sobota, 20 września 2014

Es Posible - XLII

~ Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie ~

*Ludmiła*
Świat tak pięknie wygląda, kiedy pada śnieg. W Buenos Aires nie często można zaobserwować to zjawisko. 
- Te święta będą wyjątkowe - szepnęłam do siebie, delikatnie odchylając kotar czerwonej kurtyny.
- Zgadzam się. A to dlatego, że mamy siebie - Federico objął mnie od tyłu i pozwolił, bym położyła swoją głowę na jego ramieniu. 
Kołysaliśmy się w rytmie granej melodii. Camila i Broadway właśnie wykonywali swój utwór. Byli naprawdę bardzo dobrzy. Po nich mieli być chłopcy, dziewczyny i Lena, a końcu ja i Fede. 
Mój ukochany poszedł po wodę dla mnie, a ja usiadłam na krześle i zaczęłam myśleć.
>>Jak szybko płynie czas. Chwile tak szybko przemijają, są jak jesienne liście na wietrze. Jak ciepłe promienie słońca. Jak pierwsze przebiśniegi. Jak ostatnie płatki śniegu. 
Nietrwałe, nieuchwytne, długie, a zbyt krótkie. 
Homo sapiens sapiens - człowiek myślący prawidłowy. Czy możemy się tak nazwać? 
To co piękne, dostrzegamy, gdy już tego nie ma. Często popełniamy błędy, których nie da się naprawić. 
Zazwyczaj tęsknimy za tym, na co narzekaliśmy, gdy trwało. 
Nie zdajemy sobie sprawy, że kogoś krzywdzimy. Słowem, gestem. 
Podejmujemy decyzję, których żałujemy. 
Łżemy. Kradniemy. Niszczymy. Zabijamy. Przeklinamy los. 
A przecież nic nie dzieje się bez powodu. To, co nas spotyka, spotyka nas dlatego, że tak było pisane. 
Bądź dobrym człowiekiem, bo karma wie, co Ci się należy - ręka za rękę, oko za oko - niektórzy nie rozumieją tych słów. Przesłań. Daj dobro, a otrzymasz je z powrotem. 
Szczęście, to tylko stan umysłu... wydaje Ci się, że tak trudno jest być szczęśliwym? Nie... ale to jest tak, że aby docenić co masz, musisz to najpierw stracić. <<
- Lucia? - Fede machną mi ręką przed twarzą. 
- Tak? - uniosłam wzrok. 
- O czym myślałaś? - usiadł obok i podał mi napój. - Byłaś taka nieobecna. 
Odkręciłam korek. Upiłam kilka łyków płynu, tym samym kojąc wyschnięte usta. 
- O życiu... o matce - szepnęłam. 
Mój mąż spojrzał na mnie z zaciekawieniem.  Posłał mi ciepły uśmiech. Nie wyczytasz nic z twarzy - patrz na oczy. Niepokoił się o mnie. Martwił się. 
- Spokojnie - chwyciłam jego dłoń. - To, że o niej myślałam, nie oznacza, że zrobię coś głupiego... Ja tylko zastanawiałam się, co ona teraz może robić. Jak spędzi święta? Co z Johnem? Czy ta kobieta o niego dba? Wiesz, to w końcu mój brat... ma dopiero pół roku, to jeszcze bezbronna istotka. I to nie jego wina, że ma taką matkę... Fede, ja będę lepszą mamą, 
- Jestem tego pewny - pocałował mnie delikatnie. 
Podszedł do nas Pablo i zaczął mówić coś, szybko, niezrozumiale, o tym, że zaszły pewne zmiany w grafiku i to teraz ja wraz z Federico mamy się pokazać. 
Wstałam, tak jak Feder. Trzymając się za ręce weszliśmy na estradę. Usiedliśmy na wystawionej specjalnie do naszego występu kanapę. Włączyłam mikrofon, który do tej pory tylko bezwiednie stykał się moim policzkiem. Spojrzałam na widownię. Tłum ludzi. Wszystkie cztery setki par oczu wlepione były w nas. Przełknęłam ślinę. W pierwszym rzędzie dostrzegłam tą miłą panią, która pomagała mi się pozbierać, kiedy Fede dostał patelnią, tą samą kobietę, z którą spędzam wolne godziny, gdy on ma zajęcia u Gregorio, tak jak i reszta moich przyjaciół. Uśmiechnęłam się. 
Z głośników popłynęła melodia. Poczekałam na odpowiedni moment i zaczęłam śpiewać. Tak samo uczynił Włoch. 
Kiedy z nim śpiewam, czuję się dokładnie tak samo, jak tego dnia, kiedy Federico po raz pierwszy przyszedł do mojego domu. Kiedy mieliśmy robić razem projekt z angielskiego. Kiedy go nienawidziłam. Tego dnia, w którym poprosił mnie o przyjaźń. Kiedy przyniosłam gitarę. Kiedy po raz pierwszy znaleźliśmy wspólny język. 
Ciągle nie pojmuję jak mogłam być taka ślepa. Szukałam ideału. Ale teraz wiem, że nie było warto. Nikt nie jest bez skazy. Ale to nawet dobrze. Gdyby, mój wybranek był ideałem, nie miałabym ran do kojenia, wad do akceptowania i blizn do kochania. 

