*Ludmiła*
Weszłam do Studia, rozmawiając z Maxim o Laurze. W środku było pełno ludzi, przypuszczam, że pewnie trafiliśmy na przerwę.
Czułam się dziwnie, pusto, bez Natalii i Camili, Diego... Wszyscy byli dla mnie mega ważni, kochałam ich, przez ten krótki czas zdążyliśmy stać się rodziną. Nauczyli mnie inaczej patrzeć na świat, kochać drobiazgi i walczyć ze słabościami. Nigdy ich nie zapomnę, na zawsze zostaną w moim małym serduszku.
Nagle mą uwagę przykuła czarnowłosa dziewczyna. Stała do mnie tyłem, kilka metrów przede mną i rozmawiała z jakimś chłopakiem. On - wyższy od niej brunet z wielką czupryną - uśmiechał się przyjaźnie. Ona miała na sobie sukienkę w granatowe i jasno różowe, poprzeczne pasy. Wykonywała ruchy, gestykulowała w bardzo dobrze mi znany sposób.
- Ludmiła, coś się stało? - odezwał się Maxi, tym samym dając mi do zrozumienia, że stoję w miejscu wlepiając swój wzrok w....
- Francesca - szepnęłam.
Ona niespodziewanie odwróciła się się, a ja szybko schowałam się za chłopakiem.
Zza jego ramienia obserwowałam Włoszkę. Szła wolno w naszą stronę. Pociągnęłam przyjaciela do tyłu, do jednej z sali. Zamknęłam szybko drzwi i obserwowałam korytarz przez dziurkę od klucza...
- Ludmiła, co się dzieje? - zapytał zdezorientowany Maxi.
- Chowam się, nie widzisz? - szepnęłam. - Cicho, błagam...
- Przed kim?
- Przed Fran.
- Po co?
- Żeby mnie nie zjadła.
- Jest kanibalką?
- Nie idioto, moją siostrą.
- Masz siostrą?
- Maxi, błagam cię - zaśmiałam się, wiedziałam, że robił to specjalnie, jest kochanym niby bratem, który zawsze stara się mnie rozśmieszyć.
Zobaczyłam, że Francesca wychodzi, ciągle idąc ramie w ramię z brunetem.
Wstałam z klenczek i wolno otworzyłam drzwi.
- A teraz wszystko mi ładnie wyjaśnij - raper objął mnie ramieniem.
Westchnęłam cicho, było mi trudno. Kiedy zobaczyłam ją dzisiaj, powróciły wyrzuty sumienia, że zostawiłam ją bez słowa porzegnania, że nie dałam jej szansy na kontakt ze mną...ale to wszystko po to, żeby ją chronić. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś stało się jej przez to, co robię i czego się podjęłam. Fran jest moją siostrą, przyjaciółką, jedną z najważniejszych osób w życiu, to dzięki niej tyle lat temu wydostałam się z tego piekła...
- Nie, przepraszam, ale nie mam na to siły - odwróciłam wzrok, a w moich oczach zalśniły łzy. - Pójdę do toalety... Poczekaj tu na mnie.
Przyspieszyłam kroku. Potrzebowałam chwilki samotności, żeby móc się w spokoju wypłakać, a potem przepłukać twarz wodą i udawać, że nic się nie stało.
Spuściłam głowę i szłam przed siebie szybko. Już nie umiałam powstrzymać łez. Płynęły po moich polikach, całkowicie zamazywały obraz. Były gęste, piekły niemiłosiernie, a najgorsze było to, że nie mogłam z tym nic zrobić, byłam całkowicie bezsilna.
Niespodziewanie ktoś złapał mnie za łokieć i przyciągnął do siebie. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, znałam ten zapach, to ciepło bijące od jego serca...
- Diego? - zmarszczyłam brwi i szybko starłam kropelki, by móc zobaczyć tą osobę.
Nie myliłam się, stał przede mną, jak żywy. Zaniemówiłam, nie mogłam nic zrobić, nie wierzyłam własnym oczom.
- Diego! - pisnęłam. Zawiesiłam się na jego szyi, a na mojej twarzy wymalował się wielki uśmiech.
- No widzisz księżniczko, jednak żyję - przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie.
Odsunęłam się od niego. Uniosłam lekko końciki ust i smutnym wzrokiem patrzyłam mu w oczy.
- Nie Diego, przepraszam, ale nie mogę - pociągnęłam nosem. - Kocham cię, bardzo cię kocham, ale nie w ten sposób, w który chciałbyś, żebym cię kochała. Jesteś dla mnie bardzo ważny, ale nie będę w stanie darzyć cię tą miłością, której potrzebujesz. Proszę, wybacz mi - spuściłam głowę. - Nigdy nie chciałam cię zranić.
- Nie Diego, przepraszam, ale nie mogę - pociągnęłam nosem. - Kocham cię, bardzo cię kocham, ale nie w ten sposób, w który chciałbyś, żebym cię kochała. Jesteś dla mnie bardzo ważny, ale nie będę w stanie darzyć cię tą miłością, której potrzebujesz. Proszę, wybacz mi - spuściłam głowę. - Nigdy nie chciałam cię zranić.
- Dobrze, już dobrze - przytulił mnie i głaskał po głowie. - Rozumiem, kochasz Federico, to z nim chcesz zbudować dom, nie mam ci tego za złe.
*Maxi*
Kiedy Lud zniknęła mi z pola widzenia, przysiadłem na jednym z foteli, ustawionych na korytarzu. Martwiłem się o nią bardzo, wyglądała naprawdę źle, była blada i ewidentnie chciało się jej płakać.
Myślałem też o propozycji Violetty... Nie chcę zostawiać Luśki, ale może to dobry pomysł, żeby wyjechać? Odciąć się od przeszłości i zacząć całkiem nowe życie...
- Nie waż się...- do moich uszu dobiegł głos jednej z nauczycielek. - Nikt nie może się dowiedzieć.
- To co mam zrobić? - tym razem odezwał się mężczyzna.
Wstałem i , mimo iż wiem, że nie ładnie jest podsłuchiwać, przystawiłem ucho do zamkniętych drzwi.
Usłyszałem cichy, stłumiony płacz dziecka i powarkiwania Leny na męża, Andreasa. Nie musiało minąć długo, żebym zrozumiał co się dzieje.
Nie zastanawiając się nawet chwili wysłałem esemesa do blondynki, z prośbą o wezwanie policji, a sam wszedłem do środka. Bałem się jak cholera, nie miałem broni, ani nawet głupiego noża.
- Lena, odsuń się od niej - warknąłem.
Na podłodze siedziała skulona dziewczynka, brunetka, uderzająco podobna do Violetty.
Kobieta zaśmiała się tylko i przyłożyła nóż do twarzy dziecka.
Byłem przerażony, kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić. W głowie przewijało mi się tysiąc myśli na minutę, ukazywało chyba ze sto różnych, czarnych scenariuszy.
Błagam cię Ludmiła, rusz się!
- Leno, odsuń się - za mną rozbrzmiał gruby, męski głos.
Odwróciłem się niepewnie i dzięki Bogu zobaczyłem policjanta, a zaraz za nim Ludmiłę i Diego. Chwila, że Diego? To on żyje? Czy może ja już mam zwidy?
Odsunąłem się na bok, w stronę przyjaciół. Objąłem dziewczynę w talii. Widać było po niej, że płakała, tak jak sądziłem.
- Diego, jakim cudem...? - zacząłem.
- Postrzelili mnie, ale przeżyłem - przerwał mi.
W momencie, gdy policja wyprowadziła Andreasa i Lenę, podbiegłem na dziewczynki.
Wziąłem ją na ręce.
- Już dobrze, nic ci nie grozi - szepnąłem. - Nazywasz się Laura? Laura Verdas, tak?
Brunetka pokiwała znacząco głową, a ja spojrzałem na Ludmi. Jej twarz wyrażała ulgę. I radość.
*Ludmiła*
We trójkę zabraliśmy Laurę do domu. Violetta naprawdę wychwalała nas pod niebiosa. Płakała ze szczęścia i tuliła dziewczynkę, zasypując ją pocałunkami. Płakała i śmiała się równocześnie.
Było mi cieplutko na sercu, gdy patrzyłam na tą nieopisaną radość. Rozumiałam ją w pełni, domyślam się, że wcale nie zachowywałabym się inaczej...
- Jedna rzecz mnie niepokoi - przyznałam, kiedy wracaliśmy do Studia.
Chłopcy spojrzeli na mnie pytająco.
- Wydaje mi się, że to było zaplanowane - szepnęłam. Nie odpowiadali, więc kontynuowałam. - No bo popatrzcie, Lena od początku wydawała mi się dziwna. Fede ją znał, prawda? Teoretycznie to ona mogłaby być panią X. Ale nią nie jest.
- Ludmiła, mów jaśniej, nic z tego nie rozumiem - Diego wlepiał we mnie wzrok.
- A ja tak - odezwał się drugi. - Już wystarczająco dużo czasu z tobą spędziłem, żeby móc zrozumieć o czym mówisz - uśmiechnął się.
Miałam ochotę go przytulić, ale nie miałam jak tego zrobić, ze względu chociażby na to, że prowadziłam samochód. Spojrzałam na niego tylko wzrokiem pełnym rozbawienia i przyjacielskiej miłości.
- Więc może mi ktoś to wszystko łaskawie wyjaśnić? - westchnął zrezygnowany Hiszpan, na co zaśmiałam się cicho.
- Ludmi wytypowała kilka osób, które mogłoby być za to wszystko odpowiedzialne i najprawdopodobniej właśnie domyśliła się, kto za tym wszystkim stoi. Tak, Lu?
- Tak - skinęłam głową. - Ale nie muszę ci tego mówić, prawda Diego? - popatrzyłam na niego. Ty wiesz.
- Nie - spuścił głowę.
- Teraz to ja nic nie rozumiem - zaśmiał się cicho Maxi.
- Pozwólcie, że zacznę od samego początku. Stawiałam wszystko na Lenę, Violettę, Broadwaya, Sebe, Clemą, albo Angie. Ewentualnie Gery. W tym momencie jestem już pewna, że to nie Violetta, widzę to po niej, po jej zachowaniu, takich łez nie da się wymusić. Może oszukała nas co do swojego wieku, czy chociażby pochodzenia, ale wiem, że chciała chronić swoją rodzinę. Broadway odpada, w momencie śmierci Camili zrozumiałam, że Brod nie miał pojęcia o jej zdradzie, Cam cały czas próbowała dać mi to do zrozumienia. Zresztą, Sebastian też nie ma z tym nic wspólnego. Wczoraj w nocy przeglądałam zdjęcia dokumentów, które mi pokazał. W momencie, w którym to wszystko się zaczęło, on sam nie promował już Federico. Nie miał powodów, dla których miałby mu zaszkodzić, nie był już wtedy z Camilą, a wręcz przeciwnie, poukładał życie z Larą. Lena... Teoretycznie, to mogła być jej sprawka, wnioskując po dzisiejszym zajściu. Doszłam jednak do wniosku, że całe to porwanie było zaplanowane. Upozorowane. Lena i Andreas zostali wykożystani przez ludzi wyżej. To, tak samo jak rzekoma strzelanina nie miało ponieść za sobą ofiar. Dlatego Diego żyje. A właściwie to właśnie on został postrzelony, ślepymi nabojami, bo również wie więcej. Clemą i Gery, razem pracują dla tej całej panny X. Wasze trio dobrze działało. Ty nie chciałeś dalej w tym uczestniczyć, po spotkaniu mnie. Jednak nie miałeś wyjścia. Camila próbowała mnie ostrzec. A Naty... To była zapowiedź. Ona dowiedziała się czegoś, co zniszczyło ją całkowicie, ale nie mogła o tym mówić. W tej chorej grze zginęły już dwie osoby, ja jestem coraz bliżej rozwiązanie zagadki i wiem, co mi grozi, ale musisz wiedzieć, Diego, że nie pozwolę pokrzyżować mi planów. Angie już wystarczająco dużo żyć zniszczyła. Tak, Angie. To ona zaplanowała to wszystko.
- Boże drogi, Ludmiła - szepnął Hiszpan - Jesteś genialna... Ale popełniłaś jeden błąd.
- Słucham cię, mój drogi przyjacielu? - kątem oka popatrzyłam na niego, a moja twarz nie mogła wyrażać nawet najmniejszej emocji.
- Skończyłem z tym jeszcze zanim cię poznałem, to prawda, że ciągle mnie szantarzują, ale nie martw się, nie popełnię żadnego błędu - dotknął delikatnie mojej dłoni, która ułożona była na skrzyni biegów.
- Camila nauczyła mnie, żeby nie ufać ludziom - odparłam wymijająco.
Wieczorem położyłam się na łóżku. Po raz pierwszy od dawna byłam sama z tak wieloma myślami.
Nie rozumiałam tylko jednego.
Dlaczego ona to robi? Przecież zawsze była dobrą osobą, stała się moim wzorem. Udawała przyjaciółkę... Nie, ale to nic z tego nie pojmuję. Jak mogła tak nas wszystkich oszukać, pogrążyć.
Leżałam, zastanawiając się nad sensem tego wszystkiego. Dlaczego? Po co? Jaki jest sens?
"Gdzieś w wiecznośći znów zatańczymy"
-Wiesz, że jeśli miłość jest wieczna, to w gwiazdach da się przeczytać wszystko to, co chce przekazać serce?
- Co? Nie rozumiem.
- Na przykład tam - chłopak wskazuje na jeden w gwiazdozbiorów. - To gwiazdozbiór jednorożca. Każdy widzi go inaczej. Dla jednych to tylko kilka gwiazd na nocnym niebie, a dla innych wzór szczęścia, wolności i marzeń.
Dziewczyna odwraca się na bok i przygląda mu się uważnie.
- A miłość? - szepce.
Spogląda na nią i uśmiecha się.
- Miłość to coś innego, Lusia... To... To nie gwiazdy, Nie słońce, wiatr, a nawet nie piękne słowa. Miłość jest w sercu, bardzo głęboko, prawdziwa, objawia się w czynach, możesz zobaczyć ją w oczach, a nie na obrazku.
"Nawet, gdybyśmy próbowali zapomnieć, miłość będzie pamiętać ciebie i miłość będzie pamiętać mnie"
- Słowa są zbędne, Federico. Niszczą to, co człowiek zbuduje. To źródło nieporozumień.
- Od kiedy to ty uczysz mnie życia?
- A jak długo pokazujesz mi szczęście?
Tuli ją do siebie, z uśmiechem. Zamyka jej drobne ciałko w uścisku, nie pozwala dopuścić zła.
"Wyburzyliśmy ściany, wpuśćmy tam niebo"
- O czym myślisz? - przysiada się do niej, siedzącej na łóżku.
- O przyszłości, o ludziach, których kiedyś nie będzie, o tym, co jeszcze stracę, a co zyskam.
- I?
- I wiem, że cię stracę, wiem, że odejdziesz, a ja nie będę mogła już nigdy więcej się uśmiechnąć, bo jako jedyny potrafisz mi pomóc.
- Nie, bo miłość nigdy nie ginie.
"Wiem głęboko w sercu, że miłość będzie na zawsze nasza"
~
HEJO!
Szczerze mówiąc, to jestem zadowolona z tego rozdziału. Podoba mi się, Oczywiście - mogłaby być lepiej, ale nie jest najgorzej.
A Wy?
Bardzo zależy mi na Waszych opiniach ♥
Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim postem ^^
Przypominam o konkursie :)
Mam do Was jedno pytanko:
Czy chcielibyście jakiś OneShot po epilogu, do którego się zbliżamy?
Już przechodzę do spojlera :)
- Rozmowa Ludmi z Marco
- Plan Violetty
- Kłótnia z Federico.
Kocham Was bardzo ♥
Ps1. Cytaty we śnie Lu są z piosenki Seleny Gomez "Love will remember"
Ps2. Jak podoba się Wam nowy szablon? Robiłam go sama, więc nie jest zbyt perfekcyjny...
Miejsce <3
OdpowiedzUsuńOjejku od czego tu zacząć
OdpowiedzUsuńPo pierwsze rozdział cudowny
Po drugie cieszę się, że przywróciłaś mojego męża do życia(Diegusia♥)
Po trzecie Angie z jakiej racji? Skąd ona to wywnioskowała?
Po czwarte SELENA GOMEZ= MOJE DZIECIŃSTWO nawet nie wiesz jaką radość mi sprawiłaś
No i to będzie na tyle. Duuużo weny życzę;-)
Julek♥
Po pierwsze... No ja cię muszę ochrzanić za zapis dialogów i za akapity. Na gg, jak kogoś nie lubię albo nie mam gg to walę prosto w oczy przy ludziach. Taka forma czułości ^^
OdpowiedzUsuńDiego! Dziękuję, wiedziałam... No w sumie robiłaś to pode mnie, a jeszcze miałam spoiler, także ten. Ale żyje. Autoregeneracja... To Eren! Animu is ewryłer.
Angie. Angie? Czemu Angie? Co z Angie?
A tę piosenkę kocham <3 Słuchałam jej namiętnie, nawet śpiewałam przez jakiś czas. Mroczne czasy mego życia...
Jest i Laura. I Lara. (Nosz kur***, Lara, co ja ci mówiłam? Będziesz płakać!)
Hejoo Kochanie <3
OdpowiedzUsuńMatko... znowu mnie zatkało! W glowie mam papke i nie wiem co powiedzieć xd
Ten Rozdział jest Cudowny <3 Na serioo! :3
Kurde, Ludmiła to ma głowe :D Och, Diego!
Gość żyje (tylko niech mi sie do Ludki nie przystawia xd) :D Hahaha Diego piona - też na początku nie zrozumiałam xD
Och Violetta <3 Ona musi ją tak bardzo Kochać <3
Ech, no nie! Będzie kłótnia z Fede :c Kurde ja chce next! :3 Jak to Angieee!!!!!! O matko..... A Fran! Haha fajna reakcja :'')))
Oczywiście, że chcę One Shota Misiu <3
Bardzo, Cię Kocham <333
Przytulasek ;**
O matko!
OdpowiedzUsuńJaki Lu m mózg do tego wszystkiego!
Cudo
Kc <3
Omg!
OdpowiedzUsuńCudo. Lu to ma głowe xd
Czekam na next :*
xxx