Tytuł: Never Say Never
Para: LeocescaGatunek: Love Story, romans
Ograniczenia wiekowe: T
Uwagi: Druga część One Parta [klik]
-Francesca? - Słyszę za sobą cichy głos. Ktoś wolno zaciska uścisk na mojej talii, wtula mnie w siebie i opiera swoją brodę na mojej głowie.
Przymykam powieki, delikatny dreszcz przebiega przez całe moje ciało. Nabieram powietrza do płuc, po czym wolno wypuszczam je ustami. Serce bije mi w piersi jak oszalałe, nie potrafię nic z tym zrobić, uciszyć go, ani zatrzymać. Może podświadomie chcę to czuć?
- Tak?- szepcę ledwo dosłyszalnie, głos niepewnie wydobywa się ze mnie.
Milczy, wiem, że nie ma bladego pojęcia co może powiedzieć. Nie jestem pewna, czy chcę mu pomóc. Wpatruję się w małe kropelki deszczu na szybie, znów pada. Stróżki mkną po szklanej powierzchni, jakby ścigały się ze sobą. Przykładam palec do jednej z przeźroczystych kuleczek, niby koralików, patrzę jak umyka mi, ginie wśród innych. Wolno sączę kakao.
- Czy teraz jesteśmy parą? - pyta w końcu, i chociaż szepce mi wprost do ucha, pytanie wiruje gdzieś przy suficie.
Powoli kiwam głową na nie.
- Nie mogę cię kochać, tak samo jak ty mnie. Jesteśmy z różnych światów, za bardzo różnimy się od siebie, żeby umieć być blisko. Nasz świat dzieli się na połowy, planety zbyt odległe od siebie by mogły posiadać jeden księżyc - tłumaczę. Coś ściska mi gardło, z ledwością wypowiadam słowa, są ciężkie, nie chcą wydobyć się z krtani.
- Księżyc to tylko część kosmosu, Wenus i Mars mają jedno słońca, Jowisz i Ziemia też. Miłość jest większa niż ziarenko piasku, to niebo, niezależnie gdzie byś była, zawsze masz je nad sobą, tak samo jak ja. - Patrzy na mnie, czuję na sobie przenikliwy wzrok. Przełykam ślinę, przygryzam wargę, trzęsą mi się ręce, odstawiam kubek na parapet, by nie wylać jego zawartości.
- Boję się - wyznaję. - Boję się kochać i być kochaną. Boję się ranić i zostać zranioną. Boję się, tak cholernie się boję...- Kilka łez spływa po moich policzkach. Odwracam twarz w stronę świata za oknem. Już prawie zmierzcha.
Leon ujmuje moją twarz w dłonie. Patrzy mi głęboko w oczy, tak głęboko, że z trudem powstrzymuję się od odwrócenia wzroku. Kciukiem ściera mokre ślady powstałe przez łzy. Opiera swoje czoło o moje i uśmiecha się lekko.
- Strach jest pierwszym krokiem, jaki musisz podjąć w drodzę do szczęścia. Potem ryzyko.
Styka nasze usta, pieści językiem moje wargi, wdziera się do ich wnętrza, a ja nie protestuję.
Leżymy na trawie, mamy chwilę wolnego, to już ostatni dzień obozu. jutro wracamy do domu.
- Mama mnie zabije, a Camila poćwiartuje moje zwłoki - szepnęłam, wpatrują się w chmury, które tworzą rozmaite kształty. Opieram głowę o tors Leona, jego serce bije tak rytmicznie...
- Za co? Za to że się zakochałaś? Że znalazłaś kogoś, kto cię kocha? - pyta, bawiąc się moimi włosami.
- Nie, za to nie..Za to, że to ty. - Zerkam na niego. - Camila cię zna, a moja mama...no można powiedzieć, że troszkę się o tobie nasłuchała.
Zapada między nami cisza, ani ja, ani Leon nie mamy odwagi się odezwać. Myślę o tym co może zrobić moja przyjaciółka, gdy dowie się jak spędziłam ten czas bez niej...
- Masz dobre kontakty z mamą? - Przerywa milczenie, skierowanym do mnie pytaniem.
- Bardzo. Mówimy sobie o wszystkim. Od jej rozwodu z tatą sporo się zmieniło, ale ciągle ma dla mnie czas...Czemu pytasz?