*Violetta* 
Siedziałam w garderobie z Fran i Naty. Gdyby nie idiotyczny pomysł o ratowaniu świata, teraz mogłabym szykować się do występu razem z nimi.
- Idę do toalety - oznajmiłam, gdy już nie mogłam znieść ich rozmów przepełnionych zachwytem i ekscytacją.
Szłam korytarzem, do głównego wyjścia. Nie miałam ochoty patrzeć, jak wesoło śpiewają piosenkę, którą napisałam.
Jestem cholerną hipokrytką! Nie powinnam tak myśleć, to w końcu moje przyjaciółki,
Przechodząc obok jednych z drzwi usłyszałam krzyki dochodzące zza nich. Przystanęłam. Przez chwilę biłam się z myślami. Nie powinnam podsłuchiwać... Nie powinnam.
A jednak to zrobiłam. Przystawiłam ucho do płaskiej powierzchni.
Teraz głosy były o wiele bardziej zrozumiałe. To Marotti i Pablo, kłócili się.
- Marotti! Nie możesz podejmować takich decyzji bez uprzedniego skontaktowania się ze mną! - krzyczał dyrektor.
- Violetta nie miała prawa przerywać koncertu!
- A ty nie miałeś prawa wyrzucać jej ze Studia!
- Słuchaj, jak tak dalej będzie to U-Mix rozwiąże z wami umowę - warknął przedstawiciel owej firmy.
-Proszę bardzo! Od dawna ta cała umowa była tylko obciążeniem.
- Świetnie.  A więc to koniec naszej współpracy. Do niewidzenia.
Usłyszałam odgłos stawianych kroków. Szybko pobiegłam do garderoby dziewczyn i zamknęłam za sobą drzwi.
- Jakby ktoś pytał... ja nigdzie nie byłam - odezwałam się cicho.
Cami, która już była w pomieszczeniu, spojrzała na mnie jak na wariatkę.
Po krótkiej chwili ktoś zapukał. Odwróciłam się, otworzyłam i przełknęłam ślinę. W progu stał Pablo.
-Violu, wiem już o wszystkim - mówił mężczyzna. - Marotti niesłusznie postąpił, choć i twoje zachowanie nie było najlepsze...ale nie o tym chciałem ci teraz powiedzieć. Po prostu... możesz wrócić do naszej szkoły. Idź, zagrać z dziewczynami, jeśli chcesz.
Miałam ochotę rzucić mu się na szyję, jednak wiedziałam, że wyglądałoby to dość dwuznacznie...
Więc wyszeptałam tylko króciutkie "dziękuję" i dopiero, gdy poszedł, zaczęłam piszczeć z radości.
Wracam do Studia! Tak bardzo się cieszę!

