sobota, 11 kwietnia 2015

Mi Amor - 11.

~ "Zostawiłam tą dwójkę w szafie" ~



*Maxi*
Nie mogłam wytrzymać samotności. Ciągłe sprzeczki z ojcem wcale nie pomagają mi odwyknięciu od brania, ale obiecałem to Ludmi, więc dotrzymam słowa.
Chodziłem po parku, z nudów. Już koło siódmej rano na dworze było bardzo ciepło. Tego lata jest goręcej niż zazwyczaj.
- Maxi! - zawołał ktoś za mną.
Odwróciłem się momentalnie i zobaczyłem Luśkę siedzącą na jednej z ławek. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Podszedłem i przysiadłem się. Wyglądała ślicznie w białej, przyległem do ciała bluzce na ramiączkach i dżinsowych szortach. Promienie słońca, przedostające się przez liście drzew oświetlały jej rumianą twarz.
- Cześć - przywitałem się.
- Cześć - powtórzyła jak echo. - Wiesz jak dobrze cię znam. Co się stało?
Potarłem kark. Ona zawsze wie, gdy jest ze mną coś nie tak, umie pocieszyć i wie co powiedzieć. Kocham ją, ale jako siostrę, najlepszą przyjaciółkę. Na początku mnie zauroczyła, ale gdy ją bliżej poznałem, mogę śmiało powiedzieć, że nie zbudowalibyśmy razem nic trwałego. Zbyt bardzo się różnimy.
- Ojciec znów się nachlał, stłukł matkę i wyszedł. Nienawidzę go - w moich oczach pojawiły się łzy. Nie lubię okazywać słabości, ale to wszystko mnie przerasta.
Dziewczyna przytuliła mnie. Uwielbiam jak to robi. Wiem, że w niej zawsze znajdę oparcie.
- Chciałbym mieć kogoś, kto mógłby mnie uratować, wyciągnąć z tego wszystkiego - zacząłem. - Nie bierz tego do siebie, ale potrzebuję dziewczyny, która pokocha mnie i będę mógł z nią, w przyszłości zbudować normalny dom, rodzinę...
- Rozumiem cię. Oboje chcemy tego samego, ale potrzebujemy innych osób. To zwariowane, ale prawdziwe. Zresztą życie jest zagmatwane - złapała mnie za rękę. - Wiem, że jesteśmy nierozłączni, ale na pewno nie jako para. Nigdy.
Uniosłem kąciki ust, ona tak dobrze mnie rozumie.

*Ludmiła*
Podczas tej rozmowy z Maxim wpadłam na idiotyczny, ale za razem genialny pomysł. Mieszanka wybuchowa. Zaprosiłam przyjaciela do siebie do domu na kawę, a kiedy już byliśmy w środku pożyczyłam od niego telefon i wybrałam numer Natalii. Ją również do siebie zaprosiłam. Nie musiałam czekać długo by czarnowłosa stanęła w moich drzwiach.
- Naty, to Maxi, Maxi, to jest Naty, poznajcie się, a ja zaraz wracam - uśmiechnięta, opuściłam salon i obserwowałam ich zza ściany.
Siedzieli tylko i patrzyli na siebie, nie mówiąc nawet słowa, co mocno mnie irytowało. Pasują do siebie idealnie, nawet z wyglądu. Tworzyliby świetną parę. Gdyby tylko chcieli, mogliby zakochać się w sobie po uszy, ale po co, skoro można siedzieć bezczynnie.
- Musicie mi pomóc - wparowałam do pokoju.
Nie czekałam nawet chwili, chwyciłam obojga za nadgarstki i pociągnęłam do garderoby.
- Dzisiaj wybieram się na ważne spotkanie i nie wiem w co się ubrać.
Popchnęłam ich w stronę dużej szafy. Natka potknęła się o nogi chłopaka, a on chciał ją złapać. Efekt był taki, że oboje wpadli do szafy, a ja szybko zamknęłam drzwi do niej na kluczyk.
Nie planowałam takiego rozwoju sprawy, ale on również mi odpowiadał. Może gdy będą tak blisko siebie, bez telefonów, które wcześniej obojgu pozabierałam, tak chociaż z nudów zaczną rozmawiać i się całować.
- Ludmiła, wypuść nas stąd - krzyczała Hiszpanka. - Chcemy wyjść!
- Wybaczcie, wychodzę na owo jakże ważne spotkanie - zaśmiałam się. - Do zobaczenia wieczorem. Pomachałabym wam, ale i tak tego nie zobaczycie...
Wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Jeszcze chwilę posiedziałam w salonie, dopijając zaczęte late, a potem zaczęłam się zbierać. Miałam zamiar złożyć wizytę Camili.

