~ Miłość jest tym, co [...] zmienia przeszłość, czyni jedno z dwojga, niszczy lęk, zalepia dziury, mówi w ciszy, co pozwala się zobaczyć. Miłość jest tym, czego nie można zgubić. ~
*Ludmiła*
Wstałam rano dosyć wcześnie, bo miałam spotkać się z Violettą, która dzień wcześniej zadzwoniła i poprosiła mnie o to.
Poszłam do toalety, by ogarnąć się, jak co rano. Jednak zanim weszłam pod prysznic spostrzegłam, że skończył mi się szampon. Otworzyłam szafkę pod zlewem. Kiedy wyciągałam butelkę, z wnętrza wypadł mój kalendarzyk i test ciążowy. (Zawsze trzymam kilka na zapas). Spojrzałam do małej książeczki. Hm... okres spóźniał mi się już drugi tydzień. A skoro test już wypadł...
Wykonałam wszystko według instrukcji. Modliłam się w duchu, by wyszedł negatywny.
Tak cholernie się bałam. Bałam się, że może powtórzyć się historia z Olivcią. Nie chcę by dziecko, które nie daj Boże, noszę w sobie, umarło. Nie mogę znieść myśli, że znów mogłabym oddalić się od Federico. Ale przecież historia lubi się powtarzać. Wtedy również wróciłam z Hiszpanii, tak jak wtedy byliśmy skłóceni, identycznie wręcz się pogodziliśmy... Dlaczego ja jestem tak lekkomyślna?!
Zamknęłam oczy. Poszłam się umyć, pozostawiając moje "być albo nie być" na umywalce.
Już po chwili, owinięta w szlafrok, wzięłam do ręki test ciążowy. Pozytywny. Nie, kurwa, nie. Wszystko tylko nie to.
Chwila! A co jeśli to nie jest dziecko Federico? A co jeśli ojcem jest... Troy?! Nie, to się nie dzieje. Nie, nie nie!!! Osunęłam się po ścianie. Nie powiem tego mężowi. Nie teraz...
- Cholera jasna! - krzyknęłam.
Po chwili usłyszałam głos Włocha. Musiałam go obudzić... Jeju, czemu mam takiego pecha? Teraz tego przed nim nie ukryję, nie dam rady. Kiedy tylko spuści na mnie swój cudny, magnetyczny wzrok, wymięknę. Wygadam wszystko. Chociaż... Może uda mi się nie wspominać nic o tym, że mam wątpliwości. Poczekam do pierwszego USG. Wtedy lekarz powie mi kiedy mniej więcej to się stało. I wszystko będzie jasne.
Wstałam rano dosyć wcześnie, bo miałam spotkać się z Violettą, która dzień wcześniej zadzwoniła i poprosiła mnie o to.
Poszłam do toalety, by ogarnąć się, jak co rano. Jednak zanim weszłam pod prysznic spostrzegłam, że skończył mi się szampon. Otworzyłam szafkę pod zlewem. Kiedy wyciągałam butelkę, z wnętrza wypadł mój kalendarzyk i test ciążowy. (Zawsze trzymam kilka na zapas). Spojrzałam do małej książeczki. Hm... okres spóźniał mi się już drugi tydzień. A skoro test już wypadł...
Wykonałam wszystko według instrukcji. Modliłam się w duchu, by wyszedł negatywny.
Tak cholernie się bałam. Bałam się, że może powtórzyć się historia z Olivcią. Nie chcę by dziecko, które nie daj Boże, noszę w sobie, umarło. Nie mogę znieść myśli, że znów mogłabym oddalić się od Federico. Ale przecież historia lubi się powtarzać. Wtedy również wróciłam z Hiszpanii, tak jak wtedy byliśmy skłóceni, identycznie wręcz się pogodziliśmy... Dlaczego ja jestem tak lekkomyślna?!
Zamknęłam oczy. Poszłam się umyć, pozostawiając moje "być albo nie być" na umywalce.
Już po chwili, owinięta w szlafrok, wzięłam do ręki test ciążowy. Pozytywny. Nie, kurwa, nie. Wszystko tylko nie to.
Chwila! A co jeśli to nie jest dziecko Federico? A co jeśli ojcem jest... Troy?! Nie, to się nie dzieje. Nie, nie nie!!! Osunęłam się po ścianie. Nie powiem tego mężowi. Nie teraz...
- Cholera jasna! - krzyknęłam.
Po chwili usłyszałam głos Włocha. Musiałam go obudzić... Jeju, czemu mam takiego pecha? Teraz tego przed nim nie ukryję, nie dam rady. Kiedy tylko spuści na mnie swój cudny, magnetyczny wzrok, wymięknę. Wygadam wszystko. Chociaż... Może uda mi się nie wspominać nic o tym, że mam wątpliwości. Poczekam do pierwszego USG. Wtedy lekarz powie mi kiedy mniej więcej to się stało. I wszystko będzie jasne.
*Federico*
Mój sen przerwał krzyk Ludmiły. Nie był to pisk mrożący krew w żyłach, lecz kipiące złością przekleństwo.
Podniosłem się i niepewnie spojrzałem w stronę, z której dobiegał głos Lucii.
- Misiu, wszystko dobrze? - zawołałem.
Dziewczyna po chwili zjawiła się w pokoju. Usiadła obok mnie. Spojrzała tymi swoimi pięknymi, bursztynowymi oczami. Dziwne, że akurat widziałem w nich strach.
Ona, nie mówiąc nic, chwyciła moją dłoń i położyła ją na swoim brzuchu. Nie wiedząc o co chodzi, uniosłem na nią wzrok.
- Ach, wy, faceci. Niczego nie rozumiecie - westchnęła, po czym zapadła dość długa cisza. Lu oddychała płytko i nerwowo. - Ja... Fede, ja jestem w ciąży - oznajmiła, po czym wybuchnęła płaczem.
Wpadła w moje ramiona. Głaskałem żonę lekko po plecach, żeby się uspokoiła.
Tuliłem ją do siebie. Nie wiedziałem co mam czuć... byłem zupełnie zagubiony. Dopiero kiedy moja perełka przestała płakać i odsunęła się ode mnie, spuszczając głowę. wiedziałem już co myśleć.
*-Naprawdę, bardzo się z tego cieszę - powiedziałem i objąłem moją ukochaną ramieniem.
Byłem zaskoczony całą tą sytuacją, ale w pozytywny sposób. Mam nadzieję, że nie będzie tak, jak z naszym poprzednim dzieckiem. Teraz nikt już nie chce jej otruć i zabić, prawda?
Przez tamte zdarzenia oddaliliśmy się od siebie z Ludmiłą, ona wyjechała do Hiszpanii, bo nie potrafiłem jej pomóc. Boję się, że to wszystko powróci, a ja po raz kolejny nie będę w stanie pocieszyć mojej Lusi. Te rozmyślenia przerwał cichy głos.
