sobota, 12 grudnia 2015

Es Posible 2 - X

*Ludmiła*
W klubie panował ogólny zaduch. Kłęby dymu unosiły się nad parkietem, a przy barze siedziało tylko kilka osób. Wśród nich bez problemu rozpoznałam Rose. Popijała pomarańczowego drinka z palemką.
Szybkim i zdecydowanym krokiem ruszyłam w jej stronę. Zacisnęłam rękę na jej ramieniu przy okazji wbijając paznokcie w jej gołe ramię.
- Gdybym coś czuła, pewnie by mnie zabolało - mruknęła ponuro, strzepując z siebie moją dłoń. Wypuściła powietrze ze świstem, po czym odwróciła się do mnie. - Czego chcesz?
- Pogadać - oznajmiłam niższym niż zazwyczaj głosem.- Powinnaś to wiedzieć.
- No i wiem - odchrząknęła, potrząsnęła głową, jakby próbowała przywrócić się do pionu. - Słucham cię, Ludmiła.
- Nie. To ja słucham ciebie. Co z Federico?
- Nic nie wiem. - Obojętnie wzruszyła ramionami.
Myślałam, że rozbiję jej głowę o ścianę, byłam wściekła. Nie po to zmarnowałam pół dnia jeżdżąc po różnych cholernych pubach, żeby ją znaleźć i niczego się nie dowiedzieć.
- Nie wierzę ci. Mieliście kontakt po naszym pseudo rozstaniu, jestem tego pewna. Widzieliście się i powiedział ci co chce dalej robić - syczałam przez zaciśnięte zęby, mocno zaciskając pięści.
- Czy ty jesteś zazdrosna? - Uniosła brwi, ręce ułożyła na biodrach i wykrzywiła usta w lekko kpiącym uśmiechu.
- Tak, jestem zazdrosna jak cholera i nie mam zamiaru się z tym kryć. Od kiedy tylko pojawiłaś się w moim życiu, wszystko mi się sypie. Nie wiem co was łączy...ło. Co was łączyło. Ale postanowiłam odsunąć to od siebie, bo wiesz co? Tu się liczy coś więcej. Tu się liczy miłość i to, że martwię się o mojego chłopaka, a taka suka jak ty to jedyna osoba, która wie cokolwiek, a mimo to nie chce mi pomóc.
- Zostawił i mnie i ciebie, złotko. Wyjechał, nie ma go w kraju. I wyobraź sobie, że ja też nie jestem najszczęśliwsza z powodu trafienia tutaj. Federico ma coś do załatwienia i zwyczajnie nie chce narażać cię na niebezpieczeństwo, już ci to mówiłam, ale oczywiście nie chcesz mnie słuchać. - Albo mi tylko odniosłam takie wrażenie, ale jej głos łamał się.
- Rose, ja nie jestem bezpieczna bez Fede. Jeśli dalej będzie tak jak jest, prędzej czy później wyląduję u psychiatry albo popełnię samobójstwo - powiedziałam jak najbardziej poważnie. Przecież nic nie trzymało mnie na ziemi.
- A jak jest? - Popatrzyła mi w oczy przenikliwym wzrokiem.
- No... Bo on śni mi się. Każdej nocy. To wszystko jest tak realne, że gdy się budzę trudno jest mi uwierzyć, że to tylko senne marzenia... Tęsknię za nim. - Wiedziałam, że nie usłyszy ostatnich słów, które wypowiedziałam pół szeptem, muzyka mnie zagłuszała.
- Co za kretyn - warknęła, niby do siebie. - To nie ma sensu, ten debil spapra wszystko, jeśli dalej będzie tak robił. Ludmiła, nie pozwalaj mu na wchodzenie w swoje sny, tak jak mi nieraz nie pozwalasz na mówienie do ciebie w myślach.
- Przestań mówić mi co mam robić. Wiesz co, olśniło mnie. Pójdę do jego rodziców. Wcześniej bałam się, że uznają mnie za idiotkę, bo jako jego dziewczyna powinnam wiedzieć co robi i gdzie jest, ale chyba zaryzykuję...
- Nie możesz - przerwała mi, zanim zdążyłam dokończyć. Furia wzbierała we mnie. - Oni go nie pamiętają. To nie ich syn, Lu.
Blondynka nerwowo potarła skronie. Zamknęła na chwilę oczy, jakby zastanawiała się co może mi powiedzieć, a czego nie powinna. Zanim zdecydowała się na cokolwiek, rozejrzałam się w poszukiwaniu Naty. Stała przy drzwiach, którymi weszłyśmy, czekając na mnie.
- Dobrze, ale jeśli coś ci się stanie, pamiętaj, że sama tego chciałaś - ostrzegła. - Wyjechał do Hiszpanii, do Madrytu. Szybko nie wróci.
Poczułam gulę rosnącą mi w gardle. Czyli jednak Madryt jest mi pisany?
- Nic mi nie będzie. My...jesteśmy sobie przeznaczeni. - Próbowałam zapewnić bardziej siebie niż ją.
Mruknęła jeszcze tylko "Nie bądź taka pewna", a potem znów odwróciła się ode mnie, do baru.
Razem z Nat wróciłyśmy do samochodu, w mojej głowie roiło się od nadmiaru informacji. Madryt jest dużym miastem, jak ja mam go znaleźć?
W tej chwili tu był jeden z mniejszych problemów. Ważniejsza była kwestia dostania się do tego miasta. No i ciągle zastanawiały mnie słowa Rose o rodzicach Federico. Albo nie rodzicach. Dopiero po wyjściu z tego dusznego pomieszczenia przyswoiłam sobie ich znaczenie.
Czy to by znaczyło, że przez całe poprzednie życie byłam okłamywana? Właściwie chyba by mnie to nie dziwiło.

