*Ludmiła/Lili*
Weszłam do domu. Tego prawdziwego domu. Wszystko było białe. Takie nudne... Nic nie zostało przestawione. Każda rzecz stała dokładnie w tym samym miejscu. Było dokładnie tak, jakbym była tu wczoraj. Westchnęłam ciężko. Wiem, że trzeba będzie zrobić coś z tym wystrojem, ale teraz nie mam do tego głowy. Zostawiłam bagaże w pokoju i pognałam do Violetty, by powiedziała mi, w którym szpitalu leży Federico. Szatynka otworzyła mi drzwi i zaniemówiła.

Jej policzki spłonęły rumieńcem.
- Muszę ci to chyba wyjaśnić... wejdź do środka - poprosiła.
Byłam na tyle wyczerpana, że bez zbędnych dyskusji dałam się poprowadzić do salonu.
- Posłuchaj mnie i obiecaj, że się nie wściekniesz.
- Nie mogę ci tego obiecać - byłam szczera, a ona coś kręciła.
- Federico.wcale.nie.jest.w.szpitalu.a.ja.to.wymyśliłam.żeby.cię.tu.ściągnąć.- powiedziała na jednym tchu.
- Że co?! - krzyknęłam odrywając się z kanapy.
- Przepraszam cię Ludmiła. Ale ja... my... ty...- zaczęła się jąkać.
Poczułam, jak kręci mi się w głowie. Usiadłam. Ulżyło mi, że Fede jest cały i zdrowy...ale zachowanie Violetty było bardzo egoistyczne.
Tak, wiem, wcale nie zachowywałam się lepiej.
- Miałaś dobre intencje - uśmiechnęłam się blado. - A ja właściwie nawet cieszę się, że wróciłam.
Odetchnęła z ulgą i opadła na miejsce obok mnie.
*Federico*
Violetta zaprosiła mnie do siebie. Mówiła, że to jakaś ważna sprawa. Teraz siedziałem w jej pokoju i czekałem, bo poszła otworzyć komuś drzwi.
Błagam no, ile można ?!
Wolno i cicho podszedłem do schodów.
Chwila moment! Czy mi się wydaje, czy ja słyszę głos Ludmiły?! Nachyliłem się. Tak! To ona, siedziała z Violettą i rozmawiała o czymś. Zszedłem kilka schodków i zacząłem podsłuchiwać.
Wiem, że to niegrzeczne...ale czasami można postąpić źle.
- Violu, ale powiedz mi jedno. Co ty w ten sposób chciałaś osiągnąć? - Lu mówiła z lekkim wyrzutem. - Przecież on nawet nie zamieni ze mną słowa po tym jak go okłamałam. Zrobiłam głupstwo, a za głupotę się płaci. Federico - tak, padło moje imię, dobrze to słyszałem - już mnie nie kocha. Nie
zależnie od tego, ile razy bym go przepraszała, błagała o przebaczenie i sama nie wiem co jeszcze... on już o mnie zapomniał.
- Może zmienił by zdanie, gdyby wiedział, że zostawiłaś wszystko co miałaś, żeby go zobaczyć - uniosłem wzrok. Viola patrzyła centralnie na mnie. Widziała mnie. Przyłożyłem palec do ust, na znak, że ma być cicho.
Musiałem przeanalizować wszystko co usłyszałem. Lud...zostawiła wszystko...? A Troy?
- Bo jest dla mnie najważniejszy - jej oczy przepełniły się łzami.
- Ja to wiem. Ty to wiesz. I on też to wie. Poniosło go, jestem pewna, że ci przebaczy - potarła ramię przyjaciółki.
Violetta miała rację. Kochałem Ludmi ponad życie i wybaczyłbym jej wszystko.
- Idę po coś do picia. Co ci przynieść? - zapytała ją, choć cały czas patrzyła na mnie.
- Mogłabym prosić o kawę?
- Jasne.
Gospodyni zniknęła za drzwiami. Blondynka siedziała na kanapie ze spuszczoną głową. Była przybita. I to przeze mnie.