-Kocham cię - powiedziała Ludmiła.
- Ja ciebie też - nagle nasze usta zetknęły się w pięknym pocałunku.
- Jak myślisz, to chłopczyk, czy dziewczynka? - zapytała moja żona.
- Mam nadzieję, dziewczynka, bo wtedy będę miał dwie Ludmiły do kochania - mruknąłem do ucha blondyny.
- A jeśli to będzie chłopczyk, to ja będę miała dwóch Federico- na jej słowa oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Kochanie, muszę już iść - westchnęła i oderwała się ode mnie. - Obiecałam Violi, że się z nią spotkam - pocałowała mnie w policzek i zniknęła na schodach.*
Podniosłem się i niepewnie spojrzałem w stronę, z której dobiegał głos Lucii.
- Misiu, wszystko dobrze? - zawołałem.
Dziewczyna po chwili zjawiła się w pokoju. Usiadła obok mnie. Spojrzała tymi swoimi pięknymi, bursztynowymi oczami. Dziwne, że akurat widziałem w nich strach.
Ona, nie mówiąc nic, chwyciła moją dłoń i położyła ją na swoim brzuchu. Nie wiedząc o co chodzi, uniosłem na nią wzrok.
- Ach, wy, faceci. Niczego nie rozumiecie - westchnęła, po czym zapadła dość długa cisza. Lu oddychała płytko i nerwowo. - Ja... Fede, ja jestem w ciąży - oznajmiła, po czym wybuchnęła płaczem.
Wpadła w moje ramiona. Głaskałem żonę lekko po plecach, żeby się uspokoiła.
Tuliłem ją do siebie. Nie wiedziałem co mam czuć... byłem zupełnie zagubiony. Dopiero kiedy moja perełka przestała płakać i odsunęła się ode mnie, spuszczając głowę. wiedziałem już co myśleć.
*-Naprawdę, bardzo się z tego cieszę - powiedziałem i objąłem moją ukochaną ramieniem.
Byłem zaskoczony całą tą sytuacją, ale w pozytywny sposób. Mam nadzieję, że nie będzie tak, jak z naszym poprzednim dzieckiem. Teraz nikt już nie chce jej otruć i zabić, prawda?
Przez tamte zdarzenia oddaliliśmy się od siebie z Ludmiłą, ona wyjechała do Hiszpanii, bo nie potrafiłem jej pomóc. Boję się, że to wszystko powróci, a ja po raz kolejny nie będę w stanie pocieszyć mojej Lusi. Te rozmyślenia przerwał cichy głos.
-Kocham cię - powiedziała Ludmiła.
- Ja ciebie też - nagle nasze usta zetknęły się w pięknym pocałunku.
- Jak myślisz, to chłopczyk, czy dziewczynka? - zapytała moja żona.
- Mam nadzieję, dziewczynka, bo wtedy będę miał dwie Ludmiły do kochania - mruknąłem do ucha blondyny.
- A jeśli to będzie chłopczyk, to ja będę miała dwóch Federico- na jej słowa oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Kochanie, muszę już iść - westchnęła i oderwała się ode mnie. - Obiecałam Violi, że się z nią spotkam - pocałowała mnie w policzek i zniknęła na schodach.*
*Violetta*
Siedziałam na kanapie i przeglądałam jakąś gazetę. Byłam całkiem sama, bo mama poszła do Studia, a Olga i Ramallo znów się pokłócili. Olgita wybiega z domu, a on za nią. Natomiast mój kochany jeszcze spał. Znudzona, próbowałam wymyślić, jak mogłyby nazywać się nasze dzieci. Nic, miałam pustkę w głowie.
Mam nadzieję, że Lu mi pomoże. Ona zawsze ma genialne pomysły. Wczoraj udało mi się z nią skontaktować (wreszcie!) i umówić na dzisiaj. Teoretycznie powinnam zacząć się szykować, ale bardzo mi się nie chciało. Postanowiłam, że poproszę Leona, żeby podwiózł mnie na miejsce. Tak zyskam więcej czasu.
Nagle poczułam na karku czyjąś zimną dłoń. Wystraszona, aż podskoczyłam.
- Boże! Leo, chcesz żebym zawału dostała?! - krzyknęłam.
Chłopak tylko zaśmiał się, usiadł obok i pocałował w policzek.
- Masz może pomysł na imię dla naszego synka? - zapytałam, zmieniając temat.
- Nazwijmy go Leon junior - mój mąż wybuchnął śmiechem.
- Widzę, że poczucie humoru dziś ci dopisuje. Dobrze zatem, będzie Leoś - kiwnęłam głową i wstałam, kierując się w stronę łazienki.
- Ale Violu, ja tylko żartowałem - zawołał za mną.
- Za późno. Już postanowione - wystawiłam mu język.
Jeju, teraz będę miała trójkę dzieciaków na głowie. Córeczka i dwóch Leonków. I jak ja sobie poradzę? Dobrze, że mam jeszcze Angie. Bez niej chyba nie dam sobie rady. Bo jeśli mam być szczera, to wątpię, żeby brunet kiedykolwiek wydoroślał.
Ale przecież każdy facet to takie duże dziecko. I czy nie za to właśnie ich kochamy? Za ich niepowtarzalność, przewrotny uśmiech, za durne pomysły...
*Ludmiła*
*Szykowałam się na wypad do miasta z moją przyjaciółką. Jestem bardzo ciekawa, czego ode mnie chciała, kiedy dzwoniła po raz pierwszy.
Był ze mnie jeden wielki kłębek nerwów, więc ponownie weszłam pod prysznic, a na moje ciało, zaczęły spływać ciepłe kropelki wody, wzięłam swój brzoskwiniowy żel do mycia i wmasowałam go delikatnie w siebie, Powstałą pianę spłukałam gorącą wodą.
Następnie włożyłam na siebie szarą sukienkę z rękawami trzy czwarte, a do niej założyłam beżowy pasek i tego samego koloru, lity. Wzięłam ze sobą czarną torebkę od Benito, do której wpakowałam telefon. *
Zakręciłam włosy, już wysuszone, lokówką i zrobiłam lekki makijaż. Dawno nie czułam się tak wspaniale. Jestem teraz jedną z najszczęśliwszych osób na ziemi. Mam kogoś, kto mnie kocha. Mam przyjaciół, dom, rodzinę, coraz większą... Życie jednak potrafi być wspaniałe. Teraz już wiem, że zło trzeba przeczekać. Minie. Miłość przezwycięży wszystko. O ile jest szczera i prawdziwa. Moja jest. I na szczęście, ja i Fede w porę zrozumieliśmy swoje błędy. Nie chcę nawet myśleć, co byłoby gdyby Troy nie przemówił mi do rozumu. Nie chcę sobie tego wyobrażać. Pewnie popadłabym w depresję. Pewnie wykończyłabym się psychicznie. Zniszczyłabym sama siebie.
