środa, 16 lipca 2014
Es Posible - rozdział XVII
*Ludmiła/Lili*
Siedziałam z Violą i Diego w jednej z sali. Śmialiśmy się z takiej dziewczyny (ja tam się śmieję, ale to nie jest śmiech szczery czy prawdziwy. Wymuszam go, bo zakładam maskę).
Nagle w drzwiach zobaczyłam Natalię w towarzystwie Maxiego.
- Patrzcie, Maxuń znalazł sobie dziewczynę - zawołał Diego.
- No i ona chyba nie wie co to styl. A jeśli wie, ta chyba pomyliła epoki - Viola wybuchnęła śmiechem.
Bez słowa podniosłam się z miejsca i podeszłam do Natki. Pociągnęłam ją na szerokie ramiączko jej koszulki Tym samym dając do zrozumienia, żebyśmy wyszły.
- Nata, co tu robisz? - zapytałam, kiedy znalazłyśmy się na osobności.
- Martwię się - powiedziała smutno.
- Kochanie... u mnie...dobrze- skłamałam. Nie chciałam jej martwić. Uśmiechnęłam się sztucznie. - Ja teraz nie mogę gadać Natuś. Zadzwonię.
Odeszłam pozostawiając ją samą. Jestem pewna, że potem widziałam ją z Maxim.
Wpadła mu z oko. Ja to wiem.
*Francesca*
Wpadłam do domu. Po tym, co powiedziała mi Ludmiła jestem pewna, że między naszymi rodzicami to koniec.
Ojciec stał przy kuchence i podgrzewał spaghetti na gazie.
Ucałowałam go w policzek.
-Co tam tatuś? - zapytałam niewinnie.
Uśmiechnął się, ale jego oczy były smutne. Pamiętaj. Nie ważne co mówią, ważne co widać w ich oczach.
Rozstali się, na bank.
- Tato, powiedz... coś się stało? - zapytała troskliwie.
Skinął głową.
- Opowiesz? - poprosiłam.
Opowiedział. Wszystko. Od początku. Po moment, w którym zadzwoniła do niego pani Ferro i powiedziała, że to koniec. Że nie chce... nie może go więcej widzieć.
Zrobiło mi się przykro, ale wiedziałam, że tak będzie... jest lepie.
Powiedziałam, że mi przykro, choć tak na prawdę nie było. Przecież to w połowie moja sprawka...
Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam ogarniać nowy układ na zajęcia Gregoria.
*Ludmiła/Lili*
Kiedy tylko wróciłam do domu byłam tak zmęczona, że marzyłam by się położyć i zasnąć. Nie byłam głodna. Viola poczęstowała mnie swoim lunchem. Ona się odchudza (z kości na ości). A Olga zapakowała jej ogromny kawałek murzynka. Zjadłam cały.
Poszłam do pokoju. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Naty, tak jak obiecałam.
Chyba pół godziny zapewniałam ją, że wszystko jest u mnie dobrze.
Wiem, że nie ładnie kłamać, a zwłaszcza przyjaciółce. No ale na prawdę nie miałam ochoty zaprzątać jej głowy.
Potem wyłączyłam telefon, uprzednio wysyłając do Federico sms-a, żeby się o mnie nie martwił.
Nie przebrałam się, nie umyłam... nie zrobiłam nic. Walnęłam się na łóżko i momentalnie zasnęłam.
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Było wcześnie.
Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. O Boże! Kto budzi mnie o czwartej nad ranem?!
Tylko mi nie mówcie, że to Federico.
Zwlekłam się z wyrka. Na korytarzu stała... nikt by nie zgadł... moja mama!
- Czego chcesz? - bąknęłam.
- Pakuj się, za trzy godziny wyjeżdżamy.
Zatkało mnie. Podała mi komplet walizek.
- Wyprowadzamy się - dodała na odchodnym. - Do Barcelony.
- Nie masz prawa! - pobiegłam za nią.
- Jesteś niepełnoletnia. Jeszcze ja za ciebie decyduję - powiedziała bez cienia emocji.
Wzięłam głęboki oddech. Zacisnęłam zęby.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam. - Jesteś najgorszą matką! Nie pozwalasz mi być szczęśliwą! Zawsze widzisz tylko czubek swojego nosa! Możesz być pewna, że już nigdy się do ciebie nie odezwę. I zapewniam cię, że gdy tylko skończę osiemnaście lat wyniosę się i więcej mnie nie zobaczysz! Współczuje tylko temu biednemu dziecku! - odwróciłam się i pobiegłam z powrotem do siebie. Przekręciłam kluczyk w drzwiach.
Dlaczego moje życie to tylko pasmo porażek i niespełnionych marzeń? Nie mogę być szczęśliwą osobą? Uśmiechać się i cieszyć z drobnostek? Nie mogę? Na prawdę?
Poczułam, jak gorzkie łzy spływają po moich policzkach. Płynęły strumieniami. Niektóre z nich połykałam.
Dosyć! Koniec! Tu już nie chodzi o mnie. Tu chodzi o to, że mam wszystkiego dosyć. Tak serdecznie.
Poszłam do łazienki (mojej, drzwi do niej znajdowały się w pokoju, w którym przebywałam).
Na początku wzięłam nożyczki. Kilkoma sprytnymi ruchami skróciłam sobie włosy tak, że sięgały mi do ramion. Zanurzyłam dłonie w zimnej wodzie i ochlapałam twarz.
Pięścią uderzyłam o blat. Auć. Bolało. To jest to. Ból.
Podczas jego trwania chociaż na chwilę zapomniałam o wszystkim.
Wiem, że to trudne. Wiem, że mogę się w ten sposób zabić. Wiem, że nie jest łatwo z tym skończyć...
WIEM!
Ale co z tego?
Myślałam tylko o tym, żeby znaleźć ukojenie, oazę.
Wyciągnęłam ją. Wyjęłam żyletkę. Przejechałam nią po skórze.
Raz.
Drugi.
Trzeci.
Czwarty.
Skończyłam na piątym.
Po prostu już nie dałam rady.
Moja głowa zrobiła się ciężka jak...jak... nawet nie ołów. Cięższa.
Bezwładnie opadłam na podłogę. Krew...
Wszędzie. Dookoła.
Ubrudziła moje jasne ubrania.
Zalałam się łzami.
To już nie był płacz.
Moje zachowanie przekraczało normy.
Biel... ten biały sufit przyprawiał mnie o dreszcze. Zamknęłam oczy.
Pustka. Ciemność. Nicość. ...
Nie potrafię tego opisać.
Tak fatalnie nie czułam się jeszcze nigdy. Nawet po śmierci taty.
Przyznam, że leżenie, tak, w pozycji horyzontalnej po pewnym czasie staje się niewygodne. Podniosłam się i całkowicie ignorując czerwone plamy weszłam do pokoju.
Wzięłam do ręki telefon i włączyłam go. Zero nieodebranych połączeń. Zero wiadomości. To jednak trochę smutne.
Wysłałam sms-a do Violi i Diego.
'' Wyjeżdżam. Do Hiszpanii. Żegnaj. Jesteś dla mnie bardzo ważną osobą i dziękuję za wszystkie mile spędzone chwile. K.C. <3 "
Do Natuśki.
"Kochana! Wyjeżdżam do Hiszpanii... Nie masz pojęcia, jak będę tęsknić. Żegnaj! Zawsze byłaś wspaniałą przyjaciółką, a ja wiele Ci zawdzięczam. Kocham Cię, wiesz?"
I oczywiście do Federico.
"Fede! Nie wiem od czego zacząć. Chyba od tego, że najprawdopodobniej już nigdy Cię nie zobaczę Wyprowadzam się do Madrytu. Za cztery godziny już mnie tu nie będzie. Dziękuję Ci za wszystko. Ja zawsze będę Cię kochać. Zatem... żegnaj."
Wcisnęłam komórkę do kieszeni dżinsów, które miałam na sobie. Otworzyłam walizki i zaczęłam wrzucać do nich wszystko. Po kolei, jak leciało. Nawet nie patrzyłam co ląduje gdzie.
*Federico*
Mój telefon zabrzęczał. Za dwie piąta. RANO!
