sobota, 24 października 2015

Es Posible 2 - VI


*Ludmiła*
Nie mogłam otrząsną się po wyjściu Federico. On tak po prostu... A ja... I zostawił mnie... A powiedział tylko...
Usiadłam na łóżku, w głowie miałam kompletny mętlik. Jakiej niby gry mam nie zrozumieć? O co może mu chodzić? I kim do cholery jest Rose? Gdybym chociaż znała jej nazwisko mogłabym bez problemy prześledzić jej życiorys w google i na innych profilach społecznościowych typu Facebook.
Zagryzłam delikatnie dolną wargę. jeszcze czułam na niej smak ust Fede.
Byłam wykończona, jakby przez pocałunek wyssał ze mnie całą energię, ale jednocześnie, tam, w środku cała aż trzęsłam się z nerwów, nosiło mnie i czułam, że nie dam rady spać spokojnie puki nie dowiem się o co mu chodziło.
- W co ty grasz? - powtórzyłam cicho, tym razem do siebie. - W co ty grasz, Pasquarelli?
- Mówiłem już, że nie zrozumiesz - usłyszałam. Podskoczyłam, odwróciłam się, ale chłopaka, ani nikogo innego, nie było w pobliżu. - Shh, spokojnie. Nie widzisz mnie, ale ja tu jestem. Będę. Zapomnij o tym, co się dziś wydarzyło. Jutro o nic nie pytaj. Oni to widzą. - Zaśmiał się cicho. - Śpij dobrze.
Poczułam dreszcze biegnące wzdłuż moich pleców, zimny pot i gęsia skórka. Przełknęłam ślinę, czułam się osaczona, obserwowana...
- Kim są 'oni'? - zapytałam cicho. - Nie da się zapomnieć, Federico.
Nikt nie odezwał się więcej, nikt nic nie powiedział, ale nie zniechęciło mnie to, wręcz przeciwnie, brnęłam dalej.
- I co się wydarzyło? Gdzie jesteś? Czemu słyszę twoje słowa, mimo, że nie ma cię przy mnie? Federico, wyjaśnij mi to.
Cisza. Głucha cisza, która przyprawiała mnie o palpitacje serca. Moje dłonie były mokre, a usta nagle spierzchły.
- Skąd wiesz, że jestem Federico? - rozbrzmiało znów w moich myślach.
Instynktownie podkuliłam nogi,oplatając się ramionami. Przyległam plecami do ściany, w poszukiwaniu schronienia.
Przecież to jego głos, przecież to on do mnie mówił... Tak? A może to moja wyobraźnia? Może świruję? Albo już śpię, a to wszystko jest nadzwyczaj realne.
Głos więcej nie odezwał się, a mimo to, ja jeszcze przez długi czas nie potrafiłam ruszyć się z miejsca., aż w końcu zasnęłam, sparaliżowana strachem, przesiąknięta nim do szpiku kości.

*następnego dnia* 

*Violetta*
Przyszłam do Studia o wiele za wcześnie, ale nie miałam ochoty na lekcje fizyki z Angie, nienawidzę tych wszystkich praw i niutonów.
Moja grupa zazwyczaj ma zajęcia na późniejsze godziny, dużo późniejsze, więc usiadłam na pufie, która stała w korytarzu. Przyglądałam się uczniom, stojącym w kolejce na przesłuchanie. Założyłam nogę na nogę, oparłam łokcie o kolano i "przypadkiem" upuściłam jeden z zeszytów do nut, by zobaczyć, czy któryś z chłopaków nadciągnie mi na pomoc.  Znalazł się tak, ale nie był godny mojej uwagi. Sięgał mi do brody, włosy miał w nieładzie i zdecydowanie nie powinnam pokazywać się w jego otoczeniu. Albo on w moim. Odeszłam szybko, odwracając się, by sprawdzić, czy aby na pewno za mną nie idzie. Przez to nie zauważyłam znaku "UWAGA. ŚLISKA PODŁOGA". Zahaczyłam o niego nogą, pośliznęłam się na mokrej podłodze. Odruchowo zamknęłam oczy i wystawiłam przed siebie ręce. Podłoga była mokra, lepka i oczywiście twarda.
- Cholera jasna - mruknęłam pod nosem, odwracając się na plecy.
Wysoki szatyn z mojego snu stanął przede mną i wystawił dłoń w moim kierunku. Chwilę patrzyłam, oniemiała, jego widokiem. Sądziłam, że to tylko moje marzenia i nie uda mi się go nigdy spotkać.  Ocknęłam się, uśmiechnęłam delikatnie, po czym wstałam z niewielką pomocą.
- Jestem Leon - przedstawił się .
- Wiem - zaśmiałam się nieśmiało. - To znaczy...y... Violetta. Śniłeś mi się, Leonie - szepnęłam zalotnie.
- Poważnie? - zapytał z uśmiechem, takim typowym dla niego. Niego z moich wyobrażeń. - I kim tam byłem? Księciem, który ratuje cię z opresji, księżniczko?
- Nie, raczej moim chłopakiem, wiesz? - zapytałam z nutką przyjaznej ironii. Wolałam też pominąć fakt, że potem wzięliśmy ślub i mięliśmy bliźniaki. Nie chciałam przecież, żeby uznał mnie za psychiczną.
- A w takim razie, łatwo można spełnić twoje sny, skarbie - szepnął mi do ucha. - Co dziś robisz?
- Idę na randkę z moim nowym chłopakiem. To zabawne, wyglądasz całkiem jak on.
- Jestem już po przesłuchaniu, pasuje ci mniej więcej...teraz?
Skinęłam głową. Diego mieszkał na drugim końcu miasta, więc nie było możliwości, żeby mnie zobaczył. Poza tym, to jeszcze nic poważnego.

*Federico*
- Zrozum to, błagam cię, Federico. N i e możesz z nią być. Zaprzepaściłeś tę szansę, bawiąc się czasem! - Rose po raz kolejny próbowała przetłumaczyć mi swoje racje.
- Nie. Nie i nie. Nie przekonasz mnie, dziewczyno...
- Aniele - poprawiła mnie.
- Niech będzie, aniele. Nie przekonasz mnie do płaszczenia się przed kimkolwiek. - Wzruszyłem ramionami.
Stałem oparty o ścianę z tyłu szkoły, tu, gdzie nie sięgały kamery i gdzie licealiści zazwyczaj chodzili jarać. Od godziny trzymała mnie tam, nie pozwalając mi wrócić na lekcję. Do angielskiego nie zostało zbyt dużo czasu, a ja potrzebuję zobaczyć się z Ludmiłą.
- Upadłeś!
- I? Daj mi podejmować własne decyzje.  Chciałbym ci przypomnieć, że już dawno nie jesteśmy w tym chorym związku z tobą. Wracaj do domu.
Odwróciłem się od niem, miałem serdecznie dość tej dyktatury, zawsze wszystko wiedziała najlepiej, a przynajmniej tak jej się wydawało. Pieprzona perfekcjonistka. Zacząłem wolno iść w stronę wejścia, kiedy po raz enty mnie zatrzymała.
- Rozmawiałam z Ludmiłą - oświadczyła.
Stanąłem jak wryty, miałem złe przeczucie. Ogarnął mnie niepokój, byłem niemalże pewien, że namieszała.
- Jak to? - Spojrzałem na nią groźnie, przeszywając wzrokiem.
- Normalnie. - Wzruszyła ramionami, jakby to nagle nie miało znaczenia.
- Jesteś pewna, że normalnie? - Uniosłem brwi, nie dowierzając jej słowom.
- No dobra, może nie do końca. - Uniosła ręce w obronnym geście. - Ale jak inaczej mam wam... - urwała nagle.
- Nam namieszać, tak? - warknąłem. - Rozdzielić? Nie martw się, nie uda ci się,
Odszedłem od niej, musiałem szybko znaleźć moją królewnę, groziło jej niebezpieczeństwo i nadciągało ono z czterech stron. Nie mogłem opuszczać jej na tak długo, zwłaszcza dy wiem, że oni są tutaj, a Rose zamiast mi pomóc, jeszcze bardziej utrudnia sprawę.
Wszedłem do budynku równo z chwilą, w której zadzwonił dzwonek. Klasa od angielskiego jest na trzecim piętrze, a jeśli spóźnię się chociaż pięć minut, babka posadzi Luśkę z kimś innym. Przedzierałem się przez tłum, by jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Udało mi się minąć Browską, gdy wychodziła z pokoju nauczycielskiego, więc zwolniłem.
- Ludmiła - zawołałem z końca korytarza.
Blondynka spojrzała na mnie, po czym odwróciła się, jakby wcale mnie nie widziała. Dzięki, Rose, nie wiem co zrobiłaś, ale wyniki są niezłe - syknąłem w myślach.
- Nie ma za co - zaśmiała się.
Zacisnąłem dłonie w pięści, by chociaż trochę opanować złość. Zabiłbym ją gołymi rękami, gdyby nie kilka znaczących przeszkód.
- Lu. - Objąłem ją. Nie potrafiła mi się wyrwać, chociaż było widać, że walczy z samą sobą. - Wybaczysz mi wczorajszy dzień?
Wolno, niepewnie skinęła głową. Nie miała innego wyjścia, za bardzo mnie kocha.
- I nie będziesz o nic pytać? - szepnąłem pospiesznie, widząc nauczycielkę na końcu korytarza.
- Jeszcze nie. - Popatrzyła na mnie znacząco, dając mi do zrozumienia, że gdy już chociaż trochę zrozumie wczorajsze zajście da mi popalić.
Właściwie to nie spodziewałem się niczego innego.
- Ta historia już zbyt wiele razy kończyła się źle, nie mów, że nie ostrzegałam.  
- Rose, wyjdź z moich myśli. 
~
Hello!
Omfg, ale to zagmatwane XD. Jeśli nie ogarniacie o co chodzi i kim jest Fede, to no problemo, wszystko się wyjaśni w swoim czasie. Chociaż przypuszczam, że macie już podejrzenia, hyhy.
Hush Hush mą inspiracją XD. Zakochałam się, czemu nie ma takich chłopaków jak Patch?
Dobra, wróćmy na ziemię.
Jak tam u Was? Jak leci czas?
U mnie na przykład mega szybko.
A co myślicie o rozdziale? Tylko tak szczerze ♥
Okay, czekam na komentarze, kocham Was bardzo, bardzo, dziękuję za wszystko, co napisaliście pod ostatnią publikacją. Kocham Was, bardzo.
Do przyszłego tygodnia <3 Buziaaaki ♥ 

11 komentarzy:

  1. Co?




















    O co chodzi z Rose?
    Popierdzieliło ją? Zniszczyć Fedemilę? Na mózg jest chora, czy jak?
    Do Luśki wtedy też chyba ona mówiła, tak?
    Bo nie rozmawiały, no... Normalnie.
    Szemu ty tak żajefojnie piszosz, czo?
    Przecież ty kiedyś, jak napiszesz książkę, to ona pójdzie tak! *pstryk palcami*
    Świetny rozdział, czekam na wyjaśnienia xD
    Kocham, mój geniuszu i czekam na next!
    Pozderki ❤



    Katy
    Dawna Lilly xD
    P.S. Pamiętasz jeszcze coś z tego:
    yo-quiero-besarte-ti-i-wanna-kiss-you.blogspot.com
    nunca-digas-nunca-opowiadania.blogspot.com
    dont-stop-5sos.blogspot.com
    ----A tu bardziej nowości----
    fnafxfanixpoxgrze.blogspot.com [blog o grze Five Nights At Freddy's, gdzie zaczynam z właśnym opowiadaniem]
    lillyxlife.blogspot.com [lajftsajlowy bardziej]

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam! "Szeptem" od razu skojarzylam :D książka mega polecam wszystkim. Federico jako Patchh ooo słodko :)
    Rozdział super !

    OdpowiedzUsuń
  3. Wklęsły nosek = Voldermort. Mogłam się domyślić... Mi to się kojarzy z Nuragami (brawo - to co inni kojarzą z książką, ja kojarzę z anime). Fede byłby wtedy zapomnianym bogiem, a Lusia jako jedyna by go widziała

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynam się troszkę bać. Nwm czy dobrze to interpretuje, ale Rose jest aniołem. Fede miał jedną szanse z Luska, którą zmarnował. Tamci z góry się pogniewali, a Rose chce mu pomóc. tyko nie rozumie, że Fede kocha Lu, bo ona się w nim zabujała. Fede walczy dalej jeszcze jedna szanse (co utrudnia mu Rose). Na razie tylko tyle się domyślam, ale znając cb to zaraz wyskoczysz z czymś nowym i kompletnie się nie połapie. Jeśli nie tak to nie tak to musze dalej kombinować. napisz mi tylko czy dobrze główkuje.
    ♥♥♥Kofam♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze myślisz misia ��
      /Wercik

      Usuń
  5. Rozdział świetny ^^
    Ja nic a nic z tego nie czaje xd
    Kim jest Rose? Kim jest Federico?
    O co chodzi? XD
    Czekam na następny :*

    Pozdrawiam ♥♥
    Ola.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!