Westchnęłam ciężko. Ubrałam buty i *tak wyszykowana poszłam na spotkanie z Violą. Umówiłyśmy się na dwunastą w kawiarni u Sally. Kiedy przyszłam na miejsce, dziewczyna już na mnie czekała.
- Cześć - przywitałam się.
- Hej - odpowiedziała. - Poproszę karmelowe cappuccino - *dopiero wtedy zorientowałam się, że kelner stoi przy stoliku. To dziwne, że nie ma mojej Salci. Ogólnie, jakoś tak dużo tu dzisiaj ludzi.* - A ty, Lu? Co zamawiasz? - przerwała składanie zamówienia.
- Em, to samo poproszę - zwróciłam się do mężczyzny.
- Coś jeszcze? - zapytał pracownik kawiarenki.
- Nie, to już wszystko - stwierdziłam. Kelner odszedł od nas.
- To gadaj, co u ciebie? -spytałam Vilu.
- Dobrze - *uniosła kąciki ust. Taaak, jasne Viola. Wszystko jest w najlepszym porządku. Tylko ściągnęłaś mnie po nic i przytyłaś z osiem kilo. Czy ona mnie ma za głupią? Przecież już dawno się wszystkiego domyśliłam. Postanowiłam jednak, że nie będę taka wredna, udam, że o niczym nie miałam pojęcia. * - Będziemy mieli z Leonem bliźniaki. Chłopczyka i dziewczynkę. Jednak nie po to dzwoniłam. Dla synka wybraliśmy już imię, a konkretnie Loeś je wybrał. Dzidziuś będzie się nazywał Leon. Chciałabym, żeby moja córeczka nosiła jakieś piękne i wyjątkowe imię,o to chodziło. Mogłabyś pomóc mi wybrać?
- Naprawdę gratuluję, kochanie. A może nazwiesz ją Violetta? Będzie Leon Junior i Violetta Junior - zasugerowałam, a w tym samym czasie dostałyśmy nasze zamówienie.
- Nie... wolałabym, żeby to było coś bardziej oryginalnego - szatynka upiła łyk kawy.
- To może Bella, Anabell, albo Mia?
- Ojej! Mia, jakie piękne imię! - zawołała, rozmarzona.- Wiedziałam, że coś wymyślisz. A teraz mów, co tam u was?
- Dobrze. Wszystko jest cudownie - na końcu zdania westchnęłam cicho, po czym spojrzałam w okno, próbując uniknąć wzroku towarzyszki.
- Ludmiła, znam cię. Co się stało? - zrobiła minę typu 'przede mną nic się nie ukryje'. Ja tylko zarumieniłam się. Odpowiedziałam najciszej jak umiałam.
- Jestem w ciąży.
Violka zakrztusiła się napojem, który akurat piła i zaczęła głośno kaszleć. Pozostali klienci nagle zwrócili wzrok na nasz stolik. Gdy przestała, wzięła głęboki oddech.
- Gratulację - zabrała głos. - Kiedy się dowiedziałaś? Fede... on już wie?
- Dziś rano... Powiedziałam mu.
- Teraz obydwie nosimy ze sobą parę kilo - na te słowa wybuchnęłyśmy śmiechem. Lecz ja, po chwili posmutniałam.
*Już łudziłam się, że będzie tak pięknie, a znów pojawiły się wątpliwości. Kiedy nie ma obok mojego Federico, czuję się całkiem, jakbym miała już nigdy więcej go nie zobaczyć. Tęsknię, brakuje mi jego słów, którymi zawsze mnie pociesza.*
- Co się stało? - zatroskana przyjaciółka położyła swoją dłoń na mojej. Nie wiem jak ona to robi, że wie, kiedy jest mi źle. Jesteśmy niby siostrami, może to dlatego.
- Nic, tylko co będzie, jeśli stanie się tak jak przedtem, moja córeczka, bądź mój synek będzie zbyt słaba, słaby, by żyć?
- Nawet tak nie mów! -zaprotestowała szybko. - Dobrze wiesz, dlaczego ostatnio było jak było. Twoja matka próbowała cię zabić - paranoja, a jednak fakt - teraz już nic ci nie grozi. Jesteś zdrowa i bezpieczna.
Może ona ma rację, ale ciągle mam w sobie pewne obawy.
Jeszcze jakieś pół godziny siedziałyśmy w lokalu, a potem pożegnałyśmy się. Poszłyśmy, każda do siebie. Całą drogę powrotną myślałam, czy sytuacja aby na pewno się nie powtórzy. Przecież nigdy nic nie wiadomo.*
*Camila*
Siedziałam w ogrodzie, bo Sebuś pozwolił mi wyjść. Czyżby jakiś cud? Nie, na prawdę, on nie daje mi spokoju. Nawet o nalanie wody do szklanki się czepia. Mówi, że się przemęczam. Ale ja już tak nie mogę. Potrzebuję ruchu, swobody. Kiedy tylko nie ma go przy mnie, a moi rodzice gdzieś sobie pójdą, włączam muzykę i tańczę. Przecież to moje życie. Wiem, że spełnieniem marzeń jest dla mnie odniesienie sukcesu. Być wielką gwiazdą.
Wydęłam usta. Wolno wypuściłam powietrze nosem. Wyjęłam z kieszeni dresów komórkę i cicho włączyłam na niej listę odtwarzania.
Akurat leciała moja ulubiona piosenka, którą przysłała mi Vilu - "Boom Clap". Jest świetna. Nogi aż same rwą się do tańca.
- Cami - usłyszałam zmysłowy szept Sebastiana.
Odwróciłam głowę w jego stronę, a kąciki ust, same wzniosły się ku górze.
- Muszę... No bo... - usiadł obok mnie. - Wiem, że nie spotykamy się długo. Ale przecież kochamy się. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Wiesz o tym.
Wiatr smagał moje, pewnie zaróżowione policzki. Szumiały liście zielonych drzew. Róże nabierały pąków. Wszystko było takie piękne, że wręcz nierealne.
- Wyjdziesz za mnie? - wypalił nagle.
- Nie... - spuściłam głowę. - Wybacz. Ale nie zrozum mnie źle. Już tłumaczę. Bo widzisz, ja nie chcę ślubu. Nie kręcą mnie białe suknie, tłumy gości, imprezy i zabawy. To są tylko zbędne papiery. One zobowiązują. Jak dla mnie miłości nie da się wykazać na piśmie. Nie można podpisać jakieś umowy. Jeśli nasza miłość jest prawdziwa i szczera, to nie potrzebuję tego wszystkiego, by wiedzieć, że mogę na ciebie liczyć i będziesz zawsze. Nie gniewaj się.