*Naty*
Odwiozłam Luśkę pod Studio. Martwię się o nią, wygląda bardziej jak cień niż jego właściciel. Wszystko przez Federico i tę jego porąbaną zabawę. Od początku, kiedy tylko zaczął, mówiłam mu razem z Rose, że nie powinien. Nie słuchał nas, gdy mówiłyśmy, że za którymś razem nie pójdzie tak, jak powinno. Zawsze wiedział najlepiej, a teraz proszę, narozrabiał i to niemało. Nie dość, że przez niego moja Lu cierpi, to jeszcze grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Jeśli tym razem Troyowi uda się ją odnaleźć, to Elliot otrzyma to, czego tak bardzo chce. Co z tego, że nie dam rady go zabić, kiedy go spotkam, mimo wszystko, będę próbować.
Już miałam wychodzić z samochodu, żeby poszukać Maxiego - tylko on potrafi mnie uspokoić - ale zabrzęczał mój telefon, a na ekranie zobaczyłam numer Ro. Znałam go na pamięć, a zapisanie jej w kontaktach było, na chwilę obecną, zbyt ryzykowne.
- Tak? - odebrałam niechętnie, rozmowy z nią w ostatnim czasie nie zaliczały się do najprzyjemniejszych.
- Po co ją przywiozłaś? - syknął głos po drugiej stronie.
- Nie mogę patrzeć na to, jak sama siebie niszczy, Rose. Ludmiła jest moją przyjaciółką, a Fede to miłość jej życia. Przeznaczenie może się wypchać, zrobię wszystko, żeby byli razem tak długo, jak tylko się da.
- Przeznaczenie? - prychnęła. - Czyli Denny to już totalna przeszłość? Nie wiem co to miejsce z wami wszystkimi robi, ale jesteście nie do poznania.
- Całe szczęście ty jesteś ciągle tą samą perfekcjonistką bez sumienia i uczuć - warknęłam.
- Zabawne. Gdybym nie miała uczuć nie powiedziałabym Ludmile gdzie jest Pasquarelli. I tak, on jest dla mnie przeszłością, bo zmienił się, niestety na gorsze.
Czułam jak od środka rozsadza mnie furia. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jak rzucam telefonem o podłogę, a on, razem z głosem Ros, rozsypuje się w drobny mak. Od razu poczułam się lżej.
- Posłuchaj mnie uważnie, kochana. Wszystko się zmieniło, jakbyś jeszcze nie zdążyła się zorientować. Teraz już nie tylko Ludmiła jest w niebezpieczeństwie, ale my wszyscy. Elliot ma więcej siły niż kiedykolwiek wcześniej. Obie wiemy, że to sprawka Federico, ale każąc mu jechać do Hiszpanii wystawiłaś go na pewną śmierć. Nie mamy czasu, ale mamy Ludmi. Ty nie wiesz co robić, ale ja tak. Żeby nie palić się w piekle za wszystko co zrobiłaś, musisz mi pomóc. Wybór należy do ciebie. Czekam do jutra. A, jeszcze jedna uwaga. Odstaw balangi na potem. - Nie czekając na jej reakcję rozłączyłam się.
Oparłam głowę o kierownicę modląc się o spokój, którego powoli zaczynało mi brakować.
Rose zawsze była...taka. Ale zaczyna już przesadzać, wiem, że chce dobrze, ale tylko pogarsza sytuację. A ja myślałam, że nie może być gorzej niż w dniu, w którym Lu powiedziała mi, że pamięta swoje poprzednie życie.
Po chwili podniosłam się, nie mogłam przecież siedzieć bezczynnie, gdy cały świat tracił równowagę, a płachta czasoprzestrzeni nieco się podarła.
Wysłałam do Federico krótkiego SMS, z którego raczej nie mógł się cieszyć. "Mam dość Ro. Biorę sprawę w swoje ręce. Wracaj do BA." Już po chwili otrzymałam odpowiedź. "Nie licz na to. Elliot i Troy też popełniają błędy. Jeszcze trochę i uda mi się ich rozgryźć" - pisał. Jeśli miałabym być szczera, to nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Jeszcze tego brakuje, żeby Federico zechciał działać na własną rękę. "ZABIJĘ CIĘ, PRZYSIĘGAM" - napisałam do niego, po czym wyłączyłam telefon.
Nie mogłam się denerwować.
Mogłam działać. Ba, musiałam działać.

