poniedziałek, 7 marca 2016
Es Posible 2 - XIX
Zimno mi. Jest mi zimno jak cholera. Zamek archaniołów napełnia mnie przerażeniem. Czuję się pełna niepewności. Boję się.
Federico stoi już obok aniołów. Rose opiera się o ścianę kawałek dalej i posyła mi pokrzepiający uśmiech.
Biorę głęboki wdech. Bardzo staram się wyglądać na zdecydowaną i pewną siebie.
- Nie zgadzam się - mówię bez zbędnych wstępów.
Postacie w białych szatach zerkają na mnie dziwnym wzrokiem.
- Nie zgadzam się pozbawić Federico anielskich mocy - ciągnę. - Mam księgę jego życia.
Chłopak odwraca twarz w moją stronę.
Czworo archaniołów wygląda na przestraszonych.
- Tą determinację czuję aż tutaj - odzywa się Ro. - Ludmiła ma was w garści.
- Ale..jak? - pyta cicho dziewczyna w blond włosach zaplecionych w warkocz. - Skąd?
- Znam pewne sposoby.
Albo raczej Rose zna. Tego nie powiem na głos.
- W każdym razie mam jego księgę. Mam też dostęp do biblioteki Boga. I mam dla was propozycję.
- Słuchamy cię. - Mężczyzna w rudych włosach.
- Zdobędę księgę życia Elliota i Troya i porozmawiam z Denym. Jeśli trzeba będzie, zdobędę złote pióro, żeby zmienić jej ciąg.
- Słyszałaś o piórze.
- Słyszałam o wielu rzeczach.
- Dajcie nam chwilkę.
- Oczywiście.
Odwracają się od nas, odchodzą, Rose podąża za nimi, a ja z Federico zostajemy sami wśród tych przeklętych, szklanych ścian.
- Wiesz, że jesteś idiotą i jestem na ciebie wściekła? - pytam tonem najbardziej spokojnym, na jaki mnie stać.
- Wiem - wzdycha. Wreszcie podnosi głowę i spogląda na mnie. - Przepraszam.
Uśmiecham się lekko. Jakoś tak... robi mi się cieplej.
Zdecydowanie jest mi lżej.
- Już dobrze, chciałeś dla mnie jak najlepiej. Powinieneś tylko...zapytać co o tym myślę i dopiero wtedy oficjalnie się z nimi dogadywać. Swoją drogą masz bardzo ciekawy życiorys.
Jego oczy powiększają się maksymalnie.
- Nie ściemniałaś? - szepcze. - Poważnie masz tą księgę?
- Jak najbardziej. Mam twoją księgę, twoją czapkę i twoje serce. Fajnie, prawda? - Uśmiecham się subtelnie.
- Dokonałaś niemożliwego.
Wzruszam obojętnie ramionami. Na razie nie mam zamiaru mówić mu, że bez Rose nic bym nie zdziałała.
Tak wiele się zdarzyło.
Dzięki Rose mogłam poznać jego historię. Przez ostatnie kilka godzin, podczas których czekałyśmy na wezwanie archaniołów w jej domu zdążyłam przeczytać część zapisków. Płakałam, śmiałam się zakochiwałam w nim mocniej z każdą chwilą, przerzucaną stroną.
Jestem wdzięczna tej blondynie i wcale już nie pałam do niej nienawiścią. Chyba nawet ją lubię.
- Z miłości można zrobić wiele rzeczy, które teoretycznie są niemożliwe.
- Co masz na myśli?
- Zobaczysz.
Uśmiecham się tajemniczo, śmiało spoglądam w jego pełne zdezorientowania oczy.
- Mam się bać? - Próbuje żartować, ale doskonale widzę jego napięte mięśnie szczęki i ramion. Splata ze sobą dłonie za plecami. A ja tylko milczę. Odwracam się twarzą do archaniołów, pozostawiając go w tej cudownej niepewności.
Oglądam swoje paznokcie, co chwilę zerkam na Rose, zniecierpliwiona. Gdy za trzecim razem krzyżują się nasze spojrzenia, niemo proszę ją, żeby coś z tym zrobiła. Mam wrażenie, że mijają godziny.