- Nie, nie jestem zły - podniósł mój podbródek. - Przeciwnie. Właśnie zrozumiałem coś ważnego. Dziękuję, wiewióro.
- No nie ma za co - zaśmiałam się.
*Francesca*
Dzisiaj był ślub. Mój i Marco. Ale zdecydowanie nie można nazwać go szablonowym. Oj, nie. Ja.. pfff.. masakra. Nigdy nie bałam się tak jak. wtedy.
Lecieliśmy małym helikopterem. Ja, Marcuś i urzędnik państwowy. Mamy tylko siebie, więc nikogo więcej na tym "weselu" nie było. Johna zostawiłam pod opieką Naty.
Klepałam słowa przysięgi, tępo patrząc w okno. Myśli skupiłam na czymś zupełnie innym. Na przyszłości. Zastanawiałam się, jak to będzie. Czy będziemy razem szczęśliwi? Mam nadzieję. Przecież inaczej być nie może!
I nagle mężczyzna powiedział, coś, co przywołało mnie na ziemię.
- Teraz możesz pocałować pannę młodą.
Przełknęłam ślinę. Drzwiczki otworzyły się. Ukochany cmoknął mnie delikatnie, po czym oboje wyskoczyliśmy. Po kilku chwilach pociągnęłam za sznurek w czymś co miałam na plecach. Choć przypominało to plecak, zdecydowanie nim nie było. Bałam się, że spadochron może się nie otworzyć, ale na szczęście moje obawy nie sprawdziły się. Wszystko wyszło tak, jak miało być.
Buenos Aires tak pięknie wygląda z góry. Podczas gdy zachwycałam się tym niesamowitym widokiem, chłopak chwycił moją dłoń. Razem wylądowaliśmy na ziemi. Teraz już wszystko będziemy robić razem.
~
O jejuniu. Porażka. Beznadzieja. Masakra.
Brak mi słów. Okropność. To znaczy, okropne są moje fragmenty. A, już tłumaczę. To, co jest tak podkreślone, pisała niezwykle utalentowana Mimi Stoessel. W ramach wygranej w konkursie (drugie miejsce). Może troszkę je pozmieniałam, ale w ten sposób tylko oszpeciłam ;-; Wybacz, kochana.
Co Wy sądzicie?
~
Hej, perełki, mamy FERIE!! Tak bardzo się cieszę! Nawet nie wiecie jak bardzo. W tym tygodniu będzie kilka dodatkowych postów, mam nadzieję, że zajrzycie, bo raczej powinny Was zaciekawić. Kolejny rozdział w sobotę. Przyznam, że powoli zbliżamy się do końca. Zostało jeszcze 5 rozdziałów i epilog, a potem całkiem nowe opowiadanie. Cieszycie się, czy raczej nie bardzo?
~
Nie życzę Wam jeszcze Wesołych Świąt, bo przed nimi do Was napiszę.
No ale dobra, niech będzie, bo może nie każdy będzie miał okazję zobaczyć... Więc. Wesołych! Zdrówka, szczęścia, spełnienia marzeń, sukcesów, dobrych ocen, kochających przyjaciół i wszystkiego, wszystkiego, wszystkiego dobrego ♥ Bardzo Was kocham ♥♥♥
~
Spojler z 56:
- Viola i Leon biorą udział w konkursie muzycznym
- Natalia, Camila i Lena dostają propozycję nie do odrzucenia
- Federico i Ludmiła... no dobra, jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę :D
No i to by było na tyle ;-; Brak pomysłów. Mam nadzieję, że jak odpocznę, to coś wpadnie mi do głowy.
~
Wybaczcie, że ostatnio ani nie odpowiadam na kom. ani nie komentuję Waszych blogów. Od tej chwili wszystko się zmienia. Szkoły na razie nie ma, więc dam radę ♥
~
Ej, miśki, co powiecie na taką zakładkę jak "O autorce" czy coś? Bo nie wiem czy zrobić... To blog dla Was więc chcę wiedzieć, czy jesteście zainteresowani.
~
Ale przynudzam, co? No nic, jeszcze raz tylko powtórzę: Kocham Was! ...i przepraszam, że jestem tak nieodpowiedzialna.
Siedziałam na kanapie i przeglądałam jakąś gazetę. Byłam całkiem sama, bo mama poszła do Studia, a Olga i Ramallo znów się pokłócili. Olgita wybiega z domu, a on za nią. Natomiast mój kochany jeszcze spał. Znudzona, próbowałam wymyślić, jak mogłyby nazywać się nasze dzieci. Nic, miałam pustkę w głowie.
Mam nadzieję, że Lu mi pomoże. Ona zawsze ma genialne pomysły. Wczoraj udało mi się z nią skontaktować (wreszcie!) i umówić na dzisiaj. Teoretycznie powinnam zacząć się szykować, ale bardzo mi się nie chciało. Postanowiłam, że poproszę Leona, żeby podwiózł mnie na miejsce. Tak zyskam więcej czasu.
Nagle poczułam na karku czyjąś zimną dłoń. Wystraszona, aż podskoczyłam.
- Boże! Leo, chcesz żebym zawału dostała?! - krzyknęłam.
Chłopak tylko zaśmiał się, usiadł obok i pocałował w policzek.
- Masz może pomysł na imię dla naszego synka? - zapytałam, zmieniając temat.
- Nazwijmy go Leon junior - mój mąż wybuchnął śmiechem.
- Widzę, że poczucie humoru dziś ci dopisuje. Dobrze zatem, będzie Leoś - kiwnęłam głową i wstałam, kierując się w stronę łazienki.
- Ale Violu, ja tylko żartowałem - zawołał za mną.
- Za późno. Już postanowione - wystawiłam mu język.
Jeju, teraz będę miała trójkę dzieciaków na głowie. Córeczka i dwóch Leonków. I jak ja sobie poradzę? Dobrze, że mam jeszcze Angie. Bez niej chyba nie dam sobie rady. Bo jeśli mam być szczera, to wątpię, żeby brunet kiedykolwiek wydoroślał.
Ale przecież każdy facet to takie duże dziecko. I czy nie za to właśnie ich kochamy? Za ich niepowtarzalność, przewrotny uśmiech, za durne pomysły...
*Ludmiła*
*Szykowałam się na wypad do miasta z moją przyjaciółką. Jestem bardzo ciekawa, czego ode mnie chciała, kiedy dzwoniła po raz pierwszy.
Był ze mnie jeden wielki kłębek nerwów, więc ponownie weszłam pod prysznic, a na moje ciało, zaczęły spływać ciepłe kropelki wody, wzięłam swój brzoskwiniowy żel do mycia i wmasowałam go delikatnie w siebie, Powstałą pianę spłukałam gorącą wodą.
