~ Postanowiłam dokonać w życiu paru zmian. Jeśli ostatnio trudno ci się ze mną skontaktować, może jesteś jedną z nich. ~
*Violetta*
Byłam bardzo zdenerwowana, ale i szczęśliwa. To wielki dzień, w którym w końcu poślubię mojego kochanego narzeczonego. Po raz setny zakręciłam się w mojej nieziemskiej sukni ślubnej, a kochane druhny, czyli Lu i Fran zaczęły mnie oklaskiwać.
- To takie niesamowite - szepnęłam.
- Chciałabym też tak mieć - westchnęła Fran, rzucając się na łóżko.
- Poczekaj, założę się, że lada chwila Marco ci się oświadczy - zapewniłam.
- Właściwie... -uśmiechnęła się czarnowłosa.
- Wyyyy... jesteście zaręczeni! - pisnęłam, po czym położyłam się obok przyjaciółki i przytuliłam ją mocno.
- Gratuluję - odezwała się Lu.
Nie mam bladego pojęcia, co może jej być, ale wydaje mi się, że dzieje się coś złego. Niby wygląda dosyć normalnie, to jasne, że po ciąży schudła...To pewnie przez śmierć dziecka jest taka przygaszona. Mam nadzieję, że mi nigdy nie przytrafi się nic podobnego.
Podniosłam się, otrzepałam strój, spojrzałam w lustro. Znów.
Znajdowałyśmy się w moim pokoju. Z tęsknotą spojrzałam w stronę wejścia.
- Brakuje ci go, prawda? - zapytała cicho blondynka.
- Chciałabym, żeby tu teraz był - powiedziałam, ocierając łzę, która spływała po policzku.
- Vilu, kochana, bądź dzielna - sama nie wiem która z dziewczyn to powiedziała, bo byłam już zbyt roztrzęsiona, by zwrócić na to uwagę. Słyszałam je, ale nie słuchałam.
Wiem. Zdaję sobie sprawę, że mój ojciec zrobił wiele złego, ale kocham go, mimo wszystkich błędów, które popełnił. Każdy czasami się gubi... Wierzę, że kiedy wyjdzie z więzienia, będę mogła, tak jak dawniej porozmawiać z nim, przytulić go...
Przełknęłam ślinę i bez słowa wyszłam, chwytając małą kopertówkę.
Wsiadłam do srebrnego jeepa mamy. Zajęłam miejsce z tyłu, po środku, ponieważ z przodu siedziała Olga.
Cała droga ciągnęła mi się bardzo. Znudzona, spoglądałam w przednią szybkę.
- Daleko jeszcze? - jęknęłam.
- Spokojnie, już prawie jesteśmy - zapewniła mnie Fran. - Ej, Angie - zwróciła się do niej - nie jesteś ciekawa jak będzie wyglądał Leosiek?
- Powiedzmy, że jestem wtajemniczona - zaśmiała się cicho w odpowiedzi.
- Mamo! A mi mówiłaś co innego - prychnąłem.
W końcu dojechaliśmy. Wolno wysiadłam z samochodu.
Stałam przed pięknym kościołem, na prowincji Buenos Aires. Rozejrzałam się wkoło. Słońce świeciło mocno, jak na wrzesień. Usłyszałam charakterystyczną melodię. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg budynku.
Setka par oczu, wlepiona we mnie. Wielki stres, a jednocześnie nieopisana radość, duma i sama nie wiem co jeszcze. Wiem, że drugi raz w życiu już się tak nie poczuję.
Po skończonej ceremonii udaliśmy się do restauracji w centrum miasta. Znów ta droga...
- To takie niesamowite - szepnęłam.
- Chciałabym też tak mieć - westchnęła Fran, rzucając się na łóżko.
- Poczekaj, założę się, że lada chwila Marco ci się oświadczy - zapewniłam.
- Właściwie... -uśmiechnęła się czarnowłosa.
- Wyyyy... jesteście zaręczeni! - pisnęłam, po czym położyłam się obok przyjaciółki i przytuliłam ją mocno.
- Gratuluję - odezwała się Lu.
Nie mam bladego pojęcia, co może jej być, ale wydaje mi się, że dzieje się coś złego. Niby wygląda dosyć normalnie, to jasne, że po ciąży schudła...To pewnie przez śmierć dziecka jest taka przygaszona. Mam nadzieję, że mi nigdy nie przytrafi się nic podobnego.
Podniosłam się, otrzepałam strój, spojrzałam w lustro. Znów.
Znajdowałyśmy się w moim pokoju. Z tęsknotą spojrzałam w stronę wejścia.
- Brakuje ci go, prawda? - zapytała cicho blondynka.
- Chciałabym, żeby tu teraz był - powiedziałam, ocierając łzę, która spływała po policzku.
- Vilu, kochana, bądź dzielna - sama nie wiem która z dziewczyn to powiedziała, bo byłam już zbyt roztrzęsiona, by zwrócić na to uwagę. Słyszałam je, ale nie słuchałam.
Wiem. Zdaję sobie sprawę, że mój ojciec zrobił wiele złego, ale kocham go, mimo wszystkich błędów, które popełnił. Każdy czasami się gubi... Wierzę, że kiedy wyjdzie z więzienia, będę mogła, tak jak dawniej porozmawiać z nim, przytulić go...
Przełknęłam ślinę i bez słowa wyszłam, chwytając małą kopertówkę.
Wsiadłam do srebrnego jeepa mamy. Zajęłam miejsce z tyłu, po środku, ponieważ z przodu siedziała Olga.
Cała droga ciągnęła mi się bardzo. Znudzona, spoglądałam w przednią szybkę.
- Daleko jeszcze? - jęknęłam.
- Spokojnie, już prawie jesteśmy - zapewniła mnie Fran. - Ej, Angie - zwróciła się do niej - nie jesteś ciekawa jak będzie wyglądał Leosiek?
- Powiedzmy, że jestem wtajemniczona - zaśmiała się cicho w odpowiedzi.
- Mamo! A mi mówiłaś co innego - prychnąłem.
W końcu dojechaliśmy. Wolno wysiadłam z samochodu.
Stałam przed pięknym kościołem, na prowincji Buenos Aires. Rozejrzałam się wkoło. Słońce świeciło mocno, jak na wrzesień. Usłyszałam charakterystyczną melodię. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg budynku.
Setka par oczu, wlepiona we mnie. Wielki stres, a jednocześnie nieopisana radość, duma i sama nie wiem co jeszcze. Wiem, że drugi raz w życiu już się tak nie poczuję.
Po skończonej ceremonii udaliśmy się do restauracji w centrum miasta. Znów ta droga...
*Ludmiła*
Tak cholernie trudno było mi udawać, że wszystko jest w porządku. Musiałam się śmiać, tańczyć, rozmawiać, całkiem jakby wszystko było dobrze.
Przed wejściem na salę chciałam złapać Federico za dłoń, ale odsunął się ode mnie. To było jak cios w samo serce. Miałam ochotę płakać, krzyczeć i rwać włosy z głowy.
Zacisnęłam pięści, po czym wyminęłam go. Szłam obok Violi. Wyglądała tak pięknie, bajkowo. Całkiem jak ja podczas wesela. Mojego wesela. Uniosłam kąciki ust, dotykając ramiona przyjaciółki.
W środku było bardzo uroczo i elegancko, a zarazem przytulnie i kameralnie. Na środku, wiadomo, był parkiet. Po jego lewej stronie ustawione zostały stoły i krzesła, a na nich rozłożono jedzenie. Przy każdym siedzeniu stała tabliczka z imieniem i nazwiskiem. Przeleciałam wzrokiem po nich, w poszukiwaniu mojego imienia. Okazało się, że siedzę obok Vilu i Fede.
Naprzeciw stołów wyznaczono miejsce dla zespołu. Idąc w prawo, dochodziło się do toalet. Ściany były w miodowym, ciepłym kolorze.
Ogólnie, to by było na tyle.
Usiadłam w wytyczonym dla mnie miejscu, zaraz po tym, gdy zrobiła to moja przyjaciółka. Potem trochę potańczyliśmy, pośpiewaliśmy, zjedliśmy przepyszny tort weselny, który swoją drogą był prześliczny. Cały biały, dwupiętrowy, ozdobiony różowymi koralikami, a na środku, ktoś napisał "Leon i Violetta na zawsze razem". Naprawdę, aż żal było kroić. Podejrzewam, że to dzieło Olgity. Od bardzo dawna tyle nie jadłam.
W pewnej chwili odeszłam na bok, bo zobaczyłam mojego męża z jakąś tajemniczą, czarnowłosą pięknością. Nie twierdzę od razu, że to zdrada, ale zrobiło mi się niesamowicie przykro. Przykucnęłam w korytarzyku. Patrzyłam przez duże okno na zachodzące słońce. Nawet nie zorientowałam się kiedy podeszła do mnie panna młoda.
- Skarbie, wszystko okej? - zapytała, jak zawsze troskliwie.
- Tak, tak Violu, tylko troszkę źle się poczułam... To nic wielkiego. Idź się bawić. W końcu to twój dzień - szepnęłam.
- Ludka, widzę, że coś się dzieje, wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.
- No... nie wiem... Violetta, kim jest ta dziewczyna, z którą rozmawiał Federico? - nerwowo potarłam nos.
- Ach, więc o to chodzi! - zaśmiała się. - Jesteś zazdrosna! Nie przejmuj się, to tylko nauczycielka tańca ze Studia. Zaprosiłam ją, bo mama mnie o to prosiła. Nikt ważny. Choć - wystawiła rękę. Złapałam ją i podciągnęłam się.
Szatynka wzięła mnie pod ramię, pociągnęła w stronę sali.
Przed wejściem na salę chciałam złapać Federico za dłoń, ale odsunął się ode mnie. To było jak cios w samo serce. Miałam ochotę płakać, krzyczeć i rwać włosy z głowy.
Zacisnęłam pięści, po czym wyminęłam go. Szłam obok Violi. Wyglądała tak pięknie, bajkowo. Całkiem jak ja podczas wesela. Mojego wesela. Uniosłam kąciki ust, dotykając ramiona przyjaciółki.
W środku było bardzo uroczo i elegancko, a zarazem przytulnie i kameralnie. Na środku, wiadomo, był parkiet. Po jego lewej stronie ustawione zostały stoły i krzesła, a na nich rozłożono jedzenie. Przy każdym siedzeniu stała tabliczka z imieniem i nazwiskiem. Przeleciałam wzrokiem po nich, w poszukiwaniu mojego imienia. Okazało się, że siedzę obok Vilu i Fede.
Naprzeciw stołów wyznaczono miejsce dla zespołu. Idąc w prawo, dochodziło się do toalet. Ściany były w miodowym, ciepłym kolorze.
Ogólnie, to by było na tyle.
Usiadłam w wytyczonym dla mnie miejscu, zaraz po tym, gdy zrobiła to moja przyjaciółka. Potem trochę potańczyliśmy, pośpiewaliśmy, zjedliśmy przepyszny tort weselny, który swoją drogą był prześliczny. Cały biały, dwupiętrowy, ozdobiony różowymi koralikami, a na środku, ktoś napisał "Leon i Violetta na zawsze razem". Naprawdę, aż żal było kroić. Podejrzewam, że to dzieło Olgity. Od bardzo dawna tyle nie jadłam.
W pewnej chwili odeszłam na bok, bo zobaczyłam mojego męża z jakąś tajemniczą, czarnowłosą pięknością. Nie twierdzę od razu, że to zdrada, ale zrobiło mi się niesamowicie przykro. Przykucnęłam w korytarzyku. Patrzyłam przez duże okno na zachodzące słońce. Nawet nie zorientowałam się kiedy podeszła do mnie panna młoda.
- Skarbie, wszystko okej? - zapytała, jak zawsze troskliwie.
- Tak, tak Violu, tylko troszkę źle się poczułam... To nic wielkiego. Idź się bawić. W końcu to twój dzień - szepnęłam.
- Ludka, widzę, że coś się dzieje, wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.
- No... nie wiem... Violetta, kim jest ta dziewczyna, z którą rozmawiał Federico? - nerwowo potarłam nos.
- Ach, więc o to chodzi! - zaśmiała się. - Jesteś zazdrosna! Nie przejmuj się, to tylko nauczycielka tańca ze Studia. Zaprosiłam ją, bo mama mnie o to prosiła. Nikt ważny. Choć - wystawiła rękę. Złapałam ją i podciągnęłam się.
Szatynka wzięła mnie pod ramię, pociągnęła w stronę sali.
*Camila*
Zauważyłam, że Broadway idzie w stronę toalety. Wstałam od stołu i poszłam za nim. Nie miałam skrupułów przed nakryciem go. Wiedziałam, że będzie palił. Kopnęłam drzwi do męskiej toalety. Wszystkie kabiny były zamknięte, więc usiadłam na blacie, przy umywalce i czekałam. Z każdego boksu powoli wychodzili mężczyźni. Dziwili się na mój widok, spoglądali z ukosa, ale mnie to nie obchodziło. W końcu tylko jedno pomieszczenie zostało zajęte. Uderzyłam w nie dłonią. Głuchy huk wypełnił całe pomieszczenie o łososiowych ścianach.
- Wiem, że tam jesteś - wysyczałam. - Otwórz!
Po chwili usłyszałam, że przekręca zamek. Wyszedł. Spojrzałam w jego oczy. Przekrwione, nieobecne.
- Ćpałeś! - krzyknęłam.
Nie odpowiedział mi. Zacisnęłam usta w wąski klinek. Łzy zaczęły zbierać się pod moimi powiekami.
- Jesteś śmieciem, debilem, niedojrzałym dzieciakiem! - pchnęłam go. - Wszystko skończone! Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj. Nawet na mnie nie patrz. Nienawidzę cię!
Wyszłam, pozostawiając go samego. Niech robi co chce. Już wcale mnie to nie obchodzi.
Usiadłam obok Fran. Bez słowa nałożyłam sobie na talerz kawałek ciasta ze stołu i w błyskawicznym tempie ja pochłonęłam.
- Brod? - zapytała, patrząc na mnie smutno.
Kiwnęłam głowa. Nie będę płakać. Nie przez niego. Nie jest tego wart. Nigdy nie był.
- Dasz sobie radę? - przyjaciółka potarła moją dłoń.
- Przez takiego kretyna nie będę marnować sobie życia. Mam go gdzieś - wycedziłam przez zęby.
Mam tylko nadzieję, że zostawi mnie w spokoju i nie będzie próbował mnie odzyskać. Tak będzie dla niego bezpieczniej. Nie radziłabym mu mi się narażać.
- Wiem, że tam jesteś - wysyczałam. - Otwórz!
Po chwili usłyszałam, że przekręca zamek. Wyszedł. Spojrzałam w jego oczy. Przekrwione, nieobecne.
- Ćpałeś! - krzyknęłam.
Nie odpowiedział mi. Zacisnęłam usta w wąski klinek. Łzy zaczęły zbierać się pod moimi powiekami.
- Jesteś śmieciem, debilem, niedojrzałym dzieciakiem! - pchnęłam go. - Wszystko skończone! Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj. Nawet na mnie nie patrz. Nienawidzę cię!
Wyszłam, pozostawiając go samego. Niech robi co chce. Już wcale mnie to nie obchodzi.
Usiadłam obok Fran. Bez słowa nałożyłam sobie na talerz kawałek ciasta ze stołu i w błyskawicznym tempie ja pochłonęłam.
- Brod? - zapytała, patrząc na mnie smutno.
Kiwnęłam głowa. Nie będę płakać. Nie przez niego. Nie jest tego wart. Nigdy nie był.
- Dasz sobie radę? - przyjaciółka potarła moją dłoń.
- Przez takiego kretyna nie będę marnować sobie życia. Mam go gdzieś - wycedziłam przez zęby.
Mam tylko nadzieję, że zostawi mnie w spokoju i nie będzie próbował mnie odzyskać. Tak będzie dla niego bezpieczniej. Nie radziłabym mu mi się narażać.
*2 tygodnie później*
*Ludmiła*
Tak wiele pytań stawiam przed sobą ciągle.
Czy Federico jeszcze mnie kocha?
Czy o mnie myśli?
Czy wie, jak cierpię?
Czemu nic nie robi?
Czy może... mnie zdradza?
Znów zostawił mnie samą. Poszedł do pracy. A ja cały czas, od kiedy tylko przekroczył próg domu, płaczę. Z bezsilności, smutku, tęsknoty. Już nie mam siły. Na nic. A jednak dłużej już nie mogłam trwać w bezczynności. Wstałam i podeszłam do szafy, w której trzymam gitarę. Wyciągnęłam ją, próbowałam coś zagrać. Niestety nie bardzo mogłam. Nie potrafiłam wydobyć z instrumentu żadnego normalnego dźwięku. Zamknęłam oczy. Czy to się dzieje naprawdę?
Nigdy nie popierałam działania na własną rękę, ale nie mogłam poprosić nikogo o pomoc. Nie chciałam, by wiedzieli o naszych problemach.
Zebrałam się w sobie. Musiałam dowiedzieć się, czy Federico ma kogoś na boku. MUSIAŁAM.
Weszłam do garderoby. Przeglądałam półki, mierzyłam stroje, ale ciężko było mi znaleźć cokolwiek odpowiedniego. We wszystkim wyglądałam jak patyk. Benito ma rację, kiedy podczas comiesięcznych pokazów mówi, że wyglądam jak wieszak. Wtedy zawsze wysilam się na uśmiech i tłumaczę, że przeszłam na dietę, a w dodatku ćwiczę, co jest oczywiście nieprawdą. Zamiast diety jest głodówka, bo nie mogę przełknąć najmniejszego kęsa. Każdy kawałek staje mi w gardle. Najadam się łzami. Są wystarczająco dużą porcją pokarmu. Nieraz tylko, kiedy już naprawdę nie mogę wytrzymać, bo kiszki marsza mi grają, wpycham w siebie jabłko, albo jogurt... tylko po to, żeby nie umrzeć. Natomiast ćwiczenia, zastępują mi godziny siedzenia w pokoju i użalania się nad życiem.
W końcu, po jakimś czasie, udało mi się znaleźć ubrania, w których wyglądałam dosyć normalnie. Miałam na sobie jasne, zielone rurki, granatową bluzkę z długim rękawem, której materiał nie przylegał zbytnio do ciała. Do tego wybrałam zamszowe, zabudowane koturny w kolorze górnej części garderoby i czarną chustę, coś a'la komin. Pomalowałam się, tak, aby moja pergaminowa cera nabrała żywszych barw i żeby przykryć dołki pod oczami, wraz z sińcami.
Będąc już w przedsionku, spojrzałam na siebie krytycznie. Obiektywnie rzecz biorąc, nie wyglądałam źle. Przeciwnie, całkiem ładnie.
Zamknęłam za sobą drzwi i po raz pierwszy od kilku tygodni poczułam się wolna. Całkiem jak ptak wreszcie wypuszczony z klatki. Moje prywatne więzienie, w którym przebywam z własnej woli, choć za karę, mimo iż nie wiem, co złego zrobiłam, stało teraz puste.
Czułam, jak na moją twarz padają ciepłe promienie słońca, które mimo październikowej pory, grzało dość mocno. Nie mogłam nie przysiąść na jednej z ławek w parku.
Drzewa, tak jak dawniej, stały nieruchomo. Wcale się nie zmieniły. Tylko wspięły się w górę, jakby chciały sięgnąć gwiazd, które z każdą nocą, świecą jakby coraz jaśniej. I mimo, że ja już im się nie przypatruję, bo ponoć patrząc w nie, spoglądamy w przeszłość, o której mam ochotę zapomnieć, wiem, że one żyją dla ludzi, którzy jeszcze wierzą, którzy nie polegli na polu walki.
Pozwoliłam powieką opaść bezwładnie. Chciałam, by nogi same poniosły mnie do Studia. Najprawdopodobniej, po prostu bałam się. Nie byłam tam od blisko sześciu miesięcy. Nie wiem czego dotyczyły moje leki, ale jednego jestem pewna, czułam nierytmiczne bicie mojego serca. Otworzyłam oczy dopiero, kiedy usłyszałam znajome dźwięki. Uśmiech wkradł mi się na twarz. Kocham tą szkołę. A wolę kochać miejsca, niż ludzi, bo człowiek może zawieść, a Gdzieś można przyjść zawsze, kiedy tylko się chce. Budynek, plac, morze... nie będzie mieć żadnych pretensji. Nigdy. A nawet bliskie osoby mogą ranić.
Tak wiele zrobiłam dla On Beat i wiem, że nie żałuję. Tak bezpodstawnie poświęciłam dużo. Opłacało się.
Cudownie jest teraz widzieć uśmiechy na twarzach obecnych uczniów. Gdyby nie rzeczy, które wraz z przyjaciółmi zrobiliśmy, najpewniej teraz byłoby inaczej. Być może, nawet ktoś wynająłby placówkę...Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Po co jeszcze bardziej się dołować?
Weszłam do środka, rozglądając się przy tym uważnie. Wszystko pozostało dokładnie tak, jak to zapamiętałam. Podeszłam do swojej starej szafki. Teraz nie widniało na niej imię "Ludmiła". Może jednak coś się zmieniło? Pociągnęłam nosem. To smutne, że kiedy odchodzimy, zostajemy stopniowo zapominani.
- Em, przepraszam? - usłyszałam czyjś głos. Odwróciłam się gwałtownie. - Pomóc pani w czymś? - dziewczyna w wieku około szesnastu lat stała przede mną. Miała porcelanową cerę, z naturalnymi wypiekami. Pełne usta i kształtny nosek. Jej duże, prawie czarne oczy, którymi na mnie patrzyła, opasane były długimi, mocno wytuszowanymi rzęsami. Kasztanowe włosy sięgały jej jedynie do ramion. Miała na sobie białą, luźną sukienkę do kostek i bez rękawów, przepasaną tylko brązowym paskiem.
- Geia sou*,Tina - podeszła do niej koleżanka, zupełne przeciwieństwo. Ta miała ciemniejszą cerę, małe, niebieskie oczka, wąskie usta i prosty nos. Czarny warkocz obijał się o biodra dziewczyny. Ubrana była w obcisłe legginsy galaxy i czarny top. - Z kim rozmawiasz? - zapytała wesoło.
- Właściwie to nie wiem - zaśmiała się Tina.
- Jestem Ludmiła - wtrąciłam, by przerwać tą bezsensowną gadkę. - Czy wiecie może, gdzie mogę znaleźć Federico, nauczyciela tańca? - zapytałam.
- Nai, nai** - uśmiechnęła się czarnowłosa. - Wydaje mi się, że ma teraz lekcję z grupą, która ma tańczyć na bankiecie u dimarchaos***.
- Sabi, jesteśmy w Argentynie, pani nie rozumie greki - szturchnęła ją druga. - Ona chciała powiedzieć - tym razem zwróciła się do mnie - że nasz nauczyciel ma lekcje w sali tańca.
- On jest poly tromaktikós - pokiwała głową Sabina, po czym obie odeszły.
Nie jestem zbyt dobra w grackim, ale z tego co pamiętam z liceum, to 'poly tromaktikód' oznacza 'bardzo straszny'. Wątpię by był gorszy od Gregoria.
Czy Federico jeszcze mnie kocha?
Czy o mnie myśli?
Czy wie, jak cierpię?
Czemu nic nie robi?
Czy może... mnie zdradza?
Znów zostawił mnie samą. Poszedł do pracy. A ja cały czas, od kiedy tylko przekroczył próg domu, płaczę. Z bezsilności, smutku, tęsknoty. Już nie mam siły. Na nic. A jednak dłużej już nie mogłam trwać w bezczynności. Wstałam i podeszłam do szafy, w której trzymam gitarę. Wyciągnęłam ją, próbowałam coś zagrać. Niestety nie bardzo mogłam. Nie potrafiłam wydobyć z instrumentu żadnego normalnego dźwięku. Zamknęłam oczy. Czy to się dzieje naprawdę?
Nigdy nie popierałam działania na własną rękę, ale nie mogłam poprosić nikogo o pomoc. Nie chciałam, by wiedzieli o naszych problemach.
Zebrałam się w sobie. Musiałam dowiedzieć się, czy Federico ma kogoś na boku. MUSIAŁAM.
Weszłam do garderoby. Przeglądałam półki, mierzyłam stroje, ale ciężko było mi znaleźć cokolwiek odpowiedniego. We wszystkim wyglądałam jak patyk. Benito ma rację, kiedy podczas comiesięcznych pokazów mówi, że wyglądam jak wieszak. Wtedy zawsze wysilam się na uśmiech i tłumaczę, że przeszłam na dietę, a w dodatku ćwiczę, co jest oczywiście nieprawdą. Zamiast diety jest głodówka, bo nie mogę przełknąć najmniejszego kęsa. Każdy kawałek staje mi w gardle. Najadam się łzami. Są wystarczająco dużą porcją pokarmu. Nieraz tylko, kiedy już naprawdę nie mogę wytrzymać, bo kiszki marsza mi grają, wpycham w siebie jabłko, albo jogurt... tylko po to, żeby nie umrzeć. Natomiast ćwiczenia, zastępują mi godziny siedzenia w pokoju i użalania się nad życiem.
W końcu, po jakimś czasie, udało mi się znaleźć ubrania, w których wyglądałam dosyć normalnie. Miałam na sobie jasne, zielone rurki, granatową bluzkę z długim rękawem, której materiał nie przylegał zbytnio do ciała. Do tego wybrałam zamszowe, zabudowane koturny w kolorze górnej części garderoby i czarną chustę, coś a'la komin. Pomalowałam się, tak, aby moja pergaminowa cera nabrała żywszych barw i żeby przykryć dołki pod oczami, wraz z sińcami.
Będąc już w przedsionku, spojrzałam na siebie krytycznie. Obiektywnie rzecz biorąc, nie wyglądałam źle. Przeciwnie, całkiem ładnie.
Zamknęłam za sobą drzwi i po raz pierwszy od kilku tygodni poczułam się wolna. Całkiem jak ptak wreszcie wypuszczony z klatki. Moje prywatne więzienie, w którym przebywam z własnej woli, choć za karę, mimo iż nie wiem, co złego zrobiłam, stało teraz puste.
Czułam, jak na moją twarz padają ciepłe promienie słońca, które mimo październikowej pory, grzało dość mocno. Nie mogłam nie przysiąść na jednej z ławek w parku.
Drzewa, tak jak dawniej, stały nieruchomo. Wcale się nie zmieniły. Tylko wspięły się w górę, jakby chciały sięgnąć gwiazd, które z każdą nocą, świecą jakby coraz jaśniej. I mimo, że ja już im się nie przypatruję, bo ponoć patrząc w nie, spoglądamy w przeszłość, o której mam ochotę zapomnieć, wiem, że one żyją dla ludzi, którzy jeszcze wierzą, którzy nie polegli na polu walki.
Pozwoliłam powieką opaść bezwładnie. Chciałam, by nogi same poniosły mnie do Studia. Najprawdopodobniej, po prostu bałam się. Nie byłam tam od blisko sześciu miesięcy. Nie wiem czego dotyczyły moje leki, ale jednego jestem pewna, czułam nierytmiczne bicie mojego serca. Otworzyłam oczy dopiero, kiedy usłyszałam znajome dźwięki. Uśmiech wkradł mi się na twarz. Kocham tą szkołę. A wolę kochać miejsca, niż ludzi, bo człowiek może zawieść, a Gdzieś można przyjść zawsze, kiedy tylko się chce. Budynek, plac, morze... nie będzie mieć żadnych pretensji. Nigdy. A nawet bliskie osoby mogą ranić.
Tak wiele zrobiłam dla On Beat i wiem, że nie żałuję. Tak bezpodstawnie poświęciłam dużo. Opłacało się.
Cudownie jest teraz widzieć uśmiechy na twarzach obecnych uczniów. Gdyby nie rzeczy, które wraz z przyjaciółmi zrobiliśmy, najpewniej teraz byłoby inaczej. Być może, nawet ktoś wynająłby placówkę...Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Po co jeszcze bardziej się dołować?
Weszłam do środka, rozglądając się przy tym uważnie. Wszystko pozostało dokładnie tak, jak to zapamiętałam. Podeszłam do swojej starej szafki. Teraz nie widniało na niej imię "Ludmiła". Może jednak coś się zmieniło? Pociągnęłam nosem. To smutne, że kiedy odchodzimy, zostajemy stopniowo zapominani.
- Em, przepraszam? - usłyszałam czyjś głos. Odwróciłam się gwałtownie. - Pomóc pani w czymś? - dziewczyna w wieku około szesnastu lat stała przede mną. Miała porcelanową cerę, z naturalnymi wypiekami. Pełne usta i kształtny nosek. Jej duże, prawie czarne oczy, którymi na mnie patrzyła, opasane były długimi, mocno wytuszowanymi rzęsami. Kasztanowe włosy sięgały jej jedynie do ramion. Miała na sobie białą, luźną sukienkę do kostek i bez rękawów, przepasaną tylko brązowym paskiem.
- Geia sou*,Tina - podeszła do niej koleżanka, zupełne przeciwieństwo. Ta miała ciemniejszą cerę, małe, niebieskie oczka, wąskie usta i prosty nos. Czarny warkocz obijał się o biodra dziewczyny. Ubrana była w obcisłe legginsy galaxy i czarny top. - Z kim rozmawiasz? - zapytała wesoło.
- Właściwie to nie wiem - zaśmiała się Tina.
- Jestem Ludmiła - wtrąciłam, by przerwać tą bezsensowną gadkę. - Czy wiecie może, gdzie mogę znaleźć Federico, nauczyciela tańca? - zapytałam.
- Nai, nai** - uśmiechnęła się czarnowłosa. - Wydaje mi się, że ma teraz lekcję z grupą, która ma tańczyć na bankiecie u dimarchaos***.
- Sabi, jesteśmy w Argentynie, pani nie rozumie greki - szturchnęła ją druga. - Ona chciała powiedzieć - tym razem zwróciła się do mnie - że nasz nauczyciel ma lekcje w sali tańca.
- On jest poly tromaktikós - pokiwała głową Sabina, po czym obie odeszły.
Nie jestem zbyt dobra w grackim, ale z tego co pamiętam z liceum, to 'poly tromaktikód' oznacza 'bardzo straszny'. Wątpię by był gorszy od Gregoria.
*Federico*
- Nie, dzieciaki, nie! - złapałem się za głowę i zacząłem masować skronie. Czy oni nic nie umieją zrobić porządnie? - Patryk, Laura, gdybym miał partnerkę, pokazałbym wam, jak to się robi.
- Federico, błagam, przestań ciągle nas krytykować i powiedz co jest do poprawy - wtrąciła Katrina, dziewczyna z Kolumbii.
- Ale tu absolutnie wszystko jest do poprawy! - syknąłem.
- Ja pierdziele - jęknął któryś chłopak z tyłu.
Z tymi ludźmi nie da się pracować. Nie mają za grosz talentu i umiejętności. Nie wiem jakim cudem dostali się do OB, ale musiała tu zajść jakaś kompletna pomyłka. Dajmy na to taka Talia. Jej stopy ciągle układają się w pointa, podczas gdy powinna naskakiwać na płaską stopę. Ludzie, to nie balet. To taniec towarzyski. Klasyka.
- Kiedy to jest takie skomplikowane - westchnęła Aniela.
- Oj, nie przestańcie - odezwał się ktoś. - Rumba wcale nie jest taka trudna.
Uniosłem głowę i zobaczyłem druga nauczycielka tańca, Bianca, stoi oparta o framugę drzwi. Jest śliczną Włoszką o nieskazitelnej cerze. Zawsze wiąże swoje brązowe włosy w eleganckiego koka. Nosi zazwyczaj czerwone koszulki bez rękawów i czarne spodnie. Ładnie, praktycznie i wygodnie.
- Federico, pokażmy młodzieży jak to się robi - uśmiechnęła się do mnie.
Włączyłem muzykę. Zatańczyliśmy na poziomie klasy A. Te dzieci nigdy nie osiągną tego co my.
Zakończyliśmy układ klasyczną pozą - ciała blisko siebie.
- Masz naprawdę piękne oczy - szepnąłem.
Kobieta zarumieniła się i tylko cmoknęła mnie w policzek, po czym odeszła.
- Dzień dobry - słyszałem jak wita się z kimś przy wyjściu.
- Teraz wy- rozkazałem.
Muszę przyznać, że szło im lepiej. Nie dużo, ale jednak. Mimo wszystko brak im doświadczenia. Nie powinni występować na tak ważnym przyjęciu. Zrobią z siebie pośmiewisko.
Po skończonych zajęciach, uczniowie wyszli, a ja zacząłem zbierać swoje rzeczy. Dźwięk mocno stawianych kroków nagle wypełnił pomieszczenie. Odwróciłem się. Przede mną stała Ludmiła. Miała kamienną twarz. Patrzyła w moje oczy, ale bez uczucia. Wyciągnęła dłoń i uderzyła mnie w policzek. Zamknąłem oczy. Wiedziałem, że płacze. Odbiegła. Jednak nie miałem siły za nią biec.
*Natalia*
- Nie, dzieciaki, nie! - złapałem się za głowę i zacząłem masować skronie. Czy oni nic nie umieją zrobić porządnie? - Patryk, Laura, gdybym miał partnerkę, pokazałbym wam, jak to się robi.
- Federico, błagam, przestań ciągle nas krytykować i powiedz co jest do poprawy - wtrąciła Katrina, dziewczyna z Kolumbii.
- Ale tu absolutnie wszystko jest do poprawy! - syknąłem.
- Ja pierdziele - jęknął któryś chłopak z tyłu.
Z tymi ludźmi nie da się pracować. Nie mają za grosz talentu i umiejętności. Nie wiem jakim cudem dostali się do OB, ale musiała tu zajść jakaś kompletna pomyłka. Dajmy na to taka Talia. Jej stopy ciągle układają się w pointa, podczas gdy powinna naskakiwać na płaską stopę. Ludzie, to nie balet. To taniec towarzyski. Klasyka.
- Kiedy to jest takie skomplikowane - westchnęła Aniela.
- Oj, nie przestańcie - odezwał się ktoś. - Rumba wcale nie jest taka trudna.
Uniosłem głowę i zobaczyłem druga nauczycielka tańca, Bianca, stoi oparta o framugę drzwi. Jest śliczną Włoszką o nieskazitelnej cerze. Zawsze wiąże swoje brązowe włosy w eleganckiego koka. Nosi zazwyczaj czerwone koszulki bez rękawów i czarne spodnie. Ładnie, praktycznie i wygodnie.
- Federico, pokażmy młodzieży jak to się robi - uśmiechnęła się do mnie.
Włączyłem muzykę. Zatańczyliśmy na poziomie klasy A. Te dzieci nigdy nie osiągną tego co my.
Zakończyliśmy układ klasyczną pozą - ciała blisko siebie.
- Masz naprawdę piękne oczy - szepnąłem.
Kobieta zarumieniła się i tylko cmoknęła mnie w policzek, po czym odeszła.
- Dzień dobry - słyszałem jak wita się z kimś przy wyjściu.
- Teraz wy- rozkazałem.
Muszę przyznać, że szło im lepiej. Nie dużo, ale jednak. Mimo wszystko brak im doświadczenia. Nie powinni występować na tak ważnym przyjęciu. Zrobią z siebie pośmiewisko.
Po skończonych zajęciach, uczniowie wyszli, a ja zacząłem zbierać swoje rzeczy. Dźwięk mocno stawianych kroków nagle wypełnił pomieszczenie. Odwróciłem się. Przede mną stała Ludmiła. Miała kamienną twarz. Patrzyła w moje oczy, ale bez uczucia. Wyciągnęła dłoń i uderzyła mnie w policzek. Zamknąłem oczy. Wiedziałem, że płacze. Odbiegła. Jednak nie miałem siły za nią biec.
*Natalia*
Siedziałam w kuchni i przyglądałam się jak mój kochany chłopak kończy przygotowywanie obiadu. Jest wspaniały. Teraz mieszkamy razem, bo moi rodzice wyjechali na pół roku w ważnej służbowej sprawie.
- Wiesz jak bardzo cię kocham? - powiedział, a raczej zapytał, składając na moim policzku delikatny pocałunek.
- Nie... - zrobiłam maślane oczka. - Ale za to wiem, jak możesz mi to pokazać - uniosłam kąciki ust.
- Ja też wiem - zaśmiał się cicho, a następnie złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku, który niestety przerwał dzwonek do drzwi.
Powlekłam się do wejścia. Kiedy otworzyłam, zobaczyłam zapłakaną Ludmiłę, z walizką w ręce. Bez słowa wpuściłam ją do środka i zaprosiłam do salonu.
- Maxi, mógłbyś nas zostawić? - poprosiłam, gestem głowy wskazując na przyjaciółkę.
Objęłam ją, potrzebowała tego. Jeszcze nie wiem co zrobił jej Federico, ale na pewno tego pożałuje.
Pod palcami, które przylegały do pleców blondynki, wyczułam jaj żebra.
Kiedy już się uspokoiła, odsunęłam ją na długość ramion.
- Ludmiła, ściągaj bluzkę - rozkazałam. Dziewczyna popatrzyła na mnie bardzo dziwnym wzrokiem. - O Jezu, nie! Nie o to chodziło! Proszę, Lu, chcę zobaczyć w jakim jesteś stanie.
Zrobiła to, o co prosiłam, a ja otworzyłam usta z przerażenia. Była wychudzona. Mojej przyjaciółce wystawały żebra i kości miednicowe, a jej obojczyki wyglądały, jakby ktoś naciągnął skórę na dwa patyki.
- Jest aż tak źle? - zapytała, spuszczając głowę.
Przytaknęłam. Kościotrup. Dlaczego nie powiedziała mi, że ma problemy? Przecież to oczywiste, że pomogłabym jej. Jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu.
^retrospekcja^
Sześcioletnia dziewczynka siedzi na krawężniku, przy placu zabaw i je lody. Właściwie wkłada do buzi jak największą ich porcję.
- Czemu tego nie przełykasz? - podchodzi do niej blondyneczka w mniej więcej tym samym wieku.
- Bo chcę zamrozić sobie mózg - mówi czarnowłosa.
- Ale wtedy umrzesz - szepcze ze zgrozą Ludmi.
- Wiem.
- Nie chcę, żebyś umierała! - krzyczy.
Zapada niezręczna cisza, podczas której dziewczynki przyglądają się sobie badawczo.
- Czemu chcesz umrzeć? - pyta dziecko.
- Bo moja babcia wczoraj umarła. Chcę być z nią - tłumaczy Hiszpanka. Nie płacze, bo nie ma już czym.
Nowa znajoma ciągnie ją w stronę huśtawek.
- Jak umrzesz - mówi - to ja też umrę.
Nati przechyla głowę, z zaciekawieniem patrzy na Ludmiłę.
- Bo jak ty umrzesz dzisiaj, to ja umrę jutro. Ja umrę jutro, a moja mamusia pojutrze, dzień po niej mój tatuś... - pomimo swojego młodego wieku, jest bardzo mądra i wie jak dotrzeć do koleżanki.
-Dobrze, rozumiem - wyrzuca lody do śmietnika. - Jestem Natalia.
- A ja Lud.
Obie już wiedzą, że zostaną przyjaciółkami.
^koniec retrospekcji^
Wtedy te problemy wydawały się tak wielkie. Kto normalny, pomyślałby, że da się zabić mrożonym sorbetem owocowym? Ale jako małe dziewczynki nie miałyśmy tej świadomości. Tych światopoglądów. Najważniejsze rzeczy działy się wokół nas.
- Mogę się zatrzymać u ciebie przez jakiś czas? - spojrzała na mnie z bólem w oczach.
- Kochanie, to oczywiste. Przecież nie zostawiłabym cię! Nigdy. Ludmiła, nigdy. Zawsze możesz na mnie liczyć, rozumiesz? Kocham cię i muszę o ciebie dbać, w końcu jesteś moją najlepszą przyjaciółką - znów przytuliłam ją mocno. - I mam pomysł. Ja rozpakuję twoje rzeczy w jednym z wolnych pokoi, a ty, skarbie idź do domu, ale zanim Federico wróci ze Studia i zabierz resztę, pozostawiając mu wiadomość o swoim odejściu. Niech go to zaboli.
- Nie wiem, Nat, od kiedy jesteś taka mściwa - uśmiechnęła się krzywo.
- Wiesz jak bardzo cię kocham? - powiedział, a raczej zapytał, składając na moim policzku delikatny pocałunek.
- Nie... - zrobiłam maślane oczka. - Ale za to wiem, jak możesz mi to pokazać - uniosłam kąciki ust.
- Ja też wiem - zaśmiał się cicho, a następnie złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku, który niestety przerwał dzwonek do drzwi.
Powlekłam się do wejścia. Kiedy otworzyłam, zobaczyłam zapłakaną Ludmiłę, z walizką w ręce. Bez słowa wpuściłam ją do środka i zaprosiłam do salonu.
- Maxi, mógłbyś nas zostawić? - poprosiłam, gestem głowy wskazując na przyjaciółkę.
Objęłam ją, potrzebowała tego. Jeszcze nie wiem co zrobił jej Federico, ale na pewno tego pożałuje.
Pod palcami, które przylegały do pleców blondynki, wyczułam jaj żebra.
Kiedy już się uspokoiła, odsunęłam ją na długość ramion.
- Ludmiła, ściągaj bluzkę - rozkazałam. Dziewczyna popatrzyła na mnie bardzo dziwnym wzrokiem. - O Jezu, nie! Nie o to chodziło! Proszę, Lu, chcę zobaczyć w jakim jesteś stanie.
Zrobiła to, o co prosiłam, a ja otworzyłam usta z przerażenia. Była wychudzona. Mojej przyjaciółce wystawały żebra i kości miednicowe, a jej obojczyki wyglądały, jakby ktoś naciągnął skórę na dwa patyki.
- Jest aż tak źle? - zapytała, spuszczając głowę.
Przytaknęłam. Kościotrup. Dlaczego nie powiedziała mi, że ma problemy? Przecież to oczywiste, że pomogłabym jej. Jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu.
^retrospekcja^
Sześcioletnia dziewczynka siedzi na krawężniku, przy placu zabaw i je lody. Właściwie wkłada do buzi jak największą ich porcję.
- Czemu tego nie przełykasz? - podchodzi do niej blondyneczka w mniej więcej tym samym wieku.
- Bo chcę zamrozić sobie mózg - mówi czarnowłosa.
- Ale wtedy umrzesz - szepcze ze zgrozą Ludmi.
- Wiem.
- Nie chcę, żebyś umierała! - krzyczy.
Zapada niezręczna cisza, podczas której dziewczynki przyglądają się sobie badawczo.
- Czemu chcesz umrzeć? - pyta dziecko.
- Bo moja babcia wczoraj umarła. Chcę być z nią - tłumaczy Hiszpanka. Nie płacze, bo nie ma już czym.
Nowa znajoma ciągnie ją w stronę huśtawek.
- Jak umrzesz - mówi - to ja też umrę.
Nati przechyla głowę, z zaciekawieniem patrzy na Ludmiłę.
- Bo jak ty umrzesz dzisiaj, to ja umrę jutro. Ja umrę jutro, a moja mamusia pojutrze, dzień po niej mój tatuś... - pomimo swojego młodego wieku, jest bardzo mądra i wie jak dotrzeć do koleżanki.
-Dobrze, rozumiem - wyrzuca lody do śmietnika. - Jestem Natalia.
- A ja Lud.
Obie już wiedzą, że zostaną przyjaciółkami.
^koniec retrospekcji^
Wtedy te problemy wydawały się tak wielkie. Kto normalny, pomyślałby, że da się zabić mrożonym sorbetem owocowym? Ale jako małe dziewczynki nie miałyśmy tej świadomości. Tych światopoglądów. Najważniejsze rzeczy działy się wokół nas.
- Mogę się zatrzymać u ciebie przez jakiś czas? - spojrzała na mnie z bólem w oczach.
- Kochanie, to oczywiste. Przecież nie zostawiłabym cię! Nigdy. Ludmiła, nigdy. Zawsze możesz na mnie liczyć, rozumiesz? Kocham cię i muszę o ciebie dbać, w końcu jesteś moją najlepszą przyjaciółką - znów przytuliłam ją mocno. - I mam pomysł. Ja rozpakuję twoje rzeczy w jednym z wolnych pokoi, a ty, skarbie idź do domu, ale zanim Federico wróci ze Studia i zabierz resztę, pozostawiając mu wiadomość o swoim odejściu. Niech go to zaboli.
- Nie wiem, Nat, od kiedy jesteś taka mściwa - uśmiechnęła się krzywo.
*Ludmiła*
Zabrałam wszystko co ma dla mnie wartość, a przy okazji udało mi się podrzeć kilka zdjęć, na których jestem razem z Nim. Strzępki porozrzucałam po sypialni, wraz z Jego ubraniami. Wyciągnęłam pierwszą lepszą kartkę, która była pod ręką. Na kolanie szybko, od niechcenia napisałam list. W sumie, nawet nie wiem po co.
Twoje marzenia spełniałam, jak żadna inna. Prawda? Byłam marionetką w Twoich rękach.
Dobrze grałam. Grałam tą, którą chciałeś widzieć, tą którą chciałeś mieć.
A gdybyś tak mógł zobaczyć, co myślę. Jak tak naprawdę jestem.
Szedłbyś za mną w ogień. Kiedyś.. Kiedyś? Nie. Nigdy. Zawsze byłam dla Ciebie tylko jedną z zabawek.
Milion Twoich czułych słów... Chciałeś być nie do podrobienia. Przez chwilę. Albo to może ja. Może to ja chciałam, byś był tym jedynym.
Co dnia, budziłeś się obok mnie. Nieświadomie zaczarowana, traciłam, wzrok. Nie odróżniałam dobra od zła. Nigdy nie dopuszczałam myśli, że możesz kłamać.
Nie wiesz, na kogo trafisz. Wiedziałam, jaki byłeś... jaki jesteś. Dziwne, że liczyłam, że możesz się zmienić.
Powinnam bardziej uważać. Poczekać. Nie dać się temu choremu uczuciu.. Uczuciu? Właśnie. Jakiemu uczuciu? Przecież ja... Ja nigdy Cię nie kochałam. Teraz już wiem, że to było jedynie zauroczenia. Bo gdybym kiedykolwiek darzyła Cię czymś więcej... W tej chwili nie byłoby mi tak łatwo odejść. A przecież odchodzę.
Dałam Ci całą siebie, właściwie za nic. Teraz żałuję. Żałuję, że w ogóle Cię poznałam.
Gdyby nie Ty... Mogłabym zakochać się w kimś innym. Nie zaszłabym w ciążę... I wiesz co? Żałuję. Żałuję, że Oliv była właśnie TWOJĄ córką. A mogłaby mieć lepszego ojca. Krótki czas, ale jednak.
Pewnie nie byłabym mężatką w tak młodym wieku. I... i teraz już wiem, czemu nie chciałeś ślubu.
Jest coś jeszcze, Federico. Gdyby nie Ty, najprawdopodobniej moja matka nie chciałaby mnie zabić. O, a może nawet nigdy nie wyjechałabym do Hiszpanii. Może, może, może... Ale przecież morze jest głębokie i szerokie... Całkiem tak jak moja nienawiść do Ciebie.
Tak, nienawidzę Cię. Byłeś przyczyną mojego bólu. Mojego cierpienia.
Dobrze, że w końcu to dostrzegłam.
Kiedy już naprawdę było źle, odpuściłeś. Przestało być kolorowo, miło i fajnie, więc po co byłam? Niepotrzebna...
Kiedy już naprawdę było źle, odpuściłeś. Przestało być kolorowo, miło i fajnie, więc po co byłam? Niepotrzebna...
A teraz... A teraz do widzenia, Panie Pasquarelli.
Do niewidzenia, żegnaj.
~Ludmiła Paquarelli Ferro...Lili, ta osoba, którą chciałeś znać. Bo to właśnie ją pokochałeś, nie mnie.
Odłożyłam zapisaną kartkę na szklany stół. Zacisnęłam pięść na plastikowej rączce walizki.
Tak bardzo trudno było mi pisaćte wszystkie bzdury wiadomość o moim odejściu.
Nie zdałam sobie nawet sprawy, że łzy kapią po moich policzkach, do puki nie odbiło się głuchym echem ich rozbicie się o posadzkę. Każda pojedyncza kropelka... kap...kap...kap...
Musisz być dzielna, Luciu. Nie, nie jestem Lucia. Nie mogę nią być. Tak nazywał mnie Federico. A on należy do przyszłości eszłości.
Zamknęłam za sobą duże drzwi. Zamknęłam kolejny już rozdział w moim życiu.
Odłożyłam zapisaną kartkę na szklany stół. Zacisnęłam pięść na plastikowej rączce walizki.
Tak bardzo trudno było mi pisać
Nie zdałam sobie nawet sprawy, że łzy kapią po moich policzkach, do puki nie odbiło się głuchym echem ich rozbicie się o posadzkę. Każda pojedyncza kropelka... kap...kap...kap...
Musisz być dzielna, Luciu. Nie, nie jestem Lucia. Nie mogę nią być. Tak nazywał mnie Federico. A on należy do prz
Zamknęłam za sobą duże drzwi. Zamknęłam kolejny już rozdział w moim życiu.
*Federico*
Wszedłem do domu i zapaliłem światło w salonie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to biała kartka leżąca na stoliku. Wziąłem ją do ręki. Bacznie studiowałem tekst. Z każdym kolejnym słowem od mojego serca odłamywał się drobny kawałek. Kiedy skończyłem czytać, już nic nie pozostało.
Dopiero wtedy zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem.
Usiadłem na kanapie i po prostu się rozpłakałem.
Uświadomiłem sobie, kim się stałem. Jak bardzo się zmieniłem. Upadłem na dno, niestety ciągnąc za sobą Ludmiłę. Teraz straciłem ją przez własną głupotę. Odeszła. Pewnie nigdy nie wybaczy mi tego, jak bardzo ją skrzywdziłem.
Nie dziwię jej się. Byłem podły. Nie miałem czasu i siły, by się nią zająć. A przecież przysięgałem, że będę przy niej zawsze. I wszystko, całe nasze szczęście, szlag trafił. Gdybym mógł to w jakikolwiek sposób naprawić...
*Cześć
** Tak, tak
*** burmistrza.
~
Hola perełki!
Jestem z siebie dumna, bo ten rozdział bardzo mi odpowiada. Jest dosyć dobrze napisany i długi :)
Pierwszy chyba raz moja praca podoba mi się niemalże w stu procentach.
Wiem, wszystko się wali. Ale nic nie poradzę, kiedy ja mam gorsze chwile moje postacie też mają. Wszystko co przeżywają ma jakieś powiązanie ze mną. No ale nie ważne. Przecież nikomu się nie chce wysłuchiwać o moim życiu...
Słoneczka, co sądzicie? Proszę o szczerość, bo ona bardzo się dla mnie liczy.
Każdy, nawet najdrobniejszy komentarz wywołuje na mojej twarzy uśmiech, więc bardzo proszę o pozostawianie po sobie śladu <3
Kocham Was myszeczki. Bardzo Was kocham ♥
~
WAŻNE
W przyszłym tygodniu najprawdopodobniej nie pojawi się rozdział. Bardzo Was przepraszam, ale mam multum sprawdzianów, prac klasowych, kartkówek i do tego jeszcze projekt z plastyki. Nie sądzę, że uda mi się wyrobić na sobotę... Bardzo mi przykro :c
~
Spojler z 51:
- Federico próbuje odzyskać Ludmiłę.
- Lud podejmuje ważną decyzję.
- Natalia rozmawia z Federico
- Ktoś pomaga Cami zapomnieć o Broadwayu.
- Matka Ludmi zostaje znaleziona
- Violetta i Leon dostają propozycję od Marottiego.
W następnym rozdziale znów powinno się trochę dziać. Zobaczymy jak to wyjdzie... ;)
~
Dzisiaj polecę blog mojej kochanej Leilli.
Ma ona taki niesamowity talent, że naprawdę brak mi słów. Jest niesamowicie utalentowaną dziewczyną, która prowadzi genialnego bloga.
Zmotywujmy ją da działania ;3
blog Leilli [klik]
Diego odwrócił się wiedząc, że chodzi o niego. Traktowała go jak zwierzątko, którym należało się chwalić każdemu napotkanemu człowiekowi.
Dopiero wtedy zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem.
Usiadłem na kanapie i po prostu się rozpłakałem.
Uświadomiłem sobie, kim się stałem. Jak bardzo się zmieniłem. Upadłem na dno, niestety ciągnąc za sobą Ludmiłę. Teraz straciłem ją przez własną głupotę. Odeszła. Pewnie nigdy nie wybaczy mi tego, jak bardzo ją skrzywdziłem.
Nie dziwię jej się. Byłem podły. Nie miałem czasu i siły, by się nią zająć. A przecież przysięgałem, że będę przy niej zawsze. I wszystko, całe nasze szczęście, szlag trafił. Gdybym mógł to w jakikolwiek sposób naprawić...
*Cześć
** Tak, tak
*** burmistrza.
~
Hola perełki!
Jestem z siebie dumna, bo ten rozdział bardzo mi odpowiada. Jest dosyć dobrze napisany i długi :)
Pierwszy chyba raz moja praca podoba mi się niemalże w stu procentach.
Wiem, wszystko się wali. Ale nic nie poradzę, kiedy ja mam gorsze chwile moje postacie też mają. Wszystko co przeżywają ma jakieś powiązanie ze mną. No ale nie ważne. Przecież nikomu się nie chce wysłuchiwać o moim życiu...
Słoneczka, co sądzicie? Proszę o szczerość, bo ona bardzo się dla mnie liczy.
Każdy, nawet najdrobniejszy komentarz wywołuje na mojej twarzy uśmiech, więc bardzo proszę o pozostawianie po sobie śladu <3
Kocham Was myszeczki. Bardzo Was kocham ♥
~
WAŻNE
W przyszłym tygodniu najprawdopodobniej nie pojawi się rozdział. Bardzo Was przepraszam, ale mam multum sprawdzianów, prac klasowych, kartkówek i do tego jeszcze projekt z plastyki. Nie sądzę, że uda mi się wyrobić na sobotę... Bardzo mi przykro :c
~
Spojler z 51:
- Federico próbuje odzyskać Ludmiłę.
- Lud podejmuje ważną decyzję.
- Natalia rozmawia z Federico
- Ktoś pomaga Cami zapomnieć o Broadwayu.
- Matka Ludmi zostaje znaleziona
- Violetta i Leon dostają propozycję od Marottiego.
W następnym rozdziale znów powinno się trochę dziać. Zobaczymy jak to wyjdzie... ;)
~
Dzisiaj polecę blog mojej kochanej Leilli.
Ma ona taki niesamowity talent, że naprawdę brak mi słów. Jest niesamowicie utalentowaną dziewczyną, która prowadzi genialnego bloga.
Zmotywujmy ją da działania ;3
blog Leilli [klik]
Diego odwrócił się wiedząc, że chodzi o niego. Traktowała go jak zwierzątko, którym należało się chwalić każdemu napotkanemu człowiekowi.
Spojrzał zainteresowany na blondynkę, która stała naprzeciwko. Coś w niej było dla niego niezwykle znajome. Miał wrażenie, że już kiedyś ją widział.
Super
OdpowiedzUsuńFajnie że rozdział taki długi
Dziękuję <3
UsuńK.C. <3
Hej perełeczko !!!!
OdpowiedzUsuńJa czytałam ten rozdział to normalnie nie mogę za każdym kolejnym słowem wciągałam się coraz bardziej i do tego byłam coraz bardziej wściekła na Federico.
"Masz piękne oczy" ja ci dam ty matole jede ty te słowa powiniebeś kierować do Lu a nie do tej yyyyy
MASAKRA Lu nie wiadomo gdzie wyjeżdża
I to wszystko przez kogo.......
Violka i Leon nawet z tego nie chce mi się cieszyć bo moja najukochańsza para się rozstaje. :(
Cami i Brod kolejna Masakra.
Kto pocieszy naszą Camile chmmm może SEBUŚ.
Ale dobra już kończę i nie będę Ci zagracać miejsca.
Pamiętaj jednak jak mi Fedemilci nie pogodzisz to ja cię znajde*
no to tyle
papapapap
Kofffffffffaaaaaaammmmmmm
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
♡♡♡♡♡♡♡♡♡
*No ja tylko tak se żartuje bo kocham te twoje opowiadania i zerjo muszę przyznać podoba mi się ta atmosfera w tym rozdziale jest taka zaskakująca i normalne fantastyczna.
Haha, Fede się dostanie jak widzę xD
UsuńSebuś, Sebuś, już mnie przejrzałyście c:
Do pogodzenia Fedemili jeszcze troszkę przed nami... ;')
Ja Cb koffam bardziej <333
Wrócę:*
OdpowiedzUsuńWercik ! Kochanie ty moje <3
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział słuchałam Everything has changed. I w rzeczy samej wszystko się zmieniło. Wszystko zaczynając od ślubu Leonetty po rozstanie Cami i Brodwaya, i po rozstanie Fedemiły.
Czuję pustkę ale chyba nie większą niż Ludmiła, która straciła Federico?
Łatwo mu nie odpuści, ale mam nadzieję, że w końcu się pogodzą,
Chociaż zmartwiło mnie to że Ludmiła podejmie ważną decyzję. Czyżby to miała być decyzja o rozwodzie? :/
Z czego się cieszę? cieszę się z tego że Bromi w końcu się roztali a tym tajemniczym ktosiem który pocieszy Camilę będzie nie kto inny jak Sebuś *-*
To musi być on, nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli xd
Ty przecież wiesz że ja Cię uwielbiam i absolutnie rozumiem, że nie możesz dodać rozdziału :) Sama na moim blogu dodaje co dwa - trzy tygodnie xd
Trzymaj się miśka i powodzenia z nauką :*
Muszą się pogodzić, przecież to blog o nich! Ale jeszcze trochę czasu...
UsuńJa Ci nie powiem jaka to będzie decyzja >.< (JESTEŚ JASNOWIDZEM, JAK TY TO ROBISZ????????!!!)
Oczywiście, że Sebuś, bo kto inny? ;3
Postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu, bo w przyszłym też mam masę nauki, a nie chcę tego tak odkładać...więc zobaczymy :)
Dziękuję i bardzo <3
Koffam Cię ♥
Hej kochana chciałabym poinformować że masz nową czytelniczkę . Twoje opowiadanie zafascynowało mnie i wciąż intryguje . Długo szukałam czegoś co mnie pochłonie i czemu będę wstanie się oddać i poświęcić czas. Twoje dotychczasowe opowiadanie i wszytko co z nim związane zdążyłam przeczytać w 3 dni . I jestem pod ogromnym wrażeniem twojego talentu i umiejętności przelewania uczuć i pasji na to co piszesz . Chciałabym ci życzyć dużo cierpliwości wiary w TALENT który masz i nie skończonej weny kieruj się sercem w tym co piszesz a będziesz najlepsza . Co do 50 rozdziału jest cudowny jak poprzednie widzę że masz pomysł na losy postaci i wciąż ubarwiasz ich życie jest tu pełna gama uczuć co naprawdę porusza . ANGEL <3 tak się będę podpisywać .
OdpowiedzUsuńPs. Zdobyłaś moje serce <33333333 i może napiszę że uwielbiam FEDEMIŁE .
Hej, bardzo Ci dziękuję.
UsuńJest mi bardzo miło.
K.C. <333
Wiesz, co? Mam prośbę. Czy po odnalezieniu matki Lud, Marii możesz napisać scenę, gdy rozmaeia ona z Angie? Co siostry mają sobie do powiedzenia o tym wszystkim?
OdpowiedzUsuńAlbo rozmowę Ludmi z Germanem?
Rozdział super. Ale zrób coś z sobą, bo jak tak dalej będziesz smutać to zeosujesz mi Fedemilę na dobre...
K.C. <3
Cindy
Już niebawem wszystko się wyjaśni, włącznie z matką Lusi.
UsuńJa K.C. też <333 No i oczywiście bardzo dziękuję.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Feeeeeeeeeedddddddddeeeeeeeeeeeeeerrrrrrrrrrrrrrriiiiiiiiiiiiiiiiiiccccccccccccccccooooooooooooooo! Nigdy nie zadzieraj ze mną jak mam okres, to się skończy dla Ciebie bardzo źleeeeeeeee!
OdpowiedzUsuńBiedna Ludmi... Moje biedactwo... To wszystko przez tego zakochanego tyrana, debila, skończonego idiotę i on w ogóle nie pownien nigdy uczyć. O tyle co Gregorio był cudownym nauczycielem, który nie głaskał po główce nikogo to Federico głaszcze po główce tylko siebie.
Biedna Cami... Czemu ona wlazła do męskiej ubikacji w to nie wikam, ale moje biedactwo. Do Seby to ja nie mam zaufania, ale...
Tak, wszystko się sypie, zmienia, zamienia, miesza...
UsuńK.C. <33
MATKO.
OdpowiedzUsuńNieźle mnie rozczarowałaś <3
Pozytywnie, mimo, że w tym rozdziale tyle ujmujących fragmentów c;
Bardzo Ludmile współczuję, bo nieźle się musiała nacierpiec...A TEN LIST....
Tym to ty mnie oczarowałaś, nie mogłam przestac go czytac i zrobiłam to dokładnie 7 razy xD <33
Współczuję wielu osobom ;((
Camili, że tak się musiała rozczarowac przez Broduaya, bo szczerze, to ja z cpunem bym też nie chciała chodzic, ale wiadomo xD Niby miłośc i wgl, ale ten gościu zniszczył m moją nadzieję w Bromilę xDD ;3
Współczuję Ludmile, że musiała życ z Federico i tak ciągle smutac, bo w twoim opowiadaniu wzbudził on we mnie odczucia typu "Co za skurwiel" xDD
Ale najważniejsze, że zrozumiał swój błąd :) Chociaż tyle mógł zrobic ;3
I cieszę się również z szczęścia Violetty, nareszcie Leonetta xD
Chociaż również jej współczuję, że w tak ważnym dniu nie miał jej kto do ołtarza poprowadzic :c
Dobra, kończę tę swoją bezsensowną wypowiedź <3
WENY ŻYCZĘ <33
Szkoda, że nie będzie rozdziału w przyszłym tygodniu, ale mam nadzieję, że się wyrobisz i fundniesz mi kolejną dawkę emocji <33
Oni wszyscy tam są ostatnio bardzo biedni i pokrzywdzeni...
UsuńPowinnam to zmienić, prawda?
Bardzo dziękuję.
Rozdział jednak się pojawi <3
Buziaki, słońce, K.C. <3
Cześć kochana! :D
OdpowiedzUsuńJestem i ja :3
Wiesz jestem smutna ;-; A CZEMU?
Bo do cholery napisałaś taki smutny rozdział!
Feder ty gnoju czemu jesteś aż taki głupi?!
Ślub Leonetty omniomniom <33333
Tak sweetaśnie :D
Brod ćpa... O matko :O Jak on mógł być taki głupi?!
A ta cała nauczycielka tańca - Bianca...
Jezu jak ona mnie wkurzyła! Nie lubię jej -,- Suka -,-'
A Natalia jest na prawdę dobra przyjaciółka - też taką chcę :CCCC
Prawie się popłakałam czytając list ''pożegnalny'' Lu ;-;
Ale oni do siebie wrócą... Prawda? PRAWDA?!
Dobrze przynajmniej, że Federico uświadomił sobie, że jest skończonym dupkiem :/
Co do kolejnego rozdziału - oczywiście będę czekać tak długo jak tylko będzie trzeba :)
Życzę weny kochana ;*
Buziole - Maja <33333
Cześć miśka!
UsuńTeż bym chciała taką moją Natę ;3
No muszą wrócić.
Rozdział powinien pojawić się jutro albo w niedzielę.
Dziękuję słońce.
K.C. <3333
NNNNNNNNIIIIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTY ZŁA OKROPNA (no dobra jesteś najlepsza, ale nawiązując do treści) I PRZEBRZYDŁA!
JAK TY MOŻESZ MI ROZPIEPRZAĆ FEDEMILKĘ?!?!?!?!
NO JAK?!?!?!?
NIE NO WSZYSTKO SIĘ PIEPRZY:
FEDE odchodzi od Ludki (albo na odwrót. Już głupieje)
BROD ćpa (nigdy go nie lubiłam)
TOBIE dzieją się straszne rzeczy (to wywnioskowałam z notki pod rozdziałem)
______________________________
Ja pierdziele kobito!
Jak ty to robisz, że masz taki talent?!?!?
Dobra, MECHI koniec rozpaczy, skupmy się na pozytywach.
ŚLUB LEONETTY!!! WEEEE!!!!!
CAMI MA KOGOŚ INNEGO??? (ANDRESA!!!!!!!!!) <------- To tylko przypuszczenia i mała obsesja....
Dobra kończę. Miłego pisania kolejnego rozdziału!!!
Właśnie, kiedy next?
GlUpIa:
MECHI♥♡♥♡
Tak, wszystko się wali.
UsuńJa nie mam talentu ;-;
Nie, skarbie, nie Andreasa.
Naxt... chyba w ten weekend ;3
Dziękuję bardzo.
K.C. <33
Witaj to ja zniknęłam. Pod ostatnim rozdziałem nie było komentarza. Czemu ? Nie pytaj. Nie umiem odpowiedzieć. Po przeczytaniu tego rozdziału zdałam sobie z czegoś sprawę. Nie będę jednak teraz o tym mówić część zobaczy to w następnych postacj (komentarzach) ,a inni nawet tego nie zauważą. Federico ah czemu ludzie potrafią tak bardzo ranić i niszczyć nawet nie zdając sobie z tego sprawy. On jest taki jak ja. Bez serca i uczuć. Stałam się zimna jak kamień. Ludmiła moje biedactwo. Wiem jak to jest utracić ukochaną osobę. Ale gorszą rzeczą jest utracić ją przez to ,że się zmieniła. Broadway ćpa. Rozumiem go. Wiem dziwnie to brzmi ,ale jednak taka jest prawda. Camila skrycie cierpi to jest najgorsza oznaka powolnego umierania. Co cię nie zabije zniszczy Cię od środka. Czytam wszystkie części książki "Jutro" John Mardsen. Piękna książka i gorąco ją polecam. Wiele ludzi umiera w tak młodym wieku. niektórzy tego chcą inni giną na wojnach ,a jeszcze inni potajemnie płaczą i w samotności umierają. Mój świętej pamięci dziadek umarł 8 lat temu i wtedy wszystko się zaczęło. Najpierw kłótnia babci z ojcem. Potem wprowadzenie się do domu Zbyszka. Przeprowadzenie się do drugiej babci. W końcu do własnego domu. Zakaz odwiedzania babci. Życie nie może być lepsze. W tym momencie nic nie czuję. Ani odrobinki emocji. Przez niektóre sytuacje ,które nas powoli zabijają umieramy ,ale nie wiedząc czemu znowu wracamy do życia-to się nazywa walka z psychiką. Przyjaźń forever. Niektórzy określają tak swoje "BFF". Tylko ,że większość z nich jest po prostu nazwą/przydomkiem. Inne są prawdziwe. Natalia jest wspaniała zawsze w niej to podziwiałam potrafi przyjąć kogoś z otwartymi ramionami nawet jak ten ktoś ją zranił. Ja tak nie umiem. ja to po prostu czułam. Wiedziałam ,że coś nie gra ,że coś jest nie tak. Zawsze nawet nieświadomie pisząc przekazujesz emocje ,które Cię gnębią.
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
Na Tka.........
:c
UsuńTeraz tak smutno mi się zrobiło :c
K.C. <3
Hej kochana.
OdpowiedzUsuńNie wierzę. Jak można napisać coś tak świetnego.
Od dawna czytam twoje opowiadania i nie ukrywam to najbardziej mi się podobało. Na prawdę masz świetne pomysły. CONGRATULACJĘ. Wspaniale się czyta.
Pozdrawiam.
Hejo!
UsuńOjeje <3
Bardzo Ci dziękuję.
Pozdrowionka.
Wrócę :D K.C
OdpowiedzUsuńDroga Werciu!
UsuńMoże napiszę to inaczej... w formie listu? Co ty na to? No dobrze ten komentarz będzie listem, inny, żuci się w oczy.Będzie krótki, ja to wiem.
Jestem rozdarta, ale nie o tym.Proszę oddaj mi swój talent. Zrobię za niego wszystko... WSZYSTKO. Nawet z mostu skoczę xD Serio. Twój talent jest nie do opisania, mało osób posiada taki talent jak ty.Chciałabym choć odrobinkę ci dorównać, być taka jak ty. Ale niestety nie wszystko można mieć. Dlaczego ? Federico ? No dlaczego? Takki jesteś? Zawszę musi byyć na opak co? Teraz zrozumiał co stracił. Teraz kiedy już może jest za późno. Biedna Lusia. Na pewno do nie go nie wróci ;( . Niestety... ale zasłużył sobie.Jak można być tak podłym osobnikiem? Jak?... nie wiem.Nie no nie wierzę. Mam jedną z najwspanialszych przyjaciółek na świecie.Przyznać trudno, a co dopiero w to uwierzyć, ale nie zasługuję na Ciebie. Cóż, jeśli inni to czytają to zauważą, że jestem żałosna. Mogę to całemu światu wykrzyczeć hah.Nie wiem co ci mam tu napisać. Może napiszę to co czuję? Może... haha Ale morze jest szerokie i głębokie. Z kąt ja to znam? Dalej pamiętam jak kiedyś tego użyłam. Pamiętam to do dzisiaj. Twoje rozdziały czyta się wspaniale.Potrafisz człowieka wprowadzić do wspaniałej krainy, z której nie chce się wyjść. Świadomość, że trzeba z niej wyjść boli. Twój rozdział jest nie do opisania. Nie da się go opisać. Słów brakuje, nie da się znaleźć takiego który opisze to wszystko. Nie da? Hmmm... Moje emocje buzują, krążą wokoło tego rozdziału, wydarzenia. Przez godzinę nie mogłam dojść do Siebie.Płakałam. Po ryczałam się jak małe dziecko. Brakuje, żeby jeszcze moja mama weszła do pokoju. I się na mnie dziwnie patrzyła. Wzrokiem typu "Serio? " hah . Ja się śmieje a szczęśliwa nie jestem. LOL. Wiki zaraziła mnie swoim "Lol" Weś z nią coś zrób. Boje się jej! Nie mówiąc już o Juli. Jej to się tym bardziej boję. Żyjesz z wariatami. Jak to możliwe? Znasz kogoś nie zwariowanego? Hmmm... ? Brak weny na kom -,-
To możę na tyle, ale pytanie czemu list? A może.... bo.... ponieważ... zastanawiam się nad odejściem , tak znowu. Jaka ja głupia jestem.
Dobra koniec tego. Wiesz, że cię kocham Werciu? Wiesz? Raz z Julią (twoją koleżanką czytam przyjaciółką, gubie się ) kłóciłam się ..... (Moja babcia weszła do pokoju z miną "Rany Boskie " hahah ) o to czyja jesteś. Lol. Serio . Uważałam, żę jesteś MOJAAA a ona , że jej xD Ta , głupie, ale możliwe . Kocham to "Merry Me " ale nie o tym tu xD .
I Love you, my you Best Friend Forever <333
Piszę już głupoty xD To do następnego MOJAAA TY :***
Kocham cię!
Nina...
Ojeju Ninuś, nie wiem co Ci mogę odpisać.
UsuńMam nadzieję, że się nie żegnamy.
Bardzo Ci dziękuję. Jest mi tak miło.
Koffam Cię, słonko <3
Opowiadanie w miarę... Nie za bardzo mi sie podoba Twoje odzwierciedlenie Federico. Ludmiła też taka nie jest ,ale po prostu niektórzy nie mają aż takiego wielkiego talentu do pisania. Co prawda czasem mnie zadziwiasz ,ale teraz to jest totalne dno...
OdpowiedzUsuń-.-
Postaraj się bardziej proszę...
*Hejter*
To jej opowiadanie, zrobi z nim co ze chce.
UsuńA ty? Ty się nie odzywaj.
Ma talent i to wielki.
Nie jest dno xd
Hmm uważasz, że nie ma talentu? To sam/ sama pokaż jaki masz. No proszę....
Nina
Hejterzyyyyyy
UsuńWszędzie Hejterzyyyyyy.
Gówno o niej wiesz więc się nie odzywaj.
Gówno też wiesz o opowiadaniu. To tylko i wyłącznie jej historia i nic nie możesz z tym zrobić ^^
Nie pozdrawiam :*
Dokładnie nic nie wiesz skoro twierdzisz ,że nie ma talentu ona pisze świetnie i nie znam wielu tak świetnych blogerek jak ona. -.-
UsuńNa Tka
"Postaraj się bardziej "
UsuńBez JAJ okej ona pisze świetnie normalnie genialnie.
A TY skoro tak piszesz to po prostu zazdrościsz jej talentu.
Bo Ona JEST JEDNĄ Z NAJLEPSZYCH BLOGEREK.
Najlepiej by było jakbyś się zamknęła i nie odzywała i jeżeli masz ją zamiar dalej obrażać to weź ogarnij się i jak ci się coś nie podoba to nie musisz czytać.A nie piszesz jakieś głupoty.
Podpisałem się "hejter" więc sory ,a poza tym to moja opinia sama napisała ,ze mamy wyrażać swoje opinie :)
UsuńHejter
Hola!
UsuńDrogi Anonimku, po pierwsze, chciałam podziękować, że szczerze wyraziłeś swoją opinię.
Mimo wszystko, jest to moje opowiadanie, i bardzo mi przykro, że Cię nie zadowolę, ale nie zmienię w nim absolutnie nic. Już od dawna mam wszystko wymyślone, wiec... Zresztą, może Cię jeszcze zaskoczę :)
I zgadzam się z Tobą. Nie mam talentu :)
Pozdrowionka :)
Moje kochane!
UsuńNina, Alex, Na Tka i Milenka! Słoneszka moje, dziękuję Wam za to, że się za mną wstawiłyście.
Jesteście wspaniałe <3
Jeszcze bardziej utwierdziłyście mnie w przekonaniu, że mam najwspanialszych czytelników na świecie.
Kocham Was, misiaczki ♥
Przez tydzień nie miałam neta
OdpowiedzUsuńByłam chora aaaa makabra
Wybacz mi chyba pierwszy raz aż tak późno komentuje
Ten rozdział był magiczny
No nie powiem rozpisałaś się
Te wszystkie słowa Lu ,aż się wzruszyłam
Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych
Włożyłaś w to cudeńko tak wiele swego serduszka
Podziwiam kochana
Powodzenia w szkole
Kocham <33
Mela:*
Nie wybaczę, bo nie mam czego.
UsuńBardzo Ci dziękuję.
Powodzenie się przyda... już 3 spr. za mną... jeszcze jeden.. i 3 w przyszłym tygodniu... masakra... no nic, bardzo dziękuję.
Ja K.C. też <3
Witam. Jestem z komisji blogów. Mam za zadanie znaleźć blogi ,które nie powinny znajdować się w internecie. Które np propagują nienawiść albo coś w tym rodzaju. Lub odwrotnie blogi ,które są prowadzone bardzo dobrze i polecić je w google Wybrałem Twój blog ponieważ jest wspaniały. Widać ,że kochasz to co robisz.Kryteria żeby "wypromować" twój blog. Aby wypromować twój blog musisz spełniać kryteria jutro po południu wyślemy Ci info czy się dostałaś. Wybieramy 200 blogów z całej Polski.
OdpowiedzUsuńWymagani:
-Przynajmniej 5000 wejść.
-Przynajmniej 2 czytelników.
-Bogate słownictwo.
-Wspaniałą historie.
-Prowadzić bloga przynajmniej 2 miesiące.
Do jutra się zastanowimy za co dostajesz plusy i minusy :)
Dobranoc
Komisja PKDSB
Witam, witam...
UsuńMiło mi.
Tylko czemu jeszcze się nie zdecydowaliście?
Aż tak ciężki przypadek ze mnie? ^^
No noc, to ja czekam.
No i dziękuję, tak w ogóle.
Niestety nie udało Ci się dostać przepraszamy może następnym razem wyjdzie :)
UsuńNo cóż, trudno :)
UsuńRozdział cudowny jak wszystkie w niektorych momentach plakalam.NIemoge się doczekać next
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
UsuńNext... postaram się, żeby był jak najszybciej <3
Naturalnie, Julita, jak zwykle spóźniona. Zdaje mi się czy już przywykłaś ?
OdpowiedzUsuńZawodzę Ciebie, wszystkich wkoło, samą siebie. Trzeba coś zmienić.
Może podejście do zarysu życia ? Mniejsza o to. Przejdźmy do puenty wypowiedzi.
Nie będę się rozpisywać, gdyż tylko okaleczę twe oczy.
Słońce, mordujesz Femiłe ;____________________________________; Co prawda robisz w to pięknie opisany sposób, ale nadal ;________________________________;
Generalnie to wszystko było piękne i niesamowite. Kocham Cię <3
Spokojnie, Aniołku.
UsuńNikogo nie zawodzisz!
Dzięki, kochanie <3
Ja Ciebie kocham bardziej :3
Next
OdpowiedzUsuńjuż jest :)
UsuńMasz wielki talent nie mogę się doczekać next
OdpowiedzUsuńOjej, bardzo dziękuję <3
UsuńJeśli napiszesz do 24 to twojego bloga polecę koleżankom
OdpowiedzUsuńNext już jest, jeśli o to Ci chodzi ;3
Usuń