*kilka dni potem*

*Federico*
Już jutro Wigilia. Mam dla Ludmi wspaniały prezent. Oby jej się spodobał. Mamy już pięknie ubraną choinkę. Jet duża, a przystrajanie jej sprawiło nam nie mało radości. Świetnie się bawiliśmy. Dzisiaj Lu od rana działa w kuchni. Siedzę w salonie, bo wygoniła mnie. Podobno podjadałem potrawy na jutro. Ale kiedy to takie pyszne.
- Lucia - zwróciłem się do niej, nie wstając z kanapy.
- Tak, kochanie? - podeszła do drzwi i oparła się o ich framugę.
- A co z tą panią? -zapytałem, mając nadzieję, że mnie zrozumie. -Chciałaś porozmawiać.
- Ach, taaak - przeciągnęła, ziewając. - Bo w Wigilię nikt nie powinien zostawać sam. Zaprośmy ją. Proszę.
Jaka ona jest cudowna. Zawsze myśli o innych. Nigdy o sobie. Tak bardzo ją kocham. Nieważne co by się  działo, Lud zawsze potrafi jakoś sobie poradzić, czasami mam wrażenie, że wielu rzeczy się od niej uczę. Mamy dopiero po osiemnaście lat, a już potrafimy myśleć i mówić o poważnych rzeczach. Jeśli mam być szczery to jeszcze nigdy nie widziałem, by Lud piła jakikolwiek alkohol...
- Kotku, jasne, że ją zaprosimy. Przecież taka dobra osoba jak ona, nie zasługuje na samotność i to w święta.
Moja kochana żona uśmiechnęła się do mnie. Podszedłem do niej. Spojrzałem głęboko w jej piękne, bursztynowe oczy. Zakochałem się. Znowu.
Tak jest za każdym razem. Zawsze, gdy jest blisko,kiedy okazujemy sobie uczucie, nawet przez zwykłe złapanie za rękę, za każdym razem moje serce jest w siódmym niebie. Tak dobrze, że mam Lusię.