Nie patrzyłem od kogo, przecież nikt poza Lu nie mógł mi wysyłać sms-ów o tej porze.
Przeczytałem treść i poczułem, jak moje płuca przestają potrzebować tlenu.
Przez chwilę nie oddychałem. Nie czułem się na żywego.
Wyskoczyłem spod kołdry. Założyłem na siebie pierwsze co miałem w szafie. Nałożyłem na włosy żel (bez tego ani rusz, a według wiadomości, miałem czas).
Zszedłem do kuchni. Zjadłem kanapkę i wolnym krokiem ruszyłem w stronę posiadłości Ludmi.
Spojrzałem na zegarek. Za dwadzieścia siódma. Serio aż tyle czasu się szykowałem.
Dłonie wetknąłem w kieszenie. Wypatrywałem jej.
Wychodziła z domu zamykając jego drzwi na klucz.
Zeszła po schodach. Postawiła stopy na trawniku. Kiedy zawołałem ją, stanęła.
Spojrzała w moją stronę ze zdziwieniem ale i niekrytą radością.
Podbiegłem do niej i przytuliłem.
- Lu, o co tu chodzi? - zapytałem.
- Wyprowadzam się... moja matka - rzuciła wściekłe spojrzenie w stronę stojącego nieopodal wana.
Za kierownicą siedziała pani Ferro.
- Wiesz, że zawsze będę cię kochał. Kilometry nie mają znaczenia. Najmniejszego - zapewniłem ją.
Zrobiła krok w tył.
- Nie Federico - pokręciła głową. - Nie możesz mnie kochać. Nie możesz. Jak możesz kochać kogoś, kogo już pewnie nigdy więcej nie zobaczysz? Tak się nie da żyć. Proszę cię. Zapomnij o mnie. Zapomnij. Zakochaj się. Bądź szczęśliwy. To, że los nie obdarzył mnie zdolnością do odczuwania szczęścia, nie znaczy, że ty masz cierpieć. Ja cię kocham. I wiem, że ty mnie też. Ale proszę... zapomnij o mnie.
- Nie dam rady - czułem jak do moich oczy cisną się łzy.
- 'Jeśli coś kochasz to daj mu odejść, jeśli nie wróci, znaczy, że nigdy nie było twoje'. Znasz to przysłowie. Omawialiśmy je na lekcji Browskiej. Pamiętasz?
- Pamiętam każdą z lekcji angielskiego - uśmiechnąłem się.
- Fede ja... muszę.. - zaczęła, a łezki już ciekły po jej policzkach.
Nie dałem jej dokończyć. Uniosłem delikatnie jej podbródek i spojrzałem w oczy. Bursztynowe... piękne. Moje.
Przytknąłem swoje usta do jej.
Starałem się całować ją tak, jak nigdy dotąd. Chciałem by zapamiętała ten moment na zawsze.
Kiedy skończyłem chciałem coś powiedzieć, ale wyprzedziła mnie.
- Dziękuję... Ale obiecaj mi, że zapomnisz - wręcz błagała.
- Jeśli tak ci zależy... obiecuję - skłamałem.
Skłamałem, bo jakbym mógł przestać o niej myśleć.
Każdego wieczoru będę o niej marzył...
Wsiadła do samochodu.
- Żegnaj Federico. Żegnaj Buenos Aires - usłyszałem, kiedy przejeżdżali obok.
- Żegna Ludmiło...Kocham cię... i zawsze będę - odpowiedziałem, choć wiem, że nie usłyszała.
~
Och no i mamy prawie drugą w nocy ^^
Ja tak mam. Jak mnie wena dopadnie, to tylko w nocy xD
A teraz moja ulubiona część: Pierwsza część mi się nie podoba, wcale. Druga jest fajna. Według mnie.
Dobra, dobra. Ja kończę, bo chcę iść spać... więc...
Więc czekam na Wasze szczere opinie :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lili tu wróci ♥
OdpowiedzUsuństandardowo ♥ ;*
UsuńJestem kochanie <3
UsuńDość wcześnie, jak na mnie xD
Dlaczego Lu nie chce powiedzieć Natce prawdy :c
No wiem, zarzucanie swoim problemami itp.