Następnie włożyłam na siebie szarą sukienkę z rękawami trzy czwarte, a do niej założyłam beżowy pasek i tego samego koloru, lity. Wzięłam ze sobą czarną torebkę od Benito, do której wpakowałam telefon. *
Zakręciłam włosy, już wysuszone, lokówką i zrobiłam lekki makijaż. Dawno nie czułam się tak wspaniale. Jestem teraz jedną z najszczęśliwszych osób na ziemi. Mam kogoś, kto mnie kocha. Mam przyjaciół, dom, rodzinę, coraz większą... Życie jednak potrafi być wspaniałe. Teraz już wiem, że zło trzeba przeczekać. Minie. Miłość przezwycięży wszystko. O ile jest szczera i prawdziwa. Moja jest. I na szczęście, ja i Fede w porę zrozumieliśmy swoje błędy. Nie chcę nawet myśleć, co byłoby gdyby Troy nie przemówił mi do rozumu. Nie chcę sobie tego wyobrażać. Pewnie popadłabym w depresję. Pewnie wykończyłabym się psychicznie. Zniszczyłabym sama siebie.
Westchnęłam ciężko. Ubrałam buty i *tak wyszykowana poszłam na spotkanie z Violą. Umówiłyśmy się na dwunastą w kawiarni u Sally. Kiedy przyszłam na miejsce, dziewczyna już na mnie czekała.
- Cześć - przywitałam się.
- Hej - odpowiedziała. - Poproszę karmelowe cappuccino - *dopiero wtedy zorientowałam się, że kelner stoi przy stoliku. To dziwne, że nie ma mojej Salci. Ogólnie, jakoś tak dużo tu dzisiaj ludzi.* - A ty, Lu? Co zamawiasz? - przerwała składanie zamówienia.
- Em, to samo poproszę - zwróciłam się do mężczyzny.
- Coś jeszcze? - zapytał pracownik kawiarenki.
- Nie, to już wszystko - stwierdziłam. Kelner odszedł od nas.
- To gadaj, co u ciebie? -spytałam Vilu.
- Dobrze - *uniosła kąciki ust. Taaak, jasne Viola. Wszystko jest w najlepszym porządku. Tylko ściągnęłaś mnie po nic i przytyłaś z osiem kilo. Czy ona mnie ma za głupią? Przecież już dawno się wszystkiego domyśliłam. Postanowiłam jednak, że nie będę taka wredna, udam, że o niczym nie miałam pojęcia. * - Będziemy mieli z Leonem bliźniaki. Chłopczyka i dziewczynkę. Jednak nie po to dzwoniłam. Dla synka wybraliśmy już imię, a konkretnie Loeś je wybrał. Dzidziuś będzie się nazywał Leon. Chciałabym, żeby moja córeczka nosiła jakieś piękne i wyjątkowe imię,o to chodziło. Mogłabyś pomóc mi wybrać?
- Naprawdę gratuluję, kochanie. A może nazwiesz ją Violetta? Będzie Leon Junior i Violetta Junior - zasugerowałam, a w tym samym czasie dostałyśmy nasze zamówienie.
- Nie... wolałabym, żeby to było coś bardziej oryginalnego - szatynka upiła łyk kawy.
- To może Bella, Anabell, albo Mia?
- Ojej! Mia, jakie piękne imię! - zawołała, rozmarzona.- Wiedziałam, że coś wymyślisz. A teraz mów, co tam u was?
- Dobrze. Wszystko jest cudownie - na końcu zdania westchnęłam cicho, po czym spojrzałam w okno, próbując uniknąć wzroku towarzyszki.
- Ludmiła, znam cię. Co się stało? - zrobiła minę typu 'przede mną nic się nie ukryje'. Ja tylko zarumieniłam się. Odpowiedziałam najciszej jak umiałam.
- Jestem w ciąży.
Violka zakrztusiła się napojem, który akurat piła i zaczęła głośno kaszleć. Pozostali klienci nagle zwrócili wzrok na nasz stolik. Gdy przestała, wzięła głęboki oddech.
- Gratulację - zabrała głos. - Kiedy się dowiedziałaś? Fede... on już wie?
- Dziś rano... Powiedziałam mu.
- Teraz obydwie nosimy ze sobą parę kilo - na te słowa wybuchnęłyśmy śmiechem. Lecz ja, po chwili posmutniałam.
*Już łudziłam się, że będzie tak pięknie, a znów pojawiły się wątpliwości. Kiedy nie ma obok mojego Federico, czuję się całkiem, jakbym miała już nigdy więcej go nie zobaczyć. Tęsknię, brakuje mi jego słów, którymi zawsze mnie pociesza.*
- Co się stało? - zatroskana przyjaciółka położyła swoją dłoń na mojej. Nie wiem jak ona to robi, że wie, kiedy jest mi źle. Jesteśmy niby siostrami, może to dlatego.
- Nic, tylko co będzie, jeśli stanie się tak jak przedtem, moja córeczka, bądź mój synek będzie zbyt słaba, słaby, by żyć?
- Nawet tak nie mów! -zaprotestowała szybko. - Dobrze wiesz, dlaczego ostatnio było jak było. Twoja matka próbowała cię zabić - paranoja, a jednak fakt - teraz już nic ci nie grozi. Jesteś zdrowa i bezpieczna.
Może ona ma rację, ale ciągle mam w sobie pewne obawy.
Jeszcze jakieś pół godziny siedziałyśmy w lokalu, a potem pożegnałyśmy się. Poszłyśmy, każda do siebie. Całą drogę powrotną myślałam, czy sytuacja aby na pewno się nie powtórzy. Przecież nigdy nic nie wiadomo.*
*Camila*
Siedziałam w ogrodzie, bo Sebuś pozwolił mi wyjść. Czyżby jakiś cud? Nie, na prawdę, on nie daje mi spokoju. Nawet o nalanie wody do szklanki się czepia. Mówi, że się przemęczam. Ale ja już tak nie mogę. Potrzebuję ruchu, swobody. Kiedy tylko nie ma go przy mnie, a moi rodzice gdzieś sobie pójdą, włączam muzykę i tańczę. Przecież to moje życie. Wiem, że spełnieniem marzeń jest dla mnie odniesienie sukcesu. Być wielką gwiazdą.
Wydęłam usta. Wolno wypuściłam powietrze nosem. Wyjęłam z kieszeni dresów komórkę i cicho włączyłam na niej listę odtwarzania.
Akurat leciała moja ulubiona piosenka, którą przysłała mi Vilu - "Boom Clap". Jest świetna. Nogi aż same rwą się do tańca.
- Cami - usłyszałam zmysłowy szept Sebastiana.
Odwróciłam głowę w jego stronę, a kąciki ust, same wzniosły się ku górze.
- Muszę... No bo... - usiadł obok mnie. - Wiem, że nie spotykamy się długo. Ale przecież kochamy się. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Wiesz o tym.
