Cześć perełki! Jest sprawa, dlatego piszę jeszcze przed rozdziałem.
W A Ż N A .
Widzicie, jest pewna dziewczynka, z domu dziecka, która marzy, żeby pojechać na VL. Niestety nie ma możliwości. Wzięłam udział w konkursie eventim, gdzie można wygrać bilety na dowolne wydarzenie z ich strony. Jeśli wygram, spełni się jej marzenie. W dodatku, mogłabym zrobić Wam kolejny konkurs ;) Proszę, zagłosujcie na komentarz Wercik Weronka Weruś, pod tym linkiem ---> [klik]
Dobrze, a teraz nie przedłużając, zapraszam do rozdziału :))
Dobrze, a teraz nie przedłużając, zapraszam do rozdziału :))
*Ludmiła*
Obudziłam się wcześnie rano. Bolała mnie głowa, a łzy same ciekły po policzkach. Byłam cholernie smutna i nawet nie umiem wytłumaczyć czemu. Miałam wrażenie, że cały świat stał się szary, że kolory zniknęły, nic już nie jest takie same. Włączyłam telewizor na poranne wiadomości, nie wychodząc z łóżka. Wlepiłam wzrok w idealnie biały sufit i słuchałam zimnego tony prezenterki.
W przeciągu pięciu minut zdążyła już powiadomić o śmierci dziecka, które ostatnim czasem walczyło i życie w szpitalu, upadku samolotu, lecącego do Europy oraz spłonięciu jednego z domów opieki w Argentynie. Była przy tym tak chłodna. Ludzie są jak roboty. Dwudziesty pierwszy wiek to czasy, w których już nikt nie potrafi współczuć ani smucić się z powodu nieosobistej tragedii. Wszyscy widzą tylko czubek własnego nosa.
Wstałam i wolno powlekłam nogami do parapetu. Przysiadłam na nim, podkulając kolana pod brodę. Znów padało. Małe kropelki z brzdękiem odbijały się od czarnej, asfaltowej tafli.
Były jak łzy, jak gorzki płacz.
A co jeśli jedna kropla deszczu, to jedna ludzka łza? A jeden przebłysk słońca, to uśmiech? Co jeśli każdy płatek śniegu zwiastuje czyjąś śmierć, a gwiazda narodziny? Czy jest możliwe, żeby życie było aż tak przewidywalne, a każdy mały gest ważył się z trwaniem świata?
Oparłam głowę o szybę. Palcem goniłam jedną ze stróżek deszczu.
- Świat umiera - szepnęłam do siebie z lekkim, smutnym uśmiechem, malującym się poprzez łzy.
Cichutki dźwięk rozniósł się po mieszkaniu. Nieśmiałe uderzenia o drzwi wyrwały mnie z zamyśleń. Wstałam i zarzuciłam na siebie sweter, bo wraz z momentem uchylenia drzwi do sypialni, do środka wdarło się mroźne powietrze. Spojrzałam na otwarte okno w salonie, prze który musiałam przejść, by dotrzeć do wejścia.
Na korytarzu stał chłopak, którego widziałam z Francescą. Otworzyłam mu, zaniepokojona i trochę przestraszona.
- Dzień dobry... - odezwałam się cicho, wpuszczając go do środka. Otuliłam się swetrem jeszcze bardziej.
Brunet wszedł do środka i wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja uścisnęłam ją.
- Cześć, jestem Marco - oznajmił.
- Ludmiła - szepnęłam - mogę w czymś pomóc?
- Nie, to ja raczej pomogę tobie.
Popatrzyłam na niego, zdziwiona. Jak to? W czym? Czemu miałby mi pomagać? To wszystko robi się coraz dziwniejsze.