*Naty*
- Ludmiła! Wypuść nas! - darłam się co chwilę.
Chciało mi się płakać z bezsilności. Zachowała się niezbyt przyjaźnie w stosunku do mnie. A gdybym tak na przykład miała coś ważnego do zrobienia, na przykład jakieś sprawdziany w Studiu...
- Ludmiła! Wypuść nas!
- Spokojnie, Nata - chłopak dotknął mojego ramienia. Ach, tak, zapomniałam, że nie byłam sama. - Znam Lud bardzo dobrze. Wiem po co i gdzie wyszła i wiem też, że szybko to ona nie wróci.
Westchnęłam i usiadłam na czymś miękkim, co najprawdopodobniej było jedwabną bluzeczką blondynki.
- To może poznalibyśmy się trochę lepiej? - zaproponowałam, odrzucając burzę loków z czoła.
- Jestem Maxi, ale to już wiesz - zaśmiał się. - Mam dwadzieścia lat i może cię to zdziwi, ale ciągle chodzę do szkoły.
- Natalia, ale nie lubię, gdy ktoś tak do mnie mówi. Jestem rok starsza i studiuję muzykę w Studiu On Beat. Em... a mogę się zapytać o jedną dziwną rzesz? - zaryzykowałam.
- Jasne.
- Co lubisz w dziewczynach? - zagryzłam wargi.
- Dla mnie ni liczy się wygląd, a wnętrze. Jeśli o to ci chodzi, to podobają mi się takie, które wiedzą czego chcą, ale za razem nie są natarczywe, a wręcz przeciwnie, delikatne, kochane. Chciałbym spotykać się z osobą wrażliwą, czułą, o którą mógłbym się troszczyć.... A ty? W jakich chłopakach gustujesz?
- Romantykach, takich jak ty - uśmiechnęłam się blado, choć wiedziałam, że tego nie widział.
Tak naprawdę w obecnej sytuacji ciemność, panująca wokół byłą pomocna, a nawet bardzo.
- Zrobisz coś dla mnie? - usłyszałam po chwili ciszy.
Jego głos sprawiał, że czułam jak motylki latają mi pod wątrobą.
- Tak - szepnęłam niemal niedosłyszalnie.
- Zamknij oczy.
Zrobiłam do o co mnie poprosił, a już po krótkiej chwili poczułam jego usta na swoich. Odwzajemniłam pocałunek, przeznaczony specjalnie dla mnie. Delikatnie rozchyliłam wargi, Maxi zresztą też.
Złączyliśmy się w długim, pełnym namiętności całusie.
Dla mnie ta chwila mogłaby trwać i trwać...


*Ludmiła*
Zostawiłam tą dwójkę w szafie. Zupełnie nie obchodziło mnie, co może się stać, bo doskonale wiedziałam, że wszystko skończy się dobrze, że poczują do siebie mięte.
W tamtej chwili miałam na głowie dużo ważniejsze sprawy. Chodziło mi konkretnie o Cami. Po rozmowie z przyjacielem, doszłam do wniosku, że to wcale nie ma sensu. Ta dziewczyna ani trochę mi nie pomaga, a wręcz przeciwnie, ogranicza.
Szłam do niej słonecznymi ulicami Buenos Aires, co chwilę spoglądając na niebo, na którym nie było widać ani jednej chmurki. Słońce grzało niemiłosiernie, a co gorsza już od bardzo wielu dni.
Wachlowałam się dłonią i ziewałam co chwilę, bo tej nocy nie spało mi się zbyt dobrze.
Nawet nie spostrzegłam się, kiedy byłam już pod drzwiami do szkoły, w której uczy Camila. Mocno pchnęłam ciężkie drzwi, po czym przestąpiłam próg. Momentalnie zaczęto rzucać w moim kierunku różne komentarze, typu "hej, lala, ładny tyłeczek". Padały jeszcze inne słowa, ale raczej wolę unikać ich w języku codziennym. Nie rozumiem tych ludzi. Czy jest coś dziwnego w tym, że na upał czterdzieści stopni, ubrałam krótkie spodenki i top?
Delikatnie zapukałam do drzwi klasy Cam. Gdy usłyszałam zdawkowe "proszę", weszłam do środka.
W duchu modliłam się o to, by była spokojna. Naprawdę nie lubię awantur.
- Hej - odezwałam się niepewnie, wchodząc do środka.
Ruda spojrzała na mnie z niekrytym zdziwieniem i wstała.
- Cześć - powiedziała  sucho.
- Słuchaj, chcę z tobą porozmawiać - oświadczyłam, biorąc głęboki wdech.
- No to dobrze, bo tak się składa, że ja z tobą też - Cami wskazała na miejsce przy biurku, a sama usiadła na jednej z ławek.
- Bo... no.. ja... to znaczy... - jąkałam się. Nerwy opanowały mnie całą, od stóp do głowy. - Może lepiej ty zacznij - westchnęłam, spuszczając głowę.
- Widzisz, Lu, że nie potrafimy się dogadać. Wiem, że obiecałam coś Leonowi, ale wydaje mi się, że nasza współpraca nic a nic nie daje. Wydaje mi się, że nasze drogi powinny się rozejść.
- Jak dobrze, że zrobiłaś to za mnie - odetchnęłam z wyraźną ulgą. - Miałam do powiedzenia to samo. W takim razie, skoro już teoretycznie nic nas nie łączy, to mogę iść - wstałam. - Żegnaj, Camila - odezwałam się wychodząc.
Było mi dużo lżej, wiedziałam, że taka zmiana i jej i mi dobrze zrobi. Cała sytuacja była przytłaczająca i męczyła nas obie.
Ze szkoły poszłam prosto do mojego mieszkania z zamiarem wypuszczenia przyjaciół. W wyobraźni stworzyłam nieskończenie wiele scenariuszy z nimi w rolach głównych. Po krótkim czasie, jednak doszłam do wniosku, że najprawdopodobniej albo rozwalili mi szafę, albo się w sobie zakochali.
Zajęta tymi myślami, szybko doszłam do domu. Przekręciłam klucz w zamku i od razu skierowałam się w stronę garderoby.
- Za trzy sekundy otwieram - oznajmiłam głośno, prawie krzyknęłam, a w głowie szybko odliczyłam od jednego do trzech.
Rozsunęłam skrzydła do mojego małego królestwa, gdzie trzymam wszystkie t-shirty, a to co tam zobaczyłam spowodowało mój nagły napad śmiechu.
Maxi spał, siedząc oparty o jedną ze ścianek, Naty zresztą też, tuląc się do jego ramienia.
Wyglądali razem niezwykle uroczo. Tak bardzo, że musiałam zrobić im zdjęcie, oczywiście telefonem Natki i ustawiłam jej to na tapetę. Dopiero potem zaczęłam ich budzić, co wcale nie okazało się prostym zadaniem, ale jednak jakoś mi się udało.

*Naty*
Byłam mega wdzięczna Ludmile, choć na początku chciałam udusić ją gołymi rękami.
W każdym bądź razie, czułam, że muszę się jej jakoś odwdzięczyć, bo zrobiła dla mnie bardzo dużo dobrego. Dzięki niej mam nadzieję na lepszą przyszłość. U boku Maxiego... Oboje mamy problemy, ale wierzę, że razem uda się nam je pokonać. Ja będę pilnować jego, on mnie i wszystko będzie dobrze. Poza tym, on serio mi się podoba i w dodatku super całuje. Może to szansa na coś więcej...
Tak czy siak, postanowiłam, że zabiorę ją do Studia. Podczas naszego ostatniego spotkania w tamtym tygodniu, kiedy byłyśmy u niej, śpiewała i grała na gitarze. Ma niesamowity głos i byłam niemalże pewna, że zostanie przyjęta do On Beat.
- Ej, Lu - podeszłam do niej, gdy brunet już sobie poszedł. - Jakie masz plany na dzisiaj?
- Nie mam planów - wzruszyła ramionami, tępo wpatrując się w ścianę.
Przez ten czas, w którym jej z nami nie było, musiało stać się coś,  co tak zniszczyło jej dzisiejszy humor. Jeszcze rano była radosna, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Coś się stało? - charakterystycznie zmarszczyłam czoło, dotykając jej ramienia.
- Nie, nic - pokiwała głową.
 Wiedziałam, że kłamie, ale skoro nie chce mówić, nie będę naciskać.
- To... może wybrałabyś się dzisiaj ze mną do mojej szkoły. Trwają właśnie egzaminy wstępne i sądzę, że miałabyś spore szanse. Wystarczy, że zaśpiewasz, zagrasz i zatańczysz. A pewnie to wszystko umiesz, więc nie ma problemu, żebyś spróbowała - mówiłam jak najęta. - To co, idziemy?
- Tak, Nati, idziemy - powiedziała stanowczo, po czym ruszyła w stronę wyjścia.
Przez jakiś ułamek sekundy mogłam dostrzec na jej twarzy jakąś dziwną emocję, której nie potrafię do końca określić. Mogła to być pewność siebie z żalem, albo coś w tym stylu...
Podążyłam za blondynką, a kiedy już ją dogoniłam, chwyciłam za nadgarstek i pociągnęłam w stronę Studia.
Bardzo zależało mi na tym, by się tam dostała. Chciałam, żeby moja przyjaciółka była blisko mnie.
I z czysto hipotetycznego punktu widzenia, moje zachowanie może wydać się całkiem samolubne i egoistyczne, lecz przecież takie nie jest, bo mi na niej zależy.

*Diego*
Natalia wpadła do szkoły, ciągnąc za sobą jakąś inną dziewczynę. Jak zawsze zrobiła wokół wielkie zamieszanie. To nic nowego i nikt, poza osobami stojącymi w kolejce na przesłuchanie, nie zdziwił się, ani nie przejął jej wręcz buchającym temperamentem.
Ja, jak zazwyczaj stałem przy swojej szafce i patrzyłem na wszystkich. Po uważnym przyjrzeniu się osobie, z którą szła moja koleżanka, mogłem śmiało wywnioskować, że była to ta sama blondynka, na którą ostatnio wpadłem na ulicy.
Była śliczna i wydawała się mieć cudną osobowość. Chciałbym ją bliżej poznać, a los najwidoczniej się do mnie uśmiechnął, bo przywiódł ją wprost do mnie. Już miałem zamiar podejść, gdy zdałem sobie sprawę, że przyszła na przesłuchanie, a jeśli tak, to potem będzie o wiele prościej. Dzisiaj postanowiłem się jedynie poprzyglądać. Miałem przeczucie, że oczaruje wszystkich, powali na kolanach talentem. Widać było po niej, że się nie stresuje.
Pierwsze egzaminy wstępne w jakich wzięła udział, były ze śpiewu. Angie włączyła jej podkład do Alcancemos las estrallas.
Melodyjny głos blondyny wypełnił całe pomieszczenie, a ja opierając się o framugę drzwi, wsłuchiwałem się w jego czystość. Ton, w który uderzała był jak słodka harmonia.Tak jak sądziłem, jej wokal był niezwykły. Można byłoby wsłuchiwać się w niego długimi godzinami i chyba nigdy nie miałoby się dosyć.
Nie da się mieć dość anioła....
Potem powędrowała do sali z instrumentami, gdzie miała zagrać. Wybrała gitarę. Swoimi zwinnymi palcami szybko pociągała za struny. Mało kto potrafi wydobyć z basu takie dźwięki. Były jak miód na uszy...
Na koniec pozostało jeszcze zatańczyć... Wtedy już kompletnie mnie oczarowała. Jej zwinne, płynne ruchy, składały się w spójną całość, natomiast podczas wykonywania efektownych piruetów uśmiechała się uroczo, natomiast jej loki unosiły się w powietrze i opadały.
Za każdym razem, gdy moje spojrzenie lądowało na niej, czułem dziwne uczucie w środku, moje serce biło szybciej.
Od czasu zerwania z moją byłą dziewczyną nie czułem do nikogo nic podobnego... Nie wiem, czy można zakochać w kimś, kogo się praktycznie nie zna, ale jeśli tak, to ja właśnie to zrobiłem.

~
Po pierwsze przepraszam Was, że tak późno. Poprzedni tydzień i ten, który zacznie się w poniedziałek są dla mnie bardzo, bardzo ciężki. Trochę ciężko wytrzymać zarówno psychicznie jak i fizycznie.
Wczoraj usnęłam przy pisaniu rozdziału i musiałam skończyć go dzisiaj. Mam nadzieję, że wybaczycie.
A no właśnie... rozdział... Hm... Szczerze mówiąc, to ciężko jest mi cokolwiek o nim powiedzieć. Nie sprawdzałam go nawet, zrobię to wieczorem, bo teraz muszę zrobić 14928478621701 rzeczy... 
A Wam się podoba? Co sądzicie? Tylko szczerze :*
~
Spojlerek ^^
- Luśka poznaje Clementa
- Federico widzi nagranie na którym jest Lu
- Fede próbuje uciec
~
KOCHAM WAS MOCNO ♥♥♥
~
Jak wiecie 29 marca odbył się koncert Violetta Live, na którym byłam wraz z przyjaciółką.
Obiecałam Wam przy poprzednim rozdziale, że wrzucę trochę zdjęć, ale niestety mój laptop się sypnął, nie działa, nie da się go w ogóle włączyć i teraz muszę tułać się po starym, archaicznym komputerze brata lub laptopie mamy... Zamiast zdjęć, krótko opowiem Wam jak było i wrzucę te foto, które mam na dodane na aska.
No....
Więc...
Było to tak...
Z domu wyjechałam dokładnie wpół do dziesiątej. Droga nie dłużyła mi się zbytnio, bo słuchałam piosenek z Violetty, rozmawiałam z Kariną i słuchałam żartów mojego taty, który nas wiózł.
W Łodzi byliśmy około godziny 13. Byłam mega podjrana, kazałam otwierać Karinie okno i mówiłam, że oddycham tym samym powietrzem, którym oddycha mój mąż :D Tylko tata się na mnie dziwnie patrzył, ale to już jakoś tak...  W każdym bądź razie najpierw skierowaliśmy się do Manofaktury, gdzie kupiłyśmy glownsticki. Akurat kręcili jakiś program i tak kulturalnie wepchnęłam się w kamery xD
Potem pojechaliśmy pod Atlas Arenę. W sumie byłyśmy tam już koło godziny 14, a nasz koncert zaczynał się o 19, ale co tam, YOLO i do przodu xD
Z pierwszej bramki zostałyśmy pokierowane na tą, którą, powinnyśmy wchodzić, czyli numer 16. Z kolei pan pilnujący owej bramki kazał nam się wrócić po potwierdzenie zgody rodzica, czyli jakiś świstek, którego w sumie nawet nie uzyskałyśmy... Po drodze z jednej bramki do drugiej mijałyśmy BARDZO duże drzwi, przez które było WSZYSTKO pięknie słychać. Więc nawet nie będąc jeszcze w Arenie słyszałam pięknie prawie całe Podemos w wykonaniu Leonetty i Luz, Camera y Accion śpiewane przez Ruggero.
W międzyczasie zorientowałam się, żę nie wzięłam z samochodu plakatu dla mojego męża (ofc, mówię o Ruggim ^^ ), więc mój tatuś był męczony telefonami ode mnie. Obiecał, że przywiezie.
Stałyśmy przy głównym wejściu, rozmawiając i jedząc Oreo. W pewnym momencie do ochroniarza podeszła jakaś kobieta z dzieckiem i zaczęła się wypytywać o bilety meet&greet. Ja dopiero po chwili skojarzyłam fakty i niemalże wykrzyczałam do niej "Przepraszam, mają państwo meet and greet?!". Ona popatrzyła na mnie jak na wariatkę, czemu się w sumie wcale nie dziwię, ale przyznała, że owszem, córka ma m&g. Wtedy ja zaczęłam, prawie na kolanach, błagać ów małą dziewczynkę, by przekazała Federico (bo gdy mówiłam Ruggero, nie rozumiała o kogo chodzi) list, który napisałam. Zgodziła się i poszła.
Byłam taka szczęśliwa... Karina wtedy stwierdziła, że się mnie boi :D
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę po czym opuściłyśmy teren Atlas Areny, bym mogła odebrać od taty plakat. Gdy już to zrobiłam poszłyśmy, a raczej pobiegłyśmy do naszej bramki, którą już zdążyli otworzyć, mimo, że było dopiero dziesięć po piątej. Ustawiłyśmy w niewielkiej kolejce. Z miejsca, w którym stałam widok był super, bo doskonale widziałam wejście do miejsca, gdzie wchodziło się na m&g, a obsada, wołana przez swoich fanów, wychodziła co chwilę i machała. Widziałam wtedy Fran (brata Tini), Mechi i jeszcze kilka innych osób.
Stojąc tak, poznałyśmy wraz z Kari jedną świetną dziewczynę, studentkę z Warszawy, Alicję i do końca koncertu trzymałyśmy się razem.
W końcu nadeszła oczekiwana godzina otwarcia wejść. Ludzie zaczęli wolno się przesuwać, a jako, że my we trzy byłyśmy na przodzie, szybko weszłyśmy do środka. I tym razem moje wrodzone szczęście dało o sobie znać ;). Przechodziłam, zeskanowali mi bilet i już miałam iść dalej, gdy Pani kontrolerka zwróciła się do mnie z prośbą, o pokazanie zawartości plecaka. Oczywiście chciałam już otwierać torbę, ale podeszły do mnie Karina i Alicja, a kontrolerka zajęła się następnymi osobami, więc udało mi się przejść do środka bez większych problemów, które być może bym miała, gdyby zajrzeli do wnętrza mojego plecaka. Miałam duuużo napojów, jedzenie i inne rzeczy, których nie można było wnosić, a zgrywanie głupa, że nie wiem o co chodzi, nic by nie dało, gdyż przed samym otwarciem mówiono o tym głośno...
Środek. Arena. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to sklepik z pamiątkami. Ceny były kosmiczne. Najdroższe, co można było kupić, to bodajże bluza za 150,- , a uwierzcie mi, taką samą możecie kupić na targu, bazarze, czy nawet w sklepie za jedną trzecią tej ceny. Ja osobiście zakupiłam niezwykle duży plakat po 20,-. Udałyśmy się do toalety, gdzie czekała na nas długa kolejka, ale w sumie szybko zeszło.
Musiałyśmy wrócić się przez prawie całą Arenę, do wejścia na nasze sektory, bo tak się złożyło, że choć każda z nas siedziała gdzie indziej (ja - płyta A2, Karina - trybuny S lub A, Alicja - Płyta B3), mogłyśmy wejść tym samym wejściem. Wtedy się rozstałyśmy. Do koncertu pozostała niecała godzina.
Byłam zła na siebie, bo nie umiałam poradzić sobie z plakatem, który miałam (składał się z czterech brystoli i ciężko było mi to utrzymać), ale akurat pisałam z przyjaciółką i ona poradziła mi, bym dała komuś do trzymania. Wtedy mnie olśniło. Podeszłam do jednego z ochroniarzy, który pokierował mnie do miejsca, gdzie zbierane były rzeczy dla obsady. Zaniosłam to wielkie pomarańczowe coś ;) , a potem zaczęłam rozdawać czerwone kartki.
W końcu, o godzinie 19. zaczęło  się shoooooooooooooooooooooooooooooow!
Najpierw widać było tylko ciemność, a wśród niej, na scenie, poruszające się świecidełka. Gdy zrobiło się jaśniej, można było dostrzec, że to nasi aktorzy w świecących strojach.
Przyznam, że nie pamiętam jakie piosenki leciały po kolei.
Wiem, że było bajecznie. Oni mówili tak wiele po polsku... I było coś, co mnie zaskoczyło, otóż, większość piosenek NIE BYŁO z playbacku. Przysięgam, że mogłabym wymienić na palcach u jednej ręki, te, które puszczane były z pb.
I niby miał być już koniec, obsada zeszłą za kulisy i na scenę wparowała Justyna Bojczuk, która kazała nam krzyczeć, by przywołać fioletowych aktorów. Oczywiście, wyszli. Wtedy ludzie zaczęli lgnąć do sceny. I naprawdę nie wiem, jak ja to zrobiłam, ale byłam w pierwszym rzędzie, tuż pod sceną. Gdy Tinita śpiewała "Libre Soy" - ostatnią piosenkę - miałam ją na wyciągnięcie ręki. Gdyby nie facet, który miał ze dwa metry, mogłabym ją dotknąć.
Krzyczałam "Tini, Tini!", skakałam i wyciągałam do niej ręce, a ona była centralnie przede mną. I właśnie wtedy stało się coś, czego nigdy nie zapomnę. Martina położyła rękę na sercu, wyciągnęła ją w moją stronę i powiedziała "I love you". Stanęłam jak wryta, popatrzyłam na nią z niedowierzaniem i wykonałam gest który wskazywał na to, że pytam "mnie?". A ona kiwnęła głową, po czym poszła dalej.
Cała ekipa wyszła na scenę, Ruggi popatrzył na mnie dziwnie, gdy przebiegał po scenie, patrząc na ludzi. Podejrzewam, że zauważył bluzkę z jego twarzą, którą miałam na sobie ;)
Koncert dobiegł końca, więc ludzie powoli wychodzili.
Stałam jeszcze jakieś 20 minut pod drzwiami do pomieszczenia, w którym przebywali (od zewnątrz, co tam, że było strasznie zimno ;) ) i krzyczałam "Rugge", aż w końcu ktoś z Atlas, chyba ochrona, tak kulturalnie wyprosiła, ku uciesze mojej przyjaciółki.
Poszłyśmy do auta, a ja po wizycie na pobliskiej stacji paliw, w toalecie, usnęłam momentalnie. Obudziłam się, kiedy Karina już wychodziła z auta.
To dla mnie cały czas jest jak jakiś piękny, nierealny sen.
Na dole trochę zdjęć.
Buziaki :*



 

 

16 komentarzy:

  1. Świetny rozdział <3
    Woooow zazdroszczę meeega <3 Tini o jakie słodkie <3 hahaha Ruggi <3
    Też bym tak chciała :)
    Magic Rose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba <3
      Na vl było supi <3
      Koffam :*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Cudowny rozdział <3
      Ludmiła nareszcie zakończyła współpracę z Cami :) I dobrze, teraz bez żadnych przeszkód może iść do Studio.
      I Lu miała dobry pomysł, żeby zamknąć ich w szafie xDD
      Diego - pajac, który będzie chciał poderwać Ludmi -,-

      I dajnie, że dobrze się bawiłaś na koncercie :) I że Tini do ciebie powiedziała "I love you", i że Ruggi na ciebie spojrzał <33 U wgl sam fakt, że byłaś i ich widziałać :D

      Czekam na nexta <3

      Usuń
    2. Miło mi, że Ci się podobał <3
      Tak, wreszcie do Studia i może wreszcie zacznie się coś dziać :)
      Szafa to super miejsce xD

      Tak, bawiłam się cudnie i nigdy tego nie zapomnę.

      Kocham <3

      Usuń
  3. Świetny rozdzial.
    Zazdroszczę że mialas tak dobre miejsce i Tini powiedziała do ciebie I love you jezu oddalabym za to wszystko pewnie strasznie duzo zaplacilas za te bilety....
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, fajnie, że Ci się podoba <33
      Płaciłam 350 zł, ale opłacało się ;3
      Kochaaam <333

      Usuń
  4. Diego, jaki poeta ^^ A co z Larą, no ja się pytam.
    Wow *.* Cieszę się, że się dobrze bawiłaś <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lara ućkła... ale niedługo będzie, chyba :)
      Dziękuję <33
      Kocham Cię <3
      Ps. Laaaguuuś, czy Ty teraz prowadzisz jakiegoś bloga?

      Usuń
    2. Oprócz grafiki - dreams-about-friend.blogspot.com

      Usuń
  5. Jejku! Zaczytałam się, mogłabym godzinami Cię słuchać normalnie... Tak lekko się czyta, to co piszesz. Rozdział świetny, Twój fenomen. Lu urwała kontakt z Cami, Maxi i Nati jako NAXI oraz Diego zabujał się w Ludmile? No nie powiem, zdziwiłam się i czekam na dalsze wydarzenia. 8) To miałaś ciekawie na tym koncercie, sama przy czytaniu miałam pełno emocji w środku! Wybacz, że piszę z anonima :/

    Pozdrawiam,
    Brithany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juju, bardzo mi miło <3
      Nom, troszkę się chyba jednak działo :)
      Na koncercie było fantastycznie <3
      Dziękuję Ci bardzo,
      Kocham <333

      Usuń
  6. Jejku! Tak się śmiałam z tej znajomości w safie ahhsah xd
    Nie podoba mi się Diegomiła! Nie nie nie nie nie i nie!
    NIE!
    (mogę tak godzinami xd)
    Bardzo Ci zazdroszczę jeśli chodzi o VL <3 :(
    Kocham i pozdrawiam,
    Ula <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ohh, nie wiem co lepsze, rozdział czy może to jak opisałaś koncert ;P
    Hm, ale po kolei:
    Co do rozdziału, to bardzo się cieszę z powodu Naxi, ponieważ uwielbiam tą parę *_______*
    Co do Ludmiły, to chyba nie ma co się długo wypowiadać: postąpiła słusznie.
    A Diego zapewne będzie ją podrywać, ale ja wieże, że pozostanie wierna Federico. ;3
    A jeśli chodzi o koncert:
    Po pierwsze: jestem baardzo zazdrosna.
    Po drugie: masz tyle szczęścia (mówię tu o spotkaniu tej pani z dzieckiem, kontroli plecaków oraz Tini ;] )
    Po trzecie: cieszę się, że podzieliłaś się tym z nami, bo chociaż troszkę można było odczuć emocje, które pojawiły się na koncercie.
    Mam nadzieję, że może kiedyś pojawi się wydarzenie równie emocjonujące jak to, i nim też zechcesz się podzielić. ;*
    Tym oto kończę mój niekończący się monolog i przesyłam uściski <33
    ~Anonim Juleśka ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, hej!!! :D Jestem nową czytelniczką!!! ♥ to znaczy tak jakby xD bo kiedyś już byłam u Cb na blogu, ale wtedy jeszcze nie miałam konta, bloga ani nic. Pamiętam, że szukałam jakiegoś One Shota do poczytania i znalazłam Twój blog *.* pierwszy post jaki przeczytałam to był OS, który napisałaś na koniec wakacji :D Boże zakochałam się w tym Shocie *.* a potem ja genialna -,- zgubiłam link do twojego bloga!!! I jakoś potem zapomniałam :// A potem sobie założyłam bloga i jakimś cudem znalazłam twój blog!!!! Jeszcze nie nadrobiłam wszystkich historii, ale nadrobie ;)) Tą historię nadrobiłam :3 Rozdział jest Cudowny ♥ Naprawdę świetnie piszesz ♡♡ Jakbyś chciała wpaść to zapraszam do mnie na bloga: http://fedemilaviolettamarzenia.blogspot.com/?m=1 Dodaje się do obserwatorów :) Czekam na next ;* Pozdrawiam ♥ (przepraszam za tego głupiego i bezsensownego koma) Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Hyhyhy jestem!
    Rozdzial cudowny ^^
    O Boże Tini jest taka slodka, akurat do ciebie to powiedziala ^^
    Ymm co ja chcialam
    A tak
    Diemila!? Hahhaha nieeee Fedemila!!
    Czekam na next
    Nie pisze dluzej tego koma bo jest jakis dziwny, bez ladu i skladu
    Kocham

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!