- Tak jakoś. - Uśmiecha się lekko, chyba trochę smutno.
Nie chcę drążyć tematu, może potrzebuje czasu, by bardziej się przede mną otworzyć, powinnam zrozumieć go, jeśli ma ciężką sytuację, jeżeli to wszystko jest bardziej skomplikowane niż mi się wydaje.
Przymykam powieki i na chwilę daję się ponieść wyobraźni. Wtulam się w szatyna jeszcze bardziej, czuję się bezpieczna. W powietrzu z wyjątkiem woni kwiatów i świeżej trawy, unosi się zapach jego boskich perfum.
- Mamo, jestem! - krzyczę, wchodząc do domu.
Leon pomaga mi z bagażem, a właściwie taszczy go za mnie. Stawia walizkę przy drzwiach wejściowych. Uśmiecham się do niego z wdzięcznością i ciągnę chłopaka za rękę w stronę kuchni, gdzie najpewniej znajduje się moja mama.
Kobieta stoi przy blacie i nucąc coś pod nosem układa owoce na cieście.
- Cześć Franiu. - Obraca się i patrzy na mnie, a potem na Leona.
- Dzień dobry - wita się grzecznie szatyn.
Cała sytuacja jest niezręczna, choć przypuszczam, że wygląda zabawnie.
- Czy ja o czymś nie wiem? - pyta, unosząc brwi.
"Jest wiele rzeczy..."- myślę, ale tylko lekko kiwam głową. Nie musi wiedzieć o wszystkim.
- Spotykamy się - oznajmiam, chwytając dłoń Meksykanina. - Wiem, że może wydać ci się dziwne, po tym co mówiłam....ale na tym obozie poznałam go lepiej i... kocham Leona. - Wtulam się w niego.
- Słucham?! - Słyszę nagle za sobą. Odwracam się niepewnie. Przede mną stoi Camila, najwyraźniej nie mało zaszokowana. Przełykam ślinę, nie tak to miało wyglądać.
- Cam... Pogadajmy... - mówię niepewnie.
Ruda kiwa głową. Jej usta są zaciśnięte w wąski klinek, a dłonie zaciśnięte w pięści. Jest na mnie zła, ale przecież nie ma takiego prawa.
- Poczekam u ciebie - oznajmia sucho, po czym kieruje się w stronę schodów.
- Ja idę do sklepu, potem porozmawiamy. - Mama pocałowała mnie w policzek, mijając mnie w przejściu. - Zabierz walizkę na górę, nie chcę się o nią zabić - woła jeszcze z przedpokoju.
Zerkam na Verdasa, który ciągle obejmuje mnie w talii. Po chwili puszcza i bez słowa zabiera mój bagaż na górę.
- Dziękuję - odzywam się cicho, delikatnie muskam jego ciepłe usta. - Zobaczymy się potem, tak?
- Tak, księżniczko. - Przytula mnie na pożegnanie i wychodzi, a ja zbieram się w sobie na ciężką rozmowę z przyjaciółką.
Przełykam ślinę, otwieram drzwi i wchodzę do swojego królestwa. Cami siedzi na łóżku przeglądając jeden z nowszych magazynów.
Siadam obok niej, wyjmuję jej gazetę z rąk. Dziewczyna mierzy mnie wzrokiem, jej twarz nie wyraża nic, czuję się cholernie nieswojo.
- Powiesz coś wreszcie? - szepcę.
- Co w nim takiego jest? Nienawidziłaś go! Co musiał zrobić, żebyś go pokochała? - Patrzy mi w oczy, czuję się jak na przesłuchaniu.
- To skomplikowane... - wzdycham. - Leon jest dobrą osobą, to kochany chłopak, który tylko troszkę się zgubił i nie potrafi pokazać kim naprawdę jest. On ma piękne wnętrze, przekonałam się o tym, spędziliśmy razem sporo czasu, całe dnie, a nawet kilka nocy... - Czuję jak rumieniec wpływa na moją twarz, odwracam wzrok w stronę okna. Tylko żeby nie padało.
-Spałaś z Verdasem? - Camila patrzy na mnie z niedowierzaniem. - Ale tylko spałaś, czy robiłaś coś jeszcze? - Unosi brwi w znaczącym geście.