Wstałem i jeszcze wolniej niż przedtem, podszedłem do niej. Wyciągnąłem dłoń, a ona spojrzała na mnie z niekrytym zdziwieniem ale i miłością.
Jej oczy zeszkliły się. Opuszkami dotknęła końca moich palców. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale najwidoczniej nie mogła, bo milczała.
Przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w uścisku. Chciałem, by wiedziała ile dla mnie znaczy.
Obejmowała moją szyję, a głowę ułożyła na ramieniu. Ja jedną ręką trzymałem ją w talii, a drugą gładziłem plecy. Twarz utkwiłem we włosach dziewczyny. Wdychałem zapach rumiankowego szamponu, którego używa.
- Przepraszam - wyszeptałem. - Przepraszam. Tak bardzo cię kocham.
- N-na prawdę? I w-wybaczysz mi? - pytała, zanosząc się od płaczu.
- Już ci wybaczyłem - uniosłem kąciki ust.
Po chwili usłyszałem, że ktoś bije brawo. To było kilka osób. Odsunąłem się od dziewczyny. Viola, Fran i Cami stały uśmiechnięte przed wejściem do kuchni.
- Mogłem się domyślić, że to jakaś intryga - westchnąłem. Cały czas trzymałem Ludmiłę z boku.
- Widzicie, mówiłam, że się uda? - zapytała dumna z siebie Camila.
*Ludmiła/Lili*
- Ale ja... nic nie rozumiem - wydukałam.
Dziewczyny zaczęły chichotać.
- Ej no - złożyłam ręce na piersi - doczekam się wyjaśnień?
- Gdy nie było cię...w Studiu troszkę się pozmieniało - podjęła się Violetta. - Ja, Fran i Cami się zaprzyjaźniłyśmy. Kiedy Federico wczoraj zadzwonił do mnie i opowiedział co się stało w Barcelonie, ja zadzwoniłam do dziewczyn. Obmyśliłyśmy cały plan tak, żebyście się pogodzili.
Odsunęłam się od Włocha i objęłam ich wszystkich wzrokiem. Udałam złą. Momentalnie spoważnieli, a wtedy ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili zrozumieli, że ich nabrałam i zaczęli śmiać się ze mną.
- Vilu, czy doczekamy się w końcu naszych napoi? - zapytała Francesca.
- Och! Kompletnie zapomniałam - dziewczyna pobiegła w stronę kuchni.
- Ludmiła - czarnowłosa ujęła moją dłoń w swoje. - Ja i Cami wiemy o... - wzięła głęboki wdech. - ...O Lili.
Uniosłam brwi w pytającym geście.
- Ale kto wam to?... A...Federico. Dobra. Nie ważne. Ale czy oprócz was ktoś jeszcze jest wtajemniczony? - uśmiechnęłam się.
Zamachała głową, a ja odetchnęłam z ulgą, co nie zmieniło faktu, że na chłopaka byłam zła.
Violka wróciła z tacą, którą postawiła na stoliku. Wzięłam swoją latte i zaczęłam ją wolno sączyć. Cała nasza piątka siedziała na kanapach w salonie Castillo. Milczeliśmy. Zdawało mi się, że myśli każdego są zajęte przez sprawy do siebie podobne, a jednak różne. Wypiłam kawę.
- Ja już pójdę. Muszę się rozpakować... - wstałam i poprawiłam bluzkę.
- Pomogę ci - zaproponował Federico.
Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że chce być ze mną sam. Ja jednak potrzebowałam pozostać ze sobą. Miałam do przemyślenia kilka spraw i chciałam zobaczyć się z Natalką.
- Dzięk-kuję ale mam coś do zrobienia. Zobaczymy się potem - wyszłam.
Wybrałam numer Hiszpanki.
- Halo? - usłyszałam głos po drugiej stronie. Nie należał do Naty. Zmrużyłam oczy.
- Maxi? - zapytałam z nutką irytacji i zdziwieniem.
- Tak...- skąd do cholery on ma telefon Natalii ?
- Jest tam gdzieś Naty ?
- Tak, jasne, już ci podaję.
- Dzięki - wypowiedziałam bezdźwięcznie.