- Widzę, że nie rozumiesz - westchnął, rozbawiony. - Widziałem cię przez okno. Jesteś siostrą Fran. Czekaj, wyjaśnię. Wczoraj widziałem cię w Studiu i widziałem też jak chowasz się przed Francescą. Chciałem ci to ułatwić, więc zabrałem ją stamtąd. Kiedy byliśmy u niej w domu zobaczyłem twoje zdjęcie, a ona powiedziała mi, ze jesteś jej siostrą. Nie martw się, nie wydałem cię. Dzisiaj to przypadek. Nie wpadłbym tu, gdyby nie to, że płakałaś siedząc na oknie, Lud - wyjaśnił i wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Nie wiem o co chodzi, ale nie płacz. Fran tęskni za tobą bardzo i podejrzewa, że uciekłaś szukać swojego chłopaka. Trochę boi się, że nie żyjesz, ale z drugiej strony wierzy, że jesteś silna i go odnajdziesz. Ja ci powiem tylko tyle, że w ciebie wierzę. Dasz radę, Ludmiła, bo patrząc na to, jak wiele miesięcy nie było cię w domu, a jeszcze żyjesz... jesteś już blisko, na pewno. Pospiesz się, bo siostra ma dla ciebie niespodziankę. Albo nawet dwie. I nie smuć, bo to tylko strata czasu. Tak?
Pokiwałam głową z uśmiechem. Nie wiem co ten chłopak ma w sobie, ale wywołuje na mojej twarzy uśmiech.
- O, popatrz, słońce wyszło - zawołał radośnie, po czym wskazał na widok za szybą. - A tak swoją drogą, to powinnaś chyba zamknąć to okno. Wiesz co, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, a teraz to ja muszę już iść, bo nie zdążę do pracy. Powodzenia, Luśka.
Marco przytulił mnie na pożegnanie.
Kurcze, to może dziwne, ale ta jego gadka porządnie mnie zmotywowała.
Ubrałam się szybko, uczesałam i pomalowałam lekko. Nie ma opcji, żebym zmarnowała chociażby minutę więcej.
Szłam ulicą, grzebiąc w swojej torebce. Musiałam znaleźć telefon i zadzwonić do Violetty.
Mam chyba wrodzony talent do wpadania na różne osoby...Tym razem znów prawie się przewróciłam, ale dziewczyna złapała mnie za rękę w ostatniej chwili.
Uniosłam na nią wzrok.
Najpierw zaniemówiłam, a już chwilę potem skakałam i piszczałam, równocześnie płacząc.
- Ludmiła, ludzie patrzą - zaśmiała się moja przyjaciółka.
Rzuciłam się jej na szyję.
- Camila, Camila, Camila - powtarzałam ciągle - Nie rozumiem jak. Masz dziewięć żyć, czy co?
- Wszystko ci wyjaśnię, a teraz chodź do tej Violetty, wiem, że chciałaś się z nią spotkać.
- O super, w dodatku czytasz mi w myślach - prychnęłam. - Jaki kol....
- Niebieski - przerwała mi. Otworzyłam szerzej oczy. JAK? - No więc to było tak... Kiedy skoczyliście, pozastrzelałam tych idiotów, którzy próbowali rozbić samolot. W kabinie pilota znalazłam zapasowy spadochron, o którym nie wiedzieli. Skoczyłam, ale wybuch poniósł mnie trochę w inną stronę. The end.. Wiem, piękna, poruszając historia. Nie, nawet nic nie mów, jesteśmy pod mieszkaniem Vils. Marsz na górę.
Obudziłam się wcześnie rano. Bolała mnie głowa, a łzy same ciekły po policzkach. Byłam cholernie smutna i nawet nie umiem wytłumaczyć czemu. Miałam wrażenie, że cały świat stał się szary, że kolory zniknęły, nic już nie jest takie same. Włączyłam telewizor na poranne wiadomości, nie wychodząc z łóżka. Wlepiłam wzrok w idealnie biały sufit i słuchałam zimnego tony prezenterki.
W przeciągu pięciu minut zdążyła już powiadomić o śmierci dziecka, które ostatnim czasem walczyło i życie w szpitalu, upadku samolotu, lecącego do Europy oraz spłonięciu jednego z domów opieki w Argentynie. Była przy tym tak chłodna. Ludzie są jak roboty. Dwudziesty pierwszy wiek to czasy, w których już nikt nie potrafi współczuć ani smucić się z powodu nieosobistej tragedii. Wszyscy widzą tylko czubek własnego nosa.