Przygryzam wargę, nie wiem co mam powiedzieć. Piekące łzy zbierają się pod moimi powiekami. Opieram głowę o ramię przyjaciółki i wybucham płaczem.
- Cichutko myszko. - Głaszcze mnie po plecach. - Jeśli ten kretyn cię zranił, to wydłubię mu oczy.
- Nie, nie zranił, kocham go - tłumaczę przez łzy. - Boję się reakcji otoczenia. Jeśli będzie taka jak twoja, to... - Pociągnęłam nosem.
- Nie martw się, potraktowałam cię za ostro, masz prawo być szczęśliwa. - Przytuliła mnie.
Potrzebowałam tego, potrzebowałam jej bliskości, kogoś, kto będzie w stanie mnie zrozumieć.
- Powiesz mamie, że straciłaś z nim dziewictwo? - pyta cicho.
- Będę musiała...
Siedzę na kanapie, w ręku trzymam pilota i przełączam kanały w telewizji. Nie ma nic poza głupkowatymi serialami lub idiotycznymi talent show. Mama przysiada się do mnie z półmiskiem owoców pokrojonych w kostkę i nadzianych na wykałaczki. Biorę jedną, bez słowa, patrząc na nią.
- Więc? - zaczęła.
- Em... więc co? - odchrząknąwszy, po czym przełykam ślinę.
- Akurat Leon?
- On jest...jest inny. Dlaczego ludzie trzymają się przypiętych plakietek? Stereotypów? I dlaczego inni nie chcą ściągnąć maski? Mamo, to takie trudne... Każdego teraz muszę przekonać, że Leoś wcale nie jet taki zły, że to dobra osoba, że dba o mnie i kocha.
- Jesteś mądrą dziewczynką. - Głaszcze mnie po głowie. - Co zrobił, by cię do siebie przekonać?
Zagryzam wargę, nerwowo skubiąc końcówki włosów.
- Mamo, bo ja... bo ja z nim spałam - mówię tak cicho jak to tylko możliwe.
Czuję łzy, które zbierają się pod moimi powiekami. Nie żałuję, to z nerwów. Trzęsą mi się ręce, a serce wali jakby oszalało. Zerkam niepewnie na kobietę. Patrzy na mnie wzrokiem bez wyrazu, uśmiecha się leciutko, tak naprawdę nie wiem co chce mi przekazać.
- Moja mała córeczka - szepcze. - Tak szybko mi urosłaś.
Jej reakcja całkowicie mnie zadziwia, choć tak naprawdę nie spodziewałam się niczego, to co usłyszałam było jedną z najmniej prawdopodobnych opcji.
- Nie jesteś zła?
- Nie. Czemu miałabym być? Skoro ty czułaś, że go kochasz i że nie mylisz się w uczuciach, to ja nie mam prawa gniewać się o to, co uważasz za słuszne. - Gładzi mój policzek. - Uśmiechnij się. Tylko nie chcę zostać babcią zbyt wcześnie. - Zaśmiewa się, wstaje i wychodzi do kuchni, zostawiając mnie samą.
Pierwszy dzień szkoły, trzecia klasa technikum. Stoję na placu przed głównym wejściem do szkoły. Grupki uczniów wokół mnie prowadzą między sobą wiele beztroskich rozmów. A ja tylko opieram się o ścianę. Po raz kolejny przeciągam usta malinowym błyszczykiem. Denerwuję się, boję. Moją białą sukienkę, taliowaną, idealnie przyległą do ciała zdobi czarny, skórzany paseczek, a z szyi zwisa naszyjnik, który dostałam od mojego chłopaka. Cami podpiera się nogą o mur, stojąc obok mnie, poprawia włosy, które równymi falami opadają na ramiona, przykryte przez krótkie rękawy granatowego kombinezonu.
- Fran. - Słyszę nagle. Unoszę wzrok i uśmiecham się mimowolnie.
Zawieszam się na szyi Meksykanina i wtulam w jego silne ramiona.
- W tej sukience wyglądasz niezwykle pociągająco - mruczy mi do ucha, a ja rumienię się nieco.
Chwytam dłoń Leona, razem z nim i przyjaciółką kierujemy się w stronę głównej sali, gdzie ma odbyć się apel.