Wiatr smagał moje, pewnie zaróżowione policzki. Szumiały liście zielonych drzew. Róże nabierały pąków. Wszystko było takie piękne, że wręcz nierealne.
- Wyjdziesz za mnie? - wypalił nagle.
- Nie... - spuściłam głowę. - Wybacz. Ale nie zrozum mnie źle. Już tłumaczę. Bo widzisz, ja nie chcę ślubu. Nie kręcą mnie białe suknie, tłumy gości, imprezy i zabawy. To są tylko zbędne papiery. One zobowiązują. Jak dla mnie miłości nie da się wykazać na piśmie. Nie można podpisać jakieś umowy. Jeśli nasza miłość jest prawdziwa i szczera, to nie potrzebuję tego wszystkiego, by wiedzieć, że mogę na ciebie liczyć i będziesz zawsze. Nie gniewaj się.
- Nie, nie jestem zły - podniósł mój podbródek. - Przeciwnie. Właśnie zrozumiałem coś ważnego. Dziękuję, wiewióro.
- No nie ma za co - zaśmiałam się.
*Francesca*
Dzisiaj był ślub. Mój i Marco. Ale zdecydowanie nie można nazwać go szablonowym. Oj, nie. Ja.. pfff.. masakra. Nigdy nie bałam się tak jak. wtedy.
Lecieliśmy małym helikopterem. Ja, Marcuś i urzędnik państwowy. Mamy tylko siebie, więc nikogo więcej na tym "weselu" nie było. Johna zostawiłam pod opieką Naty.
Klepałam słowa przysięgi, tępo patrząc w okno. Myśli skupiłam na czymś zupełnie innym. Na przyszłości. Zastanawiałam się, jak to będzie. Czy będziemy razem szczęśliwi? Mam nadzieję. Przecież inaczej być nie może!
I nagle mężczyzna powiedział, coś, co przywołało mnie na ziemię.
- Teraz możesz pocałować pannę młodą.
Przełknęłam ślinę. Drzwiczki otworzyły się. Ukochany cmoknął mnie delikatnie, po czym oboje wyskoczyliśmy. Po kilku chwilach pociągnęłam za sznurek w czymś co miałam na plecach. Choć przypominało to plecak, zdecydowanie nim nie było. Bałam się, że spadochron może się nie otworzyć, ale na szczęście moje obawy nie sprawdziły się. Wszystko wyszło tak, jak miało być.
Buenos Aires tak pięknie wygląda z góry. Podczas gdy zachwycałam się tym niesamowitym widokiem, chłopak chwycił moją dłoń. Razem wylądowaliśmy na ziemi. Teraz już wszystko będziemy robić razem.
~
O jejuniu. Porażka. Beznadzieja. Masakra.
Brak mi słów. Okropność. To znaczy, okropne są moje fragmenty. A, już tłumaczę. To, co jest tak podkreślone, pisała niezwykle utalentowana Mimi Stoessel. W ramach wygranej w konkursie (drugie miejsce). Może troszkę je pozmieniałam, ale w ten sposób tylko oszpeciłam ;-; Wybacz, kochana.
Co Wy sądzicie?
~
Hej, perełki, mamy FERIE!! Tak bardzo się cieszę! Nawet nie wiecie jak bardzo. W tym tygodniu będzie kilka dodatkowych postów, mam nadzieję, że zajrzycie, bo raczej powinny Was zaciekawić. Kolejny rozdział w sobotę. Przyznam, że powoli zbliżamy się do końca. Zostało jeszcze 5 rozdziałów i epilog, a potem całkiem nowe opowiadanie. Cieszycie się, czy raczej nie bardzo?
~
Nie życzę Wam jeszcze Wesołych Świąt, bo przed nimi do Was napiszę.
No ale dobra, niech będzie, bo może nie każdy będzie miał okazję zobaczyć... Więc. Wesołych! Zdrówka, szczęścia, spełnienia marzeń, sukcesów, dobrych ocen, kochających przyjaciół i wszystkiego, wszystkiego, wszystkiego dobrego ♥ Bardzo Was kocham ♥♥♥
~
Spojler z 56:
- Viola i Leon biorą udział w konkursie muzycznym
- Natalia, Camila i Lena dostają propozycję nie do odrzucenia
- Federico i Ludmiła... no dobra, jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę :D
No i to by było na tyle ;-; Brak pomysłów. Mam nadzieję, że jak odpocznę, to coś wpadnie mi do głowy.
~
Wybaczcie, że ostatnio ani nie odpowiadam na kom. ani nie komentuję Waszych blogów. Od tej chwili wszystko się zmienia. Szkoły na razie nie ma, więc dam radę ♥
~
Ej, miśki, co powiecie na taką zakładkę jak "O autorce" czy coś? Bo nie wiem czy zrobić... To blog dla Was więc chcę wiedzieć, czy jesteście zainteresowani.
~
Ale przynudzam, co? No nic, jeszcze raz tylko powtórzę: Kocham Was! ...i przepraszam, że jestem tak nieodpowiedzialna.
Super , świetny, wspaniały, boski , itd. Mogła bym tak jeszcze długo wymieniać
OdpowiedzUsuńA co do Fede i Lu to mogą iść do ginekologa
Cami nie przyjeła oświadczyn :(
Hmmm? Zakładka ,, O autorce" powiadasz? Uważam że to świetny pomysł!
Wcale nie jesteś nie odpowiedzialna
Co by tu jeszcze? A FERIE!!!!!
Epilog? 5 rozdziałów? NIEEEEE! Będę płakać
Kc kc kc kc
Do nexta
Besos Zupełnie Inna
Dziękuje bardzo <3
UsuńCo do Lu i Fede to już mam pomysł, ale dziękuję za radę :3
Zakładka już jest.
Dziękuję ;*
Ja Koffam bardziej.
Zajmuje ^_^
OdpowiedzUsuńPrzejdę się do ciebie zaraz -.-
OdpowiedzUsuńJak możesz twierdzić, że to nie jest ładne ? :C
Boshe No wiedziałam że tak będzie ;-;
Lu teraz będzie mieć problem pomiędzy Troyem a Fede -.- ugh ! -.-
Ale trójkącik musi być :D
W każdym bądź razie więcej razy robiła to z Fede więc no ten XD
Marcesca zaczyna mnie denerwować. Tak lubiłam tą parę, ale teraz gdy Marco wyjechał i takie tam po prostu się zmienił i twierdzę, że Fran zasługuje na kogoś lepszego.
Semi *-* nie będzie kolejnego ślubu ! ;P
Tego się można było spodziewać po Cami :D Szalonej Cami dodajmy XD
A teraz co do spraw organizacyjnych.
Jeeeej ! Przerwa ! W końcu ! *.*
U Wercika będzie więcej rozdziałów ! *-* ja sama zamierzam opublikować trzy posty XD w tym rozdział, OneShoot i LBA xd
Chcemy taką zakładkę ! *.*
Przecież to nie jest nasz tylko twój blog ! I możesz zrobić z nim co chcesz ^^
Nie jesteś nieodpowiedzialna ! Jak zaczniesz gadac takie głupoty to się osobiście do ciebie przejde ! -.-
Kocham Mocno :*
Alex
Ja tylko stwierdzam fakt -> to jest okropne.
UsuńHaha, tak, dokładnie. Alex jasnowidz ^^
No ten, tak ;3.
Mam tak samo, Marco teraz to nie to co kiedyś...
Zakładka zrobiona.
Może i mój, ale dla Was robię to co robię. Dajecie mi siłę. WY.
Jestem ;-;
Jak koffam mocniej <333
Czwarta!!
OdpowiedzUsuńIdę czytać i kończę kom!!
Jestem wykończona.
UsuńSorry, że tak późno końze ale tata kazał mi posprzątać salon, a mam go dużego więc.. a potem pojechałam do babci gdzie nie miałam neta i....
Dobra. O rozdziale:
7+ 7+ 7+ 7+ (Wiem, że nie ma takiej oceny, ale ja ją daje)
Luśka w ciąży!! Weee!!!
HaHa! Leonek Junior!!! HeHe!!
Czekam na Diecescę.
Niech się Dieguś wpierdoli z buciorami w małżeństwo Marcesci, plisss
Koffam.
Ciao!
MECHI♥♡♥♡
Rozdział 12 już jest!! <3
UsuńMECHI <3 <3 <3 <3
Spokojnie, przecież nie musisz mi się tłumaczyć :3
UsuńNie, wybacz, ale Diecescy nie będzie. Nie w "Es Posible" i w "Mi Amor" też nie, ale Święta za pasem i ja szykuję posty, więc... :*
Wpadnę do Ciebie po świętach, bardzo przepraszam.
Koffam <3
Co ty wygadujesz ?!
OdpowiedzUsuńTo jest S-W-I-E-T-N-E!!!!!!!! XD
Lu i Fede [Albo nie daj boże, Lu i Troy]
Będa mieli małego bobaska XDD
Czekałam te dwa dni XDD ahhaha
Zrób Diecescę !!! *__*
Hhahahah Violetta Junior XD To było dobre XD
Za 7 dni widzę cię z nowym rozdziałem XDDDD
K.C
+ WENYYY !!! <3
Nie, to jest okropne ;-;
UsuńHaha, dałaś radę, doczekałaś się ;3
Diecesca... no teraz raczej nie i w Mi Amor też nie, ale kto wie, czy na święta coś się nie wydarzy....
Dziękuję, serduszko ♥
Koffam <3
Cudeńko.. Na super czekam na nexta zapraszam do mnie na http://raczejinaczejniebedzie.blogspot.com/ Jet nowy rozdział/..
OdpowiedzUsuńDziękuję,
Usuńjak będzie chwilka wolna, to pewnie wpadnę :)
Buziaki <3
Boże, jak ja się zaczęłam smarkać w Diegusia (podusia <3) jak mi przypomniałaś o tym poronieniu. Nawet mnie to nie wzruszyło jakoś bardzo, ale naczytałam się 'Srebrnej kuli' i Kitty poroniła. To było takie smutne - czemu wilkołaki nie mogą mieć dzieci?! Dość logiczne, ale takie przykre.
OdpowiedzUsuńTrójkącik. Dziecko Fede - uprośćmy to.
Ślub... Boże, pod gardło mi podchodzi ze strachu, że oni mi się zaraz rozpadną, a ten debil poleci nie daj Boże do Laruś i rozwali Dielarę.
Zakładki... Rzadko kiedy je czytam. Ale czemu nie <3
Weny =)
Tak, Martusia, Ty wiesz wszystko :) Serio. Takie proste to było do odgadnięcia... a tylko Ty na to wpadłaś.
UsuńNie martw się Dielara pozostanie.
Dziękuję bardzo, słonko <3
Koffam <3
No hejo!
OdpowiedzUsuńTo głupia ja
Ajajaj Luśka w ciąży.;)Mam nadzieję,że nie będzie tak jak z Olivcią....
Syn czy córa o to jest pytanie? Federico junior czy Ludmila juniorxD czy nie daj boże Troy junior....
Mia i Leoś♥
Nasza wiewióreczka kochana:*
Ja też chcę tak latać:0 Marco i Franuś wszystkiego naj.
Ja kochana też ci życzę Wesołych.Zdróweczka, wszystkiego co sobie w tej twojej główeczce wymarzyłaś, niech ci się do spełni do i oczywiście super prezencików od Mikuśa xD
Rozdział jak zwykle wyszedł boski♥
Kocham♥♥♥♥♥
nie jesteś głupia!
UsuńRaczej nie będzie, chociaż ze mną nic nigdy nie wiadomo :')
Nie powiem czyje dziecko, nie wyciągniesz ze mnie tego :)
Dziękuję i wzajemnie - wesołych :3
Tkx, raz jeszcze, misiaku.
Koffam <3
Wiesz co? Dam ci krótki kom. Fajne (te nie pisarskie określenie ↑). Mówiłam krótki ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki <3
UsuńWitaj przepraszam ,że tak późno i wrócę <3
OdpowiedzUsuńNa Tka
Hej... Cześć.. Siema... Co u cb ? Rozdział jest świetny jak zawsze ,ale teraz to się naprawdę spisałaś. Istne cudo <3 Tyle rzeczy w tym tygodniu się zdarzyło... tyle złych rzeczy ,a to ,to jest jedyna dobra rzecz jaka mnie spotkała.. Dziękuję Ci... Zacznę od tego ,że smutam ,bo kończysz tą historię... Chociaż jak pomyślę o tym ,że jednak będzie coś zupełnie nowego.. to jakoś mi lepiej. Następna rzecz święta... W sumie bardzo lubię te święta ,ale jest jeden minus.. Trzeba duuuuuuużo jeść ,a ja muszę schudnąć.. Masakra.. Mam 12 lat ważę 59-60 kg i mam 168 cm wzrostu... Okropność dlatego boję si/ę ,że będzie jeszcze gorzej... Powiedz mi czemu nie może być dobrze ? Czemu Lu musi mieć wątpliwości czyje to dziecko..Czemu znowu to się stało.. Znowu zaszła w ciążę mam nadzieję ,że mi jednak tego nnie zrobisz i nie zabijesz tego dziecka :) Camila no tak Seba i Cami razem <3 <3 Awrrrr <3 <3 Kocham i czekam na next :)
UsuńNa Tka
Hej myszko!
UsuńU mnie? Lepiej nie pytać...
Bardzo dziękuję.
Nie masz nadwagi. Twoje BMI jest dobre! (Tiiaaa i kto to mówi ;-; )Mam ten sam problem, nie przejmuj się.
Jeszcze będzie dobrze... Jeszcze wszyscy będą szczęśliwi.
Ja koffam bardziej <3
Hej,
OdpowiedzUsuńDopiero niedawno zaczelam czytac aleee... brak mi slow...<3 <3 blog swietny, fedemila cudowna! Swietnie piszesz! Ta historia jest swietna i trzyma sie kupy Xd To najlepszy blog jaki czytalam <3!! Na pewno bede czytac *.*
Pozdro ;)
Czekam na nexta
Wesolych swiat! :-D
Jej, bardzo mi miło 'v'
UsuńNie wiem jak dziękowć.
Buziaki <3
Hej kochana jestem :*
OdpowiedzUsuńRozdziała jak zawsze przecudny i nie dlatego, że są w nim moje fragmenty, bo w końcu kto wymyślił fabułę ? ty, więc ja po prostu opisałam to o co mnie prosiłaś.
Sama nie wiem, ostatnio nie potrafię napisać długich i sensownych komentarzy, więc nie dopiszę nic jak zwykle :/
Czekam na kolejny
Pozdrawiam
Mini
Bardzo Ci dziękuję, misiu, ale to Twoje fragmenty są najlepsze.
UsuńKoffam <3
Wiesz, że to jest świetne?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie, bo wbiłaś sobie do głowy, że to porażka -,-'
Przecież to jest BOSKIE!
Mimo, że jest przerwa świąteczna nie mam dużej ilości czasu... Dziwne nie? :/
Mam nadzieję, że mi wybaczysz...
Czekam na nexta!
Buziole - Maja <3
Nie, wcale nie dziwne, kwiatuszku. Wiem jak to jest. Też jestem zawalona pracą...
UsuńNie mam czego wybaczać,
Bardzo dziękuję.
Koffam <3
Nie jestem pewna czy czytałaś, więc wstawię jeszcze raz ten komentarz, bo bardzo zależy mi na odpowiedzi. Jeszcze tylko zdanie o tym rozdziale. Jak zwykle nie wiem co Tobie napisać, bo za każdym razem będę się powtarzać. Chciałabym powiedzieć Ci jak wspaniały jest ten rozdział, ale czasami nie potrafię tego dobrze ubrać w słowa. Teraz wstawię poprzedni komentarz:
OdpowiedzUsuń31 lipca ... tak dużo się zmieniło od tamtego momentu, tyle rzeczy, tych negatywnych i pozytywnych. Na pewno zastanawiasz się kto pisze i po co ta data, ale to wszystko za chwilę …
Czuję się dziwnie pisząc to dzisiaj (13.12.14.r), ale w końcu muszę, minęło sporo czas, zaraz, jakie sporo chciałam powiedzieć 5 MIESIĘCY ! Jak mogłam to tak zaniedbać? Sama ciągle się nad tym zastanawiam, lecz odpowiedzi brak … Opowiem Ci co się wydarzyło od tamtego czasu. Krótko po dodaniu rozdziału wylądowałam w szpitalu, może ci się wydać to nie prawdziwe, ale przysięgam, że tak było. Wymiotowałam i byłam strasznie słaba. Później sama nie wiem czemu ale nie wchodziłam na twojego cudownego bloga, Może zapomniałam ? Nie … to raczej nie jest powodem godnym uszanowania. Tym prawdziwym było to, że znudziła mi się Violetta, a kiedy chciałam cokolwiek czytać nie dałam rady … Zaczęła się szkoła to już w ogóle nie miałam czasu na nic. Nie wiarygodne jest to jak ty dajesz radę pisać i się uczyć. Ja nie daję rady z tym wszystkim! Zapisywałam się na tyle kółek i zgłosiłam się do wielu różnych konkursów, że czas wolny był ograniczony do minima. Nareszcie to wszystko się skończyło. Mam teraz czas, ale tylko w Sobotę. Gimnazjum = Masakra. Nie wiem co mam tobie jeszcze powiedzieć, wszystkie wymówki mi się skończyły, więc może przejdę do trochę pozytywniejszego tematu. Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały ponownie, zajęło mi to sporo czasu, ale opłacało się. Pomyśleć, że to wszystko właśnie tak a nie inaczej zaczęło. Czytałam wszystkie komentarze i stwierdzam, że moje KOMENTARZE były szczere i prawdziwe, bo nie tylko ja tak uważałam. Rozdziały są idealne, piękne, oryginalne i niesamowite! Tyle czasu minęło w opowiadaniu, a ono nadal jest takie świeże i za każdym razem zaciekawia na nowo. To się nazywa talent! PRAWDZIWY TALENT, który posiadasz i właściwie wykorzystujesz. Wiesz muszę ci powiedzieć , że czytam teraz opowiadania o Raurze ( Ross i Laura – Astin&Ally ), są bardzo ciekawe. Znalazłam również blogi, które są równie ciekawe co twój. Ten blog, który prowadzisz był moim pierwszym, który do tej pory czytam. Nikt nie ma takiego talentu do pisania jak ty, fakt są fajne blogi, ale nie takie jak twój. Ty jesteś oryginalna w swoim pisaniu, inni usuwają albo zawieszają a ty trwasz i piszesz z każdym rozdziałem coraz to ciekawiej. Bardzo cieszyłam się na Violettę 3 ( po polsku ) a ty? Może trochę głupie pytanie, ale ja uwielbiam takie zadawać. Szkoda, że to ostatni sezon … No cóż wracając do mojej nieobecności, mogę już tylko powiedzieć PRZEPRASZAM, które może nic nie zmienić. Więc je powtórzę PRZEPRASZAM i jeszcze raz PRZEPRASZAM. Mam nadzieję że odczytasz mój komentarz i odpiszesz mi to co tak naprawdę myślisz o tej całej sytuacji i w gruncie rzeczy wybaczysz taką trochę niewierność To chyba na dzisiaj koniec, ale pamiętaj nawet jeżeli mi nie wybaczysz ja będę czytała i komentowała ( co sobotę ) twoje wyjątkowe rozdziały. Na koniec jedno pytanie: Czy czytając domyśliłaś się kto pisze? Przeczytaj.Odpowiedz.Wybacz. Mam nadzieję, że odpiszesz!
~~Wika – wróciłam
Tak słoneczko, czytałam.
UsuńZacznę od tego, że wierzę Ci w zupełności. Dobrze, że ze szpitala wyszłaś cała.
Nie mam Ci czego wybaczać, absolutnie. Rozumiem w jak ciężkiej sytuacji się znalazłaś.
Kochana, przyznam, że tęskniłam i często myślałam o tym, gdzie jesteś gdy Cię nie ma.
Jest mi bardzo miło czytając Twój komentarz.
Dziękuję Ci z całego mojego kruchego serduszka.
Koffam <3