- Słucham? - usłyszałam melodyjnie wypowiedziany wyraz.
- No witam - zaśmiałam się.
- Li?
- Nie, nie. Nie Li. Ludmi. Piękna, weź mi otwórz drzwi, bo widzisz... stoję pod twoim domem od jakichś pięciu minut i...
- What? - krzyknęła. - Nie rób sobie żartów.
W tym momencie drzwi otworzyły się a po ich drugiej stronie stała Nat w swoim różowym różowym szlafroku. Włosy miała potargane. Zacisnęłam usta w wąski klinek, by nie wybuchnąć śmiechem. Właśnie udało mi się złączyć fakty i już się domyśliłam co raper robił u mojej przyjaciółki.
Rzuciłam jej się w ramiona.
- Jak dobrze cię znowu widzieć! - wykrztusiłam przez łzy szczęścia.
- Jeju, Lunia! - krzyknęła, dopiero teraz chyba dotarło do niej, że jestem obok.
Odsunęłam ją od siebie na długość przedramienia.
- Wiesz... ja nie będę ci teraz przeszkadzać - mrugnęłam porozumiewawczo. - Ale zobaczymy się po południu. Dobrze? Musimy tyle nadrobić...
- Przyjdę po ciebie i wybierzemy się do 'Clarosy' . Sally pewnie też ucieszy się gdy cię zobaczy.
- Tak, na pewno. To do potem kochana! - pomachałam jej na pożegnanie i szłam w stronę domu. Słońce było już wysoko na niebie. Spojrzałam na zegarek. Już po jedenastej...czasy tutejszego. W moim brzuchu zaburczało. No tak. Nie jadłam nic od wczoraj. Po drodze wstąpiłam do marketu i zrobiłam porządne zakupy.
Właśnie przyszła Natka. Wzięłam torebkę i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
*Naty*
Ciągle nie mogę uwierzyć, że Ludmi, tak po prostu wróciła. Jakie to niesamowite i nierealne. Nie posiadałam się z radości, kiedy ją zobaczyłam.
Usiadłyśmy przy tym samym stoliku, co zawsze. Jak wspaniale znów tu być, z nią. Ja zamówiłam ptysie z kremem, a ona sernik.
Sal, faktycznie oniemiała, kiedy spotkała się z prowizoryczną Lili.
- No, a teraz opowiadaj. Co tam słuchać u Maxiego? - zapytała, rozgrzebując ciastko.
Czułam, jak rumieniec wstępuje na moją twarz.
- No już dobrze - uśmiechnęła się serdecznie. - Nie będziemy o tym mówić, jeśli nie chcesz.
- A co sprawiło, że zdecydowałaś się wrócić? - chciałam zmienić temat.
Blondynka opowiedziała mi o planie Violetty. I o tym, że Camila i Francesca wiedzą o Lil.
- A jeśli już mówimy o Lili... - zawahała się. - Ona chyba przestanie istnieć - westchnęła smutno.
- Ale czemu? - zdziwiłam się.
- Wyprowadziłam się od matki więc teraz sama muszę o siebie zadbać. Potrzebuję pracy. Jak to sobie wyobrażasz? Przecież się nie roztroję.
- Nie wiem Natka. Nie wiem - westchnęła.
- No już. Uśmiechnij się - potarłam jej ramię. - A co z Federico?
-Szczerze? Ja już niczego nie jestem pewna -wzruszyła ramionami.
Długo jeszcze rozmawiałyśmy. Opowiedziałam jej o wszystkim, co działo się, kiedy jej nie było, a ona mi o tym, co sama przechodziła. Niektóre sytuacje przepełniały mnie grozą, ale dobrze, że wszystko skończyło się dobrze i teraz ona może być tutaj ze mną.
~
Dzisiaj znowu jakoś tak krócej... ale tym razem to nie umyślnie.
No i w końcu.... Fedemila! *-*
Ciekawa jestem, co mi powiecie, no a raczej napiszecie, bardziej niż kiedykolwiek :) (Lil na pewno nie omieszka wspomnieć o moim zbaczeństwie xD)
Kocham Was ♥