Wstałam i wolno powlekłam nogami do parapetu. Przysiadłam na nim, podkulając kolana pod brodę. Znów padało. Małe kropelki z brzdękiem odbijały się od czarnej, asfaltowej tafli.
Były jak łzy, jak gorzki płacz.
A co jeśli jedna kropla deszczu, to jedna ludzka łza? A jeden przebłysk słońca, to uśmiech? Co jeśli każdy płatek śniegu zwiastuje czyjąś śmierć, a gwiazda narodziny? Czy jest możliwe, żeby życie było aż tak przewidywalne, a każdy mały gest ważył się z trwaniem świata?
Oparłam głowę o szybę. Palcem goniłam jedną ze stróżek deszczu.
- Świat umiera - szepnęłam do siebie z lekkim, smutnym uśmiechem, malującym się poprzez łzy.
Już na nic nie miałam siły, czułam, jakby to wszystko, o co tak walczyłam, nagle zawaliło mi się na głowę, jakby wszystko, co zbudowałam, osunęło się pod nogami.Przymknęłam powieki. Przeszłość sprawia mi jeszcze większy ból. Nie potrafię go odpędzić, ani z nim walczyć. Jest jak arszenik, który powoli mnie wykańcza.
Byłam małą dziewczynką, kiedy już miałam własne przekonania i poglądy. Co o życiu może wiedzieć ośmiolatka? Nic. I właśnie w tym tkwi cała idea.
Dzieci. Wszyscy oceniają po wyglądzie, wieku. A wiek, to tylko liczba.
Każdy może dorosnąć. Zbyt szybko. Może poznać zło za wcześnie, poczuć ból w sercu.
Każdy poznaje się na ludziach w innym czasie. Niektórzy wciąż nie widzą tego, co ja umiałam dostrzec już czternaście lat temu...
Cichutki dźwięk rozniósł się po mieszkaniu. Nieśmiałe uderzenia o drzwi wyrwały mnie z zamyśleń. Wstałam i zarzuciłam na siebie sweter, bo wraz z momentem uchylenia drzwi do sypialni, do środka wdarło się mroźne powietrze. Spojrzałam na otwarte okno w salonie, prze który musiałam przejść, by dotrzeć do wejścia.
Na korytarzu stał chłopak, którego widziałam z Francescą. Otworzyłam mu, zaniepokojona i trochę przestraszona.
- Dzień dobry... - odezwałam się cicho, wpuszczając go do środka. Otuliłam się swetrem jeszcze bardziej.
Brunet wszedł do środka i wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja uścisnęłam ją.
- Cześć, jestem Marco - oznajmił.
- Ludmiła - szepnęłam - mogę w czymś pomóc?
- Nie, to ja raczej pomogę tobie.
Popatrzyłam na niego, zdziwiona. Jak to? W czym? Czemu miałby mi pomagać? To wszystko robi się coraz dziwniejsze.
- Widzę, że nie rozumiesz - westchnął, rozbawiony. - Widziałem cię przez okno. Jesteś siostrą Fran. Czekaj, wyjaśnię. Wczoraj widziałem cię w Studiu i widziałem też jak chowasz się przed Francescą. Chciałem ci to ułatwić, więc zabrałem ją stamtąd. Kiedy byliśmy u niej w domu zobaczyłem twoje zdjęcie, a ona powiedziała mi, ze jesteś jej siostrą. Nie martw się, nie wydałem cię. Dzisiaj to przypadek. Nie wpadłbym tu, gdyby nie to, że płakałaś siedząc na oknie, Lud - wyjaśnił i wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Nie wiem o co chodzi, ale nie płacz. Fran tęskni za tobą bardzo i podejrzewa, że uciekłaś szukać swojego chłopaka. Trochę boi się, że nie żyjesz, ale z drugiej strony wierzy, że jesteś silna i go odnajdziesz. Ja ci powiem tylko tyle, że w ciebie wierzę. Dasz radę, Ludmiła, bo patrząc na to, jak wiele miesięcy nie było cię w domu, a jeszcze żyjesz... jesteś już blisko, na pewno. Pospiesz się, bo siostra ma dla ciebie niespodziankę. Albo nawet dwie. I nie smuć, bo to tylko strata czasu. Tak?