*Wigilia*

*Ludmiła*
Wszystko już było gotowe. Federico zapalił lampki a choince i przed domem, ja nakryłam do stołu. Ubrałam się w czarną, elegancką sukienkę, kończącą się troszkę nad kolanem, a dekoltem w serek, na grubych ramiączkach. Spięłam włosy w koka, zrobiłam perfekcyjny makijaż, dobrałam dodatki i tak oto, zeszłam do salonu. Kiedy mój mąż nie patrzył, szybko schowałam prezent dla niego pod choinkę. Kupiłam mu zegarek, to nic nadzwyczajnego. Wiem, że on ma dla mnie coś o wiele bardziej oryginalnego. Znam go. Jedna z toreb już stała pod zielonym drzewkiem. To pakunek dla naszego gościa.
Zapatrzyłam się w jedną z bombek. Łzy zebrały mi się pod oczami. Boli...
Mała dziewczynka zbiegła po schodach. Miała na sobie zbyt dużą sukienkę swojej mamy i krawat taty, którym związała włosy w koński ogon. Nie umiała się malować, dlatego szminka na jej ustach, wykraczała poza granice warg.
Wesoła, skakała wokół maminego fartucha, ciągnąc za niego, raz po raz , pytając, kiedy już zasiądą do wieczerzy. 
Kobieta uśmiechała się ciepło, pod nosem nuciła ulubioną kolędę. 
Skończyła już wszystkie czynności, którymi się zajmowała; przykucnęła przy dziecku i złapała dziewczynkę, swoją małą kopię, za dłonie. 
- Spokojnie, Lusiu- posłała jej ciepły uśmiech. - Tatuś zaraz przyjedzie. Wtedy usiądziemy do stołu. A czemu tak się niecierpliwisz? Chcesz już zobaczyć prezenty, prawda?
Blondyneczka lekko kiwnęła głową, zawstydzona tym faktem. Matka zaśmiała się. Ale tyn śmiech był taki przyjemny. 
Rozległ się dźwięk cichego tupania. Dziecko podbiegło do okna i wyjrzało za nie. 
- Mamusiu! - zawołała złotowłosa. - Tata przyjechał! 
Kobieta ucałowała córeczkę w jej ciepły policzek. 
Obie weszły do salonu, gasząc za sobą światło, w kuchni. 
Mężczyzna sprytnie zaszedł je od tyłu, gdy siedziały na kanapie, w oczekiwani na niego. Zakrył dłońmi, oczy dziewczynki, a żonę lekko pocałował. Ludmiła tego nie widziała, ale była pewna, że tak właśnie zrobił. 
- Tatusiu! - wykrzyknęła, zawisając na jego szyi. 
- Tęskniłaś? - zapytał, śmiejąc się. 
- Bardzo - odpowiedziała pięciolatka, zgodnie z prawdą. 
- A ja mam coś dla ciebie - uśmiechnął się. - Wystaw rączkę i zamknij oczka. 
Bez najmniejszego słowa sprzeciwu, blondynka zrobiła to, o co ją poproszono. 
Po krótkiej chwili oczekiwania, poczuła, że coś spoczywa na jej dłoni. Odemknęła powieki. Zobaczyła piękną, najprawdopodobniej ręcznie zrobioną bombkę, była ona w kolorze kaszmiru. Połyskiwała pięknie. Obróciła ją. Oczom wszystkim okazał się piękny, złoty napis "Wesołych Świąt".
- To od dzisiaj twoja rzecz. Nikt poza tobą nie może powiesić tego na drzewku, chyba, że będziesz tego chciała - szepnął do niej mężczyzna. 
Wtedy w tym domu było inaczej. Tworzyli rodzinę. Kochali się. Ale kiedy wszystko się zmieniło...
Podeszłam do choinki. Ściągnęłam z jednej z gałęzi, bombkę, którą podarował mi ojciec i z impetem cisnęłam nią o podłogę. Rozbiła się na tysiące mikroskopijnych kawałków. Te większe odłamki zebrałam i wyrzuciłam. Otarłam z policzka łzę, która po im spływała.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam, by otworzyć. Po drugiej stronie stała osoba, której się spodziewałam.
- Dobry wieczór pani - uśmiechnęłam się, otwierając szerzej, by mogła wejść.
Kobieta postawiła kilka kroków, przez co znalazła się w ganku.
- Witaj, Ludmiło - uniosła kąciki ust. - Bardzo dziękuję za zaproszenie. Cieszę się, że mogę z kimś spędzić Wigilię. Wiesz, zawsze byłam sama. Och! Zapomniałabym. Proszę - podała mi torebkę do pakowania prezentów wypełnioną po brzegi bibułą, tak bym nie mogła dostrzec co się w niej znajduje. - Mam nadzieję, że wam się przyda.
Zamrugałam kilka razy, nie wiedząc, co mam teraz zrobić.
-Bardzo dziękuję - odezwałam się w końcu. - Ale nie trzeba było.
- Daj spokój! - zaśmiała się.
Poszłyśmy do salonu, gzie już siedział mój kochany. Nalałam wszystkim barszczu. Zjedliśmy, uprzednio łamiąc się opłatkiem. Potem przyszedł czas na podarunki.
Federico kazał mi siedzieć na krześle. Być cicho i nie podglądać. Po chwili poczułam, że stawia coś na moich kolanach.
- Mogę już spojrzeć? - poprosiłam.
- No możesz - zaśmiał się.
Przede mną stał średnich rozmiarów karton. Był biały z czerwoną wstążką. Lekko uchyliłam jego wieko. Zamarłam. W środku spał mały psiak.
Delikatnie wyciągnęłam go. Odrzuciłam pudło, a w miejscu gdzie ona stało, ułożyłam zwierze. Piesek był śliczny. Miał kolor kawy z mlekiem. Uszka mu delikatnie opadały.Rozbudzony, był skory do zabaw.
- Bardzo ci dziękuję kochanie. Jest wspaniały.