Ale tak jest tylko gorzej, jak się cierpi w samotności :c
Awwwwwwwwww Maxi "odnalazł" Naty <33
Uwielbiam Naxi *-*
(ja wiem, że zmieniam temat praktycznie co linijkę, ale już się chyba przyzwyczaiłaś, prawda? xx )
Ale Fran jest zła :o (Lu też, ale ciii xD)
Aż mi się szkoda zrobiło ich rodziców :c
Zwłaszcza, że spodziewają się dziecka :c
Lud musi wysłać sms'a do Fede, bo nie chce, żeby znowu przybiegł do niej w nocy? xD
Feel like zboczeniec xD
Jak Ty mogłaś rozdzielić naszą kochaną Fedemilkę?! :C
I jeszcze Lu się pocięła ;c
To wszystko wina Fran! -.- (zawsze muszę na kogoś zganić ;-; )
Jakby nie rozdzieliła ich rodziców, matka Lu nie rozstałaby się z ojcem Włoszki i nie chciałaby wyjechać!
A teraz co? Baj baj Fede :c
Ja wiem, że oni i tak się jakoś zejdą, ale to smutne :c
Stracą czas, który mogliby wykorzystać na ... cokolwiek, ale razem <3
(brak gramatyki, nie zwracaj uwagi)
Foch! :c
Dobra, żartowałam.
Nie potrafię się obrazić na Ciebie :c
(To chyba dobrze xD <3 )
Ze zniecierpliwieniem czekam na następny genialny rozdział napisany przez kochaną Werkę <33
Wcześnie. Bardzo wcześnie ^^
UsuńOwszem, przywykłam ;*
No widzisz, nie chce, żeby znowu się martwił i o drugiej w nocy do niej przyłaził.
No Baju, baju! Żegnaj Fedusiu. Teraz został dla nas xD
Na? Ja już wiem o czym Ty myślisz xD
No oczywiście, że dobrze!
Nexcik się pisze ^^
Kocham Cię Małpeczko <33333333
Boski
OdpowiedzUsuńoh moja Naxi <333
żal mi Lu czemu musiałaaaś si ?ę jej pozbyć
Fede i tak o niej nie zapomni bo on tak bardzo ją kocha !!!!!!!!!!!!!!
Lu sie pocieła :C
ale ich miłość przetrwa nawet tysiące kilometrów bo jest prawdziwa <3
czekam na nexta
masz racje najlepsza wena zawsze przychodzi w nocy
Dziękuję Ci <3
UsuńNaxi ♥
Musiałam? Nie musiałam... chciałam xD
Czy przetrwa... no wiesz, w końcu ten blog jest o Fedemili x3
Next powinien pisać się w nocy, Jak mnie natchnie ^^
Miejsce dla Madzi !
OdpowiedzUsuńoczywiście <3
UsuńMoje, z anonima. XD
OdpowiedzUsuń~Veronica
ołkej ;*
UsuńNieno jak można mieć taką matkę której wogule nie zależy na szczęściu swojego dziecka!!!!:(
OdpowiedzUsuńChciało mi się płakać jak nasza Lu się żegna z Federem. Mam nadzieję że odnajdą sie i znów będą szczęśliwi jak nigdy. Albo mamusia naszej kochanej Lusi wreszcie z mądrzeje i da być szczęśliwa córce oraz zrozuwie że wyjeżdżając nie daje jej tego szczęścia. A jak by tego było mało to Lu się jeszcze cieła :-(
Mam nadzieję, że zrobisz coś aby nasza kochana Fedemila była szczęśliwa! !!!!:-)
Życzę Ci weny z całego mojego serduszka!!!!!:-)☆♥
Koffam♡
Haha!
UsuńMam już konkretny plan ^^
Ale wątpię, żeby ktoś taki jak Anastazja kiedykolwiek zmądrzał xD
Fedemila... no w końcu to głównie blog o nich ^^
Dziękuję Ci Skarbie <3
Ja też K.C <33
Ale..Dlaczego tak...
OdpowiedzUsuńPŁAKAŁAM...
Lu wróci?
KOCHAM <3
Zapraszam do mnie :)
♥Pozdrawiam♥
Dlaczego? Nie wiem.