Pokiwałam głową z uśmiechem. Nie wiem co ten chłopak ma w sobie, ale wywołuje na mojej twarzy uśmiech.
- O, popatrz, słońce wyszło - zawołał radośnie, po czym wskazał na widok za szybą. - A tak swoją drogą, to powinnaś chyba zamknąć to okno. Wiesz co, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, a teraz to ja muszę już iść, bo nie zdążę do pracy. Powodzenia, Luśka.
Marco przytulił mnie na pożegnanie.
Kurcze, to może dziwne, ale ta jego gadka porządnie mnie zmotywowała.
Ubrałam się szybko, uczesałam i pomalowałam lekko. Nie ma opcji, żebym zmarnowała chociażby minutę więcej.
Szłam ulicą, grzebiąc w swojej torebce. Musiałam znaleźć telefon i zadzwonić do Violetty.
Mam chyba wrodzony talent do wpadania na różne osoby...Tym razem znów prawie się przewróciłam, ale dziewczyna złapała mnie za rękę w ostatniej chwili.
Uniosłam na nią wzrok.
Najpierw zaniemówiłam, a już chwilę potem skakałam i piszczałam, równocześnie płacząc.
- Ludmiła, ludzie patrzą - zaśmiała się moja przyjaciółka.
Rzuciłam się jej na szyję.
- Camila, Camila, Camila - powtarzałam ciągle - Nie rozumiem jak. Masz dziewięć żyć, czy co?
- Wszystko ci wyjaśnię, a teraz chodź do tej Violetty, wiem, że chciałaś się z nią spotkać.
- O super, w dodatku czytasz mi w myślach - prychnęłam. - Jaki kol....
- Niebieski - przerwała mi. Otworzyłam szerzej oczy. JAK? - No więc to było tak... Kiedy skoczyliście, pozastrzelałam tych idiotów, którzy próbowali rozbić samolot. W kabinie pilota znalazłam zapasowy spadochron, o którym nie wiedzieli. Skoczyłam, ale wybuch poniósł mnie trochę w inną stronę. The end.. Wiem, piękna, poruszając historia. Nie, nawet nic nie mów, jesteśmy pod mieszkaniem Vils. Marsz na górę.
*Violetta*
Czekałam na Cam i Luśkę. Cami skontaktowała się ze mną z samego rana. Byłam zaskoczona telefonem od niej, zwłaszcza po tym, jak Ludmiła stwierdziła, że ruda nie żyje.
Kiedyś byłyśmy przyjaciółkami. Ja i Camila, razem z taką jedną Francescą...Nierozłączne trio. Niestety wystarczyła jedna głupia kłótnia, by wszystko się zepsuło.
Siedziałam w Studiu do późnego wieczora. Pracowałam nad nową piosenką dla Marottiego, gdy nagle do sali wpadły moje przyjaciółki. Kłóciły się. Francesca płakała, krzyczała coś o Diego, Camila warczała o jakimś kłamstwie, popatrzyłam na nie, przerażona. Jeszcze nigdy nie widziałam ich w takim stanie...Tak na prawdę do tej pory nie mam pojęcia co się wtedy wydarzyło.
- Starczy! - krzyknęłam. - Przestańcie, co się dzieje?!
Obie milczały, spoglądając na mnie wrogo. Odwrócił się do siebie plecami.
- Nie chcę znać więcej żadnej z was! - wydarła się Włoszka, a chwilę potem wybiegła z sali.
Rudowłosa spojrzała na mnie i wyszła bez słowa. Od tamtej chwili nie miałyśmy kontaktu.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja podniosłam się szybko, ścierając łzy z policzków. To wspomnienie za każdym razem wywołuje u mnie ból.
Otworzyłam dziewczyną ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Blondynka przytuliła mnie na powitanie. Cam stała w progu, spoglądają niepewnie w moje oczy... Przełknęłam tylko ślinę, oblizała usta, które spierzchły i przełknęłam ślinę.
- Cześć - szepnęłam nieśmiało.
- Hej - dziewczyna unikała mojego wzroku.
Lud odsunęła się kilka kroków i przymknęła oczy. Wzięła głęboki wdech.
- Gadać, o co chodzi - rozkazała, wypuszczając wolno powietrze.
- Nie wiem - wyznałam, spuszczając głowę. - Nigdy nikt mi tego nie wyjaśnił.
Camila niespodziewanie przytula mnie mocno, tak jak kiedyś. Zaczęłam płakać, ściskając ją.
- Tęskniłam przyjaciółko - szepnęłam przez łzy.
Trzęsły mi się ręce, a głos drżał. Czułam się tak...dziwnie. Jakbym odzyskała coś niezwykle ważnego. Zresztą, przecież tak się właśnie stało...
- To wszystko moja wina, przepraszam - płakała. - Ale ja tylko chciałam was chronić...
- Dobra, dziewczyny, piękna scena i w ogóle, ale możecie ją sobie urządzić jak mnie nie będzie?
No tak, Ludmiła. Właściwie, to powinnam być jej wdzięczna. Przecież gdyby nie ona, zapewne nigdy nie odzyskałabym kontaktu z Cam.
- Mam pomysł... - zaczęła z uśmiechem. - Muszą mnie porwać. To banalnie proste, ale wiem, że nie ogarniacie - zaśmiała się cicho. - Mnie mało kto rozumie. Muszą mnie porwać, żebym trafiła do Federico. Kiedy już tam będę, Federico ucieknie, a ja zostanę. Przecież ja poradzę sobie, no nie? Poza tym, jeśli mi pomożecie, wyjdzie lepiej niż można sobie wyobrazić...
- Mów.
Obie usiadłyśmy naprzeciw niej, zaciekawione. Ta dziewczyna chyba jest zbyt mądra...
*Federico*
Wiązka światła wpadła do pokoju, w którym się znajdowałem. Nie wychodziłem pod kołdry już od kilku dni. Byłem zupełnie zdołowany i straciłem nadzieję na cokolwiek. Okna były zasłonięte, a światło zgaszone nawet gdy robiło się ciemno.
Tylko gdy Gery albo ktoś inny przynosił mi jedzenie na chwile robiło się jaśniej.
Tym razem nawet nie wychyliłem nosa spod pierzyny, byłem pewien, że to ktoś z kolacją.
- Federico? - usłyszałem JEJ głos. Jej delikatny, lekki głos, który był jak muzyka dla uszu, lekarstwo na każdą ranę. - Kochanie?
- Ludmi... - usiadłem, zrzucając z siebie
Siedziała na skraju materaca, uśmiechając się do mnie lekko.
Nie wiedziałam, czy to sen....
- Masz genialne włosy, kochanie - zaśmiewała się cicho, a ja właśnie zdałem sobie sprawę z tego jak muszę wyglądać.
Jednak nie obeszło mnie to aż tak bardzo. Przytulam ją i całuję delikatnie.
Kocham ją, kocham najbardziej na świecie, jest moim aniołkiem.
~
Hi!
Tak szczerze, to mi się podoba. Woho, cud, nie? xd
Przepraszam za błędy - bo zapewne są - poprawię to wieczorem..
Czekam na komentarze, perełki, wiecie jak liczy się dla mnie Wasze zdanie ♥
Kocham Was mooocno, mocno ♥
Spojlerek z 25?
- Uwolnienie Federico
- Schwytanie panny X i wyjaśnienie wszystkiego
- Piękny wieczór Fedemili ♥ Asfghjghfdklhjuym ♥
Buziaaaki ♥ Do środy ^^
Wiązka światła wpadła do pokoju, w którym się znajdowałem. Nie wychodziłem pod kołdry już od kilku dni. Byłem zupełnie zdołowany i straciłem nadzieję na cokolwiek. Okna były zasłonięte, a światło zgaszone nawet gdy robiło się ciemno.
Tylko gdy Gery albo ktoś inny przynosił mi jedzenie na chwile robiło się jaśniej.
Tym razem nawet nie wychyliłem nosa spod pierzyny, byłem pewien, że to ktoś z kolacją.
- Federico? - usłyszałem JEJ głos. Jej delikatny, lekki głos, który był jak muzyka dla uszu, lekarstwo na każdą ranę. - Kochanie?
- Ludmi... - usiadłem, zrzucając z siebie
Siedziała na skraju materaca, uśmiechając się do mnie lekko.
Nie wiedziałam, czy to sen....
- Masz genialne włosy, kochanie - zaśmiewała się cicho, a ja właśnie zdałem sobie sprawę z tego jak muszę wyglądać.
Jednak nie obeszło mnie to aż tak bardzo. Przytulam ją i całuję delikatnie.
Kocham ją, kocham najbardziej na świecie, jest moim aniołkiem.
~
Hi!
Tak szczerze, to mi się podoba. Woho, cud, nie? xd
Przepraszam za błędy - bo zapewne są - poprawię to wieczorem..
Czekam na komentarze, perełki, wiecie jak liczy się dla mnie Wasze zdanie ♥
Kocham Was mooocno, mocno ♥
Spojlerek z 25?
- Uwolnienie Federico
- Schwytanie panny X i wyjaśnienie wszystkiego
- Piękny wieczór Fedemili ♥ Asfghjghfdklhjuym ♥
Buziaaaki ♥ Do środy ^^
Moje ♥
OdpowiedzUsuńHej Misiaczku ♡
UsuńNo więc, no więc...
Rozdział jest Cudowny ♥
Camila żyje :)))
Kurde... trio xD
Ach, Violetta :') Rozumiem ją całkowicie :) Mi też bardzo często trzęsą się ręce, to jest dosyć denerwujące xd Czasami jak się czymś martwię to cała się trzęse i przez to nic nie mogę zrobić :)
Lu taka smutna :'( Ja czasami mam takie dni, że nic nie sprawia mi radości. Jednak gdyby nie było smutku... chyba nie odczuwała bym szczęścia... Chociaż już sama nie wiem :) Wole nie wygłaszać na ten temat poematów, gdyż jak zwykle mogę palnąć coś głupiego :D
Kurde... Ludmiła to ma głowę! ☆
Ooo Fede ♡ Ten ostatni momencik był mega słodziutki ;* ♥
Hmm... co ja jeszcze miałam napisać? A no tak! Ostatnio zaprosiłam Cię na fb :D Taka pewna osóbka o strasznym imieniu - Julianna to ja :3 No, tak ten, żebyś wiedziała :D
Kocham ♡♡♡
Przepraszam, że ostatnio nie konentowałam ale mi się niestety nie chciało :(
OdpowiedzUsuńAle teraz jestem i to najważniejsze Xd ;)
Fedemilaaaaaa!!!!! Jej ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Marco motywuje Lu, ale się zastanawiam "Where is Maxi???"
Nie mogę się doczekać kolejnego ;D
KC Lusia ❤️
Marco jest imieniem chyba z urzędu imieniem, definiującym kogoś do bólu miłego i sympatycznego... Ale temu Marco przynajmniej nic nie zeżre połowy twarzy, chociaż kto tam Francescę wie.
OdpowiedzUsuń'Świat umiera...' - Lusia, would you like to talk to Mary and Robinson? Taka sugestyjka, nie wiem, ja mam jakieś zbyt pozytywne nastawienie do życia, bo dalej uważam, że są dobrzy ludzie, że można coś zmienić (ty mnie nie oskarżaj o hipokryzję, mam 18h wolontariatu wyrobionego)
Jak o byciu dobrym mowa - wklej mi ten lik normalnie, bo albo coś jest poknocone z hiperłączem albo ze skryptem albo z moją Mozillą.
I napisz do mnie, bom samotna. Bieda w znajomych.
FEDEMILA!!!! <3
OdpowiedzUsuńWrócę wieczorem bądź jutro Kochana :*
ooo cudo <3
OdpowiedzUsuńFedemilcia!
Kc <3
Zajmuje nie oddam nie odpowiadać pod tym komem bo on jest mój!!
OdpowiedzUsuńDziękuje za uwagę!
Moniczka:-)
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuń