~ Każdy zwykły dzień, kolejna z prób, napiszemy w końcu własny wzór ~
*Ludmiła*Sobota. Rano. Sobota rano - 11.00. Tak, była jedenasta rano w sobotę. Siedziałam sama, nad talerzem pełnym płatków z mlekiem. Czekoladowych. Moich ulubionych. Federico poszedł do sklepu po żel do włosów i bułki, a po drodze miał jeszcze wstąpić do Naty po moją kieckę, którą u niej zostawiłam po ostatnim piżama party. Znając Natę, zaraz go zacznie częstować kawką, herbatką... Zatem miałam wiele, wiele czasu. Zjadłam i poszłam się ubrać. Nie miałam humoru na nic. Wyciągnęłam z szafy stare, rozwleczone dresy, luźną bluzkę. Białą z długim rękawem. Do tego bluza z logo adidasa i trampki. I tak nigdzie nie wychodzę.
Próbowałam czytać nowo nabytą powieść - Lepiej nie pytaj, Hilary Freeman. Niestety nie potrafiłam się skupić. Przeczytałam cały rozdział, a za chwilę nie wiedziałam co w nim było.Włączyłam telewizor, ale nie trafiało do mnie nic. Co mi jest? Co to za chandra? Westchnęłam głęboko. Chyba poprzeglądam ubrania z garderoby, pomyślałam. To zawsze mi pomaga.
Weszłam do pomieszczenia i poczułam, jak ogarnia mnie wściekłość. Czemu?! Kopnęłam w jedno z pudeł, aż zadudniło. Przykucnęłam, wyrzuciłam zawartość kartonu z jego wnętrza. Kilkanaście par butów walało się teraz po podłodze. Poprzewracałam wszystko z półek, a ciuchy z wieszaków też wylądowały na panelach. Odwróciłam się i zamarłam. Przede mną były drzwi. Nigdy przedtem ich tu nie widziałam. Nie miałam bladego pojęcia, o ich istnieniu. Całą negatywna energia uleciała ze mnie gdzieś. Wolno zbliżyłam się do drewnianych drzwi. Były bardzo stare i gdy ich dotknęłam, drzazga wbiła mi się w palec. Na szczęście nie utkwiła głęboko, więc szybko ją wyjęłam. Wejść czy nie? Ciągle biłam się z myślami. Ale moja ciekawość była tak wielka... Nabrałam powietrza, zamknęłam oczy i po prostu pociągnęłam za klamkę. Odemknęłam powieki, wypuściłam powietrze nosem i przekroczyłam próg. Przeszedł mnie dreszcz. Z zimna. Było tak ciemno, że ledwo widziałam czubki swoich butów. Niepewnym krokiem poszłam do przodu, z wyciągniętymi przed siebie rękami. Po chwili potknęłam się o coś. Wysiliłam wzrok. Schody. Nie poszłam dalej. Nie, bo nie wiem co tam jest. Nic nie dojrzę w tych ciemnościach. Odwróciłam się i wąskim korytarzem chciałam wrócić do wyjścia.
Ale drzwi nigdzie nie było. Nie warto było panikować. Najprawdopodobniej po prostu ich nie zauważyłam. Osunęłam się po ścianie. Są dwie opcje. Pierwsza: poczekam, aż Fede wróci i mnie znajdzie. Druga: pójdę wgłąb pomieszczenia. W końcu doszłam do wniosku, że nie mogę tak siedzieć w nieskończoność. Wstałam, otrzepałam się z kurzu i wolno powlekłam się, skąd przyszłam. I wtedy mnie coś tknęło. Schowałam dłoń w kieszeni i wyjęłam z niej telefon. Co prawda nie było w nim zasięgu, ale przynajmniej włączyłam latarkę. Teraz już dokładnie widziałam, że przed sobą miałam wiele stromych stopni.
Stanęłam na środku poddasza. Wow. To tu jest strych? Żyję w tym domu ponad osiemnaście lat, z niewielką przerwą, a dopiero teraz dowiedziałam się o tym miejscu?! Nie no, to już są szczyty. Poza kilkoma kartonami, było tu zupełnie pusto. Podeszłam do nich i otworzyłam pierwszy. W środku znalazłam tylko jakieś stare ciuchy. W drugim były moje książki z podstawówki. Zawsze się zastanawiałam, gdzie są. Za to w trzecim znalazłam coś o wiele ciekawszego. Kilka zeszytów leżało na dnie. Dokładnie pięć. Wszystkie, poza jednym, były różowe z odręcznymi rysunkami na okładkach. Na każdym był numerek. Wzięłam do ręki ten, oznaczony liczbą "1". Totalnie zagłębiłam się w lekturze, pamiętnikach mojej matki. Czytając je, tylko coraz bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że nigdy nie miała duszy. Szybko skończyłam czytać. Chwyciłam po ostatni z brulionów. Był błękitny. Całkiem jak oczy Troya, przemknęła mi ta myśl przez głowę, ale zaraz odstawiłam ją na bok. Ów notatnik miał zapisany tylko kawałek pierwszej strony.
Zabiłem ją. Nikt nigdy nie znajdzie jej zwłok, bo są dobrze ukryte. Zabiłem ją. Po raz pierwszy odebrałem duszę człowiekowi. Muszę przyznać, że to przyjemne uczucie. Kiedy błagała. Zabiłem ją. Po raz pierwszy, nie ostatni, zabiłem człowieka. Zabiłem ją.
Zamknęłam zeszyt. Ktoś kogoś zabił. Przeszedł mnie dreszcz, a zimne poty oblały mnie całą. Miałam wrażenie, że ktoś za mną stoi, jednak gdy się odwróciłam, nie było nikogo. Ktoś kogoś zabił. O Boże! To okropne. Poderwałam się na równe nogi. Kto? Kogo? Czemu? I skąd to znalazło się w naszych rzeczach? O co w tym wszystkim chodzi?!
Rzuciłam się na kolejne kartony. Nie było w nich nic ciekawego. Został tylko jeden. Otworzyłam go. Wydałam z siebie okrzyk przerażenia. Odrzuciłam go jak najdalej od siebie i piszcząc poleciałam w stronę wyjścia. Pragnęłam światła dziennego. Tlenu. Widoku zieleni, błękitu. Obecności ludzi. To nie może się dziać. Nie mnie. Przecież nie występuję w horrorze, ani kryminale.
Jak strzała wpadłam do garderoby. Potem zbiegłam po schodach, złapałam klucze i już po chwili pędziła po ulicy. Nie płakałam, ani nie krzyczałam. Po prostu gnałam, gdzie mnie nogi poniosą.
*Federico*
Wracałem do domu, kiedy zobaczyłem dziewczynę uderzająco podobną do Lu, biegnącą po drugiej stronie ulicy. Tamta dziewczyna miała na sobie dres, a Lusia nigdy nie wyszłaby w dresie.
- Ludmiła! - krzyknąłem.
Ona stanęła i spojrzała w moją stronę. Już nie miałem wątpliwości. To była Ludmi. Podszedłem do niej. Była blada jak ściana. Ku mojemu zaskoczeniu, wcale nie płakała, nie rzuciła mi się na szyję, nie skarżyła się. Stała i tępo patrzyła na jakiś martw punkt za mną.
- Federico - odezwała się ochrypłym głosem, kiedy już znalazłem się obok. - Znalazłam zwłoki.
- CO?! - wyrwało mi się.
Nie mogłem w to uwierzyć. Jak to? Zwłoki? W sensie... martwego człowieka? To niemożliwe!
- Na strychu - wyjaśniła bez emocji.
- To ty masz strych? - zapytałem głupio.
- Też się zdziwiłam - wzruszyła ramionami.
Zajrzałem w jej oczy. Były puste. Nie miały wyrazu. Delikatnie dotknąłem jej ramienia. Wtedy, jakby coś w niej pękło. Wpadła w moje ramiona i zaczęła płakać. Objąłem ją. Niech moczy moją koszulę łzami. Niech wtula się w mój tors. Niech będzie blisko.
Potem wolno poszliśmy do domu. Oboje milczeliśmy. To musiało być dla niej traumatyczne przeżycie.
- Lusiu, pokaż mi...em...no wiesz- wydukałem.
Skinęła głową i pociągnęła mnie za rękę w stronę swojego pokoju.
- Jej, czy tu przeszło tornado? - starałam się ją rozśmieszyć, kiedy zobaczyłem bałagan panujący w jej garderobie.
- Nie, nie tornado. To byłam ja - uniosła kąciki ust. Podeszła do drzwi, których nigdy przedtem nie widziałem. - Mogę twój telefon? Bo mój się rozładował.
Podałem blondynce komórkę, a ona włączyła w niej latarkę. Przysunęła się do mnie. Nasze dłonie splotły się w uścisku. Razem weszliśmy do środka. Moim oczom ukazał się długi korytarz, a na jego końcu wysokie schody. Po jakichś piętnastu minutach znaleźliśmy się w obszernym pomieszczeniu. Było prawie puste, jeśli nie liczyć kilku porozrzucanych kartonów. Lud podeszła do jednego z nich. Uklękła, zamknęła oczy i otworzyła. Zaniemówiłem. W środku były kości. Bez wątpienia ludzkie. Z powrotem zamknąłem pudło.
- Już - odezwałem się. - Ale... skąd one tu...?
Wskazała palcem na błękitny zeszyt leżący na podłodze, kawałek dalej. Pochwyciłem go i zagłębiłem się w lekturze, która swoją drogą, nie liczyła więcej, niż dziesięć linijek. To było koszmarne. Jak nocna mara. Czułem się jak bohater filmu albo powieści, tyle, że nie bardzo wiedziałem jakiego gatunku.
- Trzeba zadzwonić na policję - oznajmiłem, odkładając dowód zbrodni na karton.
- Tu nie ma zasięgu - wybełkotała Lu.
- No to stąd chodźmy - westchnąłem podnosząc ją z ziemi i pchając w stronę wyjścia.
Kazałem jej usiąść. Wsadziłem Ludmile do rąk pilota od TV i wyszedłem do kuchni, zadzwonić na policję.
Po trzech sygnałach usłyszałem głos po drugiej stronie. Szybko opowiedziałem co się stało, a komisarz obiecał, że za chwilę zjawią się u nas odpowiednie jednostki.
Nie minął kwadrans, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Lusia chciała otworzyć, ale nie pozwoliłem jej na to i sam poszedłem by 'powitać gości'.
*Ludmiła*
Słyszałam stłumione głosy z przedpokoju. Fede kazał mi czekać, ale ja tak nie mogę. Podniosłam się i poszłam zobaczyć co się dzieje. Mój chłopak rozmawiał z kilkoma funkcjonariuszami.
- Przepraszam - odezwałam się nieśmiało.
- To właśnie Ludmiła. To ona znalazła te kości - przedstawił mnie Federico.
Zostałam poproszona o zaprowadzenie policjantów na strych. Tak też zrobiłam. Ale z ich sprzętem oświetleniowym było o wiele lepiej. Dopiero wtedy dostrzegłam giga pajęczyny i pająki wielkości pięści, na nich. Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem. Nie cierpię pająków. Wręcz ich się boję. Nie wiem jak niektórzy ludzie mogą patrzeć na nie obojętnie, a nawet brać do ręki. Bleee.
Zeszłam na dół, pozostawiając tych ludzi samych. W salonie siedział Feder i jakiś facet, też z policji.
- Lusiu, pan chciałby zadać ci kilka pytań - objaśnił Włoch, widząc moje zdziwienie, po czym wyszedł.
- Ludmiła Ferro? - zapytał nieznajomy.
- Tak. A pan?
Mężczyzna zaśmiał się ironicznie.
- Alexander McDos. Dobrze Ludmiło, jak trafiłaś na zwłoki.
- Widzi pan - zaczęłam spoglądając w kierunku, w którym udał się mój chłopak, w nadziei, że podsłuchuje i potem nie będę musiała mu tłumaczyć wszystkiego od początku. - Robiłam porządki z garderobie, więc pozrzucałam wszystko z półek. Wtedy zobaczyłam drzwi. Przysięgam, że nie miałam pojęcia o istnieniu tego poddasza. Kiedy już się tam znalazłam, zaczęłam szperać w kartonach, z czystej ciekawości. Najpierw znalazłam zeszyt, a na koniec...to.
- Poczekaj. O jakim zeszycie mówisz?
- Przekazałam go pańskim kolegom po fachu - westchnęłam znudzona.
- Czy masz jakieś podejrzenia?
- Ależ skąd -zaprzeczyłam. - Jak już mówiłam nie miałam pojęcia o istnieniu tego pomieszczenia. Moja matka nie ma serca, ale wątpię, żeby kogoś zabiła. A ojciec...
- Mhym. Dobrze, to tyle. Jeśli będziemy cię potrzebować, skontaktujemy się.
Potem, po wyjściu wszystkich, zostałam sama. Z Federico.
- Kochanie, dobrze się czujesz? - zapytał, podają mi kubek gorącego kakao.
- T-tak mi się wydaje - napiłam się i od razu zrobiło mi się cieplej na duszy i na sercu. Jakby do tego kubka, poza proszkiem czekoladowym, mlekiem i wodą, Fede wsypał swoją miłość do mnie.
- Masz wąsy - zaśmiał się i starł ślad po napoju pod moim nosem swoimi ustami.
Nasze usta się zetknęły. Rozchyliłam wargi, owinęłam jego język swoim. Pieściłam go i czułam jak przez moje ciało przepływa prąd podniecenia.
Z każdym pocałunkiem zakochiwałam się w nim na nowo. Z każdą chwilą był mi coraz bliższy.
Kocham go. Ale dobrze wiedziałam, że to był plan. Najpierw kakaem ogrzał mnie od środka, a potem swoim dotykiem, od zewnątrz.
*Federico*
Kiedy już oderwaliśmy się od siebie, po tym jakże namiętnym pocałunku, postanowiłem, że pomogę jej posprzątać w garderobie.
Tak na prawdę to miała być tylko przykrywka. Miałem ukryty cel.
W garderobie panował rozgardiasz. Nie mogłem uwierzyć, że Lu zdołała zrobić go w tak ekspresowym tempie.
- O jeny - jęknąłem, uświadamiając sobie jak długo zajmie nam ogarnianie tego wszystkiego.
- Kotku, daj spokój, przecież nie musisz mi pomagać, jeśli nie chcesz - uśmiechnęła się, całują mój policzek.
- Chcę ci pomóc... ale może jutro? Na dziś mam inny pomysł - mrugnąłem do niej zalotnie.
Zachichotała i powiedziała, żebym poszedł do sypialni, a ona zaraz przyjdzie.
I o to chodziło. Wszystko układało się świetnie. Posłusznie poszedłem do pokoju. Wyciągnąłem z kieszeni dżinsów małe granatowe pudełeczko i schowałem je do poszewki poduszki Lusi. Potem usiadłem na skraju łóżka i czekałem.
Przyszła po kilku minutach. Dopiero teraz zobaczyłem jak genialnie wygląda w tym dresie. Pociągająco...
Ułożyłem dłonie na jej biodrach i zacząłem składać pocałunki na jej szyi. Wplotła palce w moje włosy... Spędziliśmy kolejną upojną noc, po której miałem nadzieję, znajdzie mój prezent.
~
Hola!
Mamy rozdział 34. Taaak... Taki inny jest, prawda?
Mam złe wieści. Po raz kolejny nie mam internetu. Właśnie dostałam wiad. - "...zostało Ci mniej niż 15.02 MB"
Masakra i-i
I dopiero dziewiętnastego dostanę dostawę. Koszmar... Tak więc przepraszam, ale nie mogę teraz nic robić poza publikowanie rozdziałów. Smutne, prawda? Dla mnie bardzo.
Przepraszam. Nie wiem jak ja wytrzymam te trzy dni. Okropność.
Ach... no nic. Jakoś muszę przeżyć. Może jak pojadę do kuzyna, to wejdę u niego... módlmy się.
Kocham Was kochani. Najmocniej <3
Przepraszam jeśli są błędy...
Jeśli zostawicie kom. to przeczytam je i odpowiem jak będę miała internet już na 100%
Spojler z 35:
- Lud chce dowiedzieć się czyje zwłoki znalazła; odkrywa rodzinny sekret.
- Ludka odnajduje 'prezent' od Federa.
I tyle, bo nie wiem... reszta wyjdzie w praniu :D
Jeszcze raz... Kocham Was i dziękuję, że ze mną jesteście, nawet, jeśli ja nie mogę być z Wami ♥ Jesteście najwspanialsi ♥
Zajmuję <3
OdpowiedzUsuńJej, zagrzałam sobie miejsce dokładnie w minucie dodania, a komentuję na następny dzień ;-;
UsuńAle wiem, że moja kochana siostrzyczka się nie pogniewa ;*
Wiedziałam, że wykorzystałaś cały internet :c (Na rozmowy ze mną? XDD) Znowu tęsknię :c Ciota :c
Jak wrócisz, nauczę Cię korzystać z internetu tak, żeby Ci wystarczył na cały miesiąc ;-;
Ale to już nie będzie potrzebne, bo "niedługo" wracasz do domu *-* Na szczęście ♥
Jestem pewna, że przez brak internetu napisałaś z dwadzieścia rozdziałów xD I dobrze *w*
Ejj... Czyli Ciebie nie będzie w poniedziałek.. Komu ja będę pisać o tym, jak wkurza mnie Cement? Albo Kropek! T-T (Btw, kocham tę emotkę na Tomasa -;- XDD Jesteś genialna ♥ )
Okay, może skończę o tym i zacznę pisać o rozdziale? xD
Ale Ty dobrze wiesz, co ja myślę :c
Jedyna wada siostrzanej telpatii >.< Albo to też zaleta? Dobra, nie zaczynam moich przemyśleń, bo napiszę Ci tu referat dłuższy, niż na polski xD
Jesteś taaka utalentowana *-*
Jak oddasz mi trochę talentu, to pozwolę Ci spać z Ruggusiem :33 XD
Ten rozdział przypomina mi kryminał (xD) *-* Lusia odnajduje pomieszczenie, o którym wcześniej nie miała pojęci i znajduje tam ludzkie kości, a potem dowiaduje się, że mordercą jest jej... Ekhem, chyba za dużo mówię? xD
Ludmila wygląda pociągająco w dresie XD Ahahahahahha XD <3
Zresztą, ona we wszystkim wygląda pociągająco XD
(Ej, jak wrócisz pośmiejemy się z idiotycznych min Cementa :D)
Pamiętasz ten screen, co Ci wysłałam? (z Fede XDD) On pewnie miał taką minę, jak zobaczył Lusię XDDD (Jak ja żałuję, że nie można dodawać zdjęć do komentarzy T-T)
[Przed chwilą zacięło mi pisanie, myślałam, że przekroczyłam limit liter XD]
Askdjhajkfhskdfwfsdwafchbadfjk Ludmi znajdzie "prezent" od Fede *-*
Dobrze, ja kończę Kochana Cioto <3
Kocham Cię najmocniej <33
(W tym komentarzu może tylko 1/100 jest o rozdziale xD Wybacz, ale musiałam gdzieś to napisać :D ;* )
Wracaj jak najszybciej <333333
Zajmuję <3
OdpowiedzUsuńKochanie ty moje!
UsuńZ każdym kolejnym rozdziałem zadziwiasz mnie jeszcze bardziej!
No po prostu Cudeńko!
Przez to, że piszesz takie wspaniałe rozdziały Słońce to Julka usiedzieć na miejscu nie może bo ja ciekawość zżera.Chce po prostu wiedzieć co się dalej wydarzy.
Co przeżyje moja Ludka <3
Co Fede zrobi żeby uszczęśliwić swoją królewne!
Czemu?
Czemu?
Ja muszę być zazdrosna ???
No nie wiem taka już jestem.
Teraz na pewno jak czytasz ten komentarz zastanawia cię czemu jestem zazdrosna i o co?
A otóż teraz ci to wytłumaczę...
Nie mogę pojąć...
Jak można w siebie nie wierzyć Werciku?
Przecież...
Masz talent ogromny.
Oj chciałbym chciałabym
być taka jak Ty!
Jesteś dla mnie wzorem do naśladowania !
Powinnam się od ciebie uczyć.
Niestety nie każdy ma w życiu szczęście .
Ja nie mam .
I los mnie nie obdarzył takim talentem to pisania.
My Sun! Remember! I love you and I always I will!
I'm here to be with you! I love Wercik <3
Nina
Ja tez zajmę xd
OdpowiedzUsuńCudeńko taki inny bardziej tajemniczy podoba mi się
OdpowiedzUsuńLusia i bałagan (i ona wyszła w dresie szoczek) choć kto by się nie przestraszył
Domyślam się jaki prezent dał Fede Lusi aaaaa :)
Ciekawi mnie ta tajemnica
mmmmmmmm mm
Mam nadzieję,że szybko dostaniesz necik :)
Buziaki kochana:* K.C :*
Najpiew naczytałam się Wakacyjnych nocy Kitty o klatwach, zwierzołakach, magii krwi i trupach, potem trafiam tu. Ja się boję! Tylko kto chopwa trupa do kartonu na strychu - bardzo dobrze schowany? Ludmiła wyszła w dresie, szok! Zaręczyny... Urocze =)
OdpowiedzUsuńO Jezu...
OdpowiedzUsuńNie no, trup w kartonie?
Kto jest mordercą? NO KTO?!
Ja zaraz zwariuje...
Wiesz co, ja chyba pójdę sprawdzić czy w mojej szafie nie ma żadnych potajemnych przejść, za którymi kryją się nieboszczyki...
Ufff... Sprawdziłam, nie ma =)
Ale rozdział jest prześliczny ♥
A ta końcówka taka romantyczna, mam nadzieję, że Lusia to znajdzie.
Miałam kiedyś podobną sytuację... Babcia mi schowała za poduszką prezent na urodziny (taką mega twardą kosmetyczkę) i ja się tak rzuciłam na łóżko i że tak powiem auuuuu :/
Ale dobra, o czym ja Ci tu gadam!
Serio masz talent, ten rozdział był taki dramatyczny.
Nie mogę się doczekać kolejnego. I LOVE YOU! ♥
No normalnie znowu się spóźniam z komem,na ale lepiej późno niż wcale co nie.
OdpowiedzUsuńA więc przechodzę do tego wspaniałego, cudownego, normalnie nie z tej ziemi rozdziału:)
Chyba Luśce ta ciąża daje już pierwszze znaki taka demolkaxD
Wow ja wo-gulę nie myślałam,że to będą zwłoki. Zaskoczyłaś mnie tym i to jak no ale oczywiście pozytywnie bo jak,że inaczej.:*
Ale kogo te zwłoki o to jest pytanie........?
I jaki normals ukrywa zwłoki w kartonie?
Aaaaa Feduś ma taką romantyczną niespodziankę dla Ludki.
Nie mogę już ja chcę nexta. Dadaj szybciutko kochana♥
Życzę weny!!!!!!!!!!
KC<3