*Federico*
Bardzo się cieszę, że Ludmile podoba się prezent. Na tym mi zależało. Ona też się postarała. Choć od niej, mógłbym dostać nawet karteczkę, a i to byłoby najwspanialsze, co dostałem.
Ona jest najcudowniejszym darem. Jej miłość i to, że po prostu jest. Jej zapach, smak ust, czuły dotyk i piękny uśmiech... Ją kocham. Tylko ją.
Siedzieliśmy przy stole, rozmawiając wesoło, śpiewając kolędy, opowiadając sobie rozmaite historie.
- Czy wam też jest tak zimno? - zapytała w pewnym momencie Ludka.
- Nie - zaprzeczyłem. - Chcesz może koc, kochanie?
- Nie, nie, Federico - pokiwała głową kobieta. Nie znam jej imienia. - Jej trzeba dać coś ciepłego do picia. Zaraz przyniosę herbaty z imbirem.
I zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, starsza pani zniknęła za ścianą.
- Lu, dobrze się czujesz? - zapytałem jej.
Wyglądała bardzo źle. Była przeraźliwie blada.W jej oczach nie było blasku. Powieki jej opadały.
Nie odpowiedziała mi. Zacząłem się martwić. Po chwili osoba trzecia wróciła do salonu. Podała mojej Lusi ciepły napój. Ona upiła kilka łyków, po czym odstawiła kubek.
Zamrugała kilka razy, a następnie upadła na podłogę. Zerwałem się z miejsca i podbiegłem do niej.
Ułożyłem jej głowę na swoich kolanach i wykręciłem numer pogotowia.
Kilka minut potem zabrali Ludmiłę do szpitala. Cholernie się o nią bałem. Co mogło się stać? Dlaczego zemdlała?
Starsza pani poszła do domu,  ja zostałem sam. Próbowałem spać, ale nie mogłem. Włączyłem więc telewizor i po raz sety oglądałem "Kevin sam w domu". Ale nawet ta świetna komedia nie poprawiła mi humoru.

*Francesca*
Ludzie potrafią naprawdę upierdliwi. Dajmy na to, taki Diego. Od miesiąca za mną lata. Od dnia, w którym rozstałam się z Marco.
Faceci są okropni.
Marco, chłopak którego kochałam, a on tak podle mnie potraktował. Zerwał ze mną, dla innej. A ja pokładałam w nim nadzieję. Myślałam, że on mnie kocha. Sądziłam, że te wszystkie wspólnie spędzone chwile mają jakieś znaczenie. Ale najwidoczniej się myliłam,
Nic nie jest wieczne. Chociaż, jak tak patrzę na moje przyjaciółki, to odnoszę wrażenie, że to tylko ja nie mam szczęścia w miłości.
- Fran! - Diego wyrwał mnie z rozmyśleń.
Stanęłam na środku chodnika.
- Czego chcesz? - syknęłam.
- Być z tobą - uśmiechnął się zalotnie.
- Nie masz szans! Nie udało ci się z Larą, to startujesz do mnie?!
- To nie tak, Fran...
- "To nie tak, Fran" - przedrzeźniałam. - Wiesz co? Spadaj! Ile razy mam powtarzać? Nie chcę z tobą być, nigdy nie chciałam i nie zechcę! Kapewu?!
Odwróciłam się do niego plecami i odeszłam nie czekając na odpowiedź. Co za typek! Czemu istnieją tacy namolni ludzie? Nie potrafią robić nic innego, jak psuć komuś dzień. I to jeszcze w Wigilię!

