sobota, 30 maja 2015

Mi Amor - 17 + notka.

" ~  Umierałam ze strachu ~ " 


*Ludmiła*
Ciemność otaczała nas już niechybnie od kilku godzin. Zrobiło mi się cieplej, ale ból głowy ciągle mi dokuczał. W dodatku nie mogłam pozbyć się uczucia, że niebawem coś może się zdarzyć.
Camila pochrapywała, a ja jakoś nie mogłam spać. Te fakty nie kleiły się ze sobą. Porwanie Fede, mnie i Cam, śmierć Diego, teokropne rzeczy, które próbował zrobić Cement, pojawienie się w Studiu Angie i jeszcze te dziwne zdjecie Violetty z Leonem w Studiu.. To bardzo dziwne. Mam wrażenie, że tu chodzi o coś więcej niż zemsta, tak jak mówił Feder. On nie wie, a jak wie, to nie zna całej prawdy.
- Mam! - krzyknęłam nagle, podnosząc się. Po chwili jednak zakryłam usta ręką, bo zdałam sobie sprawę, że obudziłam koleżankę i pewnie jest na mnie wściekła.
- Ludmiła, do cholery jasnej, co się znów dzieje - warknęła. Nie myliłam się.
- Cami, przepraszam cię bardzo - westchnęłam. - Ale ja już mam część tej układanki. Tu wcale nie chodzi o mnie. Osoba, która to wszystko zaplanowała, ugania się za poszczególnymi osobami ze Studia, tak jakby miała im coś za złe, jakby owszem, chciała, żeby zapłacili. Tylko...to duża grupa ludzi.
-Co sugerujesz? - głos rudej stał się cichszy.
- Fede, ja, ty, Diego, Violetta i Leon - wszyscy chodzili do On Beat.
- Ty nie - zaprzeczyła.
- A no właśnie. Dlatego brakuje mi tu czegoś, kogoś, jakiegoś faktu albo zdarzenia, które - zaczęłam, ale nie było mi dane skończyć.
- Brod - przewała mi dziewczyna.
- Kto to? - moja ciekawość osiągnęła szczyt. Byłam rozemocjonowana i chociaż wiedziałam, że tak łatwo nie uda mi się nic wywnioskować, po zebraniu wszystkich puzzli na jedną kupkę, może da się ułożyć obrazek. Ale powoli, najpierw ramka.
- Mój mąż - szepnęła. - Jest instruktorem tańca, uczył się tam.
- Ty  masz męża? - dobrze, że nie widziała mojej miny, bo chyba by mnie zabiła.
- Tak, mam. Ale nie jestem dobrą żoną - westchnęła. Ton jej głosu kipiał smutkiem, zażenowaniem i poczuciem winy. Już wiedziałam, że to dla niej ciężki temat.
Przygryzłam wargi, nie wiedziałam, czy mam pytać dalej, czy lepiej byłoby milczyć. Wpatrywałam się w mrok, próbując zdobyć się na coś.
- Zdradzałam go  - odezwała się, zanim zdążyłam się zdecydować.
Nie mogłam jej oceniać, nie znałam powodów, by ją oskarżać, może miała podstawe do tego...
- Rozumiem - powiedziałam cicho, zamykając oczy i kładąc się na podłodze.

*Federico*
Rano, kiedy Gery przyniosła mi śniadanie, już nie spałem. Nie przespałem prawie całej nocy, ale to już tak na marginesie. Ciągle myślałem o mojej złotowłosej księżniczce, o tym, że jest gdzieś blisko, a ja nawet nie mogę jej przytulić.
- Gery - odezwałem się, nie wstając z łóżka. Byłem przykryty kocem, wpatrywałem się z biały sufit i muchę, która latała po nim już od kilku godzin. Nie, nie nudziłem się,byłem zbyt zajęty swoimi myślami.
- Co się stało? - podeszła do mnie na kilka kroków.
- Chciałbym zobaczy się z Ludmi. Tak, twarzą w twarz - popatrzyłem na nią niepewnie.
- Zapytam m...mojej szefowej i zobaczymy co się da zrobić - uśmiechnęła się blado, po czym wyszła.
Wierzę, że jest dobrą osobą i chce odkupić swoje winy, a to, że tu jest, wcale nie wiąże się z jej własnymi wyborami.
Dlaczego to wszystko musi być takie zaplątane? Aktualnie, to już nic nie wiem. Nie mam pojęcia, gdzie jestem, kiedy ostatnio byłem wśród normalnych ludzi, jak stąd wyjść, komu mogę ufać... W mojej głowie jest tysiąc pytań, ciągle ich przybywa, a ja na żadne nie umiem znaleźć odpowiedzi.
Nie wiem ile czasu znów minęło, a moja dawna koleżanka pojawiła się w drzwiach.
- Wieczorem będziesz mógł się z nią zobaczyć - poinformowała.
Moje serce zabiło szybciej, pod wpływem impulsu zerwałem się i przytuliłem ją.
- Dziękuję.
- Nie ma za co, zasługujesz na to.
Znów zostałem sam. Zjadłem śniadanie i przebrałem się, nawet włosy znów postawiłem na żel. Czułem, że mam skrzydła, że mogę latać. Myśl, że będę mógł dotknąć, przytulić, pocałować, moją Lusię, napawała mnie niepojętym szczęsiem. Nie potrafię nawet wyrazić stanu euforii, w której się znajdowałem. Ze skrajności w skrajność, najpierw ogromna melanchonia, teraz radość.
Te kilka godzin zleciało mi szybko i tylko czekałem, aż Gery przyjdzie, by powiedzieć mi, że mogę  już wyjść.
Kiedy tak się stało, chciałem skakać z radości. I może zachowywałem się jak mała dziewczynka,które właśnie dostała wymarzoną Barbie. Możliwe. Jednak, wtedy, nic się dla mnie nie liczyło.
Brunetka otworzyła przede mną drzwi do pomieszczenia, w którym przebywały dziewczyny, a ja, wszedłem do środka, udając jak najbardziej opanowanego. Zapaliłem światło, bo doskonale wiedziałem, gdzie jest jego włącznik.
Obie momentalnie popatrzyły na mnie, a moje słoneczko oniemiało.
Podszedłem do niej, przykucnąłem iwziąłem ją w ramiona. Ukryła twarz w zagłębieniu mojejszyji, a ja w burzy jej jasnych loków.
- Federico - szepnęła przez łzy szczęścia. - Bałam się, tak potwornie się bałam. O ciebie, o to, że nigdy więcej cię nie zobaczę. Umierałam ze strachu.
- Mhym - mruknęła pod nosem rudowłosa, ale jakoś nie zwróciłem na to uwagi.
- Tęskniłem za tobą - powiedziałem wprost do jej ust, które muskałem swoimi wargami.- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham - najpiękniejsze słowa, jakie mogłem kiedykolwiek, od niej usłyszeć.

*Camila*
- Przepraszam, że przeszkadzam, moje gołąbeczki - odezwałam się po jakimś czasie.
Nie chciałam im przedtem przeszkadzać, wyglądali niezykle uroczo, widać było że na prawdę bardzo im na sobie zależy. Kochane dzieciaki.
- Camiś, jak ja cię dawno nie widziałem - Fede uścisnął mnie, po czym odsunął się i objął Luśkę. - Świetnie wyglądasz.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Zrobiłaś coś z włosami? - zmarszczył brwi, przyglądając mi się intensywnie.
- Zmieniłam kolor - zaśmiałam się. - Ale teraz nie będziemy rozmawiać o moim wyglądzie. Federico,zdawało mi się, czy miałeś jakiś rzekomo genialny plan?
- Czemu rzekomo - prychnął, udając oburzonego.
- Bo chyba wszyscy wiemy, jak błyskotliwa jest twoja inteligencja.
Nawet w tak beznadziejnych okolicznościach, niebezpieczeństwie, jego ciągle trzymało się poczucie humoru. Nie mam pojęcia jak ten człowiek to robi, ale zwyczajnie zaraża swoją pozytywną energią eszystkich, których tylko ma w pobliżu.
- Czuję się obrażany - przeczesał grzywkę ręką, patrząc mi w oczy.
 Kurczę, momentalnie przypomniały mi się nasze wspólne chwile spędzone na plaży, w parku, czy w domu. Byliśmy fajną parą. Ale najwidoczniej, to nie tak miało być, nie nam zostało pisane, tak w niebie, u góry, i każde z nas miało iść włsaną ścieżką.
- Okayo, żarty żartami, ale czas ucieka - westchnęłam cicho, sama siebie przywołując na ziemię. - Feder, mów.
- No więc, wydaje mi się, że skądś znam to miejsce, Lu, ty chyba będziesz wiedzieć. W każdym bądź razie, wiem, gdzie jest wyjście, wejście, o której i kto go pilnuje, bo od kiedy ostatnio uciekłem, zrobili sobie wartę.Teraz to ogrodzenie jest prawie jak Mur Berliński. Ale damy radę. Jeśli ja odwrócę uwagę Gery, która stoi przy głównej bramie około osiemnastej, będziecie musiały się wymknąć...
- Ej, to mamy jakieć dziesięć minut - przerwałam, zerkając to na niego, to na blondynkę.
- Wiem. Odwrócę uwagę wszystkich, a wtedy droka będzie wolna.
- Federico - Lusia cichutko wypowiedziała jego imię i połyła bladą rękę na jego ramieniu. - My jesteśmy w sierocińcu... a ja nigdzie nie idę stąd bez ciebie.
- Kochanie, ona mnie pielęgnuje jaj jajko, nie pozwoli by mi coś się stało, jeśli ciebie nie będzie.
Rzuciła mu się na szyję i znów rozpłakała się. Zamknęłam oczy i w wyobraźni przywołałam obraz Broadaya, który mógłby nosić mni na rękach, tak jak Pasquarelli swoją dziewczynę.
- Idizemy - niespodziewanie przerwałam im tę jakże wzruszającą chwilę. Pociągnęłam obojga w stronę drzwi głównych. Teraz jeszcze pozostaje problem - wydostać się z budynku.

~
Cześć perełki, co sądzicie o tym rozdziale?
Moim zdaniem nie jest najgorszy, o. Ale baaardzooo krótki :< Buuu.
Kurcze, czuję się okropnie. Kiedyś chyba padne z przemęczeia xd. Kto ma mnie na snapie może wiedzieć jak nieraz ciężkie mam dni, ehhh... Jak ja się cieszę, że już prawie wakacje, na serio, nie macie pojęcia.
~
Spooojleeerki, hyyhyyy...
- Ucieczka Lu i Cam
-  pomoc męża Camili
-Spotkanie Ludmiły z Pablo.
~
A wiecie co ostatnio znalazłam, czytając moje stare rozdziały? Jeden taki wspaniały blog... http://fedemila-nowa-historia.blogspot.com/ Kurczę, tęsknię za nim.
Ogólnie? Tęsknię za wszystkim tym, co miałam, a teraz tego nie mam. Albo raczej za osobwami, które były i zniknęły, za ~Veronicą, za Szaligiem,Lumottu, za tymi osobami, które całym moim serduszkiem kochałam i ciągle kocham. Jest ich dużo, dużo. Serio :<
Jeśli ktokolwiek z nich to czyta, to musicie wiedzieć, że jesteście dla mnie bardzo ważni, no kurcze, no.
~
NO KOCHAM WAS BARDZO, NO ♥

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Heeeej kochana!
      Uno! Jejku!
      Pierwszy raz jestem pierwsza!
      Zaszczyt!
      Jupi!
      Juhu!
      hip hip hurrrra!
      Jestem tak bardzoooo ciekawa pomocy męża Cami że masakra^^
      Takie romantyczne *.* Cami nie przerywaj w takich chwilach!
      Oby one uciekły!!!!
      Gery ma dobre serce??? Ciekawe ciekawe!
      Piszesz cudnie kochana chciałabym mieć tyle talentu co ty! :*
      A rozdział jak zwykle genialny!
      nie do opisania <3

      Proszę zajrzyj do mnie i wyraź swoją opinię to dla mnie niezwykle ważne...

      Do szybkiego nexta mam nadzieję!

      Kocham mocniutko <3! :*

      Usuń
  2. Na samym początku - http://disastermadness-return.blogspot.com/ (tak, wiem, trzeba zmienić nagłówek)
    Ja mówiłam, że Gery jest kochana to nie... Paskuda. Uwielbiam ją, wspominałam już?
    Camila i Fede - jakie to szczere. Poddajesz w wątpliwość jego inteligencję?
    I ostatnie - koleżanko, ja w poniedziałek znikam. Byś mi poświęciła czas albo rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Cześć.
      Joł.
      Heloł...
      Rozdział cudowny. Bardzo mi się
      podoba.
      .
      .
      .
      .
      .
      Kurcze no. POWTARZAM SIĘ.
      Nie wiem no. Muszę chyba napisać książkę "Fajne komentarze na bloga Wercik", bo inaczej to ja nie wiem.
      Co rozdział będzie to samo.
      A tego raczej nie chcemy.
      .
      .
      Prawda?
      .
      .
      PRAWDA???
      .
      .
      Pewnie, że prawda.
      Bardzo się cieszę, że nasze gołąbeczki (chodzi o Lu i Fede jak coś) wreszcie się SPOTKALI.
      Co z tego, że (chyba) nie na długo.
      Bardzo jestem ciekawa, czy uda im się uciec,
      z tego..
      SIEROCIŃCA.
      Bo byli w sierocińcu.
      PRAWDA???
      Nie lubię tego słowa. SIEROCINIEC.
      Ahhhhh..... Przejdźmy dalej.
      Zawsze lubiłam Gery. I wreszcie się okazało, że ona na prawdę jest spoko :)
      Bez niej nie byłoby już tak spoko.
      Bardzo mnie zdziwiło:
      1. Że Fede i Cami byli PARĄ.!!!!?
      2. Że Cami zdradziła Brodwaya.
      Chyba źle jego imię napisałam.
      Uhhhh.
      Okey..
      Za dużo YouTube'rów na dziś.
      A tak w ogóle to jeszcze bardzo mi się podoba to opowiadanie. Jest takie... INNE.
      Różni się od pozostałych.
      A czym?
      Że jest FEDEMILA.
      A ja ją tak uwielbiam...

      I teraz notka.
      Też zauważyłam, że parę osób stąd odeszło.
      Niestety.
      Mnie też to martwi, bo bardzo kocham tego bloga, opowiadania i we wszystkim co tu jest. Szablonie też.
      Niestety nic nie trwa wiecznie.
      Jednak się nie martw.
      Ja na pewno nie odejdę. Nie zostawię komentowania.
      A zwłaszcza tego bloga. Chyba, że będę zmuszona usunąć konto.
      Ale wtedy założę nowe..

      Także życzę weny i do następnej soboty i następnego rozdziału..

      Kocham :*

      Ola <3


      Usuń
  4. Znowu nie skomentowałam rozdziału, a zabierałam się za to od tygodnia, chyba tylko ja mam taką ogromną dekoncentrację, jak zawsze wszystko mam pozaczynane i nie dokończone, a do tego uwielbiam odchodzić od tematu ( to już pewnie zauważyłaś).
    Dobra, a teraz przejdę do dzisiejszego posta.
    Cudny rozdział :*
    I, i .... i tu się chyba skończy mój komentarz. Co z tego, że przeczytałam jak i tak nie potrafię skomentować.
    Cami i Fede -,- Od razu myślę o Candegerro, czyli nadal udaję, że takiego czegoś nie było, niema i nie będzie.
    Do rozdziału to raczej więcej nie napisze....

    Jak czytałam notkę pod rozdziałem przypomniało mi się moje pierwsze nadrabianie rozdziałów na jakimś blogu, gdzie czytałam wszystko co było przedtem by być na bieżąco z tym co jest najnowsze na danym blogu, zastawiasz się o to ma wspólnego z tobą ? Otóż, to właśnie na twoim blogu po raz pierwszy czytałam wszystko, aby być na bieżąco, wtedy rozdział: Es Posible - LI był najnowszy i całą resztę postów nadrabiałam, cały tydzień wgapiania się w ekran i czytania. Brakuje mi tych czasów, wtedy komentowałam i wiedziałam co napisać, a teraz-pustak w głowie.

    Teraz totalnie odejdę os tematu, jak masz tą listę z blogami, które czytasz to ten mój stary blog(Fedemiła♥miłość do końca), jest już pod zupełnie innym linkiem i nazwą, ale to tak na marginesie.

    Do nexta
    Pozdrawiam cieple
    Kc <3
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochanie, ja zawsze z tobą będę. Będziesz mogła usunąć tego bloga po moim trupie, plus trzy dni, żeby było wiadomo na 100%, że już jest po nim. To było takie przefantastycznocudownoślicznosłodkofenomenalne!!!!!!
    Oh, Yeah!
    Sosik wrócił do długich słów!
    Cami?! I Fede?! PARĄ?!
    TAAAAAAAAK!
    Cami zdradziła Broda!
    Niech teraz tylko znajdzie Andresa!
    Kocham i czekam na next!
    Pozdrawiam ♡



    Lilly xD

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!