Miniaturka został zaczęty bardzo dawno temu. Prawie rok, bo jakoś na początku stycznia. No cóż, Lilki nie bawi już Violetta, obie nie mamy czasu, więc dokończyłam go sama. Jestem zadowolona. Tak jak chciała Lil nikt nie zginął, a wszystko skończyło się dobrze - cóż za spojlery. Mimo wszystko naprawdę mi się podoba, może to też trochę przez sentymenty, nie mogę zaprzeczyć, bo nie wiem.
Dziś mamy Wigilię, więc chciałam złożyć Wam wszystkim życzenia. Nie tylko radośnie spędźcie święta, w gronie rodziny, cieszcie się z prezentów i obecności bliskich, ale też trzymajcie szczęście przy sobie przez cały rok. No oczywiście - Wesołych Świąt. Nie życzę Wam jeszcze szczęśliwego Nowego Roku, bo zdążę jeszcze napisać. Właściwie - widzimy się jutro. A teraz zapraszam do lektury, już nie przedłużam. A, zanim zapomnę - Smacznego Jajka ;)
Tytuł: "You would never know if an ordinary passerby didn't be your future love"
Para: Fedeletta
Gatunek: Ja nie wiem xD Powiedziałabym, że love story, historia świąteczna. Idk, serio ;)
Grupa wiekowa: K
Autor: LilDevil & Wercia
Święta powinny być czasem spędzonym w rodzinnym gronie, chwilami przepełnionymi radością i śmiechem. Niestety, nie wszyscy mają takie szczęście. Istnieją osoby, które nie mają z kim spędzić tego magicznego czasu.
Violetta, od kiedy tylko sięga pamięcią, była sama. Nikt jej nie potrzebował, nie pragnął jej towarzystwa, a ona nie chciała się narzucać.
Jak co roku, w wieczór wigilijny spacerowała po paku. Przyglądała się ludziom, obserwowała ich. Zastanawiała się i wyobrażała sobie jak to jest mieć kogoś bliskiego. Mimo to zdążyła już stracić nadzieję na to, że kiedykolwiek pozna człowieka, który będzie w stanie obdarować ją miłością. Życie tyle razy pokazało jej, jak fałszywi mogą być ludzie. Dobrze wiedziała, że nie każde "kocham" jest prawdziwe.
Wpatrzona w ziemie nie zauważyła chłopaka idącego z naprzeciwka. Zderzyli się z ogromną siłą. Była gotowa na mocny upadek, więc zamknęła oczy. Jednak nie przytuliła się do śniegu, Zamiast tego, czyjeś dłonie przyległy do pleców szatynki. Wolno odemknęła powieki, po czym ujrzała przystojnego, brązowookiego mężczyznę.
- Uważaj jak chodzisz - burknął pod nosem i odszedł pospiesznie, zanim zdążyła mu podziękować.
Violetta była wręcz oczarowana urokiem chłopaka, który uratował ją przed nieprzyjemnym spotkaniem z ziemią. Dziwiła się sama sobie, że zwykły przechodzień zajął jej myśli na dłużej, niż kilka sekund. Nie miała pojęcia, dlaczego, ale czuła dziwne powiązanie między nimi. Wydawało jej się, że ich spotkanie nie było przypadkiem, a przeznaczeniem.
- Jestem taką idiotą - powiedziała sama do siebie, po czym kilkukrotnie palnęłam się w czoło. - On nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła.
Chłopak, tuż po powrocie do domu, zaczął żałować swojego zachowania. Był wściekły na siebie przez to, że nawet nie spytał nieznajomej o imię, jednocześnie przekreślając szanse na ponowne spotkanie.
Jej włosy miały bladoniebieski odcień, kiedy poruszyła się pachniały cudownie, miała urocze wypieki na policzkach, zabawne zakłopotanie ozdobiło jej twarz. I czarne rzęsy grubo opasały tak niesamowite oczka.
Jedynym, co mu pozostało, było wspominanie jej cudownych oczu. Przecież nigdy więcej jej nie zobaczy.
Wskazówki na tarczy zegara przesuwały się, nie było możliwości by je zatrzymać - teoretycznie. Przecież mógł wyjąć baterie, prawda? To jednak byłoby tylko złudne powstrzymanie czasu. On nigdy się nie przestaje mijać. Święta, na które większość ludzi czeka przez cały rok mijają zanim zdążymy porządnie podgrzać barszcz.
Nie potrafił przestać myśleć o tajemniczej dziewczynie, a czym dłużej była w jego głowie, tym łapczywiej chwytały się go wyrzuty sumienia. A co jeśli potrzebowała pomocy? Nie wyglądała na szczęśliwą.
Porwał klucze do mieszkania z komody i płaszcz z wieszaka. Musiał ją odszukać, by upewnić się, że wszystko w porządku. Przynajmniej tak sobie wmawiał. Starał się odtrącać myśl, że najzwyczajniej w świecie ta drobna brunetka zauroczyła go, nawet jeśli je nie znał. Wystarczyło jedno przelotne spojrzenie w jej hipnotyzujące oczy, by mógł poznać w niej dobrą osobę.
