sobota, 14 listopada 2015

Es Posible 2 - VIII


*Ludmiła*
Nie widziałam się z Federico już tydzień. Serce mi się kraja, nie wytrzymuję tego. Ciągle mam wrażenie, że to tylko głupi sen, z którego zaraz się obudzę, liczę na to, że Fede będzie obok, że wszystko wróci na właściwe tory. Niestety z nastaniem każdego nowego dnia nadzieja umiera we mnie jak i wiara.
- Zrób coś ze sobą, Ludmiła, zrób coś... - nakazałam sobie w sobotni poranek, gdy poranne promienie słońca obudziły mnie o świcie.
Śnił mi się, widziałam go całkiem, jakby stał przede mną.
Rano czułam jeszcze smak i żar jego aksamitnych warg, czułam ciepło bijące od ciała i czułam miłość, która napełniała moje serce tak obficie, że ciepły płyn wylewał się z niego, przenikając każdą najmniejszą komórkę mojego ciała.
Zrzuciłam z siebie pierzynę, porwałam kartkę z szuflady pod biurkiem i wyjęłam długopis. To się musi skończyć, ta wojna, tocząca się pomiędzy moim sercem, a mózgiem powinna zostać przerwana. 
Federico, kochanie.
Pewnie domyślasz się, że jestem na Ciebie wściekła. 
I zacznijmy od tego, że nie wiem czy kiedykolwiek więcej Cię zobaczę, czy dostaniesz ten list, ale mimo wszystko ja MUSZĘ przelać myśli na papier. 
Jeśli jeszcze będzie nam dane podzielać przyszłość, wiem już co zrobię. Najpierw cię pocałuję, potem zabiję. 
Ale nie śmiej się, wcale nie żartuję. No dobrze, może troszkę. 
Kocham cię jak głupia, nie potrafię przestać myśleć o tobie i o tym, jak wiele przeliśmy razem, a ty tak jakby nigdy nic, zostawiłeś mnie samą, twierdząc przy tym, że robisz to dla mojego bezpieczeństwa. 
Nie jestem bezpieczna, nie bez ciebie! Pamiętaj, że nie jesteś w stanie obronić mnie przede mną. 
Nie chcę żyć bez Ciebie, czy nie potrafisz tego zrozumieć?!
Targają mną emocje, może powinnam się uspokoić. Niestety od ostatniego tygodnia jakoś niespecjalnie mi to wychodzi. 
Potrzebuję Ciebie, potrzebuję Twoich silnych ramion, niosących ciepło. Potrzebuję Twojej miłości. 
Nie mam pojęcia w jakie brudne interesy się wplątałeś, czuję, że wolę żyć w niewiedzy, a jednocześnie jestem pewna, że razem dalibyśmy radę. Tak jak zawsze. Zawsze, wiesz? 
Pamiętasz? Przetrwaliśmy wszystko, nawet śmierć Olivii. Było ciężko, przecież pamiętam te nieprzespane noce, tony łez wylane w poduszki i Twój wzrok, nagle tak chłodny i obcy. Szorstkie słowa, które raniły moje uszy, kłamstwa, które wypowiadałam. Życie było dla nas niesprawiedliwe, ale my... Daliśmy radę. 
Śniłeś mi się dzisiaj.Zabrałeś mnie daleko stąd. Byliśmy na plaży nocą. Pokazywałeś mi gwiazdy, tak pięknie o nich mówiłeś... Porównałeś je do moich oczu, szeptałeś czule, że jestem wszystkim co masz. Nagle czar prysł, bum. Było - nie ma. 
O ironio, Ty też byłeś - teraz cię nie ma. Obiecywałeś. Nie licz na to, że zapomnę. 
Za dużo mnie to kosztuję. Unikasz spojrzenia mych oczu, ale wciąż widzę twoją duszę. 
Żegnaj? Wątpię. Ciągle spotykam cię w marzeniach. Jesteś wszędzie, w każdym szmerze i najmniejszej kropelce deszczu, w moich łzach i w uśmiechu. 
Więc... Więc co teraz? 
Do zobaczenia? 
Zostawiłam tekst na stoliku nocnym, po czym poszłam w stronę łazienki. Zamiast ochłonąć, wpędziłam się w skrajne emocje. Feder jest, był, będzie częścią mnie, nic nie jest w stanie tego zmienić, nigdy. Tak jak napisałam, nie pozbędę się miłości, którą go darzę. Nie dam rady, choćbym bardzo chciała. 
Nawet nie zauważyłam, że płaczę, dopiero w lustrze zobaczyłam kropelki sunące po moich policzkach. 
- Wykończysz mnie, Federico - szepnęłam do swojego odbicia. 
Przymknęłam powieki, starając się wyobrazić sobie, że stoi za mną, obejmuje mnie, kołysze lekko... 
Gdy wróciłam do pokoju, poczułam dreszcze biegnące wzdłuż kręgosłupa. 
Kartki, którą niecałe piętnaście minut temu zapełniłam wyrzutami do mojego byłego chłopaka, zniknęła. Zamiast niej znalazłam czerwoną różę z małym kartonikiem. 
Nic nie mów, nie odejdę. 
Ciągle jestem przy Tobie. 
Nic więcej nie mów. 
Przepraszam, 
Chociaż nadawca nie był tak uprzejmy, by złożyć swój podpis, doskonale wiedziałam kim jest. Federico. Przysunęłam wiadomość pod nos. Pachniała słońcem, plażą, morzem, nocą, NIM.  

