sobota, 29 sierpnia 2015

Es Posible 2 - III


*Ludmiła*
Wstałam rano w dobrym humorze. Miałam piękny sen o Federico. Był moim księciem, który uwolnił mnie z wysokiej wieży.
Przez chwilę mogłam uciec do bajki, tak jak w dzieciństwie, gdy wszystko było prostę, a największym problemem stawał się brak masła orzechowego. No cóż, wiele się zmieniło, nie mam już pięciu lat, gdy mogłam spędzac dnie w pokoju, bawiąc się lalkami razem z Natą, wyobrażałyśmy sobie siebie jako wróżki o magicznych mocach. Te czasy, w których magiczne mogło być wszystko już dawno minęły. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak wiele mam, miałam rodzinę, prawdziwą, kochającą się rodzinę, tatę, który odałby mi cały świat i mamę, zdolną do uczuć. Nie mam pojęcia dlaczego, po co.
Spojrzałam na moją rękę, pokrytą bliznami. Gdybym tylko wtedy znała prawdę... A może właśnie lepiej, że dowiedziałam się o tym tak niedawno? Może wcześniej nie umiałabym znieść myśli, nie miałabym nikogo, kto mógłby pokazać mi, że świat jednak jest piękny. Właściwie, to Fede sam nie miał najlepszego dzieciństwa, a mimo to umiał nie tylko iść przed siebie, a jeszcze walczyć o to co kocha. Albo raczej o tego, kogo kocha.
 Wstałam i wyszykowałam się. Szybko zeszłam na dół i zrobiłam sobie naleśniki. Nuciłam pod nosem Ti Credo. To taka piękna piosenka i w dodatku napisana specjalnie dla mnie.
Niespodziewanie ktoś zaszedł mnie od tylu.
- Dzień dobry księżniczko. - Poczułam jego ciepły oddech na swoim karku.
- Wystraszyłeś mnie. - Uśmiechnęłam się lekko.- Jak tu wszedłeś?
- Wczoraj zostawiłaś u mnie swoje klucze. - Wsunął mi je do ręki.
Westchnęłam cicho i nałożyłam jedzenie na dwa talrze. Wyjęłam z szafki nutellę i bitą śmietanę, położyłam je na stole przy którym usiadłam razem z chłopakiem.
- Myślisz, że to dobry moment żeby powiedzieć o nas mojej matce? - zapytałam cicho, smarując naleśnik czekoladą.
- Nigdy nie będzie dobrej chwili, Lu - westchnął i chwycił puszkę ze śmietaną. - Ale czym szybciej tym lepiej. Tylko co jej powiesz?
- Najlepiej od razu że zaszłam z tobą w ciążę - wywróciłam oczami. - Nie wiem. Na pewno nie pozwolę jej wywieźć się do Hiszpanii.
Włoch pokiwał głową. Za bardzo to mi nie pomógł, ale dobrze, że w ogóle jest przy mnie. Potrzebuję go bardziej niż kiedykolwiek. Powiedzmy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było biało. Jak w szpitalu. Nienawidzę tego koloru, mam z nim same złe wspomnienia. Pamiętam moment, gdy te ściany były kolorowe, a dom tętnił życiem. Przewijało się tu masę moich przyjaciół, których teraz nawet nie mam. Przymknęłam powieki. Nie chciałam dać ujścia łzom, ale w tym domu tak dużo rzeczy się wydarzyło. Wystarczy tylko jeden zły ruch, a wszystko co mogłabym mieć odejdzie ode mnie bezpowrotnie.
- Ej, Lunia, nie płacz - powiedział cicho, po czym starł mi łzy z twarzy. - Będzie dobrze, zobaczysz. Zrobię wszystko, żebyśmy mogli być szczęśliwi.
Wtuliłam się w niego mocno. Potrzebowałam tego, potrzebowałam poczuć, że mam go przy sobie. 
- Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie było cię przy mnie- szepnęłam. - Na prawdę. Jesteś całym moim światem, tylko ty jeszcze trzymasz mnie przy życiu, gdy znam całą prawdę.
Uśmiechnął się delikatnie, po czym pocałował mnie lekko w policzek.
- Mam pomysł. - Gwałtownie oderwałam się od chłopaka i pobiegłam na góre po swoją gitarę. 
Po drodze omal nie spadłam ze schodów przez mojego głupiego, kochanego kota.
- No to idziemy.
- Do szkoły?
- Tak.
- Z gitarą?
- No tak - zasmiałam się.

*Federico*
Trzymałem ją za rękę. Szliśmy uliczkami parku, mieliśmy jesze sporo czasu, a mimo to Lusia wygladała jakby się gdzieś spieszyła.
- Jesteś pewna, że wszystko wzięłaś? - zapytałem. - Wiesz, kosmetyki, ubrania i te sprawy.... W końcu dzisiaj masz występ dla burmistrza.
- Tak Federico, mam to czego potrzebuję, czyli ciebie. Nic więcej nie jest mi niezbędnę. - Mówiąc to jeszcze bardziej przyspieszyła.
Uśmiechnąłem się lekko. Jej złoty kucyk podskakiwał pod wpływem energicznie stawianych kroków. Dzięki Bogu, że nie założyła tych wysokich szpilek, bo jeszcze mogłaby coś sobie zrobić. Dziś ubrała się tak samo jak dziś. O jeny, to zdanie nie ma najmniejszego sensu. Tylko my dwoje jesteśmy w stanie pojąć o co chodzi, co zaszło, co się stało. To naprawdę bardzo trudne. Najgorsze bywa to, że czasami czuję na sobie presję, którą wywiera przeszłość. Nie chcę przyznać się przed Lud, bo wiem, że ona miewa tak samo. Staram się przekonać ją, że nie może zamartwiać się, że i tym razem coś zrobi źle, ale sam się tego obawiam. Tak wiele błędów popełniłem, nie wiem czy jest sposób, by ustrzec się każdego z nich.
Dziewczyna puściła moją dłoń a ja dopiero wtedy zorientowałem się że jesteśmy już pod klasą. Usiadła na ławce, po czym wyjeła gitarę z futerału. Zarzuciła nogę na nogę, tak jak zawsze.
- He saw her so very dose
So naturally, beautyfull Lily.
He remember the colour and everything.
He was in love, he was so in love - zaśpiewała dobrze mi znany tekst.
- Skąd to znasz? - Przykucnąłem przy niej.
- Aaa..wiesz... - Uśmiechnęła się chytrze. - Kiedy zobaczyłam cię z Biancą w Studiu poleciałam do domu i zaczęłam wywalać wszystkie twoje rzeczy.... Wśród nich byla jakaś kartka, przeczytałam ją, chociaż nie powinnam, ale przeczytałam. Nie pamiętam co było dalej, ale wiem że ta piosenka była piękna. Była o twojej miłośmy do mnie. - Oczy blondynki się zeszkliły, a na twarzy rozkwitł śliczny uśmiech. - Dawno ją napisałeś?
- Kiedy tylko cię poznałem. - Usiadłem obok niej. Objąłem moją Lusię tak, że mogłem bez problemu dotykać strun. Przesunąłem po nich i zacząłem grać dalszą część piosenki.
Patrzyłem na łzy, które spływaly po jej delikatnych, bladych polikach. Wiedziałem, że nie były spowodowane smutkiem. Wtuliła się we mnie, przymknęła powieki, a głowę oparła na moim ramieniu.
- Nawet jeśli popełnisz kiedyś jakiś błąd, zawsze będę przy tobie - szepnąłem jej do ucha. - I nie płacz już, proszę. - Pogłaskałem jej policzek i ucałowałem delikatnie. - Kocha... - Nie udało mi się dokończyć.
- No proszę, proszę. - Lena stanęła przed nami, ułoążyła dloń na biodrze i stukała o nie ostrymi paznokciami. - Kogo my tu mamy. Lilianno, myślałam że nie przepadasz za Federico.
- Bo tak było, a zresztą, nie musimy się przed tobą tłumaczyć - syknąłem jej w twarz.
Nie lubię jej, bardzo jej nie lubię, to wredna żmija, która niszczy życie wszystkim wokół. Coś jak....Ludmiła w Studiu. Gdyby moja ukochana naprawdę była taką jędzą pewnie bez problemy by się dogadały.
- Nie, Fede. - Blondynka pokiwała głową. - Lena, miłość nie wybiera. Wiesz, że Federico nie jest dla ciebie. Nie bądź o mnie zazdrosna, wbrew pozorom nie mam wszystkiego, przeciwnie, mam wiele wad, a to do czego doszłam, to skutki ciężkiej pracy. Proszę, nie rób scen, wiem, że jesteś dobra, wiem, że możesz...
- Pierdolisz od rzeczy. - Wywrócia oczami. - Mam być zazdrosna o taką idiotkę jak ty? - prychnęła. - Żałosne. A ty słoneczko prędzęj czy później i tak będziesz mój. - Mrugnęła do mnie po czym odeszła.
- Nienawidze tej suki - westchnąłem. O takich sprawach jak ta, że kiedys byliśmy razem wolałbym definitywnie zapomnieć.
- Wiesz, że to nie jest jej prawdziwe oblicze, wiesz, że może być miłą osóbka, ale potrzebuje kogoś, kto będzie ją kochał i nauczy żyć własnym życiem. - Uśmiechnęła się blado. - Sms od Natki za trzy, dwa, jeden... - Jej telefon zabrzęczał. - Chora.
- No nie mów - zaśmiałem się.

*Ludmiła*
 Usiadłam w swojej ławce. Czekała tylko aż nauczycielka każe Federico usiąść obok. Nie minęło dużo czasu a chłopak bujał się na krześle przy 'moim' szkolnym biórku rzucając we mnie małymi, papierowymi kulkami. Ja tym czasem wyciągnęłam z torby kartkę, którą wcześniej znalazłam w toalecie... Podsunęłam mu ją pod nos.
- C-co? Ale jak? - szepnął.
Uniosłam kąciki ust. "Magia skarbie ;3" - napisałam i podałam mu zeszyt.
" Nie rozumiem, lol ( Lots of loveee) " - odpisał.
" Wtf? Jaka utracona miłość? xD Też cię kocham głupku. ♥  A co do tego... takie rzeczy są. Są gdzieś, muszą być. Znalazłam wypracowanie tam, gdzie je zostawiliśmy. Kiedy odważę się iść na strych sprawdzę czy jest tam parę rzeczy, które jeszcze teoretycznie nie powstały. Rozumiesz prawda?"
" Tak, wiem o czym myślisz. Przepiszemy to i będzie po sprawie. Tak?"
Skinęłam głową i zabrałam się za przepisywanie tekstu na nową stronę. Szybko skończyłam, podsuwając mu tekst. Wziął ode mnie pióro, po czym narysował z brzegu trzy małe serduszka. Złożył wypracowanie na pół, wsuwając je w zeszyt. Jednak nie odał mi długopisu, a zamiast tego wyrwał z notesu kolejną kartkę.
"Masz piękne oczy, wiesz?" - napisał do mnie.
"Czy ty mnie podrywasz?" - Z tródem powstrzymywałam śmiech
"Nie, no co ty..."
" Głupi głupek, pfff." - Schowałam twarz w dłonie, by się nie roześmiać.
- Ale twój - szepnął mi do ucha. - Kocham cię maleńka.
Zarumieniłam się, uciekając wzrokiem. Kocham go tak bardzo... Nawet nie umiem znaleźć słów, by wyrazić to, kim dla mnie jest, jak ważną rolę odgrywa w moim życiu, zmienił je diametralnie, kiedy tylko dotknął moich ust swoimi po raz pierwszy.
Lekcja szybko się skończyła, a ja wyszłam z klasy zaraz po tym, gdy Browska ogłosiła zadanie, które mamy wykonać na za tydzień.
Trzymając Fede za rękę poszliśmy w stronę Studia. Nie spieszyło się nam, wiedzieliśmy ile mamy czsu.
- Trzeba jeszcze zrobić ten plakat, no nie? - zapytał, jedząc loda.
- Jutro. - Pokiwałam głową. - Trochę zimno mi w usta, wiesz?
Popatrzyłam na niego z nadzieją, że zrozumie iluzję. Poza tym, te lody były na prawdę zimne. Chłopak zatrzymał się i przyciągnął mnie do siebie. Ułożył swoje silne dłonie na moich biodrach. Czułam jego oddech na swojej twarzy, patrzyłam w jego piękne, prawie czarne oczy, za każdym razem odnajdowałam w nich prawdę, czułam szczęście, tak wiele ofiarował mi za nic. Gubię czas patrząc w jego tęczówki.
- A temu da się zaradzić - szepnął mi do ucha, zakładając za nie kosmyk włosów.
Uśmiechnęłam się delikatnie, lekko spuszczając głowę. Czułam rumieniec wdzierający się na moją twarz. Uniósł mój podbródek, całując usta, otulał moje wargi swoimi, rozpoczął małą bitwę w moich ustach. Zarzuciłam ręce na jego szyję.
- Kocham cię, kocham cię najbardziej na świecie - szepnęłam i wtuliłam się w niego.
- A ja kocham cieb.... - po raz kolejny ktoś mu przerwał.
- Ludmiła?! - pisnęła dziewczyna za nami.
- O nie... - odezwałam się cicho. - Hej Fran! - Uśmiechnęłam się sztucznie odwracając w jej stronę.
Nie, błagam, nie, nie ona. Uwielbiam ją, jest świetną dziewczyną, ale to ja mam powiedzieć wszystkim prawdę, to ja mam im wszystko wytłumaczyć, to ja, ja sama, a nie ona...
~
Hoooolaaaa
Omg, wreszcie rozdział. Wreszcie. Wreszcie.
Nawet chyba nie najgorszy... Lubię to opowiadanie, na serio je lubie.
Może być? Jak Wam się podoba? Proooszę, skomentujcie ♥
Kocham Was bardzo, baaardzo.

A mogę zrobić małą reklamę?
No to zapraszam: Blog który piszę z Lagusią [klik] Jest trochę inny, ale mam nadzieję że Wam się spodoba.
Blog dwóch utalentowanych dziewczyn, no po prostu zapraszam :) [klik]
I jeszcze jeden blog, dziewczyna ma talent i super pomysły,  dopiero zaczyna [klik]

6 komentarzy:

  1. Wiesz co.... ?
    Później przeczytam XDDD
    Zapowiada się ciekawie ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział po prostu boski!
    Uwielebiam to opowiadanie od początku do końca!
    Mam nadzieję, że Lu jakoś przekona Fran, żeby nic nie mówiła,
    Albo że przynajmniej sama to zrobi.
    Nie mogę się doczekać, co się później wydarzy :DD
    Wpadnę za chwilkę na te blogi, jestem bardzo ciekawa ;**
    Koooocham mocno <3333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. xoxo (kiedyś Wiczka Piczka bądź Rebel Lovers)
      <3

      Usuń
  4. Naleśniki z czekoladą - brr... Takie słodkości (słodkie, słodkie, słodkie, rzyg. Tak to się kończy) to chyba przed treningiem, dużo kalorii... No ale co tam.
    Lucia ma problemy z anglikiem czy taka literóweczka? Lots of - dużo, lost - stracona. Nieważne, znowu czegoś nie rozumiem X.X Będziesz na gg? (jutro początek roku, popłaczmy nad tym...

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!