- Egh - odchrząkuje o wiele za głośno. - Czy długo to jeszcze potrwa? Nastawiłam biszkopta w piekarniku i boję się, że się przypali.
Blondynka z długim warkoczem prycha, a potem wybucha śmiechem.
To kolejny anielski żart, którego nie rozumiem.
- Dobrze, to chyba my już...już podjęliśmy decyzję - odzywa się łysy mężczyzna.
Cała czwórka kieruje się znowu w naszą stronę. Idą wolno, spokojnie. Tymczasem moje serce wali jak szalone. Pocą mi się dłonie, więc wycieram je ukradkiem o białe spodnie (pożyczone od Rose, tak nawiasem mówiąc). Z trudem przełykam ślinę, coś trzyma mnie za gardło.
- Zdecydowaliśmy - przemawia dalej ten sam anioł - że oboje możecie zostać tu jeszcze trochę. Jeśli uda wam się znaleźć księgi Elliota i Troya, złote pióro i jeśli będzie w stanie zmienić ich treść tak, by uratować niebo i ziemię, wynagrodzimy wam to.
- A jeśli nie? - pytam, a mój głos drży, jakbym miała rozpłakać się w następnej chwili.
- Jeśli nie uda się wam - kontynuuje - wtedy będziemy musieli pozbawić Federico wszelkich anielskich zdolności i zesłać go na wygnanie, a ciebie pozbawić pamięci o nim i o wszystkim, co tu przeżyłaś, o wszystkim, co ma jakikolwiek związek z tym miejscem.
Czuję jak krew odpływa mi z twarzy. Już sama nie wiem co przeraża mnie bardziej; to, że mogę na zawsze stracić Federico, czy to, że nie będę miała pojęcia o jego istnieniu.
- Jednym słowem, wtedy, skazujecie ziemię na apokalipsę, a zastępy anielskie na śmierć - wtrąca Rose.
- Rosalinda, proszę... - szepcze archanielica o włosach w kolorze ciemnej czekolady, równo opadających na jej prawe ramię.
Rosalinda. Notuję to w pamięci.
- Przestańcie mnie tak nazywać, do cholery - syczy.
- Nie bluźnij.
- Uspokójcie się obie - upomina je rudy chłopak stojący obok łysego. - To chyba wszystko...- zwraca się do mnie.
- Nie. Ile mamy czasu?
- Tutaj czas nie istnieje. Do naszego wezwania.
Cudownie. Nie mam bladego pojęcia w którym momencie zechcą tych przeklętych książek. Zaciskam pięści, na chwilę zamykam oczy. Wdech, wydech, upominam siebie, wdech i wydech.
- Czy możemy schodzić na ziemię jednocześnie szukając tych...
- Jak najbardziej - przerywa mi. - Tylko musicie pamiętać jak bardzo różni się czas ziemski, od tego tutaj.
- Myślałam, że czas tutaj nie istnieje - mamroczę pod nosem.
Już naprawdę nie mam siły. Kręci mi się w głowie od nadmiaru informacji, a nogi mam miękkie jak wata. Czuję, że stanie bezczynnie przed archaniołami to marnotrawstwo. Nie wiem czego, ale czegoś na pewno.
Mrugam szybko, bo chyba tracę ostrość widzenia.
- Dobrze, to my już pójdziemy. Papa, miłego dnia. - Słyszę głos Rose, a potem czuję jej dłoń na swojej.
Po chwili oślepia mnie białe światło i prawie zataczam się do tyłu, ale ktoś łapie mnie a ramiona.
Wtulam się w niego mocno.
Czuję się przybita. Powaga sytuacji podchodzi do mnie i powoli opanowuje mój umysł. Przeraża mnie.
- Co ja zrobiłam - szepczę. - To wszystko moja wina.
- Zasługa, skarbie. Znajdziemy to, obiecuję. Tylko nie płacz już.
Instynktownie przesuwam opuszkami po policzkach i odkrywam, że faktycznie są mokre. Nawet tego nie zauważyłam.
- Przepraszam. Miałam być silna i samodzielna, a zachowuję się jak ostatnia kretynka i użalam się nad sobą.
- Ej, nikt nie jest idealny. - Posyła mi ciepły uśmiech, który tam bardzo koi moje stargane nerwy. - Poza tym - dodaje ciszej - nie mógłbym cię pocieszać, gdybyś czasem nie bywała zdenerwowana i rozbita.
Uśmiecham się mimo woli.
- Myślę sobie i myślę... - Podchodzi do nas Rose. - I doszłam do wniosku, że powinniście wrócić na ziemię na dwa, może trzy dni. Nie dość, że Natalia i Denny umierają z niepokoju, bo znikliście na sześć ziemskich dób, to wydaje mi się, że musicie naładować baterie, trochę się rozerwać, może popić. Wyluzować, bo z takimi sztywniakami nie mam zamiaru pracować. Bez urazy, ale przytłaczacie waszymi humorkami. A....i...może nacieszcie się sobą tam, bo tu nie będzie czasu na całuski i przytulanki, nie mówiąc już o czymkolwiek więcej. Poza tym, to, że już cię nie kocham, nie znaczy, że nie mam wspomnień.
- Powiedz, ty zawsze mówisz co myślisz? - pytam ze śmiechem. Teraz jestem pewna, że Rose jest świetną dziewczyną. Tylko trochę zgubiła się na ziemi. To nie jej klimaty.
- Zazwyczaj. Ja sobie poczytam, wy się wyluzujecie. To jak, umowa stoi?
No tak, chciała się nas pozbyć, żeby przeczytać księgę swojego życia w świętym spokoju.
- Oczywiście.
- No to super.
~
Hello ♥
Jestem.
Mega spóźniona, wiem.
Wiem, poważnie, wiem.
Przepraszam baaardzo :(
Co myślicie o rozdziale? Tylko tak szczerze, okayo?
~
No ok, muszę się Wam pochwalić.
3...2...1... Jedno z moich opowiadań zostało wydane w łódzkiej gazecie o tematyce kulturalnej ☺ Jestem mega szczęśliwa ♥
~
Okayo, chciałabym życzyć Wam, dziewczyny, szczęśliwego dnia kobiet ☺
~
Kocham Was bardzo miśki ♥
Ps. Czy tylko ja jestem tak infantylna, że zaczęłam oglądać kreskówkę i się w niej zakochałam? XD (Yup, this is my job B))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo fauny rozdział :) czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny :* Jak zawsze piszę to samo, ale co mam napisać że jest głupi (a nie jest), nie potrafię napisać czegoś co odnosiłoby się do samego sposobu pisania czy czegoś tam (tak, teraz właśnie próbuje napisać żeby znów nie pisać czegoś w rodzaju wyrwania kilku fragmentów z rozdziału i przekształcenia)...
OdpowiedzUsuńGratulacje z okazji tego opowiadania w gazecie :)
Jak zobaczyłam ten obrazek na samym dole posta to w głowie pojawiło mi się takie: e.e. łał. Myślałam, że tylko ja oglądam kreskówki, tak wogóle mam nadzieję, że tamten obrazek na dole jest tą kreskówką którą oglądasz, jeśli tak to wiedz że nie tylko ty się w niej w pewien sposób zakochałaś...
Do następnego
Liv
Dzisiaj dowiedziałam się, że to nie kreskówka, a anime (!) - zresztą dziwne to są shippy z kimś dwa razy starszym albo zwierzętami. Strata wspomnień [w jakimś sensie...] raz już była xd, mam nadzieję, że drugi raz jej nie będzie ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję sukcesu!
OdpowiedzUsuńWszyscy tu dobrze wiedzą,że zasłużyłaś!
A co do rozdziału
Lu i Fede zpowrotem na ziemi
Miami pytanko
Czy jak Fede zostanie wygrany to nie będzie pamiętał o Lusi?
Nie mogą się poznać na nowo?
Jak to jest?
I czy ci ludzie ten łysy i jego spółka byli wcześniej?
Bo musiałam ich ominąć albo zapomnieć
Nie wazne
W każdym razie rozdział super
(Nic nowego zawsze tak jest)
♡♡♡kofam♡♡♡
Cudo ❤❤
OdpowiedzUsuń