piątek, 16 października 2015

Es Posible 2 - V

*Ludmiła*
Siedziałam na krześle w sali muzycznej, razem z Federico. Przeglądałam nuty naszej nowej piosenki. Właściwie tylko udawałam. Od rana coś sprawiało, że nie mogłam się skupić. Fede zdawał się być wyjątkowo niespokojny, rozdrażniony. Ciągle rozglądał się, jakby czegoś szukał, wypatrywał kogoś.
- I co myślisz, kochanie? - jego ściszony o pół tonu głos wyrwał mnie z rozmyśleń.
- Yyy....Yyy... - Starałam się wymyślić coś, by nie zauważył, że wcale go nie słuchałam. - No tak właściwie, to... Yyy...
Zaśmiał się tym swoim słodkim, beztroskim śmiechem. Ale... rozbrzmiała w nim nuta czegoś takiego... co przepełniało mnie grozą.
Po karku przeszły mnie ciarki.
- Nie słuchałaś? - Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie.
Podszedł do mnie i złapał za ramiona. Wzdrygnęłam się lekko, a po plecach przeszedł mnie dreszcz. Patrzył mi w oczy, jednak nie tak jak zawsze. w jego ciemnych tęczówkach dostrzegłam coś na rodzaj zaciętości, jakby frustrację. zero uczucia. Jakiegokolwiek. Przełknęłam ślinę, cofając się o krok.
- Boisz się - szepnął sucho. W jego tonie było coś więcej, coś, czego nie potrafiłam zrozumieć na chwile obecną.  
- Ja... ja wcale nie... - Nieświadomie odwróciłam wzrok.
- Kłamiesz - syknął. - Wystarczy na ciebie spojrzeć. Uciekasz wzrokiem, odsuwasz się, przełykasz ślinę nerwowo i pocą ci się dłonie.
- Federico skończ.- odezwał się melodyjny, kobiecy głos.
Spojrzałam w stronę, z której dobiegał. W progu, oparta o framugę, stała dziewczyna. Była niższa ode mnie o kilka centymetrów. Jej jasne włosy opadały na ramiona równymi falami. Miała na sobie czarną, luźną bluzkę z długim rękawem i ciemne, przetarte dżinsy. Usta pokrywała krwistoczerwona szminka. Była szczupła, a jej twarz o nieskazitelnej cerze, była zwyczajnie piękna. Wklęsły, kształtny nosek, pełne usta, duże, niebieskie oczy i takie urocze dołeczki, wywołane drganiem kącików ust.
Coś ukuło mnie w okolicy klatki piersiowej.
- Rose, co ty tu robisz do cho...
- Cicho - przerwała mu. Obdarzyła mnie przelotnym spojrzeniem, odwróciła się na pięcie i wyszła z sali. Feder bez słowa poszedł za nią.
- Cy tu tu robisz? - powtórzył półszeptem.
Przyczaiłam się przy wejściu, by móc słyszeć chociaż strzępki ich rozmowy.
- Oboje to wiemy.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że...
- Tak,  Federico.
Na chwilę zapadła między nimi cisza, tak niezręczna i trudna do zniesienia, że nawet mi zrobiło się nieswojo.
- Rose, wracaj skąd przyszłaś - syknął rozwścieczony, a jego głos wręcz ociekał jadem.
- Już mnie nie kochasz?
Po raz kolejny poczułam ukłucie w sercu. Tym razem było ono dużo bardziej dokuczliwe.
- Nie, Rose. Odejdź.
- To, że ostatnio udało ci się uciec od konsekwencji, nie znaczy, że i tym razem tak będzie. Nie masz na tyle siły, Federico. Wiesz. że możesz wrócić, wiesz jak to zrobić. Proszę cię, przemyśl to. Znowu możemy być razem.
Oparłam się o ścianę. Serce waliło mi w piersi. Nie rozumiałam nic z tego, co mówili. O jaki powrót chodziło? O czym ona mówiła i kim w ogóle była?
- Ona umrze, Ludmiła zginie z twojej ręki, mam nadzieję, że o tym pamiętasz - odezwała się blondynka po chwili.
Upuściłam zeszyt, który trzymałam. Cofnęłam się, przez co wpadłam na partyturę, ona też spadła na podłogę, razem ze stojakiem. Oboje spojrzeli na mnie. Chyba nie potrzebowali czasu, by zrozumieć, że wszystko słyszałam.
- Ludmi. - Fede zrobił krok w moją stronę.
Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, wszystko co chciałam powiedzieć ugrzęzło mi w gardle. Łzy cisnęły mi się do oczu.
- Lu, nie zrobię ci krzywdy, zaufaj mi. - Wyciągnął dłoń w moją stronę. Tym razem wyglądał na zatroskanego, spokojnego...wydało mi się, że nie ma złych zamiarów. Albo jest dobrym aktorem.
Miałam jego dłoń na wyciągnięcie ręki, dzieliło nas kilkadziesiąt centymetrów. Za mało, zdecydowanie. Przeniosłam wzrok na Rose. Jej twarz nie wyrażała kompletnie nic. Stała, opata o rząd szkolnych szafek.
Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Zetknął opuszki naszych palców. Przez całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny prąd, zadrżałam, jakby z zimna, a potem przed oczami mignęły mi niezrozumiałe obrazy, zniknęły zbyt szybko, bym mogła zapamiętać którykolwiek z nich.

Ledwo ruszyłam ręką, czując pod sobą, miękki materac, a na sobie ciepły koc. Niechętnie zegnałam sen z powiek. Spojrzałam na zegarek, stojący na szafce. Wskazywał pięć po siódmej. Zerwałam się jak poparzona. Właściwie, to można było uznać, że jakaś niezrozumiała siła poparzyła mi kostkę, pod wpływem dotyku Federico.
Odsunęłam się od niego gwałtownie, raptownie spoglądając w kierunku drzwi. Chciałam znaleźć się jak najdalej od niego.
- Z-zostaw mnie, boję się ciebie - szepnęłam z żalem.
- Chyba nie wierzysz w to, co mówiła Rose, prawda? Uprzedzając twoje następne pytania, to moja była, która za wszelką cenę chce do mnie wrócić. To Włoszka, dlatego mówiła, żebym wrócił. Lusia, kocham cię, przecież to wiesz. - Patrzył mi w oczy wzrokiem pełnym troski.
- A twoje wczorajsze zachowanie? Byłeś taki... - Przełknęłam ślinę. Ordynarny to złe słowo. - Straszny.
- No chodź tu do mnie. - Objął mnie ramieniem. - W życiu bym cię nie skrzywdził. Jesteś moją księżniczką, którą muszę bronic przed całym złem tego świata. Wczoraj byłem zdenerwowany. Wiedziałem od kolegi, że Ro przyleciała do Buenos Aires i ma zamiar złożyć mi wizytę. Wierzysz mi?
Nie do końca pewna co robię, skinęłam głową. Przecież wiem co słyszałam, wiem co widziałam i co czułam. Nie umiem racjonalnie wyjaśni tego dreszczu, prądu, który przebiegł mnie od stóp do ramion i ciemności, przez którą próbowały przedrzeć się niewyraźne obrazy? A co jeśli zemdlałam ze strachu? Przecież to irracjonalne.
Nie umiem myśleć logicznie, nie po wczorajszych wydarzeniach,
- Jak się tu właściwie znalazłam? Przebrałeś mnie w piżamę? - Uniosłam brwi spoglądając na swój strój.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - Uśmiechnął się delikatnie, nieco szelmowsko.
Delikatnie uderzyłam go w ramię, znów poczułam piekące ciepło, tym razem o wiele słabsze niż wcześniej. Zdecydowanie działo się coś złego, ale nie potrafiłam ogarnąć tego umysłem.
- Idę wziąć prysznic - oznajmiłam, wstając. - Dzisiaj sobota, więc co robimy?
-A na co ma ochotę moja anielica?
- Anielica? - zaśmiałam się cicho. - Nowe przezwisko?
Skinął głową. zakładając mi włosy za uszy. Musnął wargami moje wargi, tak doskonale pasujące do moich. Całował mnie z utęsknieniem, całkiem jakby nigdy wcześniej tego nie robił. Nasze ciała stykały się ze sobą. Emanowało od niego ciepło. Inne.
Dziwne, ale pociągało mnie jeszcze bardziej niż zwykle. Czułam w powietrzu ostry zapach porannego deszczu, świeżej trawy i jakby wosku pomieszanego z ogniem. Świece. Z każdą chwilą rozumiałam coraz mniej, gubiłam kolejne elementy układanki.
Przyparł mnie do ściany. Językiem biegał po mojej dolnej wardze. a zębami przygryzał ją leciuteńko. Westchnęłam ledwo dosłyszalnie. Sunął ustami wzdłuż moich obojczyków, szyi oraz żuchwy,  czule pieścił nimi skórę na moim ciele.
Czyżby to była nowa odsłona mojego Federico?
- Wierzysz w istoty nadprzyrodzone? - szepnął mi do ucha przygryzając jego płatek.
- Na przykład?
- Anioły, demony, nefilimy, upadli... - Patrzył centralnie w moje źrenice i to tak intensywnie, że,  ledwo wytrzymałam te spojrzenie.
- Nie wiem co to nefilimy, ale w pozostałe tak. - Przytaknęłam skinięciem głowy.
- To dobrze.
- W co ty grasz? - Zwęziłam powieki, bacznie obserwując każdy jego ruch.
Ponownie złączył nas w czułym pocałunku, którego nie potrafiłam przerwać, mimo wewnętrznego przeczucia, że robię źle.
- W grę, której nie zrozumiesz.- uciął.
Przeczesał włosy ręką, po czym wyszedł bez słowa z mojego pokoju.

~
Hola.
Hash Hash, Hash Hash... Kto czytał, na 100% widzi inspirację w tej genialnej książce <3 W życiu nie przeczytałam nic lepszego. Może poza niektórymi blogami, ale to inna sprawa.
Dziś przedstawiam Wam rozdział 5 w którym to postanawiam zmienić bieg historii o 90 stopni. Tak, 90.
Proszę Was, żebyście wyrazili swoje szczere wdanie na temat rozdziału. Co prawda miał on wyglądać nieco (albo całkowicie) inaczej, ale niech zostanie tak, jak go napisałam w tę piękną, deszczową,  piątkową noc.
Podejrzewam, że możecie domyślać się fabuły, ale zapewniam Was, że z moją wyobraźnią i skłonnościami do zawiłych fabuł pojawi się kilka nieprzewidywalnych akcji.
No nic, nie pozostaje mi nic jak powiedzieć, że bardzo Was kocham i czekam na opinię. Besoski ♥

8 komentarzy:

  1. Szeptem...
    Ostatnio czytałam
    masz racje świetna książka*,*
    Awww nie mg sie doczekać nexta :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Wklęsły nosek Rose trochę mnie martwi xd
    Książki akurat nie czytałam, ale trochę mi się samo opowiadanie kojarzy z 'tam gdzie spadają anioły' - taka rola Ludmiły, która wie co się stanie.
    No i Federico to jakiś psychopata i orzech (you are nuts - jesteś szalony (w tym złym znaczeniu, chodzi o szaleństwo w stylu latania z nożem)) - jakoś nie pałam do niego sympatią, ale co ja tam wiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak dużo się zmieniło od Twojego pierwszego opowiadania. To takie niesamowite. "W grę, której nie zrozumiesz"... Świetne. Tak samo świetne jak twoje pierwsze rozdziały ,które przyprawiały mnie o dreszcze. Niesamowite uczucie czekać na coś co nadejdzie niebawem. W tym roku w wakacje próbowałam usiąść i poczuć to samo uczucie ,które towarzyszyło mi podczas czytania Twoich wpisów ,w zeszłym roku. Jednak nie potrafiłam go wyciągnąć z głębi mojego umysłu. Tęsknię za tym uczuciem. Codziennie pragnę poczuć, je choćby przez chwilę, Poczuć jak szczęście wypełnia mnie całą od środka ,gdy widzę ,ze coś dodałaś. Na początku nie komentowałam ,bo byłam pewna ,że nie jestem tego godna, że nie mogę komentować czegoś tak cudownego i ,ze taka wspaniała osoba jak ty nigdy by nawet na mnie nie spojrzała. Później stopniowo oswajałam się z myślą ,że mogę spróbować ,że przecież Cię nie znam i nigdy nie wygarniesz mi twarzą w twarz ,że jestem beznadziejna i ,że mam nie komentować Twoich postów. Później Cie poznałam i zrozumiałam jak bardzo się myliłam. Zrozumiałam ,ze jesteś dziewczyną najprawdopodobniej w moim wieku szukającą odskoczni w świecie wyimaginowanym przez własną wyobraźnię. Zazdrościłam Ci. Zazdrościłam Ci tego jak łatwo było Ci się posługiwać językiem ,którego nie znałam, z jaką łatwością tworzyłaś fabułę i opisywałaś postaci. Później zaczęłam pisać ,a resztę już znasz. Gdyby ktoś potrafił przywrócić mi to poczucie bezpieczeństw, połączone z bezgranicznym szczęściem i zachwytem powodującym uśmiech na twarzy oddałabym mu wszystko. Żadne pieniądze świata nie są w stanie zastąpić mi tego co czułam gdy zaczęłam czytać Twoje opowiadania. Rozdział jest cudowny. Jak zawsze zresztą. Chciałabym żebyś wiedziała ,że nigdy przenigdy nie przestanę czytać tego co piszesz. Mimo ,ze często znikam i nie potrafię docenić tego co mam to i tak bardzo i to bardzo kocham Twój styl pisania i to co robisz. Proszę Cię nie przestawaj nie popełniaj tego samego błędu co ja. Popatrz jak daleko zaszłaś. Mam nadzieję ,że nigdy nie zrobisz tego co ja i ,ze kiedyś usłyszę o Tobie jako o dorosłe, pięknej kobiecie o duszy tak cudownej i sercu tak czystym ,że jej opowiadanie /książki stawały się inspiracją dla innych ludzi ,a dzieci ustawiały się w kolejce po autografy. Pamiętaj ,że w takiej kolejce będę stała także ja i czekała ,aż w końcu będę mogła zrobić sobie zdjęcie z kimś kto jest dla mnie autorytetem. Może to głupie ,ale zawsze nim byłaś. Mimo ,że prawdopodobnie jesteś ode mnie starsza zalewie o rok albo dwa lata to i tak nim jesteś i to dlatego jeszcze żyję i jestem na tym świecie. Dziękuje, Ci za to... dziękuje
    Dawna Na Tka... Dawna Mrs Dark... Dawna Magic Rose... Teraźniejsza Black Hole

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże Szeptem !
    Absolutnie kocham tą książkę a w połączeniu z Wercikien to musi być arcydzieło! *.*
    Już od dawna chciałam przecieczytać coś takiego, coś podobnego do Szeptem a jednoczeście całkiem innego a ty nam to zapewniasz *.*
    Dlatego Cię uwielbiam :D ale to już na pewno wiesz :*
    Czekam na nastepny rozdział z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz to ja nic nie rozumiem.
    Tak jakbyś zaczęła pisać coś kompletnie innego.
    Mam mieszane uczucie i nwm co myśleć.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!