*Federico* 
Rose stała oparta o ścianę. Ręce złożyła pod piersią, ciasno zaciskając pięści. Na głowę naciągnęła białą czapkę. Prawie zasłaniała jej oczy. Z wyjątkiem mojej baseballówki ubrana była w czarne spodnie, kozaki na szpilce, przyległy bladoniebieski top i skórzaną kurtkę. Gdybym jej nie znał, byłbym w stanie zainteresować się jej osobą, jednak zamiast tego tylko wykręciło mnie w środku, a na twarz zakradł się grymas. 
- Nie za stosowny strój, jak na takie miejsce? - Skinąłem głową na tylne wejście do obleśnego pubu. 
Pachniało od niej papierosami i alkoholem, ale mimo to byłem pewien, że nie sięgnęła ani po jedno, ani po drugie. - Poza tym, byłbym wdzięczny, gdybyś zwróciła mi moją własność. 
- W białym ci nie do twarzy, a czapka zepsuje ci fryzurę. Nie potrzebujesz jej. - Obojętnie wzruszyła ramionami. 
- Po co mnie tu ściągnęłaś? - zapytałem, ignorując jej uwagę. 
- Po co to zrobiłeś? - syknęła, a jej oczy zamieniły się w wąskie szparki. 
- Co konkretnie? - Stałem kilka kroków od niej, a mimo to, widziałem jej drżące kąciki ust. - Ach, masz na myśli Ludmiłę. - Uśmiechnąłem się. 
- Po co to zrobiłeś? - powtórzyła, jakby nie słyszała co mówię. Stosuje moją metodę, brawo. 
- Bo ją kocham, bo nie mogę patrzeć jak cierpi, bo tym listem zabiła cząstkę mnie, bo boję się o nią i przede wszystkim dlatego, że wiem, że beze mnie sobie nie poradzi. 
- Wiesz, że muszę słuchać tego, co każą mi robić? - szepnęła niepewnie, na co skinąłem głową. - I kazali mi cię... - przełknęła ślinę. Wiedziałem o czym mówi, wiedziałem też, że przychodzi jaj to z trudem. - Muszę wybierać. Upaść, albo pozwolić ci... - urwała po raz kolejny. 
- Co postanowiłaś? Domyślam się, że skoro mi o tym mówisz, już podjęłaś decyzję. 
Nie dawałem nic po sobie poznać, ale ciężko było mi trzymać nerwy na wodzy. Pot pojawił się na skroniach, które ukradkiem otarłem, coś uwięzło w gardle, ręce były śliskie, a serce waliło w piersi, całkiem jakby chciało wyrwać się i uciec. 
Objąłem ją wzrokiem. Decyduje o moim losie. Okaże się zdrajcą, albo poświęci się dla mnie... 
- Rose? - odezwałem się zachrypłym głosem, gdy nie odpowiadała przez dłuższą chwilę. - Obiecaj mi, że mimo wszystko będziesz pilnować Lu. Przysięgnij mi to. 
- Nie będę ci nic przysięgać. - Energicznie pokiwała głową na nie. Może nawet zbyt energicznie. - To koniec naszej umowy, Federico. Gdy zniżę się do twojego poziomu, już niczym się nie zajmę. 
- Czyli, że...? 
- Tak. 
- I...? 
- Nie, jeszcze nie. Puki są tutaj, nie zostawię cię samego. Jesteś zbyt, cóż, określenie tego, jako bujanie w obłokach jest nie na miejscu. - Uśmiechnęła się lekko.
Odetchnąłem po części z ulgą. Nie chodziło o mnie, przeciwnie, o osobę, którą kocham, którą ciągle muszę mieć na oku. 
- Ale mam jeden warunek - dodała po chwili. 
No tak, Rose nie bywa bezinteresowna, to jej stała cecha. Coś za coś. Koniec, inaczej nie ubijesz targu. 
Spiąłem się nieco, jej drobna sylwetka wydała się jeszcze bardziej krucha. Nie w posturze moc, a w umyśle. Ta dziewczyna jest idealnym przykładem. 
- Słucham. 
- Hiszpania. 
- Troy? 
Skinęła głową. Znowu ten typ wchodzi mi w drogę... Kiedyś go zabiję, poślę do piekła, zniszczę. 
~
Pam pa ram pam pam. 
Ja wiem, że nic nie wiem. Serio. Nie wiem co ja robię, co ja piszę... Ja to jeszcze jakimś cudem ogarniam - what idk. 
To się kiedyś wyjaśni, serio. Koło 17 -18 rozdziału ;) 
Okay, okay, jest już po 00.00, mamy sobotę. a ja mam dziś wycieczkę, więc powinnam iść już spać....
Zatem proszę o komentarze, nawet malutkie - nie macie pojęcia jaka to motywacja ♥ 
Kocham  Was bardzo ♥ Do następnego  ♥ 

9 komentarzy:

  1. Super! Tylko problem w tym że nie których rzeczy nie ogarniam. Kim jest Troy. Jak to możliwe z tym listem i o co chodzi z tym już postanowiłaś. Rose ma zabic fede a później Lu?
    Zapraszam do mnie. Dzisiaj pojawi się rozdział :)

    lahistoriadeamor-fedemila.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny, przepraszam, że taki krótki ale nie mam za bardzo czasu na dłuższy przepraszam :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;*
    Zgłasza sie nowa czytelniczka ;*
    W sumie jeszcze nie wiem o co chodzi musze przeczytac poprzednie
    Moim zdaniem historia wciągająca
    list lu wzruszający
    ciekawe jak fede jej odpisał ?
    ciekawi mnie ogólnie o co chodzi ...
    zapraszam do sb ; opowiadania-naty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. kolejny rozdział zapraszam:

    http://lahistoriadeamor-fedemila.blogspot.com/2015/11/dificil-amor-ii_14.html#more

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Jestem♥

      Rozdział cudowny :3
      Jejku ty piszesz tak... Wow *-*
      I ten list :'( Popłakałam się prawie ;")
      Śliczny i taki wzruszający <3
      Biedna Ludmi :((
      A on zamiast dawać jej takie listy i kwiatki to niech będzie przy niej i ją chroni całym sobą c:
      I co postanowiła Rose? O co chodzi? Co się stanie Fede? Albo Ludmile?
      Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi xd

      Czekam na nexta :***
      Kocham♥♥♥
      Ola.

      Usuń
  6. Zapraszam na koleny rozdział. Już 3. O fedemili.

    http://lahistoriadeamor-fedemila.blogspot.com/2015/11/dificil-amor-iii.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy będzie kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!