to samo uczucie... Darzą się miłością.

*Federico*
Pół nocy obmyślałem plan, który mam wcielić w życie i teraz siedziałem, nieprzytomny, w głównej sali. Wszyscy czekaliśmy na Pablo, bo miał jakieś ważne ogłoszenia. Zdecydowanie potrzebuję zapałek, bo powieki same mi opadają. 
Nagle do pomieszczenia wpadł Beto. Krzyczał coś i rytualnie, wyrzucił w górę, to co akurat miał w rękach. Wypadło na nuty. To mnie trochę pobudziło. 
Po chwili zjawił się i dyrektor. 
-Hej dzieciaki - przywitał się, ale nikt nie zdążył odpowiedzieć, bo mężczyzna kontynuował swój monolog.- Pamiętacie, to zadanie... kazałem wam napisać piosenkę o miłości. Tak właśnie. Wasze
 prace zostały przesłane do zarządców U'Mixu i oni wybrali najlepszą. Zwycięzca, wraz z rozpoczęciem wakacji pojedzie na tydzień do Barcelony. Nie mówiłem wam, bo wiedziałem jak długo to wszystko będzie trwać, a wy w oczekiwaniu bylibyście za bardzo nakręceni. 
- No nie męcz ich już - uśmiechnęła się Angie, podchodząc do niego.
- Dobrze. Wygrała piosenka.... - zrobił przerwę, by napięcie wzrosło - Federico. 
Otworzyłem buzie ze zdziwienia. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że wolałbym wybrać się do Madrytu, żeby mieć możliwość spotkania się z Ludmiłą... ale przecież ona i tak nie podałaby mi swojego adresu. No i...ma chłopaka. 
Strasznie się cieszyłem na ten wyjazd. 
Po zajęciach podszedłem do Andreasa i Seby. Dlaczego ich wybrałem? Sebastian był przystojny i popularny, no i już nie ma dziewczyny. Andreas natomiast do najmądrzejszych nie należy...
- Chłopaki, mógłbym was poprosić o pomoc?
- Jasne - odpowiedzieli chórem. 
Zacząłem po cichu objaśniać im sprawę. 
Godzinę potem chodziłem z Leną po parku. 
- Skarbie, idę po coś do picia - powiedziałem. - Po czekasz tu na mnie? 
- Jasne! Posiedzę sobie na ławce - uśmiechnęła się. 
Patrzyła chwilę, jak się oddalam, ale potem, dzięki Bogu, odwróciła wzrok. Schowałem się za pniem dużego drzewa i z ukrycia obserwowałem.
Do Leny podeszli moi wspólnicy. 
- Jesteś odważna? - zapytał Andreas. 
- Jestem - dziewczyna dumnie uniosła głowę. 
- Taaa, jasne. Ale nie odważysz się pocałować Seby - prychnął chłopak.
- Że co? - drugi udał zaskoczonego.
-A to niby czemu nie? Chcesz się założyć? - szatynka wstała.
- Dajesz - Sebastian obojętnie wzruszył ramionami. 
Po krótkiej chwili ich usta zetknęły się. W tym właśnie momencie wstałem i podbiegłem do nich. 
Dziewczyna przeraziła się i odskoczyła na bok jak oparzona. 
-A więc to robisz, kiedy mnie nie ma w pobliżu? - syknąłem
- Federico, to nie tak, pozwól, że ci... - próbowała dojść do słowa. 
- Nie mam najmniejszej ochoty cię słuchać - przerwałem jej. - I wiesz co? Między nami to koniec. Bay Lena - burknąłem i ruszyłem w stronę domu. 
Muszę przyznać, że to trochę satysfakcjonujące, tak z kimś zerwać. 

*Ludmiła/Lili*
Zamrugałam parę razy. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Po pocałunku z Federico, byłam równie zakłopotana co teraz. Wbiłam wzrok w ziemię. 
Troy złapał moją dłoń. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. 
- Ludmiła... sprawisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał cicho. 
Podniosłam głowę. Kiwnęłam nią lekko na 'tak'. Nie mogłam dobyć słów. Coś stało mi w gardle. 
Przecież wiedziałam, że to się stanie, ale nie sądziłam, że w takich okolicznościach... ie myślałam też, że będzie tak wspaniale. 
- Wybacz mi, ale... ja chcę już iść do domu - wyjąkałam. 
Potrzebowałam teraz spokoju, by wszystko sobie poukładać. 
- Odprowadzę cię - obdarzył mnie tym swoim, przeboskim, zniewalającym uśmiechem. 
Nie ważyłam się omawiać. Do domu miałam dosyć daleko, a była noc... nie wiadomo kto czai się w mrocznych uliczkach. 
Szliśmy w milczeniu. Żadne z nas nie chciało zniszczyć atmosfery, która nas otulała. 
Nawet się nie spostrzegłam, kiedy staliśmy już pod drzwiami. 
- Dziękuję - wyszeptałam. - To...do zobaczenia.
- Pa śliczna - pocałował mnie w policzek i zaczął odchodzić. 
Weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. Przekręciłam zamek, od środka i cicho, żeby nie obudzić Johna, mojego małego brata, ruszyłam w stronę swojego pokoju. Minęłam matkę, bez słowa.
Kiedy już byłam na miejscu rzuciłam torebkę na łóżko i otworzyłam laptopa. 
Jeju! Była już pierwsza w nocy! Serio? Ja wcale nie czułam się zmęczona... 
Zalogowałam się na portal U'Mixu, by zmienić status z 'wolna' na 'w związku'. Kiedy już to zrobiłam, zobaczyłam kto jest aktywy. Federico. Weszłam na jego profil i przetarłam oczy. Czyżby zerwał z Leną? A może to ona z nim zerwała?
F: Hej Ludmi c: 

L: O! Cześć Federico. 
F: Już po imprezie?
L: Nie. Tylko ja wyszłam szybciej...
F: A czemu? Nie bawiłaś się dobrze?
L: Skomplikowane... i to nie jest sprawa na pisanie. Jak kiedyś się spotkamy, to Ci opowiem. Ok?
F: Spoko.
L: A co tam słychać w BA?
F: Ach... to co zwykle. Nic się nie zmieniło. 
L: Myhym. 
F: U Ciebie która jest w ogóle godzina? 
L: Po 1 w nocy. 
F: A, to jednak trochę pobalowałaś ;)
L: No w sumie
F: A poderwałaś tam kogoś xD
L: Hm... a co, zazdrosny? xD

*Federico*
Tak, Lu, jestem zazdrosny, bo cię kocham. 
F: Nie, no co Ty. Tak tylko zapytałem. 
L: No to zaspokoję Twoją ciekawość. Tak. Troy mnie pocałował.
Co za idiota! Dlaczego mnie tam nie ma? Czemu ona w ogóle się na to zgodziła? No tak... ona już o mnie zapomniała. 
L: Jesteś?
F: Tak, poszedłem tylko po coś do jedzenia. 
L: A.
F: Słuchaj, ja już będę się zmywał. Muszę przećwiczyć piosenkę na jutrzejsze zajęcia z Pablo. Pa Ludmi. 
L: Pa Fede.
Nie mamy jutro zajęć z Pablo, ale to szczegół. No ale ja nie mogę! Nie mogę z nią pisać, mając świadomość, że kogoś ma. No i nie chcę, żeby to wyglądało, jakbym był zazdrosny, chociaż jestem cholernie zazdrosny. 

~
Dzisiaj taki, krótki... Bardzo Was przepraszam, ale jakoś nie mogę tego rozwinąć.
Nie sądzę, że ten rozdział jest jakiś super, ale według mnie nawet może być. 
A Wy co sądzicie?
Szczerze, jak zawsze!
(O Boże, Lil... już się boję, co mi napiszesz xD)
Kocham Was :*






sobota, 26 lipca 2014

Es Posible - rozdział XXIII


*Ludmiła/Lili*
Wolnym krokiem szłam w stronę swojego pokoju. Uśmiechałam się chytrze. Spojrzałam na zegarek. O.M.G! Do imprezy zostało tylko pięć godzin! Muszę się spieszyć. 
Na sam początek zadzwoniłam do Eljota. 
- Halo? - usłyszałam jego zaspany głos. Przyszedł mi do głowy dziwny pomysł. 
- Czy dodzwoniłam się do postoju taksówek? - zapytałam cichutkim głosem, lekko zmieniając jego barwę. 
- Hm? 
- Wstawiaj, szkoda dnia! - wrzasnęłam tak głośno, na ile pozwalały mi płuca. Chłopak rzucił w moim kierunku kilka przezwisk, a ja tylko zaczęłam się śmiać. 
- Czy masz jakiś powód, żeby budzić mnie tak wcześnie? - zapytał poirytowany, kiedy już się opanował. 
- A wyobraź sobie, że mam - pochwaliłam się. 
- W takim razie, słucham. 
- Moja koleżanka nie ma nic do roboty w dzisiejszy wieczór, a z tego co mi się wydaje, to nie miałeś z kim iść na zabawę - miałam nadzieję, że sam się domyśli. 
- A ładna jest?
- O Boże, jakby nie była ciebie warta, to bym się fatygowała - jęknęła. - Przyjdźcie z Troyem po nas o siódmej. Będziemy u mnie. 
- A jak ona się w ogóle nazywa? 
Ale już mu nie odpowiedziałam. Rozłączyłam się. Pozostało tylko, modlić się, żeby Emma faktycznie nie miała żadnych zajęć. 
Wybrałam numer rudej. 
- Hejo miśka. Nie przeszkadzam? 
- O Lu! Nie, jasne, że nie... Chociaż wiesz, widziałyśmy się niecałe pół godziny temu. Czy coś się stało?
- Nie, nie - zaprzeczyłam szybko. - Tylko tak się zastanawiam... masz może jakieś plany na dzisiaj?
- Mam - usłyszałam w słuchawce. Nie no... - Będę siedzieć i się nudzić. Codzienność. 
Odetchnęłam z ulgą. 
- Wpadnij do mnie za godzinę. Spiknęłam  cię z moim kumplem. Zrobimy się na bóstwa i ruszamy na balangę. 
-Serio? - pisnęła.
- Nie, na niby - odpowiedziałam ironicznie. 
- Jeju, ale się cieszę! Dzięki, dzięki, dzięki! - zaczęła powtarzać, jak zacięta płyta. 
- Do zobaczenia za godzinę Emma - rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stoliczek. 
Miałam pełne 60 minut, dla siebie. Zalogowałam się na moje konto  U-Mix. Poza stronką, jest to również portal, gdzie 'gwiazdy' mogą swobodnie pisać z innymi 'gwiazdami'. Coś w rodzaju fb tylko dla mniejszej liczby ludności...
Nie pisałam z nikim z Buenos Aires od wyjazdu. Było aktywnych, kilka osób. 
Zmieniłam opis z ''Supernova na zawsze ♥'' na ''Prawdziwe szczęście może dać tylko bliskość innych - Ja + moja paczka = debilizm do kwadratu ''  Na zdjęcie profilowe ustawiłam śmieszną fotkę, którą któregoś dnia zrobiłam sobie z chłopakami. 
Przejrzałam konta znajomych. Było kilka fajnych filmików i słitaśnych foci. 
Z czystej ciekawości zajrzałam także do Federico, choć obiecałam sobie, że tego nie zrobię. 
Zatkało mnie. 'W związku'. Oki.. Przeszłam do galerii. Ile zdjęć z Leną. 
Nie, nie, nieee! 
Chociaż...w sumie... czemu nie? Przecież sama kazałam mu zapomnieć. To chyba znak, bym i ja zaczęła szukać miłości. 
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłam i wpuściłam Em do środka. Pchnęłam ją w stronę mojego pokoju. 
- Rozgość się, przyniosę nam coś do picia i przekąszenia, bo przed nami kilka godzin dobrej zabawy - uśmiechnęłam się do niej promiennie i wyszłam.

*Federico*
Obudziłem się dzisiaj dosyć późno. Nudziło mi się, strasznie. Spojrzałem na wyświetlacz komórki. Pięć połączeń nieodebranych. Wszystkie od Leny. Westchnąłem cicho i zminimalizowałem powiadomienie. Wszedłem na stronę U-Mix'u. Codziennie to robię. Zobaczyłem dostępną Ludmiłę! Sam w to nie wierzyłem. Zmieniła opis i zdjęcie profilowe. Według mnie, stała się jeszcze ładniejsza. 
Zacząłem walkę z myślami. Napisać, czy nie napisać. Tak, czy nie... 
W końcu zdecydowałem, że napiszę. 

*Emma*
Ludmiła dostała jakąś wiadomość. Podeszłam do jej komputera. Od jakiegoś Federico...
-Ej Lu, dostałaś coś na tym portalu, gdzie jesteś zalogowana! - krzyknęłam za nią. 
- Czekaj, już idę! - odkrzyknęła w odpowiedzi. 
Po chwili pojawiła się w pomieszczeniu z tacą w ręku. Na stoliku ułożyła dwie szklanki, butelkę coli, miskę chipsów i talerz ciastek.
- Co my tam mamy...- zatarła ręce i podeszła do mnie. Pochyliła się nad ekranem i widziałam, jak zamarła. 
Zaczęła oddychać nieregularnie. Opadła na krzesło stojące przy biurku. W jej oczach już nie było tego blasku...
-Lu - potrząsnęłam jej ramieniem.- Dobrze się czujesz?
- Błagam, cię, powiedz, że to nie Federico- wyszeptała, nalewając sobie napoju. 
- Nie chcę cię kłamać...to był Federico - wydusiłam.
Wzięła głęboki wdech, jakby chciała dodać sobie odwagi i znowu spojrzała w monitor. 
Nie wiem co takiego było w zdaniu 'Hej Lu'...

Bądź co bądź, ona odpisała mu. 'Hej Fede :) ' brzmiała odpowiedź. 
-Nie pogniewasz się, jeśli chwilę popiszę z kumplem? 
- No jasne, że nie - uśmiech sam wkradł się na moją twarz. 
- Ja już wiem w co się ubiorę... a  ty idź do mojej garderoby i sobie coś wybierz - mrugnęła do mnie zachęcająco.
Po chwili znalazłam się w wymienionym pomieszczeniu. Wooow, ile ona ma ciuchów! Czuję, że to nie będzie łatwe zadanie, wybranie czegoś... 

*Ludmiła/Lili*
Jaka ze mnie idiotka! Czemu do cholery jasnej, nie wyłączyłam tego laptopa?! 
F: Co tam?
L: E...właściwie, to dobrze. A tam?
F: Też. Masz ładne zdjęcie profilowe. 
Wyczułam nutkę zazdrości, czy mi się tylko zdało?
L: Dziękuję. Ja, Troy i Eljot (zgraja z Pinokia) na pizzy c:
F: O co chodzi z tym 'Pinokiem'?
L: Długa historia...
F: Acha. Cieszę się, że udało Ci się znaleźć nowych przyjaciół. 
L: Ale nigdy nie zapomnę o tych starych.
F: Myhym...Ej Lu, a ty masz osiemnaste urodziny za miesiąc, no nie?
L: No tak. A czemu pytasz?
F: Będziesz wracała do BA?
Szczerze zaskoczyło mnie to pytanie. Nie myślałam jeszcze o tym. 
L: Sama nie wiem. 
F: A... spoko. Lud, mogę mieć pytanie. 
Jasne Federico. Najlepiej zapytaj mnie  to, jak zerwać z Leną!
L: ?
F: Masz chłopaka?
Czemu o to zapytał? Zazdrości! Zazdrości, ja to wiem!
L: Jeszcze nie... dzisiaj będę miała :D 
Kuuurde! Co ja narobiłam?! 
Ale muszę przyznać, że podświadomie ciągle tego chcę... 
F: Zwolnij bo nie nadążam.
L: Troy zaprosił mnie na zabawę. Idziemy jako przyjaciele, a wrócimy jako para... Ej, która jest właściwie godzina?
F: 15.25.
L: W takim razie wybacz, ale idę. Muszę zrobić bóstwo z siebie i Emmy. Pa.
F: No pa.
Już ta godzina! To jakaś totalna masakra!
- Emma, słonko, masz pięć minut i cię tu widzę! - krzyknęłam, włączając na yt moją ukochaną piosenkę - Dj got us fallin in love angin.

*Federico*
To zabolało. Wiem, że ona może chcieć ułożyć sobie życie. I niby zapewniła, że o mnie nie zapomni, ale jako o przyjacielu. Porażka. Totalna porażka. Przecież ja ciągle ją kocham! Teraz to sobie uświadomiłem. A Lena? Nie... ona jest koleżanką. Musze jej o tym w jakiś delikatny sposób powiedzieć.  Dla mnie liczy się tylko Lu. Jak mogę ją odzyskać? Mieszka na drugim końcu świata, w Madrycie... 

*Emma*
Wyszłam z garderoby Lu, niosąc w ręku jedną, sukienkę i buty. 
-No chyba żartujesz! - prychnęła blondynka na mój widok.
- No co? - zdziwiłam się. 
Pokiwała głową z dezaprobatą i wyjęła mi z rąk rzeczy. Pociągnęła mnie z powrotem w stronę, skąd przyszłam.
- Masz wyglądać szałowo, a stara sukienka w szkocką kratkę ci tego nie zapewni - mruknęła, znikając pomiędzy wieszakami.
Po chwili wróciła ze srebrną kiecką, całą w cekinach i wysokimi szpilkami w tym samym kolorze.
- Łap! - zawołała i rzuciła mi ciuchy. - Idź się ubierz do mojego pokoju. Zaraz przyjdę. 
Posłusznie pobiegłam do wskazanego mi pomieszczenia i ubrałam się Wyglądałam nieziemsko. 
Przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. 
- Już jestem! - oznajmiła dziewczyna wchodząc do pokoju. 
-Jej, jak śliczna sukienka - zachwycałam się. 

*Ludmiła/Lili*
Dajcie spokój. Ta ścierka jest aż taka ładna? Faktycznie, zawsze ją lubiłam, a wiążą się z nią piękne wspomnienia. Tak, właśnie. Federico jest wspomnieniem. Muszę z tym skończyć i zacząć cieszyć się z życia. 
- Teraz zajmiemy się twoimi włosami i makijażem... ja mam wprawę więc siebie obrobię w międzyczasie - usadziłam Emmę przy mojej toaletce. 
Podłączyłam lokówkę i prostownicę. Niech cię nagrzewają. Tymczasem powyciągałam tusze, cienie, kredki, szminki, błyszczyki... 
Przez godzinę zrobiłam idealny makijaż mojej towarzyszce i sobie. Ona wyglądała... jak  nie ona. A ja wyglądałam jak Ludmiła z czasów Studia. 
Przyszedł czas na włosy. Swoje loki zakręciłam w niecałe pół godziny... Za to rozprostowanie jej siana...
Matko, ile ja się przy tym namęczyłam. Ale efekt był zniewalający.
Usiadłam n fotelu i nalałam sobie coli. Zjadłam ciastko i popiłam napojem. 
Dziewczyna poszła w moje ślady. 
- Dziękuję ci - uśmiechnęła się do mnie. 
- Nie ma sprawy. Przyjaciółki sobie pomagają - odpowiedziałam beznamiętnie. 
- Tak... racja - przyznała wyjadając chipsy. Mogę cię o coś zapytać?
- Myhym- mruknęłam.
- Czemu tak zareagowałaś na wiadomość od tego Federico?
Czułam, jak zaschło mi w ustach.
- To... mój były -wyznałam. 
Dzięki Bogu, wybiła dziewiętnasta i przyszli chłopcy... uratowali mnie.

~
Rozdział miał być dłuższy... ale podzieliłam go na dwie części. 
Ale to jest koszmar. Szlak by trafił moje 'umiejętności'. Spaprałam to... 
Koniec i kropka. Te słowa są niepodważalne i nieodwołalne. 
Napiszcie mi co sądzicie o tym chłamie. Tylko szczerze, ok? 
Buziaczki ;*

czwartek, 24 lipca 2014

Es Posible - rozdział XXII


*Ludmiła/Lili*
To był właśnie jeden z tych wieczorów. Troy i Eljot mieli jakąś ważną próbę do występu...a ja pałętałam się bez celu po plaży. 
Szłam myśląc o tym, że nie mam żadnej odpowiedniej sukienki na tą imprezę. 
W ogóle jak ja mam się ubrać?
To nie ma być randka, tylko przyjacielski wypad, nie mogę więc za bardzo się 'odpicować' bo nie chcę, żeby chłopaki coś sobie o mnie pomyśleli. 
Tak mi się jednak wydaje...że skoro to nie randka, to może włożę jakąś ładną kieckę. Bo zawsze się może zdarzyć, że wpadnę na jakiegoś ładnego kolesia, albo...
Nie, nie, nie. Jestem szczęśliwa tak, jak jest. 
Nie chcę nikogo. Jestem samowystarczalna i niezależna. Niech tak pozostanie. 
Jednak flirt jest moim drugim życiem. Odkryłam to niedawno, ale wiem, że lubię uwodzić. 
Nie myślcie o mnie źle. To nie jest tak, że robię komuś nadzieję, a potem go zostawiam. To jest tylko niewinna gierka i tyle. Obie strony są tego świadome. I oczywiście nigdy nie podeszłam do chłopaka, który ma dziewczynę.
Ale wracając do tematu, który mnie trapił, nadal nie wiem co mam ubrać. 
W końcu doszłam do wniosku, że włożę normalną, lekko przylegającą do ciała kieckę, w panterkę, różową, a do tego czarne bolerko. 
Pamiętam, kiedy ostatni byłam tak ubrana. Jeszcze w Studiu. 
W dzień, w którym Federico śpiewał dla mnie 'Ti Credo'. 
Moje serce owiną smutek, całkiem tak jak owija się prezenty pod choinkę. Szczelnie, tak, że nie miałam ochoty na nic. 
Tęskniłam za nim. Tak cholernie mocno za nim tęskniłam. 
A może to nawet nie za samym chłopakiem? Może za tym pięknym uczuciem? Za miłością... ?
Nie chciało mi się iść dalej. Coś we mnie pękło. Rozleciało się na maleńkie kawałeczki... to było moje serce. 
Usiadłam na piasku i pozwoliłam by fale obijały się o moje kostki, mocząc tym samym jedne z lepszych geterków, jakie mam w posiadaniu. 

*Federico*
Lena jest wspaniałą dziewczyną. Nie wiem czemu przedtem miałem o niej takie złe zdanie. Jeśli chce, to potrafi być bardzo dobra i miła. 
No i w dodatku ma piękny głos. A jej włosy zawsze pachną truskawkami. 
Siedziała na ławce, w parku. Widziałem ją. Podszedłem do mojej dziewczyny i zakryłem jej oczy dłońmi. 
- Hmmm... Feduś? - zapytała robiąc balona z miętowej gumy do żucia. 
- Nie. Zgaduj dalej - zaśmiałem się. 
- Fede, słonko, wiem, że to ty- zabrała moje ręce ze swojej twarzy i odchyliła głowę do tyłu tak, by mnie zobaczyć. 
Usiadłem obok Leny i założyłem jej włosy za uszy. Lu nigdy nie pozwalała mi tego robić. 
Kurde! Lunia... moje słoneczko. 
Przez moment miałem przed oczami nasze wszystkie wspólne chwile. Jej piękne złote loki i porcelanowa cera. Siedziała przede mną jak żywa. 
- Fede, wszystko dobrze? - Lena dotknęła mojego ramienia. 
- Em... - momentalnie czknąłem się z tego dziwnego stanu, w którym się przed chwilę znalazłem. - Tak. Właściwie to tak. 
- Co tutaj robisz, powinieneś być w... 
- Nie ważne gdzie powinienem być, a ważne gdzie jestem - przerwałem jej stanowczo. - Wybierzemy się wieczorem do kina? - zapytałem już łagodniej. 
- Jasne! - ucieszyła się szatynka. - A na jaki film, skarbie? 
- Może 'Martwe Zło' ?
- Horror? O nie, nie ma mowy - zaprzeczyła dziewczyna. 
- Boisz się? - zdziwiło mnie jej zachowanie. - Nie musisz, przecież ja...
- Nie Federico, nie boję się - przerwała mi w poły zdania. - Po prostu mam złe wspomnienia, a kiedy widzę krew robi mi się niedobrze - wyjaśniła, robiąc kolejnego balona. 
- Dobrze, to wybierzemy jakąś komedię. Ja muszę już iść, wpadnę po ciebie o siódmej - pocałowałem ją w policzek i ruszyłem w stronę Studia. Miałem mieć właśnie zajęcia, w których ona nie uczestniczy. 
Moja Lusia nie miała nic przeciwko horrorom. Zawsze, kiedy razem oglądaliśmy takie filmy, wtulałam się we mnie, a ja przytulałem ją mocno i gładziłem włosy, żeby się uspokoiła.
Z nią było zupełnie inaczej... lepiej? 

*Ludmiła/Lili*
Chłodny wiatr mnie otulał. Wbrew pozorom było mi bardzo przyjemnie. 
Na chwilę zapomniałam o hipnotyzującym spojrzeniu Federico... 
Właściwie, to już wcale o nim nie myślałam. Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy oczy Troya nie są ładniejsze. 
Boże! Muszę przestać tak go traktować. Troy jest dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem! 
Tylko przyjacielem!
Przyjacie...elem ? 
Lu, nie możesz! Nie możesz się zakochać! Nie w nim! Nie!
Nagle poczułam, że coś mokrego i lepkiego przejechało po mojej twarzy. 
Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy zdziwiona. Nade mną stał pies. Szczeniak. Kundel.
Podniosłam głowę i przeniosłam ciężar ciała na prawą dłoń, na której się podparłam. 
Futrzak nie był duży. Jego oczy, całkiem jak dwa, czarne guziczki, błyszczały się. Sierść zwijała się we wszystkie strony, pod wpływem wilgotnego powietrza. 
- Hej mały - pogłaskałam zwierze i dopiero wtedy zobaczyłam, że ma obrożę. 
Na znaczku widniało imię. REX. Oprócz tego, numer telefonu. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni bluzy i wybrałam podany numer. Sygnał zajętości. 
Westchnęłam tylko i stanęłam na równe nogi. Rozejrzałam się, ale w polu mojego widnokręgu nie było nikogo. 
- No chodź Rex. Pójdziemy do domu. Jutro poszukamy twoich właścicieli - powiedziałam do psiaka, zacmokałam, a potem ruszyłam w stronę domu. 
Rexio jak zaczarowany, szedł za mną, radośnie merdając ogonkiem. 

*Federico*
- To ty wybierz film, a ja lecę po popcorn - podałem Lenie pieniądze na bilet i sam zniknąłem za rogiem.
Kiedy wróciłem szatynka stała już w kolejce do sali. Pomachała do mnie, jakby sądziła, że jej nie widzę. 
- I co? Na co idziemy? - zapytałem.
- 'Złów i wypuść' 
W-t-f ? Co to ma być? Boże... jakieś kolejne romansidło dla bab, na którym będę musiał użyć zapałek, bo oczy same będą chciały mi się zamknąć. 
Już mi się chce spać. 
Lu nigdy be czegoś takiego nie wybrała. Nie zrobiłaby mi tego.  
Weszliśmy, usiedliśmy, a ja już czułem jak odpływam. Początek był taki nudny... Jak całość. 
I to miała być komedia. Błagammm! 
Spać...spać....spać... 
Nigdy więcej nie pójdę z Leną do kina. Nigdy! 

*Ludmiła/Lili*
Obudziłam się rano - dzień imprezy. Moment, chwila. Poprawka. Nie obudziłam się. Pies mnie obudził. 
Spojrzałam na zegarek. Już dziesiąta! Zwlekłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej luźną, czarną bluzeczkę z błyszczącym akcentem i krótkie spodenki. Poszłam do łazienki się wyszykować. 
Kiedy z niej wyszłam postanowiłam jeszcze raz zadzwonić pod numer z obróżki.  
Biłam się z myślami. Ale tak kochanego zwierzaka na pewno nikt by nie porzucił i zwyczajnie się zgubił, a jego właściciele na pewno się martwią. 
- Si? - usłyszałam głos w słuchawce i już sama nie wiedziałam czy się cieszę czy też nie, bo do Rexa zdążyłam się już przywiązać. 
- Ehm... Widzi pani - głos w słuchawce ewidentnie należał do kobiety i to wcale nie młodej - dzwonię, gdyż wczoraj znalazłam psa i na jego obroży był numer do pani...
-Ach! Poczekaj, zawołam Emmę, zdaje się, że to jej Rex... - odłożyła słuchawkę od ust, ale mimo tego słyszałam jak woła 'Emma, to do ciebie!' 
- Słucham? - tym razem po drugiej stronie aparatu stała osoba mniej więcej w moim wieku. 
- Hej Emmo. Nazywam się Ludmiła i zdaje mi się, że znalazłam twojego psa.
- O Boże! - pisnęła - Jeju, tak się cieszę! Kidy mogłabym po niego wpaść?
- Właściwie to nawet zaraz - uśmiechnęłam się do swojego odbicia w ekranie laptopa. Podyktowałam jej adres po czym pożegnałam się i rozłączyłam. 
Rzuciłam telefon na łóżko i zeszłam do kuchni po coś do jedzenia. 
Nie zdążyłam dobrze zrobić sobie budyniu, bo ktoś zadzwonił do drzwi. Zrezygnowana, odstawiłam garnek z gazu i poszłam do przedpokoju. Otworzyłam. Na zewnątrz stała dziewczyna. 
Rudzielec. Heh... no ale nie będę owijać w bawełnę. Miała rudę włosy, tak kręcone i gęste, że pewnie nie jeden grzebień na nich złamała. Cerę ma śnieżnobiałą, pokrytą setkami, tysiącami, miliardami... piegów. Wzrostu była mniej więcej mojego. Nie mogłam uznać jej za modnisię. Miała na sobie dżinsowe, krótkie ogrodniczki, z dużą kieszenią na piersi, a pod spodem różowy, neonowy podkoszulek z krótkim rękawkiem. Na nogach miała zwykłe, czarne trampki na lekkim podwyższeniu. Na twarzy nie było nawet grama makijażu.
- Cześć - uśmiechnęła się. - Jestem Emma - wystawiła dłoń w moim kierunku. 
- Ludmiła - odpowiedziałam tym samym gestem. - Ale mów mi Ludmi, Lu lub Lud. Chodź, właśnie robię sobie budyń, masz może ochotę? - zaprosiłam ją do środka. 
- Jeśli to nie kłopot, to poproszę. Tak się spieszyłam, że nie zdążyłam nic zjeść. 
- Daj spokój! Siadaj - wskazałam na jedną z białych kanap stojących w salonie, a sama skierowałam się w stronę kuchni. 
A jeśli już mówimy o wystroju mojego domu... masakra. Dopiero przy przeprowadzce zrozumiałam, że ta biel jest strasznie nudna, monotonna i sztuczna. Heh, coś akurat dla mojej matki. 
Po chwili przysiadłam bok Emmy i podałam jej miseczkę. 
- Ach, już nie będę cię dłużej męczyć - zaśmiałam się. - Rex! 
Nie minęło kilka minut, a mała puszysta kuleczka pakowała się na kolana dziewczyny. 
Boże, ileż tam było pisków i łez radości!
- Dziękuję ci Ludmi - powiedziała Em wychodząc. 
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia... mam nadzieję - uśmiechnęłam się. 
- Na pewno. 
I już jej nie było. Jest bardzo fajną dziewczyną. Nie ma chłopaka... Ej! Chwileczkę, Eljot nie ma dziewczyny... 
Och! Mam genialny pomysł!

*Violetta*
Wszyscy już spali, a moją głowę zaprzątały dziwne myśli. Ciągle miałam przed oczami Ludmiłę. Dlaczego, sama nie wiem. Przecież wyjechała tak dawno, a ja zdążyłam się z tym pogodzić... 
Nagle zadzwonił mój telefon. Ołkeeej. Nikt raczej nie dzwoni w środku nocy. Spojrzałam na wyświetlacz i uspokoiłam się. Leon. 
- Halo? 
- Cześć Violu. Nie obudziłem cię? - jego głos był taki... taki...ach!
- To dziwne, ale nie - poczułam, że się uśmiecha. 
- W takim razie chyba nic się nie stanie, jeśli porwę cie na spacer? - brzmiało bardziej jak stwierdzenie... 
- Chyba nie. Ale wiesz, że jest jedenasta w nocy? 
- Czekam pod twoim domem - zignorował moje pytanie. 
Wcisnęłam komórkę do kieszeni dżinsów i zbiegłam na dół. Tam porwałam klucze i wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Mój chłopak objął mnie ramieniem i w milczeniu szliśmy w stronę parku. 
- Zamknij oczy słoneczko - poprosił, kiedy doszliśmy na miejsce. 
Wykonałam polecenie. Złapał mnie za rękę i prowadził, instruując.
'Trzy kroki do przodu. Uważaj na stopień...' 
- Już jesteśmy - oznajmił. 
Podniosłam powieki i zaniemówiłam. 
Znajdowaliśmy się na łące. Polanę ze wszech stron otaczały piękne, dostojnie, wolnostojące wierzby. 
Na środku rozłożony był duży koc piknikowy. 
Rzuciłam się w objęcia Leona. 
- Jeju! Dziękuję! To takie wspaniałe! - byłam strasznie podniecona. 
Potem tylko położyliśmy się i oglądaliśmy gwiazdy, a ja wtulałam się jego tors. Dawno nie było mi tak dobrze... 

~
O.M.G!
Jestem dnem -.-
Pisząc, że będą 'rzadziej' nie sądziłam, że aż tak. 
Masaaakra.
Widzicie, przychodzę nie dość, że późno, to jeszcze z takim...em... nawet nie wiem jak to nazwać. 
Dno...dno...dno...
Przepraszam!
Kocham Was i liczę na SZCZERE, SZCZERE, SZCZEREEEE opinie. 
P.s. Lagunko, znalazłaś jakieś błędy? xD


poniedziałek, 21 lipca 2014

Uwaga Perełeczki !

Kochani moi!
Słuchajcie.
Mam teraz zawrót głowy. Tzn. nie dosłownie. Chodzi o to, że jestem zawalona robotą różnego rodzaju.
I w związku z tym przez najbliższy tydzień rozdziały będą pojawiały się rzadziej.
Przepraszam Kochani!
Wybaczycie, prawda?
:3
A tu kilka gifków na pocieszenie ;)










Es Posible - rozdział XXI


*Ludmiła/Lili*
Czasami brakuje mi Lili. Ona była moją ucieczką. Gdy wcielałam się w nią... mogłam być szczęśliwa. Ludmiła tak nie może. Ludmiła nie ma prawa do szczęścia... a bynajmniej tak mi się wydawało. 
Dostałam sms-a.
" Czekam pod Twoim domem. - Troy"
Wzięłam torebkę i wyszłam.
Przed bramą stał chłopak. Jest wysoki i dobrze zbudowany. Miał na sobie jasne, przetarte dżinsy i luźną, czerwoną bluzę. Jego włosy mają kolor kasztanowy. Duże, niebieskie oczy, którymi patrzy na świat są opasane długimi, ciemnymi rzęsami. Jego nos jest lekko wklęsły i lekko zadarty, a usta pełne. 
- Hej - odezwałam się nieśmiało, podchodząc do niego.
Odwrócił się i spojrzał na mnie. 
- H-hej - uśmiechnął się. 
- Coś się stało? - zdziwiła się lekko. Przez telefon wydał mi się dużo bardziej pewny siebie. 
- Nie, nie - zaprzeczył szybko. - Tylko jesteś taka śliczna, że aż mnie zatkało.
Zaczęłam nerwowo chichotać i czułam, jak na moją twarz wstępuje rumieniec. 
- Przepraszam, nie chciałem cię zawstydzić - usłyszałam.
- C-co? Nieeee, daj spokój - starałam się jakoś wywinąć. 
- Dobra, dobra. Nie ważne... masz ochotę na spacer?
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. 
Szliśmy wolno w stronę parku. Pozwolił mi milczeć i całkowicie zamknąć się na klucz. Sam też się wyłączył. 
Przez chwilę wydało mi się, że chciał coś powiedzieć, ale odpuścił. 
Patrzyłam na niego. To bardzo przystojny chłopak. 
- Chodź, usiądziemy - powiedział, kiedy doszliśmy do fontanny. 
Przysiadłam na skraju marmurowej ławki. On zrobił to samo. Oparł się. Ja natomiast siedziałam prosta jak struna. 
- Czemu tak się spinasz? - przypatrywał mi się badawczo. 
- Ja... przecież prawie cię nie znam - wyznałam. 
- No to najwyższy czas się poznać - uśmiechnął się. - Opowiem ci coś o sobie, a potem ty odwzajemnisz mi się. Co ty na to? - zaproponował. 
- To brzmi dobrze - zgodziłam się. 
Dowiedziałam się wielu rzeczy, bardziej i mniej istotnych. Ma dziewiętnaście lat i mieszka kilka ulic ode mnie. Swoją pracę w fundacji zaczął trzy lata temu. Lubi pizzę z ananasem. Interesuje się aktorstwem, należy do miejskiego koła teatralnego.  Jego rodzice są nauczycielami w podstawówce, a starsza siostra przedszkolanką. 
Ogółem? Jest szczęśliwym i zadowolonym z życia człowiekiem. 
Nie myślcie, że przemawia przeze mnie zazdrość, bo tak wcale nie jest. 
Ja opowiedziałam mu o wszystkim. Poczynając od Lili przez Federico po ciąże mojej matki. 
Ufam mu. 
Mieliście kiedyś tak, że ledwo kogoś znaliście, a wiedzieliście, że możecie powierzyć mu najtajniejsze sekrety? 
Ja to czułam przy nim.
- No to zbyt kolorowo nie masz - podsumował, kiedy skończyłam mój monolog.
- Która jest godzina? - zapytałam, by zmienić temat. Bo przecież dobrze wiedziałam, że wpół do szóstej. 
- Przecież wiesz - zamurowało mnie. Czy on potrafi czytać w myślach? - Słuchaj Ludmi. Mam zamiar teraz częściej zabierać cię na takie spacery. Kiedy ja nie dam rady, masz wychodzić nawet sama. Chcę, żebyś była jak najdalej od domu i matki. Zrozumiałaś?
- T-tak - wyjąkałam. 
Uniosłam wzrok. Chciałam spojrzeć w niebo, ale mimowolnie zatrzymałam się na jego tęczówkach. 
Tam znalazłam upragniony raj. Czysty, bezchmurny... piękny i nie mający dna. 

*pół roku później*

*Ludmiła/Lili*
Już kilka tygodni temu udało mi się zapomnieć o żyletce, a Troy ciągle spędza ze mną czas. Nie powiem, że mi się to nie podoba. Bardzo lubię jego towarzystwo. 
Tego wieczoru wybraliśmy się do centrum handlowego, bo on musiał kupić kilka rekwizytów do nowego przedstawienia, a ja po prostu chciałam uzupełnić szafę bo ostatnim remanencie. 
Obładowana torbami, torebeczkami i innymi pierdołami, zmęczona na tyle, że nie czułam własnych nóg i z ledwością wypowiadałam słowa, usiadłam przy jednym ze stolików w pizzerii. 
- Colę - rzuciłam tylko do kelnerki, która akurat podeszła do naszego stolika. 
- I Margaritę - dorzucił mój towarzysz. 
Sama nie wiem czemu, ale zaśmiałam się. Zapytana, czemu to zrobiłam, wzruszyłam tylko ramionami. 
Kelnerka przyniosła nasze zamówienie, a ja, całą, półlitrową szklankę wypiłam, zanim ktokolwiek wypowiedział by słowo 'randka'.
Czemu wybrałam akurat tan wyraz??? 
- Lu, mój znajomy organizuje imprezę w tę sobotę - chłopak przełknął kawałek pizzy i spojrzał na mnie. - Może masz ochotę pójść ze mną? - zapytał wreszcie. 
- Jako... przyjaciele? - chciałam się upewnić. 
- Jasne - uśmiechnął się tym swoim zniewalającym uśmiechem i podsunął mi talerz.
Zabrałam się za jedzenie, bo byłam bardzo głodna. Tak, że gdyby ktoś nałożył mi kilogram koniny... to pewnie bym zjadła. 
- Ej! I nawet na mnie nie zaczekaliście - usłyszałam rozbawionego Eljota. 
Zaśmiałam się. 
- Siadaj. Zbyt wiele nie straciłeś - zachęcił go Troy.
Objął wzrokiem moje zakupy. 
- No nie wiem... - powiedział bez przekonania. 
Ponownie wybuchnęłam śmiechem. 
- Siadaj, chyba...chyba, że wolisz stać - wykrztusiłam. - A uwierz mi, ja nie mam zamiaru, jeszcze przez długi czas się stąd ruszać. 

*Federico*
- Błagam cię! Przebiegliśmy pięć kilometrów! - krzyknąłem za Leną i opadłem na piasek. 

Po chwili stanęła nade mną, pochyliła się. 
- Faktycznie. Należy nam się przerwa - stwierdziła.
Posłała mi promienny uśmiech, który z resztą odwzajemniłem. Poczochrała moje włosy. 
- Ej no! - warknąłem. - Tylko nie grzywka!
Wybuchnęła nieopanowanym śmiechem, a kiedy już się uspokoiła, położyła się naprzeciw mnie, twarzą w twarz. 
Przyglądała mi się, a kąciki jej ust wcale nie miały zamiaru przestać tkwić w beztroskim uniesieniu. 
-Coś się stało? - zapytałem w końcu.
- Nie, nie..tylko - uniosłem brwi, wyczekując upragnionej odpowiedzi. - Masz takie ładne oczy... ach co za bzdury wygaduję! Nie słuchaj mnie... ja...
Nie dałem jej dokończyć. 
Poczułem nieodpartą chęć złączenia naszych warg w pocałunku. 

*Lena*
Na początku całował delikatnie, jakby... bał się mojej reakcji, ale kiedy nie poczuł sprzeciwu, pogłębił pocałunek. 
A nie mówiłam, że Federico będzie mój? Nie mówiłam?
Haha! No oczywiście! Nie mogła być inaczej!
Chodź, odtańczmy razem taniec szczęścia! 
On jest taki naiwny. Biedactwo... A teraz każda będzie mi zazdrościć!
Mówiłam już, że zawsze dostaję to, czego chcę?
Chyba nie... Zatem słuchaj śmiertelniku. 
Lena ZAWSZE dostaje to czego chce.
Koniec. Kropka. Dziękuję. 

*Ludmiłą/Lili*
Byłam już wystarczająco najedzona i opita (Boże, jak to brzmi!). Nałożyłam nogę na nogę, a widelcem, trzymanym w ręce, zaczęłam kreślić linię w rozlanym na talerzu sosie czosnkowym. 
- Nudzisz się, no nie? - zaśmiał się Troy. 
- Może... A ty się ze mnie śmiejesz - udałam oburzoną. 
- Wiesz, że nie.
- Wiem, że tak. 
- Przestań kłamać, bo ci nos urośnie, Pinokiu. 
- Haha. Bardzo śmieszne, drogi Gepetto - odpowiedziałam z przekąsem. 
- To ja mam być Świerszczem, czy Wróżką? - wtrącił swoje trzy grosze Eljot. 
Ja i Troy wymieniliśmy rozbawione spojrzenia.
- Wróżką! - odpowiedzieliśmy chórem. 
El wydymał usta, pokazując tym samym, jak bardzo poczuł się urażony.
- Oj, no weź się nie dąsaj, stary - drugi trącił go w ramie. 
- Dobra, to wy się dale przekomarzajcie, ale ja muszę iść do toalety - wstałam i poprawiłam bluzkę. 
Po chwili zniknęłam we wnętrzu obszernego pomieszczenia. Weszłam do kabiny, a kiedy z niej wyszłam umyłam ręce i spojrzałam w lustro. 
Odzyskałam radość życia. Znów byłam szczęśliwa. Dużo mnie to kosztowało, ale w końcu dałam radę. Jak cudownie jest wieść tak beztroski żywot. 
Dobrze się czuję, a w towarzystwie ludzi, którzy mnie otaczają mogę być zwyczajnie sobą. Nie gram i nie udaję. Jestem zwykłą, prostoduszną Ludmiłą. Tą, którą od zawsze chciałam być. 
No i nie mogłam zaprzeczyć. Jestem ładna. 
Nie, wcale nie popadłam w samozachwyt. Tak zwyczajnie...czy nie mogę być ładną osobą?
Wyciągnęłam szminkę i posmarowałam nią usta. Uśmiechnęłam się do siebie.
Wróciłam do stolika, gdzie czekali na mnie chłopcy. Wyglądali poważnie. A uwierzcie mi, to u nich wielka rzadkość. 
- Coś się stało? - zapytałam lekko niepewnie. 
- Nic szczególnego...- zaczął Eljot i wskazał mi moje miejsce. 
Zrozumiałam iluzję i usiadłam. 
- Widzisz Ludmi... tak sobie myśleliśmy... - Troy wpuścił powietrze nosem i wolno wypuścił ustami.
- Nie masz już problemów. Bardzo szybko się z nimi uporałaś. To oznacza, że jesteś wyjątkowo silną i wytrwałą dziewczyną - kontynuował El.
Mój wzrok kierował się to na jednego, to na drugiego. Kompletnie nie rozumiałam o co im chodzi. Byłam zdziwiona, zmieszana i trochę zaniepokojona. 
- Zaraz zwariuję! Do rzeczy - wydusiłam. 
- Chcemy zaproponować ci pracę w fundacji - powiedział na jednym tchu.
Otworzyłam buzię ze zdziwienia i objęłam ich wzrokiem, jak wariatów. 
- Zamknij usta, bo połkniesz muchę - zadrwił jeden z nich, choć do końca nie jestem pewna, który.
Czułam się wtedy jak w transie. Słowa zwrócone w moją stronę, dochodziły po mnie tylko w części. 
-Ej, dobrze się czujesz? - poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
Potrzepałam głową, bo nie mogłam dobyć głosu.
Troy dotknął mojej dłoni, a mnie przyszedł przyjemny dreszcz. Przestało mi się kręcić w głowie i wróciłam do normalnego stanu.
- Już dobrze-e - oświadczyłam. - Eh...wasza propozycja bardzo mnie zaskoczyła i muszę ją poważnie przemyśleć. 
- To zrozumiałe - stwierdził blondyn.
Ej...czy ja kiedyś opisywałam Eljota? Wydaje mi się, że nie... 
Jest chłopakiem dosyć wysokim. Kidy ubiorę koturny jesteśmy równego wzrostu. Ma zielone, choć bardziej morskie oczy. Nas lekko garbaty, co troszkę mnie irytowało, ale zdążyłam się już przyzwyczaić. Jego usta są wąskie, a szczęka wysunięta. Cera jest ...hm... oliwkowa. Włosy, jak już wspominałam, są blond. Co jeszcze mogę doda? Nie bardzo wiem... nie bardzo potrafię teraz stwierdzić jakiej jest budowy, choć mięśnie ma wyrobione i jest dosyć barczysty. W sumie... jest przystojny, ale nie w moim typie. 
- Dobra, zbierajmy się, bo muszę jakoś dotargać te torby do domu - uśmiechnęłam się blado. 
- Przecież ci pomożemy - powiedział Troy tak, jakby było to najoczywistszą rzeczą na świecie. - Co nie? - trącił kumpla łokciem. 
- No...tak - przeciągnął chłopak. 
Dobrze mieć takich przyjaciół. 

*Lara*
Diego... mój kochany. Jest taki wspaniały! 
Siedziałam z nim w jego mieszkaniu. Gotował nam kolację, a ja czekając i nudząc się oglądałam jakiś film. 
- Kotku, proszę cię, skończ już i chodź do mnie - zawołałam. 
- Nie, to ty chodź. Mam coś dla ciebie - usłyszałam. 
Zwlekłam się z kanapy i zaczęłam wolno przemieszczać się w stronę kuchni. Spuściłam wzrok na gołe stopy. 
- Już jestem - uśmiechnęłam się stając w drzwiach. 
Stół był nakryty białym, długim obrusem. Stał na nim świecznik i zapalona świeczka, która rozjaśniała pomieszczenie. Zastawa była... chyba porcelanowa.
Po chwili dostrzegłam i mojego chłopaka. Podszedł do mnie, ucałował mnie w policzek i wręczył różę w kolorze świeżego śniegu. 
Wtuliłam się w jego ramiona. 
Nie wiem, jak Violetta mogła go stracić, ale ja na tym skorzystałam i ciszę się tym, jak małe dziecko nową zabawką. 
~
Skończyłam i jestem zadowolona. 
Haha! Tak, tak, niesłychana rzadkość, mi podoba się to, co napisałam. 
Mimo wszystko proszę, jeśli się Wam ciuś nie podoba, lub są jakieś błędy, to piszcie ^^
Kocham Was, wiecie? 
Czeka na szczere opinie ♥ 
Buziaczki Misiaczki ;*