~
Tiaaaa....
Rozdział dodany: 20.09.2014r. g.06.05.
Rozdział napisany: 20.09.2014r. g.05.56
~
No i mamy rozdział 42. Tak jak obiecałam, jest Diecesca. Nie jestem zadowolona. Rozdział rawie wcale mi się nie podoba. Ale nie jestem w stanie wymyślić nic lepszego w godzinach 04 - 06 nad ranem... A dwa pierwsze, napisane zostały wcześniej i są równie okropne. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nie umiem ładnie pisać...Ale wiem, że Wy nie lubicie wysłuchiwać (a raczej wyczytywać xD) moich narzekań na mój "talent".
Tak więc, chyba się nie będę odzywać na ten temat.
W tym rozdziale dosyć dużo się dzieje... może ktoś się domyśla, co stało się Ludmi?
~
Spojler z 43:
- Federico dowiaduje się, co stało się Ludmile.
- Violetta kłóci się z ojcem; mówi coś, czego nie powinna mówić.
- Ludmiła budzi się w szpitalu; Fede ukrywa przed nią prawdę.
- Fran znajduje kogoś...
~
Kocham Was mocnooooo! Do następnego rozdziału, słoneczka ♥
P.s. potem poprawię błędy, bo teraz nie mam jak, przepraszam ;c 

27 komentarzy:

  1. Moje z anonima :3
    ~Veronica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja sama nie wiem co Ci powiedzieć. Ale coś czuję, że natknie mnie na długi komentarz. A przynajmniej dłuższy niż zwykle. Muszę Ci to jakoś w końcu wynagrodzić.
      Może dlatego, że jakoś tak ostatnio... między nami jakby.. gorzej? Nie w tym sensie, ale tracimy kontakt, czego nie chcę. Naprawdę jesteś cudowną osobą, uwielbiam Cię i mimo, że się nie znamy, czuję się jakbym skądś Cię już kojarzyła. Naprawdę, było tak od początku.
      I jak możesz mówić, że ten rozdział Ci się nie podoba? Ja za to uważam go, za jeden z najbardziej udanych. Zawarłaś w nim tyle emocji, jak jeszcze nigdy. Twoje słowa są takie prawdziwe, widać, że wiesz o czym mówisz. "To co piękne, dostrzegamy, gdy już tego nie ma." - naprawdę śliczne, takie prawdziwe. Idealnie to wszystko napisałaś, nie tak jak w bajkach. Tak, jak normalny człowiek, patrzący oczami na nie zawsze idealne życie. Cudownie opisałaś Wigilie. W końcu to czas dobroci i dzielenia się z innymi. Miłość Ludmiły i Federico rozkwita, jak to opisujesz kocham ich jeszcze bardziej, nie wiem jak to robisz, ale Ci się to udaje.
      Powinnaś coś zrobić. Napisz książke, weź udział w jakimś konkursie pisarskim, cokolwiek. Byle tylko rozwinąć swój talent i nie zmarnować go w przyszłości. Taka moja rada.
      Może czytając ten komentarz, masz wrażenie, że jestem obrażona, lub coś w tym stylu. Jednak nic z tych rzeczy. Dzisiaj, (o dziwo!) w ogóle prawie nie używam emotikonek, ale dla ciebie jedna będzie - <33
      Twoje rozdziały naprawdę podnoszą mnie na duchu, a po przeczytaniu ich, zawsze czuję dziwną pustkę, której czasem nie umiem zapełnić. Pewnie jest to spowodowane brakiem możliwośći przeczytania następnego rozdziału, ale mogę się mylić. Tak samo podnoszą mnie na duchu Twoje komentarze, które są prześliczne i chciałam Ci się jakoś za nie odwdzięczyć.
      Proszę, nie mów, że nie masz talentu, bo jak to czytam, momentalnie boli mnie serce. Uwierz w siebie kochanie, jesteś cudowną utalentowaną osobą.
      Kocham,
      Twoja Julka.

