niedziela, 17 stycznia 2016

Es Posible 2 - XIV



Otwieram oczy.
Jestem pełna nowej energii.
Kiedy tak spałam i spałam i spałam, sama nie wiem jak długo, myślałam.
To było dziwne doświadczenie.
Mimo, że spałam, myślałam, panowałam nad tym i wiedziałam jakie słowa pojawiają się w mojej głowie.
Zrzucam z siebie kołdrę, miękką, mięciutką, tak bardzo, że mam ochotę zanurzyć w niej twarz.
- Naty? - wołam.
- Nie ma jej, jestem tylko ja - odpowiada mi znajomy głos.
Uśmiech momentalnie wkracza na moją twarz. Szczerzę ząbki, a fala ciepła wędruje po wszystkich komórkach mojego ciała.
- Fede - szepczę zachwycona.
Chłopak podchodzi do mnie i bierze mnie w ramiona, a ja topnieję. Chowam twarz w zagięciu jego szyi, oplatam rękami jego żebra. Bije od niego siła, moc, energia, dobro.
Moje serce wali mi w piersi, wali, bije, rwie się do ucieczki.
Nie odzywa się, a ja nie chcę zburzyć tej chwili.
Mam wiele pytań, ale będzie na to czas, nie teraz, nie teraz, nie teraz.
Cisza nam wystarczy, nie trzeba nic więcej, bo ona mówi najwięcej.
Podnosi mnie, siada na łóżku, a ja zaplatam nogi wokół jego bioder.
Opieram czoło na jego czole, ale zamykam oczy. Dyszę, dyszę, jeszcze raz dyszę i nie mogę tego zmienić. Staram się wyrównać oddech, ale nie mogę. Moje płuca się kurczą, ale po chwili przestaje mi to przeszkadzać. Ciągle dyszę ze szczęścia.
Czuję łzy wylewające się spod powiek.
Jestem tak cholernie szczęśliwa, że aż mi wstyd.
I niespodziewanie czuję na sobie żar. Na swoich obojczykach, ramionach, szyi. Na żuchwie, policzkach, aż wreszcie na ustach.
Płonę, gotuję się, umieram od ciepła.
Rozchylam wargi, a on całuje mnie tak leniwie, a łapczywie, tak namiętnie, a czule, z siłą i subtelnością.
Lekko łapie w zęby moją wargę, przesuwa po niej językiem, zostawia po sobie żywy ogień.
Układa dłonie a moich plecach, przyciska mnie do siebie jeszcze bardziej, a ja przenoszę dłonie w jego włosy, które mierzwię.
- Kocham cię tak bardzo - mówię między jednym, a drugim pocałunkiem.
I uświadamiam sobie ile co najmniej czasu musiało minąć od naszego ostatniego pocałunku.
Ta myśl przywodzi taką pustkę, ciemność, pustkę, samotność...że natychmiast muszę ją czymś wypełnić. Albo kimś. Raczej kimś.
- Wiecie, bardzo chętnie dałbym wam trochę czasu, zostawił wasze trójkę, ale niestety muszę zostać w mieszkaniu, a perspektywa Federico, Ludmiła i łóżko jakoś do mnie nie przemawia - odzywa się ktoś za mną. - Więc tak z łaski swojej zabierzcie dupy w troki i nie rańcie moich oczy.
- Daj im spokój, Denny. - Tym razem Natalia. Jestem pewna.
Momentalnie odrywam się od chłopaka, a on posyła mi spojrzenie, mówiące "liczyłem na coś więcej". Wywracam oczami i wstaję. Bez chwili zastanowienie rzucam się Natce na szyję i przytulam ją mocno.
- Oberwiesz za to, że nie powiedziałaś mi, że jesteś aniołem - szepczę jej na ucho, rozbawiona.
- Niezależnie od tego, co miałaś w planach na wieczór, spędzisz go ze mną - mówi Fede.
Taka opcja niezwykle mi się podoba.
- Nie przedstawicie mnie? - obrusza się chłopak oparty o ścianę.
Przyglądam mu się kątem oka, ciągle trzymając przyjaciółkę w objęciach.
Jest zabójczo przystojny, tak bardzo, ze kolana prawie się pode mną uginają.
Ma na sobie przetarte dżinsy i opiętą na ramionach koszulę khaki. Jego włosy w kolorze miodowego blondu opadają mu na czoło, zaczesane na prawo. Patrzy na nas dużymi oczami o tak jasnym odcieniu błękitu, że przypomina mi biały.
Uśmiecha się, więc widzę dołeczki  policzkach. Wydaje mi się, że ma wklęsły, lekko zadarty nos.
- Hello, Lu, ja jestem przystojniejszy! - woła do mnie mój chłopak.
Muszę powstrzymać śmiech. Nie interesuje mnie, że czyta moje myśli, nic mnie to nie obchodzi.
- I jeszcze cię to nie obchodzi?! Zniewaga! - prycha, rozbawiony.
Zaczynam się śmiać.
Śmieję się, śmieję, śmieję i nie potrafię przestać.
To takie cudowne, słyszeć ludzki głos po tak długim, dziwnym śnie.
- Jestem Ludmiła - mówię, już trochę opanowana.
- To akurat wiem. Denny.  - Chwyta moją dłoń i potrząsa nią energicznie. - A panienka mogłaby się ubrać. Bo wiesz, kusisz, a twój chłopak morduje mnie wzrokiem.
Zerkam na siebie i dopiero orientuję się, że mam na sobie tylko cieniutką bluzeczkę na ramiączkach i majtki.
Płonę rumieńcem, zawstydzona.
Szybko się wycofuję. Błagam Naty w myślach, żeby podała mi jakieś ubranie i mam wielką nadzieję, że mnie słyszy.
- Nie, nie słyszy - mówi Feder, a wszyscy spoglądają na niego.
Podchodzi do szafy i wyciąga z niej parę czarnych legginsów, biały T-shirt i komplet czystej bielizny.
- Może ci pomóc? - pyta z szelmowskim uśmiechem. -Może czujesz się słabo? Mogę iść z tobą i przypilnować...
- Poradzę sobie - ucinam, dusząc rozbawienie.
Zamykam się w łazience i wchodzę pod prysznic.
Ciepłe krople wody pieszczą moją skórę, grają na niej w berka.
Umyta, przebrana, czuję się taka świeża. Patrzę w duże lustro, poprawiając ubranie.
Schudłam, to na pewno. Twarz mam wypoczętą, gładką, rumianą.
Czuję się jak nowa, jakbym była białą kartką do zapełnienia od nowa.
Wiem, że muszę rozwiązać kilka spraw, wiem, że muszę sporo się dowiedzieć i dużo zrobić.
Obawiam się też, że mój czas jest ograniczony.
Biorę jeszcze jeden ogromny wdech i decyduję się wyjść z łazienki.
Towarzystwo spogląda na mnie. Widzę błysk w oku Federico i zaczynam trochę bać się jego myśli.
- Wyglądasz oszałamiająco - komplementuje, a ja po raz kolejny wywracam oczami.
- Koniec tego dobrego - oświadczam, kierując się w stronę lodówki.
Jestem głodna jak wilk. Wyjmuję z niej wszystko co popadnie i robiąc sobie skomplikowane, odżywcze śniadanie, obiad, albo kolację - nie bardzo wiem która jest godzina - kontynuuję.
- Dużo myślałam. Dość użalania się nad sobą. Dość bycia biedną, pokrzywdzoną dziewczynką. Dość słabościom. Dość. Muszę wziąć się w garść. Czas stawić czoła światu i pokazać wszystkim, że stać mnie na więcej. To co się stało dało mi do zrozumienia, że duszę się we własnym ciele i najwyższy czas to zmienić. A więc przyszedł czas na zmiany. Tylko najpierw... muszę wiedzieć wszystko, dokładnie.
Odkładam nóż i odwracam się, by spojrzeć na zebranych.
Ich miny są nie do zapomnienia.
Tylko szczerze mówiąc, nie bardzo wiem co tak bardzo ich zaskoczyło.
- Od dziś podejmuję własne decyzję. Walczę o swoje - dodaję jeszcze.

~
Hello
Rozdział spóźniony, przepraszam. Wczoraj fatalnie się czułam i szybko poszłam spać...
Co myślicie? Komentarze to motywacja, możecie zostawić jakiś ♥
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i ponad 160000 wyświetleń ♥
Bardzo Was kocham ♥
Do następnego ♥

6 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny(zresztą jak zwykle) Naprawdę świetny. Musiałaś zakończyć w takim momencie. Jestem strasznie ciekawa co oni odpowiedzą. Pozdrawiam😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo!
    Świetny
    Kocham ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie sama nie wiem co napisać, zawsze zaczynam komentarz tak samo ;-; jednak co zrobić gdy inny początek nie pasuje... Rozdział jest (zresztą jak każdy) cudownie napisany.
    Denny = osoba za którą nie przepadam. Jak dla mnie jest on dość bezczelny i chamski, a zarazem miły...
    Podobnie jak Lu mam odczucia że (ten rozdział) jest zarazem początkiem czegoś nowego, ale i tak pozostaje kontynuacją całej serii..
    Czekam na następny
    Pozdrawiam :* Liv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, dziękuję bardzo ♥
      Denny, no cóż... pożyjemy, zobaczymy, jak to z nim będzie :)
      Buziaki ♥

      Usuń

Czytasz? Skomentuj!