Błądził po parku, przemierzał wąskie i kręte uliczki, nie szukał dziewczyny, wątpił, by mogła siedzieć na mrozie tak długo, zamiast tego pytał przechodnich. Może ktoś ją znał? Może ktoś widział? Niestety, nikt.
Zrezygnowany usiadł na jednej z ławek. Latarnia zamigotała kilkakrotnie, po czym całkowicie zgasła. Prychnął, rozgoryczony. W tym roku wszystko układa się nie tak jak powinno.
Cisza ogarniała okolice, jakby cały świat nagle zamarł w oczekiwaniu na cud.
- To dwudziesty pierwszy wiek, cuda już się nie zdarzają - mruknął do siebie, kopiąc kamyczek.
Nie miał pojęcia o tym, że w tej samej chwili przez myśl Violetty przebrnęły identyczne słowa.
- No tak, najciemniej pod latarnią - westchnęła jakaś kobieta, przechodząc obok. Podparła się o lasce i przez chwilę przypatrywała się chłopakowi. - Naprawdę, nic nie rozumiesz?
Podniósł głowę, marszcząc przy tym brwi. Nie rozumiał.
- Szukaj jej tam, gdzie nie sądziłbyś, że jest - poradziła, po czym odeszła.
Nie obchodziło go skąd może to wiedzieć, przecież nie miał nic do stracenia.
Obszedł jeszcze raz cały park. Już sądził, że słowa kobiety były puste, nie miały żadnego znaczenia, gdy w ciemności, na ławce nad stawem zobaczył postać. Chociaż w prawie całkowitym mroku nie mógł zobaczyć koloru jej włosów, kurtki, a tym bardziej oczu, w każdym razie nie z tak wielkiej odległości, był pewien, że to właśnie ona.
W zaskakująco szybkim tempie pokonał odległość, która ich dzieliła. Stanął przed Violettą, nie mając już żadnych wątpliwości.
Brunetka podniosła się, poznając w chłopaku nieznajomego, który ocalił ją przed upadkiem.
- To ty - wypowiedziała drżącymi, bladymi usteczkami. Wcale nie dygotała z zimna, przywykła do chłodnych wieczorów wigilijnych.
Co roku spędzała święta tak samo. Wpatrywała się w srebrzystą taflę wody iskrzącą się nowymi nadziejami. Oglądała w niej, jak w lustrze, spadające gwiazdy. Jednak tym razem niebo zasnuły chmury, wyjątkowo, jak nigdy. Myślała, że to zły znak, że z nieba spadnie anioł, a Bóg nie chce, by ludzie go dostrzegli. Zbyt bardzo się myliła. Jakiś anioł właśnie się narodził.
- A to ty - szepnął, stojąc z nią twarzą w twarz. Uśmiechnął się łagodnie. - Nie sądziłem, że mogę cię tu znaleźć. Szukałem... długo. Aż chyba z pomocą tych z góry udało mi się cię odnaleźć.
- Po co to wszystko? - spytała cichutko, błądziła wzrokiem po twarzy Federico szukając czegoś mniej konkretnego od odpowiedzi.
- Sam nie wiem. - Wzruszył ramionami mało obojętnie. - Ale skoro już jesteśmy tu razem... Dochodzi północ, wiesz? Może poszlibyśmy, no wiesz, na Pasterkę? - Potarł kark, by dodać sobie potrzebnej odwagi. - A potem moglibyśmy na przykład zjeść razem kolacje, czy coś. Znaczy, no bo ja nie mam zbyt wiele do zaoferowania, zazwyczaj sam spędzam święta i tak tylko pomyślałem, że jeśli miałabyś ochotę...
- Z wielką chęcią - zaśmiała się radośnie, tylko po to, żeby nie płakać.
Pierwszy raz od dawna miała spędzić święta z żywym c z ł o w i e k i e m.
- Ale najpierw musisz mi coś powiedzieć - kontynuowała z nietypową dla siebie stanowczością. Zmarszczył brwi w wyczekiwaniu. - Jak masz na imię?
- Ach, no tak - roześmiał się szczerze. - Federico. A ty?
- Violetta.
- W takim razie miło mi cię poznać, Violetto. Mam niebywałą ochotę spędzić z tobą dzisiejszą noc.
* Pięć lat później. Wigilia*
- Federico, na litość boską, pospiesz się - krzyknęła Violetta.
Właśnie kończyła wykładać potrawy na stół. Dwie trzylatki zawieszały ostatnie bombki na choince.
- Już idę kochanie, spokojnie - zawołał ze szczytów schodów.
Zbiegł po nich, przy okazji gasząc światło w salonie. Na chwilę zapanowała ciemność całkowita. Sara i Dabria zaczęły piszczeć i pobiegły do kuchni w poszukiwaniu jasnego pomieszczenia.
- Kochanie - mruknął całując jej szyję. - Wesołych świąt.
Przez kark Violetty przebiegł przyjemny dreszcz, taki sam jak zawsze gdy ich ciała stykały się ze sobą.
- Wesołych Świąt - odpowiedziała półszeptem, równocześnie zaciskając pięści na kołnierzyku koszuli męża. - Szybko, zanim zapalą światło - zaśmiała się cicho.
Przygarnął żonę do siebie, w ciemności odnalazł jej usta i obdarował ją jednym z najpiękniejszych pocałunków.
- O fuuuu - usłyszeli głosy dziewczynek i dopiero wtedy zorientowali się, że stoją one w progu, przyglądając się rodzicom zniesmaczone.
Oderwali się od siebie uśmiechnął się frywolnie, figlarnie pociągając za pasemko włosów Violetty.
- Teraz czas na? - zapytał, podnosząc obie córeczki.
- Prezenty! - wykrzyknęły równocześnie.
- Najpierw jemy - upomniała ze śmiechem szatynka.
Odsunęła im krzesła naprzeciw siebie i Federico.
Dziewczynki już od kilku minut spały smacznie. Federico podał żonie jeden z kubków z kakaem, po czym usiadł obok niej na kanapie przed telewizorem.
- Wigilia ma dla mnie podwójne znaczenie - szepnęła, wpatrzona w ekran. - To nie tylko święta, choinka, prezenty, opłatek, kolędy... To rocznica dnia, w którym znalazłam miłość, pięć lat temu tego dnia na zawsze odmieniło się moje życie. Dzięki tobie wiem, że już nigdy więcej nie będę sama. - Odwróciła wzrok, by na niego spojrzeć. - Kocham cię.
- A ja ciebie, gwiazdeczko. - Wtulił dziewczynę w swoje ramiona. - Nie wiem co mam ci powiedzieć. Święta to dla mnie najlepszy czas, bo przypomina mi nasze pierwsze spotkanie.
- Nie było to najlepsze pierwsze spotkanie, co? - nie najgłośniejszy chichot wyrwał się z jej krtani. - Nadal sądzę, że to nie był przypadek.
- Bo nie był. Miłość zawsze znajdzie tego, kogo powinna znaleźć.
"Wiem"- odpowiedziała sobie w myślach. - "Bo anioły czuwają nad nami tak długo, jak długa jest historia istnienia więzi między dwojgiem ludzi".
~
Misiaki, jeszcze raz chciałabym życzyć Wam Wesołych Świąt. Dużo, dużo szczęścia, spełnienia, tego co najlepsze.
Bardzo Was kocham <3 To już nasze drugie Boże Narodzenie ;)
Fajnie byłoby, gdybyście zostawili po sobie ślad perełki <3
No i tak kolęda dla umilenia chwili :))
Jaacie!
OdpowiedzUsuńCudowne!
Kocham ❤
Tu jest chociaż 5 linijek napisanych przeze mnie? Phi, to dzieło nie powinno być nazywane naszą wspólną pracą, bo:
OdpowiedzUsuń1. moja część jest 1/1000000000000000000 całości
2. jest za ładnie napisane
3. bo nie
Moja podświadomość cały czas mówiła mi, że Fede jest "fuj" dla Violi i na jego miejscu powinien być Leon. Która z nas wpadła na taki "genialny" pomysł, żeby napisać o Fedelettcie? Błagam, nie mów, że to byłam ja w nagłym przypływie miłości do niecodziennych par.
Ogólnie to mega mi się podoba, ale o tym nie będę się rozpisywać, bo powinnaś to wiedzieć. Od zawsze mi się podobał Twój styl pisania i tak chyba już pozostanie. xx
Ogólnie dzisiaj poczułam, że chcę tutaj wejść i poczytać (wpisałam link z pamięci! /Bioąc pod uwagę moją pamięć to serio big deal!/ Pamiętam, że kiedyś Ci obiecałam, że już nigdy nie zapomnę tego linku, jak przypomniałaś mi go po raz 83473294 i, jak widzisz, dotrzymałam słowa).
Btw. było mi napisać, żebym pomogła to dokończyć, a nie samej to robić! Twoja samodzielna praca wyszła genialnie, ale czuję, że nie zasługuję na to, aby wspominać, że jestem współautorką.
Komentarz może być pozbawiony logiki, ale to mój pierwszy od kilku miesięcy, więc jakby co wybacz xx.
Ily. xx
A to moja odpowiedź - pierwsza od kilku miesięcy na jakikolwiek komentarz.
UsuńNawet nie wiesz jak mnie ucieszył komentarz.
I tak - To Ty wpadłaś na ten genialny pomysł, kochanie.
1. Wcale nie, praktycznie cały wstęp jest napisany przez Ciebie.
2. Twoja część jest świetna, chociaż tym razem nie zaprzeczę, że i moja nie jest najgorsza.
3. Weź XD
Jakoś ostatnio nie miałyśmy dobrego kontaktu, więc tak jakoś dziwnie było mi pisać.
Masz brzydkie pp, skarbie ♥
Ily too ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚliczna miniaturka !
OdpowiedzUsuńMożna poczuć swiateczny nastrój
Chociaż przyznam się bez bicia, że tam gdzie pisało Violetta wyobrażałem sobie Ludmiła.
💖💖💖kofam💖💖💖