Zajmuję miejsce w pierwszym rzędzie, jak zwykle będę musiała wystąpić.Przechodząc między wszystkim rzędami, czuję na sobie zdziwione spojrzenia ludzi. Zajmuję miejsce, przymykam oczy i taram się zebrać w sobie. W tym roku moje przemówienie będzie wyglądać nieco inaczej, więc ciężko będzie mi przełamać strach przed przekroczeniem granic schematów.
- Nie denerwuj się kochanie. - Leo patrzy mi w oczy, zakładając mi kosmyki włosów za uszy, lekko muska ustami mój policzek. Stara się dodać mi otuchy.
- Będzie dobrze miśka. - Camila klepie mnie po plecach. Ona też ciągle jest przy mnie.
Nawet nie orientuję się gdy dyrektor wchodzi na estradę, mówi, a potem wyczytuje moje nazwisko. Nie mam pojęcia w jaki sposób znajduję się przy mikrofonie, a setki par oczu spoglądają na mnie.
- Witajcie - odzywam się śmiało, z uśmiechem na ustach. - Dziś rozpoczynamy nowy rok szkolny. Zobaczymy co z tego wyniknie. Na sto procent postawią się przed nami wielkie wyzwania i obowiązki, ale też otworzą nowe drogi. A teraz zamyka w życiu jeden etap, otwieramy nowy. Każdy z nas przeżył jakąś przygodę podczas tych wakacji, jedni mniejszą, inni większą. Dziś chciałam wam dać dobrą radę. Bądźcie sobą, bo to w was kryje się to, co stanowi największą wartość. To, kim chcecie być nie odzwierciedla tego, jakimi jesteście, a jeśli chcecie coś, cokolwiek osiągnąć, musicie pokazać swoją prawdziwą twarz. Dwa miesiące temu ktoś zrzucił swoją maskę przede mną, sprawiając tym samy, że na stałe zajął miejsce w moim sercu. Nie można się ukrywać, nie można udawać kogoś kim się nie jest, bo prędzej czy później prawda i tak wyjdzie na jaw, tylko ona może uczynić was szczęśliwymi. Życzę wam sukcesów w nauce, niech ten rok szkolny będzie dla was owocny. Dziękuję, oddaję głos dyrektorowi szkoły.
Zachodzę na swoje miejsce, jest mi słabo. Powiedziałam to, co miałam powiedzieć, zrobiłam to. wątpię, bym coś zdziałała, bo przecież co ja mogę, ale pokonałam swoją słabość, to jest ważne.
- Jesteś blada, jak się czujesz? - Leon łapie mnie za rękę.
- Dobrze - szepczę cichutko.
Opieram głowę o ramię chłopaka, on delikatnie unosi mój podbródek i całuje mnie subtelnie. Unoszę kąciki ust. Kocham go, bardzo.
- Hej Francesca. - Violetta staje przede mną. Opiera rękę na biodrze i uśmiecha się sztucznie. Za nią stoi Ludmiła i Natalia. Wszystkie trzy są ubrane w sukienki szkolnej drożyny cheerleaderskiej. One jako jedyne nie muszą nosić mundurków. Nic dziwnego, że chłopaki zwracają na nie uwagę, wyróżniają się z tłumu.
- Cześć Violetta - odpowiadam zerkając na nią niepewnie.
- Możesz łaskawie odczepić się od mojego chłopaka?
- A ty możesz zająć się własnym życiem? Leon cię zostawił, wasz pseudo związek nigdy nie miał szans na przetrwanie. Zdradzał cię na prawo i lewo. Poza tym potrzebujesz obstawy? Sama nie umiesz poruszać się po szkole, czy może boisz się rozmowy ze mną?
Brunetka unosi rękę, rusza nią, wskazując na jeden z końców korytarza. Bransoletki na jej nadgarstku szeleszczą charakterystycznie. Dziewczyny do tej pory stojące za nią, odbiegają posłusznie.
- Słuchaj Fran, ja wiem że nie jesteś taką grzeczną dziewczynką, za jaką się podajesz, bo gdyby tak było, Leon nawet nie zwróciłby na ciebie uwagi - syczy przez zaciśnięte zęby.
- Mylisz się. - Meksykanin zjawia się znikąd. - Kocham ją za to jaka jest, za jej zalety i wady, a to co robi i myśli, co czuje, za czyste serce, Violetta. Daj sobie spokój, dobrze?
Chłopak siada na ławce obok mnie, a ona odchodzi wyraźnie wściekła.
- Dziękuję, Leon. - Tulę się do niego, od szatyna bije charakterystyczne ciepło, przymykam oczy.
- Nie ma za co słoneczko. - Całuje mnie w czubek głowy. Mimo iż go nie widzę, wiem, że się uśmiecha. - Zawsze stanę w twojej obronie, będę twoim osobistym rycerzem na białym koniu, za każdym razem gdy tylko poczuję, że mnie potrzebujesz zjawię się obok. Bo bardzo cię kocham, Franiu.
- Ja ciebie też. W wersach rozmyśleń nie brakuje mi naszego su, gdzie oboje marzymy o szczęściu. I jak serce pęknięte na dwie połowy odnajdujemy siebie, dopasowując brakujące elementy by pisać te historię ciągle na nowo - wyrecytowałam z pamięci kawałek jego dzieła.
- Skąd ty...? - zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
- Czytam sobie codziennie na dobranoc.
~
Witam Was.
Wyjątkowo zacznę od One Shotu. Zadziwię i Was i siebie. Nawet podoba mi się. Nie jest to typowa praca o danej parze, ewidentnie jest to skierowane ku życiu Francesci, i dobrze, niech tak zostanie.
Wtedy czegoś mi brakowało, potem spostrzegłam że było to jedynie dobre zakończenie, ale jako że nie mogłam zrobić drugiej części z jednego akapitu, pociągnęłam akcję dalej. Nie jest źle. Moim skromnym zdaniem.
Bardzo chciałabym, żebyście powiedzieli mi, co myślicie, ale wiem, że mało kto to zrobi.
Wpadam nieco w cynizm i sarkazm.
Może dlatego, że życie zaczęło mi się nieco porządkować, a moje poczucie humoru z deczka uległo przekształceniu. Za dużo geografii mam, a moja nauczycielka ma świetne suchary w rękawie, także no...
Co do bloga.
Po raz kolejny zmieniła się nazwa, jak i wygląd. Nazwa być może taka już zostanie, bo odpowiada mi ona. Co do wyglądu. Znając mnie, nie miną trzy miesiące jak znów coś pozmieniam.
Z obecnego jestem nawet zadowolona.
Ach tak, wyjaśnienia. Zamknęłam blog na 2 tygodnie o teraz widzę, że faktycznie tego potrzebowałam. Musiałam pożyć ze świadomością, że mam czas dla siebie, że w piątek po południu nie muszę pisać, że to nie jest mój obowiązek, a ma stanowić przyjemność.. I tak sobie pisywałam tego One Shota po trochiu. W międzyczasie pisałam coś zupełnie innego, wątpię bym kiedykolwiek miała coś z tego publikować, bo raczej mało kto czytał mnie dla stylu, większość dla fabuły, Violetta się skończyła, wiele osób zniknęło, stąd też zmiany w statystyce, teraz to wiem.
Zatem raczej nie będę tworzyć bloga z autorskim opowiadaniem, bo pewnie i tak nikt by tego nie czytał.
I po raz kolejny napisałam poemat. Jeśli dobrnęłaś do końca, to gratuluję.
Mam do Ciebie dwa pytania.
1. Co sądzisz o blogu z moim autorskim opowiadaniem? Good idea?
2. Możesz zostawić tu komentarz. Jakąś głupią kropkę, do cholery, chcę wiedzieć czy ktoś tu jeszcze jest i czy jest sens by dalej pisać.
Dziękuję.
Po raz kolejny zaznaczam, że kocham Was za to, że jesteście ze mną.
Wercia (EvilHope)
. ( xD)
OdpowiedzUsuńDziękuję 😘
UsuńHmm... W sumie chętnie bym czytała kolejnego bloga ❤ Wiem, że najpierw muszę nadrobić rozdziały na tym itd., a ostatnio z czasem różnie bywa, ale nowego bym czytała od początku i byłoby fajnie ❤
OdpowiedzUsuńVioletta się skończyła, ale to nie znaczy, że wszyscy odejdą. Ja na pewno nie, bo ona na zawsze pozostanie we mnie, a poza tym pokochałam wszystkie opowiadania i blogi ❤ Nie ukrywam,;że najbardziej lubię czytać o Leonettcie i jak jej nie ma, to jest mi trochę ciężko, ale może dla Ciebie bym się postarała? ;)
Ja tam życzę Ci powodzenia i kibicuję Ci ze wszystkich sił ❤
Ty nawet sobie nie wyobrażasz, jak batdzo cię kocham!
OdpowiedzUsuńLeocesca to najpięlniejsza para EVER (zaraz po Fedemili)!!!! Uwielbiam ich!!!
Cały pomysł z tym obozem...
Fran ma zajefajną mamę!
Obstawa Srołki zawsze do usług, tak? To umyjcie mi podłogę w kiblu! Szcoteczką do zębów...
Kochanie, bardzo mi smutno, że większość z blogerek odchodzi. Do dupy to wszystko! Ale ten kto jest, to zapewne był, jest i postara się być jak najdłużej!
Twój blog, to na prawdę cudeńko, uwielbiam go!
Mój Wercik...
Wiesz, że pamiętam twój pierwszy komentarz u mnie? Tak mi się wtedy morda uśmiechnęła, bo jedna z najlepszych blogerek o Violetcie zajrzala do mnie na bloga skomentowała i jeszcze pochwaliła.
Nie zapomnę tego!
Kochanie, muszę kończyć, bo spałam u koleżanki i trochę... No muszę iść na śniadanie!
Kocham i czekam na next!
Pozdrawiam ❤
Lilly xD
P.S. Tak dla przypomnienia:
yo-quiero-besarte-ti-i-wanna-kiss-you.blogspot.com
dont-stop-5sos.blogspot.com
nunca-digas-nunca.blogspot.com
fanixfnafaxpoxgrze.blogspot.com
Awww, misia ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny ten OP, czekałam na 2 część!
Też chcę taką mamę, co?
I takiego chłopaka.
No to mogę być Fran w tym opku. Yup.
Wybacz, że nigdy nie komentowałam, jakoś mało czasu...
Czekam na następne dzieła!
Jestem o czytam!
OdpowiedzUsuńBTW kiedy następny rozdział opo?
Buziaki :**
Wrócę jak wyzdrowieję. I ty masz autorskie opko - Mary paczy
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że osobiście czytam tego bloga właśnie dla twojego stylu pisania. Oglądałam Violettę, ale nie należę do V-lovers, więc tak, czytam twoje opowiadania, bo po prostu podoba mi się twój styl pisania, opisy, porównania, ogólnie wszystko. Jak najbardziej popieram pomysł powstania bloga z autorskim opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńxoxo
Veryanossiel
Weruś!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam!
Wiem że długo nie komentowałam ale przysięgam że czytam wszystko!
Codziennie sprawdzam twojego bloga z nadzieją że pojawiło się coś nowego
I zawsze gdy chce skomentować to coś mi przeszkadza.
Albo jest awaria internetu
Albo mama każe mi zejść z psem, dodam że mieszkam na 4 piętrze i to bez windy -,-
A no właśnie, dziękuje za miłe słowa pod rozdziałami <3
Wiesz że bardzo cie kocham? ;***** ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Jejku Wercia wróciła ... <3
OdpowiedzUsuńTak w ogóle znowu chciałam Cię przeprosić że nie komentowałam :/
Ale czytałam, czytałam wszystko z zapartym tchem śledząc naszych bohaterów.
Powiem szczerze, że zdziwiłam się że zamknęłaś bloga, ot tak bez wyjaśnień. Była zaskoczona ale to zrozumiałe jak najbardziej. Sama tak miałam, ale zrozumiałam, że nie mogę bez tego żyć. Tym bardziej że wróciłaś i to w wielkim stylu. Bardzo się cieszę !
Co do tego fragmentu o Violetcie... Tak to prawda większość odeszła, ale są też i ci co zostali. Także nie ma się co łamać ! :)
Co do tego twojego autorskiego opowiadania jestem jak najbardziej za ;) Tylko pamiętaj to ma być tworzone dla ciebie, dla twojej przyjemności, Nie przymusu :*
Kończę ten komentarz chociaż wiem, jestem beznadziejna. Ale, rób to co kochasz i nie patrz na innych. Rób to co podpowiada Ci serce :*
Alex :)