      Usuń
    2. Tak, ja także to zauważyłam ;c Nie chcę żeby tak było. To wszystko przez tą okropną szkołę. Mogłoby jej nie być.
      A wiesz, że ja też miałam wrażenie, że Cię znam? Dziwny zbieg okoliczności....
      Bo mi się nie podoba... Faktycznie, są prawdziwe, bo... cóż, są również bardzo prywatne. Od dłuższego czasu błądziły mi po głowie.
      Kiedyś miałam zamiar napisać książkę... ale ja mam słomiany zapał.
      Dziękuję za radę, na pewno będę pamiętać <3
      Nie skarbie, nie mam takiego wrażenia.
      Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję. Twoje słowa bardzo wiele dla mnie znaczą. Mocno Cię kocham <3333

      Usuń
  2. Kochanie czy Lu...poroniła ?!?!?!?!?!?!?!?!??!?!?!?
    Mam nadzieję ,że nie...
    Kocham i przepraszam ,
    ze nie było mnie tak długo
    wszystkie rozdziały czytałam...
    Po prostu juz nie daje rady..
    Masz ogromny talent i nawet
    nie mów mi ,że to nie prawda !
    Kocham i czekam na next
    Na Tka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Nie poroniła... Chociaż....>D
      Nie przejmuj się :*
      Kocham CIę i dziękuję <3

      Usuń
  3. Fran... Czy ty koniecznie chcesz wylądować z połamanym kręgosłupem pod choinką? Zapewniam, że nawet Diego Ci nie pomoże.
    Ale... On i Lara = <3 Proste. Nie Diecesca, tylko Dielara kobieto! Zua kobieta otruła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, Laguś, Ty zawsze potrafisz sprawić, że się uśmiecham. Dziękuję Ci za to <333
      Diecesca, czy Dielera... hm... moja tajemnica c;
      Buziaczki :* K.C.

      Usuń
  4. Tak jak napisałam pod wcześniejszym rozdziałem mam na ciebie focha już myślałam czy ci odpuścić ale po tym że napisałaś że są okropne nadal się focham!!! Więc napisze tylko tyle że ten rozdział był świetny <3
    Ale i tak mam focha!!!!!!!!!!

    ///Zfochana Mechi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, nie fochaj się kochana :)
      Bardzo Ci dziękuję <333
      K.C. ♥

      Usuń
  5. hej, hej ♥
    widzisz, Wercik? jestem i ja! tym razem jednak od razu wypowiem się na temat, zważywszy na to, iż ostatnio nie zdążyłam do ciebie wrócić... przepraszam. mam nadzieję, że się nie gniewasz ;* jednakże przejdę już do samego rozdziału.
    co ja mogę powiedzieć? wiesz... rozdział jest naprawdę świetny, bardzo przypadł mi do gustu, pomimo tej jednej sceny... och, z pewnością wiesz o czym mówię. mam ogromną nadzieję, że wszystko będzie dobrze... jejuśku. strasznie się boję.
    każda publikacja z twojej strony wywołuje uśmiech na mej twarzy. na tym blogu każdy wątek i każda z postaci jest naprawdę interesująca. nie ma takiego momentu, podczas czytania, kiedy człowiek zaczyna się nudzić... nie. nigdy. nie u ciebie. i za to należą ci się brawa, bo czytelnika trzeba umieć zainteresować swą historią. no tak czy nie? oczywiście, że tak ;)
    już nie mogę doczekać się kolejnej publikacji od ciebie. życzę ci mnóstwo weny, misiu ♥
    kocham,

    ~ C. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać :*
      Bardzo Ci dziękuję <3
      Nie masz czego się bać ;3

      Kochanie, tak pięknie mówisz o moim blogu, ale on jest niczym w porównaniu do Twojego. Wczoraj czytałam ostatnie dwa rozdziały... nie obrazisz się, jeśli skomentuję w weekend?
      Dziękuję, ja też Cię kocham <333

      Usuń
  6. Ten rozdział jest wspaniały
    Przepraszam, ze komentuję tak późno
    Zacznę od fragmentu Lusi
    To co napisałaś jest takie... poetyckie
    Zagłębiłaś się w uczucia postaci i wyszło ci to świetnie
    Przecudownie
    No a teraz Vilu
    Została w studio i to chyba dobrze, ale nie jestem pewna czy koniec współpracy z Youmixem dobrze się skończy, w końcu oni wszystko finansują, organizują koncerty i wgl
    Te wspomnienia Lu... Naprawdę zdziwiłam się ze tak po prostu zbiła tą bombkę, to przecież pamiątka tego ze miała szczęśliwe dzieciństwo, pamiątka czasów kiedy było dobrze
    Miło ze strony Fedemili że zaprosili ta panią- w wigilię nikt nie powinien być sam
    Ooo i Lusia dostała pieska od Federico
    Jak to zemdlała? Co się stało? Oby to nic poważnego
    Biedny Feduś tak bardzo się martwi
    A teraz przejdę do spojlera
    Biedna Ludmi
    Czemu Federico to przed nią ukrywa? Co jej się stało?
    Czekam z niecierpliwością na następny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Nie masz za co przepraszać.
      Bardzo dziękuję.
      Nie mogę zdradzić zbyt wiele...
      Ja również :*

      Usuń
  7. Nie rób mi tego :c
    Nie kończ tak tej historii, niech nie będzie tak jak myślę że będzie. Złamiesz mi tym serce...
    Na serio tylko to mi się z jednym kojarzy :/
    Niech będzie happy end :c
    Czekam na następne rozdziały z niecierpliwością C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czego, skarbie?
      Ja ie kończę jeszcze tej historii, oj zdecydowanie nie :)
      A z czym konkretnie? c;
      Postaram się, by był happy end, bynajmniej dla większości postaci :)
      Kocham Cię :*

      Usuń
  8. Oj mam nadzieję że wybaczysz mi tak późny komentarz
    Mega mega śliczne boskie cudowne i mogę tak w nieskończoność
    Boję się co będzie dalej,aż mnie zżera ciekawość. :**
    Buziaki kochana będę czekać na nexcik :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam czego wybaczać :*
      Dziękuję Ci bardzo :) \
      Nie bój się na zapas c;
      K.C. <333

      Usuń
  9. Kochanie mam nadzieje, że urażę Cię, jeśli skomentuję później. Na prawdę, pragnę się wypowiedzieć w tym momencie, aczkolwiek podręcznik od chemii, niedbale rzucony w kąt pokoju przypomina mi o swoim istnieniu. Wrócę, być może jeszcze dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, poprawka !
      W pierwszym zdaniu ma być " nie urażę Cię ". Taki haniebny błąd. Mogłam sprawić Ci przykrość, bardzo przepraszam. Przeoczyłam to, wybacz.

      Usuń
    2. Nic się nie stało :)
      Do mnie przemawia biologia...

      Usuń
  10. Weruś! *-*
    Jak zawsze wspaniały,cudowny i przecudowny!
    Co jeszcze mam powiedzieć? Byle tak dalej i weny życzę! :*
    Kocham cię! :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratuluję zostałaś nominowana do LBA ♥ Szczegóły na moim blogu :)
    http://fedemila-my-story.blogspot.com/ <3
    Musiałam Wercik :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Moje komy są krótkie albo nie ma ich wcale. Ktoś może pomyśleć, że jestem po prostu wredna dla naszego kochanego Wercika. Ale chce przekazać, że dla mnie nie liczy się długoś, ani czy wgl jest. Dla mnie najbardziej liczy się to, że autor wkłada w opowiadanie całe swoje serce (wiem, że dużo osób tak robi, ponieważ mam 15 koleżanek, które mają bloga. No i sama piszę.). W menu możesz sprawdzić ile ludu cię czyta. Dla mnie to, że czytają mnie w Stanach i Niemczech ma ogromną wartość. A że mój blog nie cieszy się zbyt dużą popularnością (5 odwiedzin na tydzień) i komy są tylko od 1 osoby (myślę o moniczka:-)) to i tak jest to dla mnie duże osiągnięcie...
    Dobra Zocha nie filozofuj bo ci bateria siada ;)
    Rozdział:
    - Swetrowy jak zwykle, ale proszę o Diecescę.
    - Wzruszający taki jak wszystkie.
    - Smutny i wywołujący emocje (chodzi mi o akcje z zaslabnięcie Luśki).
    - Najwspanialszy (tym bardziej z piosenką Otro dia Mas w tle).




    MECHI♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj!