sobota, 6 czerwca 2015

Mi Amor - 18.

~ " Chcę do domu " ~


*Camila*
- Cami, podsadź mnie - szepnęła blondynka, kiedy byłyśmy przy wyjściu. Ogrodzenie było bardzo wysokie, więc ciężko było tej niezdarze wspiąć się na nie.
Ostatni raz spojrzałam w kierunku Fede, który starał się jak najdłużej zagadywać Gery, żebyśmy z Ludmiłą mogły bezpiecznie przejść na drugą storonę i opuścić to miejsce. 
Wzięłam ją na ramię, tak, żeby miała jak przytrzymać się dużego słupa.
Kiedy ta ciamajda, na którą swoją drogą byłam wściekła za opóźnianie, znalazła się po drugiej stronie ogrodzenia, musiałam przejść ja.
- Camila - usłyszałam Federico, mówił głośniej, specjalnie. - Bo Camila przefarbowała się na rudo.
- Idź Lu, dogonię cię - powiedziałam do niej i nie czekając na nic, schowałam się w wysokiej trawie. Widziałam stąd dokładnie każdy ruch wroga.
Nie minęło dużo czasu, a Włochowi udało się odciągnąć Gery gdzieś dalej, żebym mogła spokojnie uciec. Szybko wspięłam się na siatkę i przeskoczyłam ją w błyskawicznym tępie. Znajdując się na ulicy, popędziłam w dół, mijając Luśkę. Stanęłam i czekałam aż do mnie dobiegnie.
- I co teraz? - zapytała zdyszana, po intensywnym wysiłku.
- Teraz dzwonię do Broadwaya - uśmiechnęłam się wyjmując telefon.
Wzięłam głęboki wdech i idąc w stronę miasteczka, wybrałam numer męża. Dzięki Bogu odezwał się już po trzecim sygnele.
- Halo, kochanie? - usłyszałam jego melodjny głos po drugiej stronie.
- Cześć kotku - przywitałam się z nim. - Jestem w Montevideo, mógłbyś?
Nie musiałam prosić, ani tłumaczyć, co tu robię. Brod zdążył już przyzwyczaić się do tego, że musi eskortować mnie z baaardzo różnych części świata. Wie czym się zajmuję i akceptuje to.

*Ludmiła* 
Zatrzymałyśmy się dopiero przed samym miastem, gdzieś, na dużej łące, gdzie, jak się potem okazało, wylądował prywatny helikopter mojej koleżanki. Super, fajnie wiedzieć, że ona ma helikopter, a ja musiałam się tułać pociągiem, eh, a zresztą, mniejsza o to.
Wsiadłyśmy do ogromnej maszyny. W środku było średnio wygodnie, ale lepiej tak niż wcale. Nie żebym była wybredna, czy coś, ale po kilkudziestu godzinach siedzenia w zimnym, ciemnym pomieszczeniu, zwyczajnie nie czułam się najlepiej. Bolała mnie głowa, miałam zdrętwiałe wszystkie kończyny, a kiszki mi marsza grały.
- Chcę do domu - jęknęłam, kiedy już wystartowaliśmy.
- Na pewno panienka do niego trafi - uśmiechnął się do mnie jakiś czarnoskóry mężczyzna, po czym pocałował mnie w dłoń i usiadł obok Cam, a ona wpakowała mu się na kolana.
- Lud, poznaj mojego kochanego Broadwaya - odezwała się ruda, zarzucając mu ręce na szyję.
- Miło mi - odezwałam się po czym zwróciłam twarz w stronę okna.
Kątem oka zerkałam na zakochanych. Robiło mi się smutno, czułam się samotna, ale musiałam udawać, że jest dobrze, więc nie okazywałam żadnych uczuć.
Muszę przyznać, że ta dwójka wygląda ze sobą bardzo uroczo i pasują do siebie jak mało kto. Na pierwszy rzut oka widać, że mają mone osobowości i czasami dochodzi do spięć między nimi, ale to jedynie umacnia ich uczucia.
W duchu modliłam się, by znaleźć się Buenos Aires, w swoim cieplutkim łóżeczku, pod kocem, z książką i kubkiem kakao w dłoni.
Na samą myśl zrobiło mi się tak jakoś cieplej na serduszku i nawet się nie spostrzegłam,kiedy znaleźliśmy się na przedmieściach. Właściwie, to nie miałam daleko do mieszkania, więc postanowiłam przejść się pieszo i dać im trochę czasu dla siebie, bo widać, że im go brakuje.
Kiedy tylko przekroczyłam próg sypialni, rzuciłam się na łóżko, przykryłam i zasnęłam. Gdy obudziłam się, był już prawie ranek. Nie chciałam wstawać, więc gapiłam się w sufit, rozmyślając o Fede. Brakuje mi go niesamowicie. Jest najwspanialszą osobą na świecie, kocham go całą sobą.
To takie okropne, że coś zawsze musi stać na drodze do naszego szczęścia. Przecież nigdy nic złego nie zrobiłam, nie powinnam więc tak cierpieć. Zawsze, od kiedy tylko sięgam pamięcią starałam się być dla wszystkich dobra...
Zwlekłam się z posłania dokładnie w momencie, w którym dzwony wybiły siódmą rano. Wykonałam wszystkie rutynowe czynności, po czym poszłam na spacer. I... i najwidoczniej nogi same przywiodły mnie pod Studio. Stałam przed budynkiem chyba z pół godzny zanim wreszcie zdecydowałam się wejść do środka. Czułam odrazę, strach, niepokój, jednym słowem targały mną negatywne emocje.
Walcząc, umysł z sercem, poszłam do sali śpiewu. Gitara sama znalazła się moich rękach, a opuszki mimowolnie pociągały za struny.

No quiero un castillo de naipes, tarjetas
Quiero una casa normal
¿Dónde están las obras? Cuando la fundación?
¿Dónde está la felicidad prometida?
Donde para asegurar la tierra?
Sus castillos de tarjetas, tarjetas
Aún así destruye el viento
¿Dónde están las obras? Cuando la fundación?

Zamknęłam oczy, a słowa płynęły ze mnie jakby nie znały umiaru, wszystko wydawało się takie inne, straszne, a za razem piękne. Rzeczywistość mnie przeraża. 
- Ale ładnie - usłyszałam za sobą, gdy odłożyłam instrument.
Gwałtownie odwróciłam się, a moim oczom ukazał się starszy mężczyzna. 
- Dzieńdobry - uśmiechnęłam się lekko. 
- Cześć. Jestem Pablo, dyrektor tej szkoły - podał mi dłoń. - Przysłuchiwałem ci się przez chwilę i muszę ci powiedzieć, że masz bardzo ładny głos. Trochę pracy i mogłabyś osiągnąć naprawdę wiele. 
Czułam, jak się rumienię. Nie lubię, kiedy ludzie prawią mi komplementy, bo nie wiem, jak mam się wtedy zachować. Takie... dziwne uczucie. 
- Dziękuję.

*Camila*
Przecież ja tą dziewczynę kiedyś uduszę własnymi, gołymi rękami. Jest nieodpowiedzialna, niepoważna i chyba powinnam ją trzymać w klatce, bo zaufania nie mogę do niej mieć, co to, to nie. 
Dobrze się stało, że akurat byłam w pobliżu i widziałam jak idzie do On Beat. 
Weszłam do szkoły, udając bardzo bardzo opanowaną, spokojną i zdystansowaną, jak zawsze, chociaż w środku mnie aż się gotowało. Dostrzegłam wreszcie tę blondynę i nie czekając nawet chwilki, momentalnie podbiegłam do niej. Musiałam bardzo powstrzymywać się od wyrwania jej tych złotych kłaczków w miejscu bulicznym.
- Przepraszam cię Pablo, ale Ludmiła jest mi potrzebna - oznajmiłam mojemu dawnemu nauczycielowi, po czym ciągnąc za sobą Ludmi, wyszłam ze Studia. - Przysięgam, że kiedyś sama cię zatłukę, jeśli nie zrobią tego przede mną - trzymałam mocno jej nadgarstek. 
- Przepraszam Cami, ale ja już nie mogłam, musiałam dowiedzieć się czegoś, co mogłoby pomóc mi w moim śledztwie - tłumaczyła się cicho. 
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz, dziewczyno? - uniosłam na nią wzrok. - To śmieszne. 
- Nie do końca. Za godzinę idziemy do wytwórni, która pomagała Fedusiowi w rozwijaniu się jako piosenkarz. 
- Zabiją cię, zabiję, zabiję - powtarzałam ciągle. - Ciebie, siebie, albo Pablo. 


~
Hejooo ;3 
Zanim przejdę do rozdziału, chciałam Wam powiedzieć, że aktualnie nie ma mnie w kraju. Nie mam internetu, więc nie będę mogła się z nikim kontaktować, ani nic z tych rzeczy :< Rozdziały są ustawione, mają datę publikacji, więc będą się pojawiały. Wracam do Was 21. czerwca :*
A teraz już, spokojnie mogę przejść do tego czegoś tam wyżej. Mi się wydaje, że jest beznadziejny. Nie dość, że taki krótki, to jeszcze napisany w okrony sposób.
A co Wy sądzicie?
~
W następnym rozdziale: 
- Wizyta w wytwórni muzycznej 
- Spotkanie Seby 
- Poznanie Lary
~
Kocham Was bardzo ^^ 

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nareszcie uciekły :)
      Mi się wydaje, czy Fede miał z nimi uciec ? Teraz mam jakiś mętlik i wydaje mi się, że tak, to czemu zosta.... A no tak, musiał zatrzymać Gery.
      Teraz powtórzę ci to co zawsze - nie rozdział nie jest beznadziejny, jest cudowny :*
      Zazdroszczę ci, ja muszę chodzić do szkoły aż do końca roku, bo oceny i wszystkie uwagi itp, które dają po wystawieniu końcowych idą do 2 klasy, a jakoś nie widzi mi się zacząć nowy rok źle, to jest cała logika mojego durnego gimnazjum ;-;
      Do nexta
      Pozdrawiam cieple
      Kc <3
      Hania

      Usuń
  2. Zajebiste co zntego że krótkie.
    Kochaba wracaj mi tu migusiem czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Heeejo!
      Rozdzial nie jest napisany okropnie! On jest cudowniastoboski!
      Oj Lu Lu... Serio Cami jak kiedys udusi!
      I mamy Bromilę!
      Genialny rozdzial!
      Przepraszam ze tak krótko :/
      Kocham Cię <3
      Do szybkiego nexta nam nadzieję!
      <3

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Holaa!!!

      Rozdział nie jest beznadziejny - jest genialny.
      Bardzo mi się podoba.
      Jest jednym z moich ulubionych.
      Ludmiła jak zawsze, w każdym rozdziale jest najlepsza.
      No prawie.
      Ostatnio częściej czytam blogi o życiu chłopaków ale.....
      I tak uwielbiam czytać o dziewczynach.
      Federico i Gery.... Jak dla mnie świetnie.
      Bardzo ich lubię.
      Camila też jest mega. I Pablo.. I Brodway.
      Po prostu wszyscy są genialni.

      Kolejna rzecz, którą w nim kocham:
      Nie jest za krótki i nie jest za długi.
      Po prostu marzenie.

      Okeyy.
      Ja już kończę kom'a.
      Miłej podróży!!!!!
      Buziakiii :*
      Ola <3

      Usuń
  5. To będzie krótkie, bo muszę rozdział pisać.
    1. Gdzie jesteś?!
    2. Rozdział przefantastycznogenialny.
    Kocham i czekam na next!
    Pozdrawiam ♡



    Lilly xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Luśka... Weź się ogarnij, koleżanko.
    Fede i Gery ^^
    Ślicznie, kocham. Wiem, rozpisałam się

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny rozdział ;D
    Gdzie jesteś i z jakiej to okazji? :")
    czekam na next.

    Zapraszam do siebie viczka-sussy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!