środa, 22 lipca 2015

Mi Amor - 25.

*Ludmiła*
- Fede, musisz uciekać - szepnęłam, zaczesując jego włosy. - Pomogę ci, dobrze?
- A..ty? - zapytał cicho, marszcząc brwi. Przyglądał mi się i przeszywał mnie wzrokiem na wskroś. - Nie zostawię cię tutaj, aniołku.
- Federico, nie denerwuj mnie. - Wywróciłam oczami, równocześnie łapiąc jego dłoń. - Wiesz, że jesteś dla mnie cholernie ważny. Nie po to pchałam się tutaj, nie po to Natai przepłaciła życiem, nie po to opuściłam Fran, żebyś ty teraz pierdolił mi, że nigdzie się nie wybierasz. Kocham cię, dlatego, błagam, odejdź. Błagam. - Patrzyłam mu prosto w oczy, te piękne, duże, czekoladowe oczy, w których tonęłam za każdym razem, w których mogłabym zakochiwać się co dzień na nowo.
- Ale, Lu...
- Zamknij się - zaśmiałam się cicho. - Za dużo czasu spędziłam z Camilą, żeby się teraz cackać. Kocham cię.
Wpiłam się w jego usta, ujmując twarz w dłonie.
- Idziemy - szepnęłam i pociągnęłam go za rękę.
Znałam ten teren jak nikt inny, wiedziałam gdzie co jest i jak się tam dostać. Kiedyś, te kilkanaście lat temu, zaraz za bramką było drzewo, a za jego pniem dziura w siatce otaczającej teren. Wtedy byłam mała, więc z łatwością się tędy przeciskałam. Teraz może być gorzej, ale to nic, mam scyzoryk i ostre paznokcie, jakoś sobie poradzę.
Wyszliśmy tylnym wejściem, o którym mało kto wiedział, podejrzewam, że nawet Angie nie miała pojęcia. Otworzyłam delikatnie drzwi na końcu korytarza, gdzie nie było już żadnych pokoi, a wiórowa płyta z klamką zlała się ze ścianą. Razem z Federico weszliśmy na klatkę schodową, o której zapewne nikt nie miał pojęcia. Już jako dzieci chowaliśmy się tutaj przed całym światem.
Zapaliłam latarkę z telefonie, bo było zupełnie ciemno. Stopnie biegły w dół. Ewidentnie nikt nie przychodził tu od lat, bo warstwa kurzu sięgała spokojnie dziesięciu centymetrów. Wzdrygnęłam się z odrazą. Kurz i krew to dwie rzeczy, których szczerze nie cierpię.
Starając się niczego nie dotknąć, zeszłam wolno po drewnianych schodach, które skrzypiały mi pod nogami. Co chwilę odwracałam się w kierunku Federico, który szedł tak blisko mnie, że czułam jego oddech na swoim karku.
W końcu doszliśmy do wyjścia. Ostrożnie uchyliłam metalowe drzwi, upewniając się, że nikt nie patrzy.
- Nie mogę uwierzyć, że nie próbowałeś uciec - szepnęłam, zła na niego.
- Uciekłem, ale mnie złapali, nie pamiętasz?
Westchnęłam, miał rację. Nie wiem co teraz...No nie, właściwie to wiem. Jadnak, gdyby nie Camila i Violette, pewnie nic by się nie udało. Zamrugałam latarką dwa razy, po czym wyłączyłam światło i schowałam komórkę do tylnej kieszeni dżinsów.
Szybko przebiegłam do dużego klonu, trzymając rękę Fede. Przykucnęłam i zaczęłam rozplątywać siatkę. Federico przedostał się na drugą stronę, a już chwilę potem widziałam go z Cami.
Odwróciłam się i odeszłam kilka kroków, by zadzwonić po policję.
Nie pozwolę, żeby to wszystko ciągnęło się wiekami. To, że Fede na chwilę jest wolny, nie znaczy, że zaraz ta blond małpa czegoś nie wymyśli, byleby tylko uprzykrzyć nam życie.
- Ludmiła! - krzyknął ktoś za mną.
Uniosłam głowę i zobaczyłam wściekłą Angie zmierzającą w moją stronę. Szybko rzuciłam telefon Vilu, a sam byłam gotowa na starcie z kobietą.
- Co? - warknęłam, gdy była już całkiem blisko. - Postanowiłaś zniszczyć mi życie, tak? No widzisz, rozgryzłam cię. Nie uda ci się zrobić krzywdy już nikomu więcej. Oszalałaś. Jesteś nienormalna.
- Nie, jestem twoją matką - syknęła, a ja poczułam, że moje serce przyspiesza. Łzy cisnęły mi się do oczu.
- Co? To nie możliwe, moi rodzice zginęli w wypadku.... - zacisnęłam dłonie w pięści tak mocno, że zbielały mi kłykcie.
- Nie. Nie jesteś chyba aż taka mądra za jaką się uważałaś, co? Rozgryzłaś wszystko, ale nie najważniejszy element. - Uśmiechnęła się złowieszczo.
I tak nagle wszystko stało się całkiem jasne i zrozumiałe.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam. Już płakałam. Miałam ochotę rzucić się na nią z pięściami, ale powstrzymałam się. Patrzyłam jej w oczy.
- Jesteś potworem - szepnęłam dokładnie wtedy, gdy do ogrodu wparowali policjanci, a wraz z nimi Cami, Viola i Feduś.

*Camila*
Luśka stała jak posąg, płakała. Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno.
- Już dobrze - szepnęłam do niej.
Policja podbiegła do Angels, ale ona zdążyła wyciągnąć broń i wcelować w Ludmiłę.
Pociągnęłam ją tak, że pocisk tylko drasnął jej policzek.
Oszołomiona podbiegła do Federico i wtuliła się w niego. Spojrzałam na przestraszoną Violę. Nie wyglądała najlepiej. Przypatrywałam się też całemu zajściu, wyprowadzaniu tej psychopatki i jej wspólników.
Przytuliłam się do Lusi, a Viola do mnie. W ten sposób cała nasza czwórka tuliła się do siebie.
- Dziękuję - szlochała blondynka. - Dziękuję za wszystko.
- Już dobrze - pogłaskałam ją po głowie. - Chodź, trzeba opatrzyć ci ranę, a najlepiej pojechać do szpitala. Przydałoby się zrobić ogólne badania, siostrzyczko - posłałam jej ciepły uśmiech.
Cieszę się, że ją mam. Nauczyła mnie wielu rzeczy, pokazała, że nie wszystko jest tylko czarne albo białe, choć takie właśnie może się wydawać. Jest coś pomiędzy, a granica między dobrem a złem nie zawsze jest tak oczywista.
Zabraliśmy się do pobliskiego szpitala. Nie było to daleko. Zrobili Lusi i Federowi wszystkie potrzebne badania, pobrali krew i opatrzyli ranę Lud.
Nie zajęło to dużo czasu, ale miałam chwilę czasu, by pogadać z Violą.
- Chciałam was chronić - szepnęłam, żeby jakoś zacząć rozmowę. Szatynka popatrzyła na mnie wyczekująco, a ja tylko przełknęłam ślinę. - Fran podobał się Diego... a Diego pracował wtedy dla Angie. - Spuściłam wzrok na czubki swoich butów. - Wiedziałam, że może być niebezpieczny, dlatego nie chciałam pozwolić, żeby byli razem. Nie chciałam, żebyśmy się raniły, więc postanowiłam się od was odsunąć, wiem, że się zmieniłam, wiem, że nie było mnie we mnie, wiem. - Zaczęłam się rozklejać. - Stałam się zimną, obojętną na was osobą, ale to wszystko po to, żebyście były bezpieczne, bo kochałam was bardzo, tak jak siostry...
Dziewczyna bez słowa przytuliła się do mnie. Szlochała cichutko.
- Ej, a wy co w takich grobowych nastrojach? - zaśmiał się Włoch, który w międzyczasie zdążył ułożyć sobie swoją cud grzywkę.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. To wspaniały facet, a Ludmi stanowczo na niego zasługuje. Pasują do siebie. Są jak dwie połówki serca, albo kawa i mleko - osobno dobre, ale razem bez porównania.

- Wiecie, nadal tego nie rozumiem - westchnął, kiedy wracaliśmy moim samochodem do Buenos Aires.
- To proste, Fede - odezwała się Lu, która tuliła się do niego na tylnej kanapie. - Angie porzuciła mnie kiedy byłam małą dziewczynką. Ze względu na problemy finansowe przyjęła pracę w śierocińcu, gdzie poznała mnie - niezwykle problemistyczną osobą.
- Problematyczną - przerwał jej.
- Cicho bądź, wiesz, że zawsze miałam problem z tym słowem. - Dziewczyna poczochrała mu włosy ze śmiechem, po czym zdecydowała się kontynuować. - W każdym bądź razie nie byłam łatwym dzieckiem, a ona nie umiała sobie ze mną poradzić. Wzbudzałam w niej wyrzuty sumienia. Kiedy pojawił się Feduń...
- Nie mów tak, błagam. - Ponownie przerwał jej wypowiedź, co ona jednak kompletnie zignorowała. - Jak już mówiłam, była zazdrosna, że jemu udało się do mnie dotrzeć. Potem, kiedy dowiedziała się o naszym spotkaniu postanowiła nie dopuścić do następnego. Więcej, chciała mnie. Chciała, żebym była jej idealną, perfekcyjną córeczką, którą nigdy nie byłam. Za bardzo przypominałam jej ojca...
- Nie chcę wiedzieć co ta wariatka mogłaby ci zrobić - powiedział cicho, tuląc ją do siebie.
Wymieniłam z Violettą porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęłam się do lusterka. Wyglądali razem uroczo.
Odwiozłam ich pod mieszkanie Lu, które Viola podarowała jej za odnalezienie Laury i pomoc w pogodzeniu się ze mną, a potem wróciłam do domu, przy okazji wysadzając Vils przed domem.

*Ludmiła*
Otuliłam się kocem. Wtulona w chłopaka popijałam ciepłe kakao i razem oglądaliśmy jakąś idiotyczną komedię.
- Fede... - zaczęłam niepewnie. - Bo pamiętasz tę noc, kiedy uciekłeś i nocowałeś u mnie?
Włoch popatrzył na mnie z szarmanckim uśmieszkiem, a w jego oczach zaiskrzyły małe iskierki.
- No i widzisz - mówiłam dalej, błądząc wzrokiem po jego twarzy, unikając spojrzenia. - Nie mogę, jeju, to trudniejsze niż mi się wydawało...- Wolno wypuściłam powietrze nosem. - Jestem w ciąży.
Włoch momentalnie przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie. Oplotłam ręce wokół jego szyi.
- Lusia, kochanie - szepnął mi wprost do ucha. - Nawet nie masz pojęcia jak ja się bardzo cieszę. Damy jej dom, którego sami nie mieliśmy, miłość i ciepło. Prawdziwą rodzinę.
- Ale to będzie chłopiec. - Pstryknęłam Federa w nosek i zaśmiałam się uroczo.
- Dziewczynka. - Cmoknął mnie w policzek.
- Chłopiec.
- Dziewczynka.
- Wiem lepiej, ja tu jestem mamusią - prychnęłam, udając oburzoną.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie, aż sama nie wiem kiedy, zwyczajnie usnęłam.
Śniło mi się coś innego niż zawsze. Nie przeszłość, nie chcę już do niej wracać.
Ty razem widziałam siebie  całą moją rodziną, z dwójką dzieci, które trzymałam za ręce i Federico, obejmującym mnie czule...

Kiedy się obudziłam, leżałam na łóżku, w sypialni. Mojego chłopaka nie było obok. Wstałam i otuliłam się swetrem. Było mi dziwnie ciepło, zazwyczaj, kiedy wstawałam przeszywało mnie mroźne powietrze, a wszystko przez to cholerne, otwarte okno
Weszłam do salonu, a z niego do kuchni. Mój ukochany właśnie robił nam śniadanko.
Zaszłam go od tyłu i przytuliłam.
On tylko obrócił się i złączył nasze usta w cudownym pocałunku.
- Nie mam brylantów, ani rubinów. Nie mam nawet pierścionka, ale muszę cię o to zapytać... Ludmiło Ferro, czy zostaniesz moją żoną?
- O Boże, mówisz poważnie? - pisnęłam, rzucając mu się na szyję. - Oczywiście, że tak, oczywiście!

~
Pam pam paaam!
Ta dam.
Oto ostatni rozdział Mi Amor. Jeszcze tylko prolog... i coś nowego. Chociaż. Czy aby na pewno nowego?
Nie, nic już nie mówię :)
Jak się Wam podoba? Moim zdaniem jest nawet nawet ^^
Ej, wiecie, że Was mocno kocham?? ♥
To do soboty ♥

11 komentarzy:

  1. Jeju!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    To takie, takie...no takie IDEALNE <3
    CUDOWNE <3
    SŁODKIE <3
    ROMANTYCZNE <3
    No po prostu słów mi brak Kochanie :*
    Szkoda że to już koniec :(
    Ale już nie mogę się doczekać nowej historii !!!
    Czemu ja muszę już iść... :(
    Do następnego Kochana <3

    Kocham, Tini :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój Boże! Oświadczyny, jak uroczo... Mi tam zabrakło wielkiego come back Gery i Alexa, ale co ja tam pieprzę jak to blog o Fedemile. Luśka w tym związku nosi spodnie... A tak poważnie, ciesz się, że Fede ie został kompletną ciotą, już bywało, że Luśka ganiała z klapkiem na pająkami, zmieniała opony i latała z pistoletem, a to takie siedziało w kąciku i ryczało. Dobrze, że tego nie zrobiłaś...
    No i Camilka, moja kochana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisjaj króciuteńko, bo nie ma czasu.Genialny, po prostu wspaniły, zresztą jak każdy, który napisałaś.Życze weny; )

    Buziole kochana♡

    OdpowiedzUsuń
  4. hej! :D jestem nowa w strefie bloggera, ale twoje bloga czytam od początku! mam pytanie... takie głupie wiem, ale po prostu nie wiem jak robi się zakładki ;/ mogłabyś mi powiedzieć w co trzeba wejść lub co kliknąć? jeśli nie to przepraszam za zawracanie czasu :)
    a co do rozdziału to genialny! czekam na prolog Es Posible 2!

    meqq :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wchodzisz w UKŁAD, potem klikasz w dowolnym miejscu DODAJ ELEMENT, czy jakoś tak, pojawia ci się nowe okno z listą dodatków i wybierasz STRONY.

      Mam nadzieję, że pomogłam

      Usuń
    2. ♥ Dziękuję ;) Właśnie miałam to pisać ♥

      Usuń
  5. Bardzo fajny rozdział i urocze zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mi się podoba?
    CUDO!
    OGROMNIE mi się PODOBA!
    Ostatni rozdział..
    Będę tęsknić za tą historią..
    Ale czkam na dalsze losy bloga
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcę Cię zaprosić do dołączenia do spisu blogów o Violettcie - http://hey-brothers.blogspot.com/. Serdecznie zapraszam, pomagam się wypromować i ogarnąć w blogsferze ;>
    Pozdrawia,
    Catherine

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!