wtorek, 6 stycznia 2015

Zanim odejdziesz.


◄►♥◄►
Wierzysz w bajki?
Nie?
Dlaczego?
Przecież warto.
A w co wierzysz?
W nic?
Tak nie można!
Uwierz.
W miłość.
W to, że marzenia się spełniają.
W przeznaczenie i przypadki.
Uwierz.

Stała przed dużym budynkiem. Było jej zimno. Chciała wejść do środka, ale bała się. Czuła, że musi, ale bała się.
Zacisnęła dłonie w pięści, tak mocno, że kłykcie pobielały. Zasznurowała wargi i przestąpiła próg.
- O! Panna Ludmiła! - zawołała recepcjonistka.
Była to młoda kobieta o bardzo pogodnej twarzy i rudych włosach zawsze związanych w kłosa.
- Dzień dobry – szepnęła blondynka. - Przyszłam... odebrać wyniki.
Kobita schyliła się. Wyciągnęła teczkę z biurka i podała ją dziewczynie.
Ludmiła wzięła ją do ręki, odwróciła się. Wyszła bez słowa.
Dotarła do domu. Usiadła w fotelu i drżącymi dłońmi wyjęła kilka kartek papieru. Studiowała tekst. Większość była tylko lekarskim bełkotem – zbiorem liczb i pojedynczych słów. Ale on już umiała to odczytać.
Zagryzła wargi. Czuła, jak pod powiekami zbierają jej się łzy. Duże i gęste. Spływały po policzkach i piekły niemiłosiernie.
- Dlaczego?!- krzyknęła osuwając się na podłogę. - Dlaczego akurat ja?!

Dni mijały, a ona coraz bardziej zamykała się w sobie. Nie chciała wychodzić i spotykać ludzi. Nie chciała, by oni patrzyli na nią z litością. Nie chciała, by ktokolwiek jej współczuł. Nikt nie mógł się dowiedzieć.
Pragnęła, by znów było jak dawniej. Godzinami przesiadywała w ciemnym, pustym i zatęchłym pokoju, wspominając to, co kiedyś miało znaczenie i największą wartość. Dziś były to tylko myśli. Nikt nie uwierzyłby, gdyby wtedy powiedziała prawdę.
Mogła, mogła to wykrzyczeć. Mogła. Ale nie zrobiła tego. A tamta decyzja zaważyła na całym jej życiu. I gdyby wtedy jej postanowienie było inne, może dzisiaj spędzałaby swoje ostatnie chwile z przyjaciółmi.

  ◄►♥◄►

Słyszysz jak szumią liście drzew?
Jak płynie woda w strumieniu?
Jak ptaki odśpiewują swoją pieśń?
Nie?
Dlaczego jesteś głuchy na piękno świata?
Bo ją straciłeś?
Nigdy nie jest za późno, żeby naprawić błędy.
Spróbuj.

Siedział w sali śpiewu. Próbował wyciągać najwyższe dźwięki. Angeles, nauczycielka, skrzywiła się znacząco. Wiedziała, że z jej uczniem źle się dzieje. Od pewnego czasu chodził smutny i nieobecny. A z każdym następnym dniem było już tylko gorzej.
- Federico, co się z tobą dzieje? Nie poznaję cię. Nie jesteś sobą. Gdzie twoja cała energia i wdzięk? - zapytała kobieta, wiedziała, że z lekcji już nic nie będzie, więc chciała chociaż znać powód, dla którego Włoch zachowuje się tak, a nie inaczej.
- Bo widzisz Angie, martwię się o Ludmiłę. Od kiedy wykrzyczała nam, że... - westchnął, nie miał ochoty o tym mówić, chociaż te myśli zaprzątały jego głowę przez cały czas. - Nie widziałem jej od tamtego czasu. Angie, martwię się – spuścił głowę. Nie chciał, by nauczycielka widziała ból na jego twarzy.
Szatynka nie odezwała się tylko dlatego, że nie wiedziała, co powiedzieć. Poklepała chłopaka po ramieniu i wyszła. A on został sam.
Zamknął oczy. Pamiętał wszystko dokładnie, z każdym najmniejszym szczegółem, całkiem, jakby to wydarzyło się wczoraj.
Cała ich paczka zebrała się w parku, by omówić szczegóły przyjęcia urodzinowego Francescy. Ludmiła spóźniła się, jak zwykle. Ale tym razem nie tryskała radością. Nie uśmiechała się, ani nie podsuwała genialnych pomysłów. Siedziała cicho na murku. Wzrok wbiła w czubki swoich dizajnerskich butów. W ogóle nie zwracała uwagi na to, co dzieje się obok niej. Wszyscy to zauważyli. Zapytali co się stało. Wtedy ona uniosła wzrok i wykrzyczała im, że są najgorsi. Wykrzyczała, że nie chce ich więcej znać, żeby nigdy więcej się do niej nie zbliżali... i uciekła. Tak po prostu. Uciekła. Nazajutrz nie pojawiła się w szkole. Nikt nie wiedział co się z nią dzieje. Ale każdy był tak oburzony jej zachowaniem, że nie miał najmniejszej ochoty się za nią uganiać, dopytywać i przepraszać. Z czasem wszyscy zapomnieli o Ludmile... Ale nie Federico.
Włoch przez cały czas o niej myślał. Był jej prawdziwym przyjacielem. Nocami nie mógł spać, bo śniła mu się. Dniami natomiast nie mógł normalnie funkcjonować. Zamroczyło go. Tęsknił. Popełnił błąd, że wtedy stał bezczynnie. Potrzebowała go, a on stchórzył. Nie mógł sobie tego wybaczyć.

◄►♥◄►

Ile razy już kochałaś?
Wiele?
A czy jesteś pewna, że to była prawdziwa miłość?
Nie?
No właśnie, bo kocha się na zawsze.

Wyciągnęła stare albumy ze zdjęciami. Przeglądała je godzinami. To było jedyne zajęcie, którego wykonywanie sprawiało jej przyjemność. Mogła się temu oddać. Zupełnie nie myśleć. Wtedy czuła, że ludzie, którzy są dla niej ważni, są obok.
Raz natrafiła na fotografię, na której była ona. Z najlepszym przyjacielem. Z Federico.
Tak wiele dla niej znaczył. Tak wiele... Dużo więcej, niż myślał. Kochała go. Kochała go zawsze. Ale to już nie miało znaczenia. Nie warto było go tym teraz niepokoić. Wiedziała, że przyjaźń to i tak dużo... Tyle, że już nawet się z niem nie przyjaźni.
Przez to, że bała się wyznać prawdy straciła wszystkich. Nawet Federico. Wszystkich.
Poczuła ukucie w sercu. To bolało. Bardzo.
Starała się być silna. Ale ile można? Ile można udawać i oszukiwać samego siebie? Pękła.
Płakała. Rzewnie, jak nigdy dotąd. Przerażała ją rzeczywistość. Przerażał ją świat.  

◄►♥◄►

Kochasz ją?
Tak?
W takim razie zawalcz o nią!
Pokaż, że Ci zależy!

Już nie wytrzymał. Musiał ją zobaczyć. Nieprzespane noce i brak apetytu dawały się we znaki. Musiał dowiedzieć się o co tak naprawdę chodziło. Wiedział, że jeśli będą sami, powie mu o co chodzi. Nie okłamie go. A wtedy kłamała. Czuł, że blefowała. A jednak nic nie zrobił.

Stał pod drzwiami jej mieszkania. Pukał. Cisza. Dzwonił dzwonkiem. Cisza. Głucha i martwa. Cisza. Coraz bardziej się o nią martwił. Bał się. A jeśli coś jej się stało? Wyciągnął zapasowy komplet kluczy, który kiedyś sobie dorobił, w razie sytuacji awaryjnej, na czarną godzinę. Otworzył drzwi, wolno. Zawiasy skrzypiały. W środku było ciemno, bo ktoś opuścił rolety. Miejsce, wydało mu się opuszczone.
Obszedł wszystkie pokoje, ale nie dostrzegł jej. Nic się nie zmieniło. Wszystko stało jak dawniej. Każdy kubek, każde krzesło, każda ramka ze zdjęciem. Zrezygnowany, kierował się w stronę wyjścia. Wtedy ją dostrzegł. Siedziała skulona, w rogu pomieszczenia. Ale to nie była ta sama Ludmiła, którą kiedyś znał. Ta dziewczyna patrzyła w jego kierunku, przestraszonym wzrokiem badała sytuację. Na chudych kolanach ułożyła wymizerniałą twarz. Nie wyglądała jak człowiek. Prędzej, jak jego wrak. Jak cień. Była przeraźliwie chuda. Skura naciągnięta na kości. Miała przekrwione oczy i potargane włosy.
- Ludmiła...? - odezwał się cicho. Skierował się do niej. Stawiał małe kroczki.
- Nie, Fede,  błagam... - z jej ciałka wydobył się cichutki głosik, przypominający pisk.
Złapał jej dłoń, bladą i drżącą. Spojrzał w oczy. Takie smutne.
- Lu, co się dzieje? - zapytał. Nie mógł znieść jej cierpienia. Chciał pomóc dziewczynie. 
- Nie. Nie możesz się dowiedzieć. Nikt nie może! - krzyknęła, po czym wybuchnęła płaczem.
Usiadł obok. Nie pytał o powód. Wiedział, że i tak nie powie prawdy.  Chciał po prostu przy niej być. Wiedział, że należy być cicho. Cisza ją uspokajała. Cisza była lekarstwem. 

◄►♥◄►

Mówisz, że miłość boli.
Nie rozumiem tego.
Miłość nie może boleć. 
To tylko stan. 
Wmawiasz to sobie. 
Gdybyś naprawdę chciała, mogłabyś być szczęśliwa.

Siedzieli. Nic poza tym. Ktoś mógłby wziąć ich za posągi. Ale im to wystarczyło. Nie chcieli słyszeć słów, bo czuli, że jednym nieodpowiednim ruchem, mogliby wystawić królową. A kiedy już królowa zostaje zbita, cała gra się kończy. Inne pionki nie mają znaczenia, choć mogłyby stanąć do bitwy, jako żołnierze. 
Federico wyciągnął dłoń i jednym ruchem starł nią łzy z policzka towarzyszki. 
- Po co to robisz? - zapytała, unikając jego wzroku.
- Bo mi na tobie zależy - wytłumaczył. 
To dobiło ją jeszcze bardziej. Była pewna, że Włoch ją kocha. Ale tylko jak przyjaciółkę. Jak młodszą siostrę. 
- Nie ma mnie, Federico. Zrozum. Nie ma mnie... - załkała znowu. 
- Ależ jesteś, przecież cię widzę - pogładził jej włosy. 
Wciągnęła nosem powietrze. Bała się, ale on był jedyną osobą, której mogła ufać.
- Fede, ja... ja mam raka - wydusiła.
Te słowa parzyły ją w język. Brzmiały okropnie, zdawała sobie z tego sprawę.
Nie chciała umierać. Obawiała się śmierci. Bardziej niż diabeł święconej wody. Miała na swoim koncie wiele grzechów. Wiedziała, że nie pójdzie do nieba.

◄►♥◄►

I czemu tak stoisz?!
Powiedz coś!
Pomóż jej!
Uratuj ją!
Ona ma tylko Ciebie!
Boisz się?
Jesteś żałosny.
Za późno już, żeby się bać. 

Nie wiedział co powiedzieć. Nagle wszystko stało się jasne. Odsunęła się od wszystkich, bo nie chciała, by ktoś wiedział. Zostawiła ich, by się nie martwili. 
- Mi już nic nie zostało. Niedługo odejdę i wszyscy o mnie zapomną - stwierdziła. 
Podziwiał ją. Nie płakała, kiedy o tym mówiła. Wydawało mu się, że już się z tym pogodziła. 
Patrzył na nią. Chciał jej to w końcu wyznać. Pragnął, by wiedziała, że ją kocha. Że zawsze kochał. 
- Lud...czy ja mogę ci coś wyznać? - zapytał prawie niedosłyszalnym szeptem. 
- Jasne. Tajemnicę zabiorę do grobu - zaśmiała się gorzko. 
- Bo ja... ja cię kocham. Kocham cię - wyznał. Poczuł ulgę. 
Zadziwiło go to, jak wiele mogą te słowa.
Uniósł wzrok i spojrzał na nią. Było w niej coś innego. Na początku nie mógł tego dojrzeć, ale po chwili uświadomił sobie, że to uśmiech. 
Promieniała. 
W jej policzkach pojawiły się małe dołeczki, a przy oczach powstały delikatne, prawie niedostrzegalne zmarszczki.
- Czy ty też mnie...- wyjąkał.
Skinęła głową. 


◄►♥◄►

Pozostaw przeszłość.
Nie myśl o przyszłości. 
Żyj chwilą. 
Na dobre Ci to wyjdzie.

W tamtej chwili świat wydał jej się bardziej kolorowy. Od dawne nie czuła się tak dobrze. 
Patrzyła w czekoladowe tęczówki Federico i czuła jak wraca do niej życie. Miała ochotę wstać, tańczyć i śpiewać. Latać. To prawda, co mówią - miłość dodaje skrzydeł. 
Objął jej twarz w swoje dłonie Dzieliły ich milimetry. Czuły, ciepły oddech Włocha na jej policzkach. W końcu pocałował ją. Jego wargi na jej ustach. Trwali razem. Współpracowali. Współgrali. Razem. Od dziś już na zawsze. 

◄►♥◄►

Wydaje Ci się, że ona odejdzie i nie wróci?
To nie jest prawda. 
To nie tak. 
Ona będzie. 

Spędzili razem sześć wspaniałych miesięcy. Ludmiła znów była szczęśliwa, a Federico? Federico również. Czuł, że za jeden jej uśmiech mógłby dać jej tuzin róż. 
Nadeszła zima. Święta Bożego Narodzenia Włoch spędził w szpitalu.Czuwał przy ukochanej. Gładził jej dłoń. Nie chciał płakać. Patrzyła na niego swoimi bursztynowymi oczami. Było w nich coś więcej. Coś, czego nigdy dotąd nie było. Pewne malutkie iskierki. 
Opuściła powieki. Była zmęczona. Już nie dawała rady walczyć. Przegrała w wojnie z samą sobą. 
- Dziękuję ci. Za wszystko - wyszeptała. 
Usnęła. Snem wiecznym. Snem, z którego już więcej nigdy się nie obudziła. 
Pocałował jej jeszcze ciepły policzek. 
- Nie masz za co. Kocham cię - jedna mała łezka spłynęła po policzku chłopaka.
~
Cześć wszystkim!
Ten OS został przeze mnie napisany kilka miesięcy temu i opublikowany na blogu, który prowadziłam z Mają, Alex, Olą i jeszcze jedną wspaniałą bloggerką, która już nie należy do blogsfery.
Znalazłam go niedawno i czytając, popłakałam się.
A publikuję go TU bo chcę zwrócić się z prośbą do Alex.
Słonko, czy mogłybyśmy aktywować bloga? Jestem chętna, jeśli znajdzie się dla mnie miejsce w redakcji. Mam kilka propozycji i pomysłów, więc jeśli się zgodzisz, to proszę napisz do mnie na maila (zakładka "kontakt") . Z góry dziękuję.
A jak się Wam podobało?  Pewnie niektórzy już czytali...
Jakie opinie?
Koffam Was mocno.
( Wesołego Święta Trzech Króli :3 ) 

11 komentarzy:

  1. Z tego co pamiętam, to komentuję na tym blogu po raz pierwszy (dopiero co go odkryłam), ale przeczytałam wszystkie opowiadania i dwie ostatnie miniaturki (resztę nadrobię jak tylko będę miała czas). Ale nie piszę tu, aby mówić Ci jak i kiedy delektuję się Twoim blogiem.
    Cudowna miniaturka, wzruszająca i taka... prawdziwa. Nie chciałam, naprawdę nie chciałam, ale uroniłam łzy. Uwielbiam typowe happy end'y ale to zakończenie nie mogło być lepsze. Czytałam tą miniaturkę po raz pierwszy, dzisiaj po siódmej, pod ciepłą pościelą i dawno nie było mi tak przyjemnie na sercu (pomimo śmierci Lu).
    Dziękuję Ci za to, że dzięki Tobie mam ochotę budzić się rano, bo pierwszą rzeczą, którą wtedy robię jest sprawdzenie czy nie ma nowego rozdziału lub miniaturki.

    Pozdrawiam
    Sabio - Twoja najnowsza czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, prześliczne.
    Popłakałam się już w połowie!!!!
    Czekam na nexta i przypominam o LBA!



    MECHI♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne, płakałam jak to czytałam.
    *Julian*(Julia

    OdpowiedzUsuń
  4. Na co Lusia była chora? Rak, białaczka? Federico, kochany... Kochane <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaraz wracam :D
    Moja Miejscówka

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki ;c
    Przez ciebie się poryczałam;c
    OS super <3
    Cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do siebie. Jak będziesz chciała to ocenisz...
      http://historie-fedemila.blogspot.com/

      Usuń
  8. jakie piękne ♥ popłakałam się, serio :')

    zapraszam na mój blog, dopiero zaczynam :) http://potworekjorge.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Spozniona ale jestem. Ten OS przypomina mi piosenke "Jej ostatni rok" Ola
    " Prawdziwa miłość połączyła ich, walczyli do końca choć brakło sił, ona nie chciała, by każdego dnia musiał patrzeć jak upada tak. Pomyśl jaki to był dla nich ból wiedząc, że w końcu odejdzie znów, wiedząc, że w końcu odejdzie dal...
    (...)
    Dalej zegar bił, a poprawy brak Jej ciało z dnia na dzień straciło blask mimo, że organizm walczył cały czas Ona była jedną z najszczęśliwszych gwiazd On całe dnie spędzał obok niej z zapartym tchem patrzył w oczy jej nieważne, że kończył jej się czas dopóki byli razem, mogli radę dać mijały dni, gorzej z nią zbliżamy się do końca choć... wie, że z życiem musi żegnać się odchodzi szczęśliwa, bo on przy niej jest Uczucie pomogło jej pokonać strach, walczyć tak On pod koniec pocałował ją i szepnął do jej ucha: Zawsze razem, mimo to..." poplakalam sie czytajac koniec. Dalam fragment tekstu piosenki poniewaz dokladnie wyraza to co mowi twoja praca. Przepraszam ale nie umiem wyrazic slowami tgo co czuje.
    Pozdrawiam Mechi Mechiś Lambre

    PS.: Zapraszam do mnie fedemila-always-and-forever.blogspot.com i ruggcedes.blogspot.com ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże, jakie... przepiękne...
    Ryczę jak bóbr ;')
    To jedna z najpiękniejszych historii jakie czytałam... Naprawdę...
    Zakochałam się...
    Masz mega mega ogromny talent, jesteś boską pisarką! <3
    ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!