UsuńTak jakoś...
Serio, to było takie smutne? Aż muszę przeczytać ^v^
Ja też K.C. <3
Aż mi dech zaparlo !!! ;-;
OdpowiedzUsuńCzemu...czemu???!!!
Czemu Lu wyjeżdża ? :C
Biedny Fede :/
Ale mam nadzieje ze Lu wróci:***
Rozdział B-O-S-K-I !!
szybko nexta !
K.C.C.K.C.K.C.K.C. <33
Papatki :* <3
Ale już oddychasz?
UsuńCzemu? Nie wiem... to tak jakoś...
Lu musi troszkę pocierpieć xD
Wróci? Być może...
Dziękuję,
Nexcik jeszcze się nie pisze...
Ja też K.C <333
Nóż wbity w tchawicę będzie ostatnim co ta cała anastazja będzie pamiętać! Przekaż jej to ode mnie. Biedny Feduś... Pocieszę <3 Lepiej nie, bo się jeszcze moja Lu pogniewa. Coście się czepili tego żelu do włosów jak rzep psiego ogona? Federico = żel.
OdpowiedzUsuńNo temu to zależy i mu się spieszy. Zjadł kanapkę i powoli poszedł do domu...
Teraz zobaczę czy jeszcze mam puls... Ciesz się. Jeden z nielicznych rozdziałów i OS, który sptrawił, że płakałam.
Przekażę!
UsuńFeduś należy do mnie! ew. do Luśki ;D
No... bo ta grzyweczka... znak rozpoznawczy xDDD
Nie wierzę, że tyle ludzi przeze mnie płakało...
Mam się cieszyć? xD
<3
Kochana na początek chcę cię przeprosić że nie komentowałam, ale nie miałam internetu od poniedziałku! Ale nareszcie jestem! Wybaczysz mi? Rozdział jak zwykle niesamowity, boski i oczywiście cudowny <3 Jak mi się płakać chciało... To jest właśnie dobre pisanie, czyli wywieranie emocji na czytelniku. Bardzo ci dziękuje, że jesteś i piszesz Poprzednie rozdziały równie piękne jak ten. Nie spodziewała się, że matka Lu jest aż tak okropna! Czy ona naprawdę się wyprowadzi? Dziękuje ci za takie emocje. Gdy włączyli internet to pierwsze co włączyłam twojego bloga :* Dobrze robi ci ta wena, ale pamiętaj nawet bez niej piszesz pięknie.Czekam na następny rozdział, jak zwykle :* Nie zam nikogo kto tak pisze. Pamiętaj ja ciebie mocniej koffam <3
OdpowiedzUsuń~~Wika
Znam ten ból... brak internetu to koszmar. Oczywiście, że Ci wybaczę, choć nie mam czego ;>
UsuńDziękuję.
Doprowadziłam Cię do łez?
To dobrze?
xD
Dziękuję Ci kochanie.
Wyprowadzi...
Dziękuję raz jeszcze.
Kocham Cię <3 Mocniej!
Cześć kochana to ja "Mechi" tylko tym razem nie anonimowa przed chwilą założyłam sobie konto :D i jak by co to zajmuje ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuń///Mechi
^^
UsuńRozdział był cudowny, jednak mnie trochę zabolał ze względu na Fedemilę :c
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeszcze wszystko będzie dobrze <3
Szczerze mówiąc, aż łzy cisnęły mi się do oczu ;c
Ale i tak to było super <3
Czekam na next'a kochana <3
Dziękuję Ci.
UsuńAle Ty mi nie mów o Fedemili, bo u Ciebie też kolorowo nie jest...!
No ba, że będzie dobrze ^^ MUSI
next się pisze :)
Normalnie nie płaczę ale teraz łzy mi spływają po policzku, To taki piękny rozdział. A gdy czytałam jak Ludmi się cieła czułam ból na ręcy tak mam jak ktoś dobże pisze to czuje wszystko co bohaterka najbliższa mojemu sercu.
OdpowiedzUsuńJesteś wielka kocham twojego bloga to co piszeż.Ale wiem że Ludmi wróci.
Ludmi<3