~
Dziś bardzo krótko z mojej strony. W sensie, że rozdział taki krótki jakiś. To wszystko przez Warszawę. Dziś (tj. sobota) jadę na wycieczkę szkolną do Warszawy i nie tylko chciałam położyć się wcześniej, ale też nie jestem w stanie myśleć o czymkolwiek innym.
No ale tak. Co myślicie o rozdziale 10.? Komentarze bardzo mile widziane :)
Ja Was bardzo bardzo kocham, pamiętajcie o tym.
Więc.. więc widzimy się za tydzień :) Do następnego, perełki <3

6 komentarzy:

  1. Super kochana czekam na nexta :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny *-*
    Fede przysięgam że cie kiedyś zabiję ;-;
    Ja też dzisiaj krótko :>
    Czekam na nexta :**

    Kocham ♥♥♥
    Ola.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :*
    Fede, Lu, Troy, Eliot ... Nie kojarze żeby przedtem (w es posible 1) ta postać się pojawiła, ale jednocześnie wydaje mi się że jednak taka postać była :/
    To wszystko jest takie lekko zagmatwane i zasłonione jakąś tajemicą, a pisząc to mam na myśli robi się ciekawie :)
    Do następnego
    Liv

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow kochanie to jest genialny rozdzialik! !! Jesteś porostu niesamowita! !!czekam na nexciora ♡♡♡☆♡♡♡Kofam♡♡♡☆♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow kochanie to jest genialny rozdzialik! !! Jesteś porostu niesamowita! !!czekam na nexciora ♡♡♡☆♡♡♡Kofam♡♡♡☆♡♡♡

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!